a huge riddle // drarry ✔︎

By _cyzia_a_

8.2K 619 177

completed - [ harry potter x draco malfoy ] Niektóre rzeczy jak i osoby w naszym życiu są dla nas jedną, wiel... More

prolog
I: 20 marca 1944
II: 20 marca 1998
III: 23 marca 1998
IV: 24 marca 1998
VI: 30 marca 1998
VII: 31 marca 1998
VIII: 1 kwietnia 1998
IX: 2 kwietnia 1998
X: 4 kwietnia 1998
XI: 7 kwietnia 1998
XII: 8 kwietnia 1998
,,Drogi Severusie" ,,Drogi Regulusie"
XIII: 9 kwietnia 1998
XIV: 10 kwietnia 1998
XV: 11 kwietnia 1998
XVI: 12 kwietnia 1998
XVII: 14 kwietnia 1998
XVIII: 17 kwietnia 1998
XIX: 18 kwietnia 1998
XX: 19 kwietnia 1998
XXI: 23 kwiecień 1998
XXII: 26 kwietnia 1998
XXIII: 1 maja 1998
XXIV: 2 maja 1998
epilog

V: 25 marca 1998

299 24 0
By _cyzia_a_

Wybiła północ.

Trójka Ślizgonów od ponad pół godziny siedziała na podłodze w pokoju brata Regulusa, rozglądając się po pokoju, jakby w jakikolwiek sposób miało im to pomóc.

Okno było do połowy zasłonięte, jednak nie ruszali zasłon odkąd przekroczyli próg Grimmauld Place. Mimo to światło księżyca przebijało się do pomieszczenia, rozjaśniając je na tyle, że nie potrzebowali żadnych lamp ani zaklęć rozświetlających. Podczas czekania, ku ich obaw los postanowił się nimi zabawić. Chmury przysłoniły księżyc, tym samym uniemożliwiając im na jakikolwiek ruch w kierunku rozwikłania zagadki. Kiedy było coraz bliżej północy, zaczęli tracić nadzieję, na to, że jeszcze dziś cokolwiek im się uda, aż do momentu, gdy na zegarze wybiła dwunasta, a chmury prawie natychmiastowo ustąpiły z miejsca, odkrywając jasną kulę.

Chłodne światło wpadło do pokoju, padając na ścianę na przeciwko. Harry ze znużeniem popatrzył w tamtą stronę, nie wiedząc, czego tak naprawdę ma się spodziewać, skoro wcześniej przypatrzyli praktycznie cały pokój i nic nie znaleźli, gdy nagle coś sobie uświadomił.

Na ścianie w miejscu, gdzie padały zimne promienie wisiał plakat z godłem Hogwartu. Spojrzał na nie, po czym wyostrzył wzrok, wgapiając się między węża na zielonym tle oraz czerwieni owiniętej wokół złotego lwa.

I dwa światy pokłóci. Slytherin i Gryffindor był niczym dwa światy, mogły one symbolizować stronę Voldemorta i Dumbledore'a...

Sam nie wiedział czy to zwidy, które wymyślał sobie przez to nudne czekanie, czy malutka kropeczka odbijała światło, tym samym rzucając się prosto w oczy.

Czym prędzej wstał i podszedł, odrywając plakat od ściany, jednak na ścianie nie było zupełnie nic. Stanął w bezruchu skonsternowany. Mógł przysiąc, że mu się nie wydawało. Był tego pewny, chociaż dopiero po chwili uznał, że gdyby tak było, Śmierciożercy, którzy przeszukiwali dom na pewno by go znaleźli, nie wspominając nawet o Zakonie, który spędził tu więcej czasu niż sam Syriusz Black podczas swojego dzieciństwa.

— Co ty, do diabła, robisz? — spytał Draco, unosząc nonszalancko jedną brew ku górze.

— Ja... — zaczął Harry, ale szybko zamknął buzię, nie mając nawet wytłumaczenia. Gdy już chciał odejść i wrócić na miejsce, całkiem tracąc nadzieję, Tom podniósł się, podchodząc do niego.

— Też to widziałeś?

— Co?

— Coś zabłysnęło — odparł, marszcząc brwi.

Może Harry jednak nie miał zwid? Spojrzał na ścianę, a następnie na Toma i skinął głową. Riddle sięgnął po różdżkę, po czym zaledwie jednym machnięciem zrobił niemałą dziurę w ścianie.

Nic.

Malfoy podszedł do nich, a w głowie miał tylko to, jak bardzo odbiło tej dwójce z nudy, jednak stając bliżej dziury i wyostrzając wzrok, zauważył kawałek papieru. Ściany może i były grube, ale było w nich wystarczająco miejsca, aby coś ukryć i Regulus musiał o tym wiedzieć.

Wyciągnął rękę, aby złapać skrawek papieru, jednak wyciągnął coś cięższego, a magia odepchnęła go kilka centymetrów w tył.

Zdziwiony wciągnął powietrze, jednak nie wypuścił przedmiotu z dłoni. Odwinął zniszczoną kartkę, a pozostała dwójka zaglądała mu już przez ramię.

Im oczom ukazał się prawdziwy medalion Salazara Slytherina.

Harry westchnął cicho, zdziwiony, po czym jego spojrzenie przykuło coś innego. Wyciągnął dłoń i muskając przy tym przez przypadek rękę blondyna, wyciągnął zżółkłą kartkę spod czarnomagicznego przedmiotu. Obaj wzdrygnęli się na ten dotyk, jakby nagle dotknęli czegoś naelektryzowanego, ale po chwili skupili się na czymś innym.

— Gdy wiedzy zabraknie,
a literatura zblaknie,
sam środek planu odwiedzisz
i oczy borsuka ugwieździsz. S.O.B. — mruknął, jednak cisza wypełniała cały dom, dzięki czemu pozostała dwójka wyraźnie usłyszała jego słowa. — Kolejna zagadka.

— Ten sam styl pisania do Regulusa — Draco zmarszczył brwi. — To wskazuje na kogoś bliskiego, a inicjały od razu mówią o...

— Syriuszu Orionie Blacku — wyręczył go Riddle, wpatrując się w tabliczkę na otwartych drzwi do jego pokoju.

Bracia Black widocznie lubili zagadki, a zagadką dla Harry'ego był fakt, dlaczego wcześniej nigdy nie słyszał o Syriuszu.

Tajemnice czekały ich na każdym kroku.

— ᯽ —

Draco westchnął zirytowany. Czy Snape naprawdę nie potrafił cicho zachowywać się w nocy, gdy normalni ludzie chcą spać?

Kilka godzin temu, kiedy znaleźli medalion stwierdzili, że nie ma sensu, aby siedzieć do rana i skierowali się do chwilowo swoich pokoi, żeby się przespać.

Malfoy zerknął na zegar wiszący na przeciwko łóżka, podnosząc się na łokciach. Trzecia siedemnaście. Przeklnął pod nosem, rzucając się z powrotem na poduszkę, gdy nagle usłyszał głos.

Z pewnością nie należał ani do Snape'a, ani do Riddle'a. Natychmiast wstał z łóżka, gorączkowo szukając swojej różdżki.

— Sprawdzę górę!

Augustus Rookwood.

Malfoy zesztywniał, a stres opanował całe jego ciało. Nie miał pojęcia skąd Śmierciożercy mogli się dowiedzieć zarówno o nich jak i o tym, że są na Grimmauld Place dwanaście.

Zmusił swoje ciało do ruchu i rzucając zaklęcie wyciszające, czym prędzej pobiegł do pokoju obok.

— Snape — syknął, szturchając chłopaka, który w odpowiedzi zaczął tylko mamrotać. Zdenerwowany nie zamierzał czekać i rzucił Aguamenti.

Czarnowłosy podniósł się do pozycji siedzącej niemal od razu, a kiedy chciał już coś krzyczeć, mimo braku okularów zobaczył Malfoy'a, który nerwowo przykładał palec do ust.

— Śmierciożercy — szepnął.

Byli dopiero na trzecim piętrze, dlatego zyskali trochę czasu, gdy Rookwood sprawdzał drugie piętro.
Nie czekając na niego, wybiegł do pokoju Toma, czym prędzej go budząc, w ten sam sposób.

— Jak uciekniemy? — spytał Harry, gdy stali na korytarzu. Zawsze istniała szansa ich zaatakowania, jednak nie mieli pewności ile Śmierciożerców było w domu. Woleli nie ryzykować, jednak ucieknięcie nie było najłatwiejszym wyborem.

— Musimy się wydostać. Nie możemy się aportować z domu... — odparł Draco, ucinając szybko, kiedy usłyszeli skrzypienie schodów.

— Okna — wymamrotał Tom i pociągnął oboje za ramię do najbliższego pokoju.

— Chyba żartujes...

— Jesteś czarodziejem idioto — przerwał mu Harry. Otworzył okno, a kroki stawały się coraz głośniejsze.

Cała trójka wymieniła spojrzenia, a potem Tom bez zbędnego czekania przełożył nogę przez okno, przełykając ślinę. Trochę wyżej, niż mu się wydawało.

Skoczył i w odpowiedniej chwili machnął różdżką, mrucząc zaklęcie, które zamortyzowało upadek. Na całe szczęście, bo nie chciał skończyć jak zmarła żaba na środku drogi.

Chwilę potem obok niego znalazł się Harry. Spojrzał w górę, gdzie Draco był już blisko skoku, gdy nagle odwrócił głowę w kierunku środka pokoju. Czerwony snob światła przeleciał tuż obok jego głowy, kiedy odpychał się od okna, a zaraz później, używając tego samego zaklęcia co Riddle, wylądował obok pozostałej dwójki.

— Szybko — powiedział, wyciągając do nich ramiona, które złapali czym prędzej. Świat rozpłynął się, kiedy poczuli szarpnięcie obok pępka.

— ᯽ —

Harry nie poczuł nic innego oprócz twardego i mokrego podłoża. Dopiero kiedy otworzył oczy, zorientował się gdzie jest.

Wylądowali w lesie.

Mruknął przekleństwo, powoli wstając i uświadamiając sobie, że jest cały w błocie. Przez pośpiech związany z ucieczką przed Śmierciożercami najprawdopodobniej wszyscy nie utrzymali równowagi, lądując na błotnistym podłożu. Niedaleko siebie usłyszał głos Draco, który najprawdopodobniej wyzywał wszystkich i wszystko, za to, że jego spodnie jak oraz bluza były całe brudne.

Odwrócił się w poszukiwaniu Toma, jednak potrzebował chwili, aby przyzwyczaić wzrok do mroku.

— Pierwsze pytanie, czemu jesteśmy w lesie? — spytał Tom, podchodząc bliżej. Patrzył wymownie na Malfoy'a, sięgającego po różdżkę.

— Nie miałem pomysłu, a musieliśmy szybko uciec. Rookwood i Dołohow przyszli w odwiedziny — powiedział, a następnie rzucił zaklęcie, dzięki któremu pozbył się plam z błota. Harry zerknął na swoją bluzę, po czym wykonał to samo, a następnie mruknął Lumos oświetlając najbliższy teren.

— Rookwood i Dołohow to...

— Śmierciożercy — uprzedził go Harry, potwierdzając jego domysły. Tom skinął głową, rozglądając się wokoło.

— Drugie pytanie, co z horkruksem i zagadką? — zapytał, a Snape poczuł jak cały zesztywniał. Nie miał zielonego pojęcia co się stało z medalionem, a skoro Riddle o niego pytał, ich ostatnią deską ratunku był Malfoy.

Oboje spojrzeli na blondyna, który gorączkowo zaczął przeszukiwać kieszenie i gdy na jego twarzy było widać chwilę zwątpienia, szybko nałożył maskę pewności siebie, wyciągając przedmiot i podając go brunetowi razem ze zniszczoną kartką.

— I ostatnie pytanie, co teraz?

— Jest ciemno, nie opłaca nam się chodzić po lesie w nocy. Lepiej przeczekać do rana — odparł Harry, po czym otworzył swoją torbę i zaczął w niej czegoś energicznie szukać. Po chwili wyciągnął z niego kawałek materiału.

— Powiedz mi Snape, co ty do licha robisz?

Okularnik jednak nie odpowiedział, tylko wymamrotał zaklęcie, a delikatna smuga błękitnego światła dotknęła materiał, powiększając go na tyle, że chwilę potem przed nimi stał całkowicie rozłożony namiot, wyglądający z zewnątrz na mały. Pozory jednak myliły. 

— Robi wrażenie — powiedział zaskoczony Riddle, rzucając mu spojrzenie pełne aprobaty. Harry tylko uśmiechnął się.

Draco wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie zamilkł i nie czekając, wszedł do środka namiotu.

W wewnątrz namiotu było całkiem sporo miejsca, dlatego całą trójką na spokojnie się zmieszczą. Na podłodze leżały już poduszki wraz z trzema śpiworami, które może nie wyglądały, ale dzięki czarom były niezwykle ciepłe i wygodne, jak na fakt, że oprócz nich był tylko płócienny materiał namiotu oraz twarda gleba. Cały namiot rozjaśniała lampa, wisząca przy samej górze.

— Musimy postawić tarcze. Lepiej abyśmy nie spotkali Szmalcowników. Czasami mogą się... szwendać — powiedział, po czym wyszedł na zewnątrz.

Tom i Harry wymienili spojrzenia, zastanawiając się czy Malfoy mógłby potrzebować pomocy, chociaż uznali, że jest na tyle dobrym czarodziejem, że da radę sam, a obecność kogokolwiek — tymbardziej Harry'ego — mogła by go jeszcze bardziej zirytować. Odkąd tylko tu wylądowali, blondyn wydawał się spięty i rozdrażniony, chociaż pozostała dwójka nie zamierzała dopytywać. Może to zwykła reakcja na to, że o mały włos nie został złapany przez Rookwooda na Grimmauld Place dwanaście?

Tom odłożył swój niewielki pakunek, a następnie ściągnął najgrubszą warstwę ubrań, bowiem w namiocie było ciepło w przeciwieństwie do zewnętrznej pogody.

Harry zerknął na wyjście, jednak Malfoy'a nadal nie było. Położył się na plecach, na jednym ze śpiworów, nie czując potrzeby, aby się przykryć, a następnie podłożył ręce pod głowę. Kątem oka zauważył tylko, że Tom również się kładzie, a w namiocie nastała dziwna cisza.

— Co mamy zamiar robić rano? — zapytał w końcu, mając nadzieję, że Riddle zdążył wymyślić jakiś plan. Przebywał w jego towarzystwie zaledwie kilka dni, a miał wrażenie jakby chłopak był najbardziej rozgarnięty z całej trójki, myślał najrozsądniej i to zawsze on wymyślał najlepsze plany. Przeczuwał, że to nie tylko wrażenie i wcale nie mija się tak bardzo z prawdą.

— Nie rozwiązaliśmy zagadki. Chodzenie po lesie nic nam nie da, dopóki nie będziemy mieli celu — odparł Tom. Oboje wgapiali się w sufit, jednak nic im to nie pomogło. Tak jakby na materiale miało się pojawić rozwiązanie czegokolwiek, bądź jakiś pomysł.

— Może byśmy przeczekali tu, dopóki nic nie wymyślimy?

— Wydaje się najrozsądniejsze. Tarcze nałożone przez Draco powinny całkowicie wystarczyć. Zawsze możemy dodać jakieś zaklęcie ochraniające — mruknął w odpowiedzi, a jego powieki powoli się przymykały.

Fakt, że zostali prawie złapani przez jego przyszłych zwolenników nie przerażał go aż tak bardzo jakby mogło im się wydawać. Nie wiedział skąd bierze ten spokój, ale jedyne o czym w tamtym momencie myślał to o spaniu, aby jutro skoro świt wstać i zacząć działać. Musiał obmyślić plan, jednak to nie była pora na takie sprawy. Wolał wypocząć i dopiero wtedy wziąć się za planowanie.

Zamknął oczy, mamrocząc do okularnika krótkie ,,dobranoc'', po czym najzwyczajniej w świecie zasnął.

Harry po jakimś czasie zerknął na Riddle. Jego oddech był dosyć głęboki i równy, a jego cała postawa wskazywała na to, że śpi. Snape w przeciwieństwie do niego nie umiał zapaść w sen. Jego myśli krążyły wokół całej sytuacji, która wydarzyła się stosunkowo nie dawno. Gdyby Śmierciożercy ich złapali, mógł przyznać, że już po nich. Tymbardziej nie chciałby widzieć swojego ojca w szeregach, który mógłby tylko patrzeć na niego z drugiej strony krat. Podziwiał go za to, jak wielką tajemnicę skrywa, ukrywając fakt, że ma syna dla jego bezpieczeństwa przez tyle lat. Harry bał się, że w takiej sytuacji Severus by się w końcu złamał i ostatecznie Voldemort dowiedziałby się o jego działalności dla Zakonu Feniksa oraz Dumbledore'a.

Teraz cała ,,misja" wydawała mu się szczególnie niebezpieczna. Nie spodziewał się, że ich kłopoty zaczną się już w pierwszych dniach, chociaż w poszukiwaniu horkuksów byli coraz bliżej. Mieli już jeden, a to był dobry znak, mimo iż nie mieli pojęcia co robić dalej.

Usłyszał kroki.

Zamknął oczy, dobrze wiedząc, że nie może być to nikt inny oprócz Malfoy'a, a nie uśmiechała mu się jakakolwiek wymiana zdań z blondynem.

Słyszał i tylko mógł się domyślać, że chłopak przegląda swój plecak, który najczęściej był zmniejszony, aby mógł go nosić w kieszeni.

Zerknął kątem oka, chociaż nie wiedział w jakim celu to robi, po czym wstrzymał oddech.

Blondyn był odwrócony tyłem do pozostałej dwójki, a w tamtym momencie ściągnął swoją czarną koszulkę. Jego niemal porcelanowe plecy pokrywały długie, cienkie blizny, a Harry nie potrzebował dużo czasu, aby domyślić się od czego one są. Obraz zakrwawionego chłopaka od razu pojawił mu się przed oczami, a on cały zesztywniał. Od samego początku nie potrafił sobie z tym poradzić. Owszem, czarna magia była dla niego czymś oczywistym, ale dopiero na szóstym roku naprawdę nią kogoś skrzywdził. Wiedział, że gdyby nie jego ojciec, blondyn nie znajdował by się właśnie w tym namiocie, a jego miejsce podczas tej wyprawy zająłby ktoś inny. Przełknął ślinę. Nigdy tak naprawdę nie miał okazji do przeproszenia chłopaka, mimo iż wyrzuty sumienia zjadały go za każdym razem, gdy o tym pomyślał.

Draco szybko przykrył swoją skórę inną bluzką, a Snape w odpowiedniej chwili zamknął oczy, aby uniknąć niepotrzebnej styczności z szarookim.

Po pewnym czasie słyszał tylko równe oddechy obu Ślizgonów, mimo iż sam jeszcze długo nie potrafił zmrużyć oka. Jego myśli zbyt dobrze się bawiły, męcząc jego umysł wizją zakrwawionego Malfoy'a, jego ojca w szeregach Voldemorta oraz całej sytuacji na Grimmauld Place z Rookwoodem i Dołohowem.

Continue Reading

You'll Also Like

77.9K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
771 109 32
Po wydarzeniach z Valentinem, bratem Clary oraz ojcem Magnusa w końcu zapanował spokój. Lecz nie trwał on długo do instytutu przybywa pięciu nowych n...
6K 304 6
Zbliża się dzień miłości, Walentynki. Dumbledore'a niespodzianka doprowadziła do wielu sprzeczek i nowych znajomości, albo czegoś większego.
25.3K 1K 26
„ink brought us together"