Szach Mat! cz. 2 by mroczna88

By zuzu123412

116K 4.9K 268

Kontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88 More

Rozdział 201
Rozdział 202
Rozdział 203
Rozdział 204
Rozdział 205
Rozdział 206
Rozdział 207
Rozdział 208
Rozdział 209
Rozdział 210
Rozdział 211
Rozdział 212
Rozdział 213
Rozdział 214
Rozdział 215
Rozdział 216
Rozdział 217
Rozdział 218
Rozdział 219
Rozdział 220
Rozdział 221
Rozdział 222
Rozdział 223
Rozdział 224
Rozdział 225
Rozdział 226
Rozdział 228
Rozdział 229
Rozdział 230
Rozdział 231
Rozdział 232
Rozdział 233
Rozdział 234
Rozdział 235
Rozdział 236
Rozdział 237
Rozdział 238
Rozdział 239
Rozdział 240
Rozdział 241
Rozdział 242
Rozdział 243
Rozdział 244
Rozdział 245
Rozdział 246
Rozdział 247
Rozdział 248
Rozdział 249
Rozdział 250
Rozdział 251
Rozdział 252
Rozdział 253
Rozdział 254
Rozdział 255
Rozdział 256
Rozdział 257
Rozdział 258
Rozdział 259
Rozdział 260
Rozdział 261
Rozdział 262
Rozdział 263
Rozdział 264
Rozdział 265
Rozdział 266
Rozdział 267
Rozdział 268
Rozdział 269
Rozdział 270
Rozdział 271
Rozdział 272
Rozdział 273
Rozdział 274
Rozdział 275
Rozdział 276
Rozdział 277
Rozdział 278
Rozdział 279
Rozdział 280
Rozdział 281
Rozdział. 282
Rozdział 283
Rozdział 284
Rozdział 285
Rozdział 286
Rozdział 287
Rozdział 288
Rozdział 289 18+
Rozdział 290
Rozdział 291
Rozdział 292
Rozdział 293
Rozdział 294
Rozdział 295
Rozdział 296
Rozdział 297
Rozdział 298
Epilog cz l
Epilog cz ll

Rozdział 227

1.1K 43 3
By zuzu123412

– Fred, z lewej!

– Juuuż, George!

– Hej, Angie – daj trochę na prawo!

– No przecież jest na prawo!

– Z której strony?! Katie, podaj mi ten młotek!

– Nie mogę go znaleźć!

– George, gdzie młotek?

– Stoi i trzyma linkę!

– Ej, to jest niezły dowcip!

– FRED!

– Tak, Katie, tak. Już. To gdzie młotek, bracie?

– Ostatnim razem widziałem go gdzieś tutaj…

Angelina podparła dłonie na biodrach i krytycznie patrzyła na dziurę w ziemi, którą
właśnie przykrywali.

– To mugolskie sposoby, Fred. W dodatku z czasów kamienia łupanego. Sądzisz, że
serio się na to złapią?

Fred, który trzymał linkę utrzymującą delikatną płachtę, która miała przykrywać dół, wyszczerzył zęby.

– O ile nie potrafią latać, jak Sama-Wiesz-Kto i Snape, to na pewno. Nie spodziewają się
mugolskich pułapek. To był kolejny przebłysk geniuszu ze strony naszej prywatnej Alfy i Omegi.

George, który razem z Katie poszukiwali nieszczęsnego młotka, rozejrzał się dookoła.

– A skoro o niej mowa, to gdzie poszła? Była tu jeszcze przed chwilą.

– Ma tysiące innych spraw do przypilnowania. – Katie poprawiła kosmyk włosów, który opadał jej na czoło. – Poda dzisiaj ten eliksir na efekty Cruciatusa Snape’owi. Czy też już podała, a teraz poszła sprawdzić efekty.

– Szkoda byłoby walczyć bez niego. Skubaniec macha różdżką, jak… eee, jak nikt kogo widziałem.

– Sądzisz, że jej się nie uda?

– To miał być żart, Katie.
George westchnął i posłał zbolałe spojrzenie bratu. Katie i Angelina nie zawsze łapały ich dowcipy i bracia często z tego powodu cierpieli. Bo jak wytłumaczyć dziewczynie, że podłożyło jej się mugolską poduszkę pierdzącą, żeby zrobić jej dowcip, a nie ośmieszyć? W dodatku tłumaczenia pod presją, gdy wyżej wymieniona dziewczyna trzyma różdżkę przy dość wrażliwych częściach ciała, były raczej kiepskie. To jednak nie zmieniało faktu, że Katie i Angelina były jedynymi osobami, przed którymi nigdy nie zamieniali się miejscami – Fred nigdy nie podzieliłby się z nim Angeliną, a George był diablo zazdrosny o spojrzenia jakie Katie rzucała jego bliźniakowi, sądząc, że to on. Przez pewien czas zastanawiali się czy jednego z nich jakoś nie naznaczyć równie uroczą blizną, jaką miał Snape na twarzy, ale gdy podsłuchał ich Bill i poradził, żeby jeden z nich upodobnił się do Szalonookiego, to im przeszło. Niestety, sytuacje, w których dziewczyna jednego bliźniaka przytulała się do drugiego, lub – Merlinie! –próbowała go pocałować, były częste. A Angelina nie pociągała George’a – była dla niego zbyt męska i gdyby miał ją pocałować, to byłoby jak całowanie kumpla – nic przyjemnego. Z kolei Fred uznawał Katie za zbyt słodką i twierdził, że od samego patrzenia na nią dostałby ataku, gdyby miał cukrzycę. Dziwiło ich, że wszystko od myśli, po smak czekolady mają wspólne, ale kiedy przychodzi do dziewczyn różnią się całkowicie. Przez to mieli często „ciche dni”, co nigdy wcześniej im się nie zdarzało.
Angelina kopnęła stołek, na którym usiadła na chwilę i splunęła pod zachwyconym
wzrokiem Freda i zgorszonym George’a.

– Dużo nam tego zostało?

– Hmmm… W sumie to ostatnia dziura. Z innymi niespodziankami…

– … musimy poczekać, aż zrobi się jasno.
Katie przeciągnęła się i poprawiła włosy, a Fred udawał, że wymiotuje.

– W takim razie proponuję udać się spać. Jestem wykończona.

– Jesteś strasznie delikatna, Kat.

– Angie, w przeciwieństwie do ciebie mam trochę żeńskich hormonów.

– Powiedziałabym, że w nadmiarze.

– A ty w niedomiarze, więc świetnie się uzupełniamy. To jak, chłopaki. Idziemy?
Fred zrezygnował z próby wbicia kołka sposobem mugolskim (pewne upodobania
odziedziczyli po ojcu) i machnął różdżką, by kołek sam się wbił w ziemię.

– W sumie możemy iść. Jutro dokończymy. Macie gdzie spać?
Ciemnoskóra dziewczyna pokręciła głową.

– Nie. Mieszkałyśmy u Katie, ale Dumbledore stwierdził, że jej mieszkanie jest zbyt na widoku, a tej nocy Śmierciożercy mogą polować na wszystkich, którzy są choć podejrzani o przynależność do Zakonu. Bliźniacy skinęli głowami i w tej samej chwili powiedzieli:

– To wbijajcie się do nas. My będziemy spać na jednym łóżku, a drugie będzie dla was.

Posprzątali, ukryli płachtę zaklęciem, które podał im Dumbledore i kilka minut później
byli w Muszelce. Mama zasypała ich kanapkami z ogórkiem i szynką, po czym wysłała spać. Oczy nieco im już się kleiły (nieźle się naharowali), więc szybko przyszykowali się do snu i ułożyli na łóżku. Nie udało im się jednak zasnąć. Ich połówki potrząsnęły nimi.

- Ej, wstawajcie! Nie chcemy spać same!

Jęknęli, ale podnieśli się, złożyli łóżka i ułożyli się wygodnie – Fred i George stykali się plecami, a ich dziewczyny były do nich przytulone. Każde z nich myślało o czymś, ale –jak zawsze – myśli bliźniaków biegły tym samym torem. Wspominali pierwsze spotkanie z Angeliną i Katie.

Katie poznali już w pociągu. Siedzieli w przedziale – podekscytowani i już obmyślający tysiące sposobów na… eee… uprzyjemnienie życia mieszkańców Hogwartu, a razem z nimi spiskował Lee, który dosiadł się do nich na samym początku. Przez chwilę łzy zakręciły się w ich oczach – wspomnienie przyjaciela, który zginął we wrześniu wciąż było bolesne. Brakowało im jego durnych komentarzy, dredów i irytującego, murzyńskiego zaśpiewu. W każdym razie drzwi przedziału otworzyły się i zajrzała zapłakana blondynka z piegami, której rękaw szaty był cały zielony. Fred skrzywił się –nie lubił beks, ale George od razu poczuł się w obowiązku spytać co się stało.

- Jakiś Ślizgon zaczarował mi rękaw… A ja nie umiem tego odczarować… A jak mnie
wyrzucą, bo mam złą szatę? I odeślą do domu?

Jordan i Fred parsknęli, ale George zgromił ich wzrokiem, po czym wyciągnął różdżkę.

- Daj, zaraz to zrobię.

Kiedy przywrócił rękaw do jego poprzedniego wyglądu, potok łez od razu ustał i dziewczynka uśmiechnęła się do rudzielca tak radośnie, że aż coś ścisnęło go w żołądku. Podziękowała i znikła. Gdy kilka godzin później McGonagall wywołała „Bell,
Katie” George omal nie padł ze szczęścia, gdy dostała się do Gryffindoru. Wiedział, że
właśnie tam trafią z Fredem. Kilka minut później po raz pierwszy poznali Angelinę.
McGonagall wyczytała „Johnson, Angelinę” i wysoka, szczupła murzynka pewnym
krokiem usiadła na stołku nie pokazując nawet grama strachu. Gdy Tiara wykrzyczała „Gryffindor!” ruszyła do swojego stołu, po drodze mijając Montague’a, który zagwizdał z pogardą. Angelina obróciła się w jego stronę i – na widoku nauczycieli i reszty szkoły –pokazała mu środkowy palec i powiedziała, że jest dupkiem. George był lekko zniesmaczony, ale Fred omal nie padł na kolana z zachwytu. Taka odwaga! Taki brak poszanowania dla autorytetów! Jakoś naturalnie zaczęli trzymać się w piątkę – oni, Lee i dziewczyny. Czasami była z nimi Alicja Spinnet, ale ona była raczej typem samotnika. Tym, co scementowało ich przyjaźń, była pierwsza lekcja Eliksirów. Bliźniacy słyszeli od swoich braci straszne opowieści o Mistrzu Eliksirów, ale byli pewni, że przesadzają –choć Bill i Charlie nigdy nie mieli do tego tendencji. Teatralne wejście profesora, jego postawa i styl zrobiły na nich wrażenie – coś, co niewielu się udało. Z McGonagall można było się dogadać – to już zdążyli odkryć. Dumbledore był spoko i często dawał im luz. Snape nigdy i był to jedyny nauczyciel, z którym należało się liczyć, bo inaczej konsekwencje były bolesne (chociaż on do dziś utrzymywał, że nic nie wie o eliksirze wywołującym biegunkę, który pojawił się w ich porannych herbatach na drugim roku po lekcji Eliksirów, na której ochrzcili go „starym, tłustowłosym nietoperzem”). Snape wyczytał listę nazwisk i po tym, jak skończył uśmiechnął się paskudnie w kierunku bliźniaków.

- Kolejni Weasleyowie… Czy wasi rodzice nie mają nic innego do roboty, tylko
produkowanie nic nie wartych, głupich, obrzydliwie leniwych i rozpuszczonych
bachorów?

Obaj, wciąż pod wrażeniem persony Snape’a, milczeli z upokorzenia (coś, do czego się
nie przyznawali teraz), jednak reszta nie miała zamiaru być cicho. Pierwsza, ku ich
zdziwieniu, odezwała się Katie.

- Jak pan może! Oni wcale nie są głupi i leniwi, i rozpuszczeni!

- Właśnie! – podjęła Angelina, wstając i podpierając dłonie o biodra. – Przecież oni nie mają wpływu na to, że ich rodzice mają tyle dzieci!

- A nawet jeśli mają – dodał Lee – to przecież to ich sprawa, nie?
Cóż… W tym momencie okazało się, że również opowieści o temperamencie Snape’a były prawdą.

- SIADAĆ I MILCZEĆ! – ryknął, a któraś z Puchonek (chyba Lucy) rozpłakała się. Kiedy zaczął mówić tym cichym, groźnym głosem, nawet Angie lekko zadrżała. – Pięć punktów od każdego z was za przerywanie mi. I szlabany dla panny Bell, panny Johnson oraz pana Lee i Weasleyów. Dziś. O dwudziestej.
Wspólne szorowanie kociołków miało taki sam efekt, jak pokonanie trolla w wykonaniu Świętej Trójcy. Może było znacznie mniej efektowne, ale wiązało równie mocno. George zaczął chodzić z Katie pod koniec ich piątego roku, a Fred zszedł się z Angeliną dopiero po Balu Bożonarodzeniowym w szóstej klasie. Największy kryzys mieli podczas ślubu Billa – byli nieodporni na magię wil i kilka kuzynek zaciągnęło ich do łóżek, co dziewczyny odkryły w dość bolesny sposób. Chyba nigdy nie czuli się tak źle, jak wtedy.
George przez ponad miesiąc chodził dzień w dzień za Katie i ją przepraszał, aż mu w
końcu wybaczyła. Z Fredem było gorzej. Angelina była mniej wyrozumiała od swojej
przyjaciółki i przytrzymała Freda aż do stycznia. W chwili, w której dowiedziała się, ile czasu im wszystkim zostało, przestała męczyć swojego chłopaka. Bliźniacy często się zastanawiali dlaczego ich wybrały, skoro byli praktycznie identyczni, wszystko – poza gustem do dziewczyn – mieli takie samo. Katie wytłumaczyła to im kiedyś.

- Jesteście identyczni, ale nie do końca. George jest spokojniejszy, jego dowcipy są
mniej ekstremalne i raczej trzyma się w twoim cieniu, Fred. To ty jesteś główną gwiazdą waszego duo i to ty zawsze wychodzisz z inicjatywą. Poza tym George nie jest taką gadułą, gdy ciebie nie ma obok.

To zszokowało Freda. Nie wiedział jak zachowuje się jego brat, gdy nie są razem.
Zawsze byli razem, ale w siódmej klasie zrozumieli, że nie jest to zbyt zdrowe. Zaczęli od sypiania osobno (łóżko Freda dotychczas zawsze było wolne), potem raz na jakiś czas każdy z nich szedł w inną stronę, robił to, na co sam miał ochotę, nie szukał kompromisu. Bali się, że to ich rozdzieli, ale to ich tylko zbliżyło – mogli wymieniać się doświadczeniami, które tylko jeden z nich miał. Było to coś niesamowitego. Dziewczyny ich nie rozdzielały, nie żądały, by poświęcali im i tylko im czas, rozumiały ich potrzebę bycia razem. Same mocno się przyjaźniły mimo różnic charakteru i –mogliby przysiąc – ich wzajemne niezrozumienie, gdy dochodziło do wybo ru partnerki brata, bawiło je. Teraz leżeli przytuleni do nich i cieszyli się spokojem. Fred i George dzielili się wszystkim, ale nie wiedzieli, że każdy z nich obiecał swojej dziewczynie to samo – że ze wszelkimi decyzjami poczekają do czasu, gdy wojna się skończy. Kilka razy zastanawiali się nad przespaniem się z nimi, ale obietnica obietnicą. Nie chcieli, by miały wrażenie, że robią to ze względu na niepewne jutro, a nie ze względu na uczucia. Mogli poczekać. Jeśli tylko przeżyją bitwę…

________________________________

Autorka:mroczna88

Continue Reading

You'll Also Like

25.9K 1.8K 163
Klub Kniei założony przez Danicę ma na celu miłe spędzenie czasu między zajęciami... To, co dzieje się na zamkniętymi drzwiami znajduje się w tym zbi...
30.5K 1.7K 50
#995 MIEJSCE W FANFICTION W 13.01.17 --------------- Po strasznej jak i ciekawej przygody Newta Scamandera, napisał książke, a potem poślubił Tine Go...
21K 1.9K 144
April i Ruth spotkały się przypadkowo na początku tego wszystkiego. Nie wiedziały wtedy, że to nie skończy się tak szybko. Los dał im siebie by razem...
36.1K 2.1K 35
"Mógłbyś powiedzieć swojemu szanowanemu koledze, by nie próbował mnie nadziać na mieczyk, dopóki mnie nie wysłucha?" Odkąd życie Rayli zmieniło kieru...