Czerwonowłosy mężczyzna szedł oświetloną migającymi neonami ulicą.W dali słychać było odgłosy jadących aut,które zderzając się z mokrymi taflami kałuż rozpryskiwały je we wszystkie strony,denerwując przy tym przechodzących obok pieszych.
Jasne promienie zachodzącego słońca chowały się za wysokimi wieżowcami tak,jakby chciały się przed kimś ukryć.
- Hisoka Morrow!- Słysząc swoje imię,czarodziej obrucił się na pięcie w stronę, z której dochodził głos.
- Cóż się stało,Uvoginie?-Wysoki, umięśniony mężczyzna zrobił krok do przodu.W jego oczach malował się obłęd i czysta nienawiść.
- Miałem cię za wspólnika i brata.Jadłem z tobą przy jednym stole i wspierałem jak tylko mogłem...W czasie kiedy ty beztrosko zabawiałeś się z moją kobietą !-Głos szarowłosego mężczyzny łamał się, lecz jego wzrok wciąż przeszywał czarodzieja tak, jakby chciał go zamordować.
Czerwonowłosy zaśmiał się,obracając w palcach pojedynczą kartę do gry.
- Wybacz,ale nie sypiam z plebsem.-Mówiąc to jego twarz wykrzywiła się w uśmiechu, który momentami przypominał raczej grymas obrzydzenia. - Chyba musiałeś mnie z kimś pomylić.
Słysząc słowa czarodzieja,wysoki mężczyzna zacisnął pięści i w jednej chwili zaczął biec w jego kierunku.
- ZARAZ ZGINIESZ,TY BEZCZELNY-Jednak szarowłosy nie zdążył dokończyć.W jednej chwili silne ramiona powaliły go na ziemię.
- Powiedz...czy mógłbyś poświęcić swoje życie dla twojej drugiej połówki ?-Zapytał czerwonowłosy,gdy wysoki mężczyzna wstał podpierając się o ścianę budynku.
- Co to za pytanie?!Oczywiście!-W bursztynowym oku czarodzieja zabłysła iskra.
- W takim razie giń.-W jednej chwili gardło szarowłosego przeszyła karta, którą Hisoka do tej pory trzymał w dłoni.Na szarym,brudnym chodniku pojawiły się plamy krwi.Bezwładne ciało mężczyzny upadło,uderzając głową o ziemię.
Czarodziej podszedł do mężczyzny,by wyjąć z jego gardła kartę poplamioną krwią.
-Widzisz?Przez ciebie mój joker się ubrudził.-Mówiąc to ruszył w stronę jednej z ciemnych uliczek Tokyo.
***
Nastał ranek.Śpiewające ptaki za oknem rozbudziły blondyna,który leżał wtulony w ciepłą klatkę piersiową Leorio.Mężczyzna nasłuchiwał spokojnego bicia serca i równomiernego oddechu ciemnowłosego.Ręka Leorio otulała w pasie delikatną sylwetkę blondyna,powodując przy tym przyjemne ciepło w jego sercu.
Nagle Kurapika poczuł jak mężczyzna obok rozbudza się.Ciemnowłosy przysunął głowę w stronę blondyna tak,że prawie stykali się nosami.Zaraz potem otworzył oczy.
- Dzień dobry.-Mówiąc to odsunął się gwałtownie,dając blondynowi przestrzeń.
- Dzień dobry.Jak ci się spało?-Na to pytanie ciemnowłosy zamyślił się.W końcu pierwszy raz,od bardzo dawana udało mu się zasnąć i bez problemu rozbudzić.
- Wyjątkowo dobrze.- Mówiąc to uśmiechnął się promiennie i wstał z łóżka.- Muszę zbierać się do pracy.Poradzisz sobie sam w domu?
- Myślę,że tak.Nie musisz się mną martwić.Dam radę.- Blondyn usiadł na łóżku.Jego przydługa koszula nocna podwinęła się,ukazując delikatne uda,na których widoczne były jeszcze blizny po wypadku.Leorio podszedł do mężczyzny i przesunął kciukiem po jednej,źle wyglądającej ranie.
- Ta jedna blizna wygląda tak,jakbyś ją sobie rozdrapywał.Czy na pewno wszystko dobrze?- Blondyn delikatnie zepchnął rękę mężczyzny z jego uda.Kurapika nie chciał o tym rozmawiać, jednak wiedział,że lekarz nie da mu spokoju.
- Czy możemy porozmawiać,o tym gdy wrócisz z pracy?-Zapytał,mając nadzieję,że ciemnowłosy się zgodzi.
- Dobrze...Muszę już wychodzić.Jedzenie i picie postawię na stole.- Mówiąc to szybko naciągnął na siebie spodnie i zapiął koszulę.Zaraz potem wziął klucze i szybkim krokiem udał się w stronę szpitala.
Minęło kilka godzin.Blondyn,który siedział na kanapie i słuchał radia,usłyszał dźwięk przekręcanego klucza.Mężczyzna szybko wstał z kanapy,opuszkami palców wyczuwając ścianę,która prowadziła do drzwi.Idąc usłyszał dziwny szmer.
- Leorio,to ty?-Zapytał,lecz gdy nie dostał odpowiedzi,jego serce zabiło szybciej.Blondyn znów usłyszał szmer w przedpokoju.Co jeśli ktoś się włamał?Co jeśli to „on"?W jego głowie krążyły tysiące myśli.
Mężczyzna szedł dalej.Nogi uginały się pod własnym ciężarem,a serce waliło jak szalone.
- L...Leorio?- Blondyn znów nie dostał odpowiedzi,usłyszał jedynie ciche kroki,które zmierzały w jego stronę.
Nagle mężczyzna poczuł jak coś łapie go za nadgarstek.
- Hej,wszystko dobrze?-Ciemnowłosy pogładził kciukiem dłoń blondyna,który cały się trząsł.
- Leorio!Nie odpowiadałeś...Myślałem,że coś się stało.- Mówiąc to Kurapika zaczął oddychać spokojniej,lecz jego serce wciąż waliło jak oszalałe.
- Wybacz,miałem słuchawki w uszach.Przepraszam,że nie było mnie tak długo,ale po pracy wstąpiłem jeszcze do sklepu.- Mówiąc to ciemnowłosy wziął do ręki siatkę i udał się do kuchni.-Sprzątałeś tu?-Zdziwiony mężczyzna położył torbę z zakupami na czystym blacie.
- Chciałem ci choć odrobinę pomóc.Znalazłem ścierki i mopa,więc stwierdziłem,że posprzątam.
- Jestem ci bardzo wdzięczny,ale powinieneś wypoczywać,dlatego szybko wskakuj do łóżka.
- Skoro zdołałem posprzątać kuchnie, mimo braku wzorku, wszystko w porządku .-Mówiąc to blondyn zaśmiał się i poszedł w stronę łazienki.-Tylko się umyję i już idę spać.
-Pomogę ci.Przy okazji zobaczę czy wszystko dobrze z twoimi ranami.
Zaraz potem ciemnowłosy wszedł do łazienki,w której znajdował się Kurapika.
Mężczyzna delikatnie zdejmował części garderoby,by przypadkiem nie podrażnić ran.Dopiero teraz Leorio zrozumiał jak drobny był blondyn.Jego nieskazitelna skóra i kobiece wcięcie w talii,sprawiały wrażenie jakby był porcelanową lalką.Jedynie blizny rozmieszczone po jego całym ciele niepokoiły ciemnowłosego.
Zaraz potem blondyn wszedł do napełnionej wodą wanny.
- Czuję się niezręcznie,że tu jesteś.-Mężczyzna usiadł tak,że znajdował się plecami do mężczyzny,który oglądał jego plecy.
-Nie przejmuj się.Przecież jestem lekarzem.Uwierz,w moim życiu widziałem dużo nagich ciał.Twoje przynajmniej jest zadbane i młode .-Ostatnie zdanie wypowiedział z grymasem na twarzy.
- Właśnie,jak było dziś w pacy?-Zapytał zawstydzony blondyn,chcąc zmienić temat.
- Kojarzysz strzelaninę w centrum handlowym,która miała miejsce dwa tygodnie temu?Cóż...Moja stara znajoma znajdowała się wtedy wystarczająco blisko tego miejsca,by dostać kulą.Straciła dużo krwi,wiec była dzisiaj na kolejnych badaniach.Poprosiła mnie,żebym w razie potrzeby zaopiekował się jej bratankiem.- Mówiąc to, Leorio masował gąbką plecy blondyna.
-Biedna...To musiało być straszne przeżycie.Słyszałem,że strzelaninę spowodował pewien gang.-Mówiąc to blondyn odwrócił się w stronę lekarza.-Słyszałeś o „Trupie Fantomu"?
***
Nastała noc.Gdzieś w mrocznych podziemiach Tokyo,grupa osób zebrała się,by opłakiwać smierć przyjaciela.
Tam, gdzie ciemność i mrok czaiły się po kątach,czarnowłosy mężczyzna stanął naprzeciwko podziemnych wyrzutków,by przemówić.
- Wczorajszej nocy jeden z nas został zamordowany.Uvogin był dzielnym kompanem...i przyjacielem.Dziś stajemy tu, by pogodzić się ze stratą członka grupy,poprzez zemstę.-Głos mężczyzny odbił się echem od przesiąkniętych grzybem ścian.-Illumi Zoldyck,powierzam ci nową misję.Twoim zadaniem będzie :
Zabicie Hisoki.