Piętno Teraźniejszości - Fred...

By SzaraDama14

633 12 0

Dlaczego Alex ciągle chichocze, a Amanda entuzjastycznie kiwa głową? Ostatnia/pierwsza (jak kto woli) część t... More

Wprowadzenie
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9

Rozdział 10

61 0 0
By SzaraDama14

 Amanda wróciła do domu przed ostatnim rokiem szkolnym. Była w bardzo kiepskim stanie, zwłaszcza po śmierci dyrektora. Alex praktycznie przestała odzywać się do kogokolwiek, co jeszcze bardziej spotęgowało zły humor starszej. Bała się o młodszą siostrę. Rodzice kłócili się teraz tak często, że ojciec zwykle zostawał w pracy na noc lub wykonywał jakieś zadania dla Zakonu. Matka nie mogąc pokazywać się w towarzystwie, ponieważ większość rodzin arystokratycznych popierała otwarcie Voldemorta, zostawała w domu i krzyczała na każdego, kto się jej nawinął.

Amanda nie mogła znieść tej atmosfery, więc nie czekając na pozwolenie ojca, teleportowała się na Pokątną. Strażnicy wpuścili ja, bo była już pełnoletnia. Udało się jej zdążyć przed ciszą nocną. Kiedy podeszła do drzwi Magicznych Dowcipów, Fred miał je właśnie zamknąć. Zdziwił się, widząc dziewczynę kompletnie różną od tej, która żegnał kilka miesięcy temu.

– Amanda – szepnął kompletnie zdziwiony.

– Cześć – odparła cicho.

– Wchodź szybko. Nie jest bezpiecznie.

Wpuścił ja do środka z mocno bijącym sercem. George akurat wychodził. Byli niemal pewni, że robi to specjalnie.

– Muszę tu posprzątać – powiedział tonem pełnym jakiegoś dziwnego napięcia.

– Pomogę – zaoferowała.

Zaczęli zbierać pudła, rzucając sobie ukradkowe spojrzenia.

– Możesz tu być? – spytał nagle, gdy już kończyli.

– To bez znaczenia – odparła zbyt buntowniczo nawet jak na nią.

– Wiesz, że jestem kompletnie przeciwny regułom, ale nie chce, żeby stała ci się krzywda.

Odłożyła pudełko i podeszła do niego. Objął ją w pasie, gdy oparła czoło o jego klatkę piersiową. Pogładził jej kasztanowe włosy.

– Nie chce cię stracić...

Nie dała mu dokończyć, niemal wypijając się w jego usta. Zacisnął dłonie, przysuwając ją bliżej.

– Co... się... dzieje... – wydyszał między pocałunkami, na które warto było czekać półtora roku.

– Coś... złego...

Zaciągnął ja blisko lady. Jęknęła, gdy ja na niej posadził, nawet wtedy nie przerwał całowania. Tyle czasu stracili na listy i krótkie spotkania. A mogli stracić jeszcze więcej. Przyciągnęła go bliżej czując jak cała krew uderza jej do głowy. To było lepsze od Ognistej Whisky czy eliksiru szczęścia. Chwila zapomnienia, o której marzyli od dawna.

– Powinienem... ci... chcę... powiedzieć...

Zatrzymała się na chwilę z ustami wciąż blisko jego, jakby się zaraz miał odsunąć.

– Że cię kocham – dokończył, cały czerwony na twarzy. – To chyba wszystko.

– Wszystko? – zdziwiła się zachrypniętym głosem.

– No... Powinnaś była to wiedzieć. Ale chciałem sam ci to powiedzieć, zanim znowu gdzieś uciekniesz.

– Dzisiaj jestem. I mogę być całą noc.

Spojrzeli na siebie z jakimś dziwnym wyrazem. Oboje tak samo zmieszani i zaskoczeni. Fred przełknął ślinę.

– Ok. To pokaże ci sypialnie.

Poszli na górę, trzymając się za ręce. Rzucali sobie ukradkowe, speszone spojrzenia. Oboje wiedząc czego pragną i jak to się pewnie skończy.

– To dlatego, że jest wojna? – spytał nagle.

­– Dlatego, że chce – poprawiła. – I dlatego, że jak się szybko nie zdecyduje, mogę nigdy tego nie zaznać. A, że kocham cię od prawie dwóch lat...

Więcej nie potrzebował. Złapał ją mocno, całując z takim zapałem, że brało jej oddechu.

*

Amanda obudziła się wcześnie i zdziwiła się, że Fred nie śpi. Przytulał ją mocno, czuła ciepło jego ciała.

– Czemu nie śpisz?– spytała, by zagłuszyć zawstydzenie po ostatniej nocy.

Czuła się tak, jakby wszystko co się wydarzyło działo się poza nią. Przez ponad rok szukała możliwości spotkania się z mężczyzną, z którym teraz leżała w ciasnym łóżku zupełnie naga.

– Przyzwyczaiłem się do wczesnego wstawania. Choć dziś jest niedziela, więc mamy zamknięte – odpowiedział.

– To jakie plany mamy na dzisiaj? – uśmiechnęła się.

– Mamy dziś bardzo ważne spotkanie Zakonu Feniksa. Może ze mną pójdziesz? Jesteś już w końcu pełnoletnia.

– Nie przyjmą mnie, nie skończyłam szkoły.

– Z racji wojny nagięli zasady, Rona i Hermionę wtajemniczają w większość spraw. Nawet Ginny wie, bo chodzi o przeniesienie Harrego od mugoli do nas.

Amandzie oczy się zaświeciły.

– To z chęcią pójdę.

– Ale wcześniej wróć do domu, nie chce żeby twoi rodzice się martwili. Co chcesz na śniadanie?


Zrobiła tak, jak powiedział jej Fred. Na szczęście pojawiła się w domu, gdy ojciec był jeszcze w pracy, więc uniknęła kłótni. Cały dzień myślała o nocy spędzonej z rudym mężczyzną, o jego wyznaniu miłości i o czekającym ją spotkaniu Zakonu. Weasley pojawił się wieczorem. Amanda wyjaśniła wcześniej Edmundowi gdzie się wybiera, ten nie był zadowolony, ale wiedział, że już nic jej nie zabroni. Deportowali się z Fredem do Nory. Było tam naprawdę dużo ludzi, więc poczuła się głupio, gdy wszyscy spojrzeli na ich splecione ręce. Jej towarzysz nie miał z tym problemu.

– Amanda chce dołączyć do Zakonu – wyjaśnił.

– Jest jeszcze bardzo młoda – zauważył Szalonooki. – Ojciec wspominał, że chcesz być auroroką, ale czy na pewno jesteś gotowa? To nie jest zabawa.

– Jest wojna i będę walczyć, jeśli nie tu, to sama – odparła.

– Dobra, sprawdźmy ją najpierw.

– W co zamienił się bogin Nevilla Longbottoma?

– W Severusa Snapea.

Tym razem nikt nie uśmiechnął się na zabawne wspomnienie. Za to pojawiła się złość na myśl o mordercy Dumbeldorea.

– Kto pyta Freda?

– Dlaczego musiałem wynieść się na noc z mieszkania? – spytał George z wrednym uśmiechem.

– Nie wiem. Spytaj o coś, o czym mi mówisz – warknął Fred.

– Jaką zabawkę Rona zmieniłeś w dzieciństwie w pająka? – westchnął jego ojciec, ponieważ chcieli jak najszybciej zacząć spotkanie.

– To był pluszowy miś Bernard.

Uśmiechnął się, na co Ron zrobił się czerwony.

– Zgadza się, możemy zaczynać.

Amanda słuchała obrad Zakonu i gdy poznała plan przenosin, miała ochotę zgłosić się na ochotnika. Wiedziała jednak, że nie może, więc zagryzła delikatnie wargę. Ale, gdy usłyszała, że Fred ma narażać życie podczas transportu, spojrzała na niego z przerażeniem. On jednak wyszczerzył do niej zęby.


– I jak? – spytała Tonks obejmując Amandę ramieniem. Spotkanie się skończyło i większość członków miała zbierać się do domu. – Dalej chcesz być aurorem po tym, co usłyszałaś?

– Jasne, że tak.

– Mała jest mocno nakręcona, właśnie takich ludzi potrzebujemy – zaśmiał się Kingsley.

– Przypominam, że to nie jest zabawa! –krzyknął Szalonooki, a wszyscy podskoczyli.

– Wiemy, wiemy – zapewniła Tonks dla świętego spokoju. – A ty leć, bo pewien bliźniak na ciebie czeka – zaśmiała się i pachnęła Amandę w stronę kuchni, w której siedział Fred.

– Zostaniesz na kolacje? – spytała Molly.

– Nie chcę robić kłopotu.

– Kiedy nauczycie się, że to nie jest kłopot?

– Zostanie – powiedział szybko Fred, a potem pociągnął dziewczynę za rękę i wyprowadził przez tylne drzwi do ogrodu. Wiedział, że w tym względzie lepiej nie drażnić mamy.

– Szkoda, że nie mogę pomóc wam w akcji – stwierdziła dziewczyna.

– Wiedziałem, że tak będzie – zaśmiał się Fred. – Spokojnie, nie braknie dla ciebie zadań, jeszcze się kiedyś wykażesz, a teraz nawet lepiej, że nie będziesz narażać życia. Zresztą jest ważniejsza sprawa – dodał, bo widział, że Amanda zaraz zacznie się z nim kłócić. – Twoja rodzina dostała zaproszenie na wesele?

– Tak, ale nie wiem czy przyjdą. Znaczy Elizabeth na pewno nie, mama pewnie też, a tata sam to wiadomo jak by było...

– A ty idziesz?

– Bardzo ich lubię, ale nie pasuje samemu się pokazywać, więc raczej odmówię.

– Nie pójdziesz sama, tylko ze mną. Na pewno chcesz się przekonać jak dobrze tańczę.

Uśmiechnęła się.

– Chcę, ale wiesz, że musisz najpierw wrócić bezpiecznie z misji Zakonu, żeby móc zabrać mnie na to wesele?

– Zobaczę co da się zrobić. Chodź na tą kolację – objął ją ramieniem i poprowadził z powrotem do domu.


Amanda miała wrażenie, że podczas posiłku Fred siedzi przy niej, jakby chciał ją pilnować, żeby nie stało się jej nic złego. To samo wypomniał mu George, gdy wrócili do swojego pokoju nad sklepem.

– Wiem - przyznał. – Ale kocham ją, a teraz jest zbyt niebezpiecznie, żeby się narażać.

– To do ciebie niepodobne.

– Nie kochałeś żadnej dziewczyny. Alicja w czwartej klasie się nie liczy.

– Racja. Ciągle nas myliła.

George ściągnął już z siebie szatę, którą miał na spotkaniu i ubrał piżamę.

– Czy to znaczy, że teraz będziemy się inaczej ubierać? – spytał nagle, a Fred się zaśmiał. – Pewnie w końcu tej twojej księżniczce zacznie coś przeszkadzać. Zawsze tak jest z kobietami.

– Możemy dzielić wszystkie pasje i zainteresowania, mieć taki sam gust do wszystkiego. Ale jedno mnie cieszy. Że podobają się nam inne kobiety. Inaczej musiałbym się ciebie pozbyć...

George sięgnął po różdżkę, żeby zgasić światło.

– Dobrze, że Blue ma zbyt długi nos – ziewnął. ­– I za mały tyłek.

Fred warknął ostrzegawczo, ale George tylko się zaśmiał i zamknął oczy.



Lubię ten rozdział chyba najbardziej ze wszystkich. Chyba dlatego, że nie pisałam go sama :) Wreszcie zaczęło się love story ;) Do następnego

Continue Reading

You'll Also Like

7.6K 316 27
Życie Hailie z rówieśnikami w szkole układa się wspaniale, ma ona kochającą mame i babcie u których zawsze może liczyć na wsparcie. Pewnego dnia wszy...
8.9K 477 21
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
14.8K 2.6K 17
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
5.5K 516 15
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...