FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Do zobaczenia kiedyś

139 20 13
By Anonimowaok

Wracali do "Czytelni pod Wierzbą" rozbawieni i niesamowicie zadowoleni z łowów. Zapomnieli już jak to wspaniale jest czuć satysfakcję z wykonania misji. Budziła się wówczas w człowieku wręcz narcystyczna pewność siebie, będąca w stanie przekonać każdego o jego niezniszczalności. Udało im się przechytrzyć wykwalifikowanych strażników, przemierzyć dwukrotnie miasto wskroś, a przy tym absolutnie nikt ich nie przyłapał. Dało się pomyśleć, iż są już tak doskonali w swoim fachu, że nic nie może pójść źle. Podnosiło to na duchu kogoś, kto przez ostatnie dni poddawał wątpliwości wszelkie podjęte kroki. A przede wszystkim, było to nadzieją na przyszłą akcję, której wynik miał przesądzić nie tylko o ich obecnej sytuacji, lecz przyszłości ich i prawdopodobnie całego tego miasta. 

Przemierzając tą samą drogę co poprzednio, zjawili się na osiedlu zamieszkałym przez Changa, gdzie ukrywała się reszta ich zespołu. Jednak już od wejścia na pierwsze podwórko na dzielnicy, powietrze wydawało się jakieś inne. Hongjoong zatrzymał się, dopuszczając do głosu swój szósty zmysł, który wyczuł gęstą atmosferę, która pokryła skórę Kima gęsią skórką. Wooyoung również przystanął, zerkając na towarzysza zaskoczony. Znał ten wyraz twarzy, lekko zmarszczone brwi, przyspieszony oddech, policzki pokrywające się różem, ślepia błyszczące paniką, zaciśnięta szczęka. 

- Hej, co się dzieje?- szeptał, aby nikt ich nie usłyszał. 

- Odkryli ich. Znaleźli w domu Changa.- wyjąkał drżącym głosem, po czym nie zważając już na to, ile hałasu może narobić, popędził przez siebie, pokonując niskie ogrodzenia, aby tylko znaleźć się jak najszybciej u celu. Jung biegł za nim, omal nie wypluwając płuc z zadyszki. Z nerwów ciężko było mu uregulować bicie serca oraz łzy napływające pod powieki z bezradności. Wkrótce dostrzegli jaskrawe, białe światła dobywające się z reflektorów aut prewencji, rozstawionych wokół biblioteki. Zatrzymali się nieopodal, chcąc zaobserwować tok zdarzeń. Kilku oficerów wypełzło z pojazdów, trzymając broń podobną do tej, jaką przed chwilą zagarnęli Joong z Woo. Wysoki, siwiejący mężczyzna uderzył kilkakrotnie w drzwi gospodarza, jednak nikt nie odpowiadał. Wielka dłoń jeszcze raz uderzała w drewnianą powierzchnię, aczkolwiek nie dostrzegając żadnej reakcji z wewnątrz, naparł na wejście, włamując się do środka. Zaczął się chaos, obfity w krzyki, a wkrótce dotarł ich pierwszy huk wystrzału. 

"Wiemy, że się tu chowacie! Wyłazić, jeśli nie chcecie zostać rozstrzelani jak psy!" brzmiały wrzaski jednego z najstarszych przedstawicieli służb, który pokazowo zużył trzy naboje w celu wystraszenia lokatorów budynku. Wkrótce w oknach pobliskich domostw pojawiły się ciekawskie głowy sąsiadów, ze strachem przyglądających się temu potwornemu przedstawieniu. Pierwszy wyszedł starzec, zarzekając się w progu, iż nikogo nie ukrywa. Został powalony na ziemię silnym uderzeniem w plecy. Klęczał zanosząc się łzami i przepraszając niebo, za to, że nie zdołał nic więcej zrobić. Wooyoung pragnął wyrwać się tam pod wpływem impulsu oraz nieokiełzanemu poczuciu konieczności ratowania swoich przyjaciół, jednak Hong, równie przelękniony co on, przytrzymał go w miejscu. Jak zwykle był w stanie wymyśleć logiczny plan pod wpływem presji, tak teraz spoglądał na to co się dzieje z niczym więcej jak rozpaczą oraz zawodem wobec siebie. To była jego wina...

- Trzeba coś zrobić. Znajdą ich. Tym razem znajdą.- Jung powtarzał jak koszmarną mantrę, a Kim wciąż nie puszczał jego ramion. 

Aż w końcu... minęło może pięć, może dziesięć minut, na ganek wyprowadzili Sana, Mingiego, a za nimi Seonghwę oraz Jongho. Szamotali się, wcześniej prawdopodobnie próbowali użyć broni, by jakoś walczyć, ponieważ jeden ze strażników wyszedł z dość poważnie wyglądającą, krwawiącą raną w podbrzuszu, a inny miał kontuzjowaną rękę. Niemniej liczba przeciwników znacząco przewyższała ich siły i najpewniej gdyby było trzeba, wezwaliby tu całe miasto, byleby złapać oraz osądzić ludzi, którzy bezprawnie wdarli się do Otakji, zagrażając jej bezpieczeństwu. 

Wszyscy wylądowali na kolanach w równym rzędzie na podwórku przy murach niepozornej biblioteki. Ta scena przypominała dosłownie moment przed egzekucją. Zwłaszcza, że chodzący wokół nich funkcjonariusze trzymali naładowane karabiny z wymierzonymi w ich stronę lufami. Sekundą, w której Hongjoong się złamał, była ta, gdy Park, z wcześniej pochyloną do dołu głową, uniósł ją, a jego wzrok wylądował wprost na Kimie, obdarzając go najsmutniejszym i jednocześnie najcieplejszym uśmiechem jaki widział kiedykolwiek na ustach starszego. Świadomość, iż zaraz może stracić jedynych ludzi, na których mu zależy, kogoś do kogo był w stanie przywiązać się na tyle, aby wizja jego braku rozpaliła w nim tak piekielnie nieznośny ból, sprawiła, iż Joong podniósł się z ziemi i wyszedł z ukrycia. 

- Wooyoung łap za swoją broń!- poinstruował, robiąc dokładnie to samo. Nie minęła chwila, a cała okolica spowiła się w odgłosach strzelaniny. Dziewiętnastolatek nafaszerował człowieka, stojącego nad Sanem połową swojego magazynku i trafił w głowę tamtego oficera, który celował do Seonghwy. Zanim zdołali uwolnić skutych przyjaciół, z samochodów wyszli kolejni członkowie prewencji, a na ulicę przybyli następni. Miało się wrażenie, iż były ich tłumy. Przynajmniej setka dobrze uzbrojonych służb ochronnych, przeciwko dwóm nastolatkom, zażarcie broniących swojej grupy. A wszystko to odbywało się w ciężkiej, przygnębiającej ciemności, pod mrugającymi, mglistymi światłami lamp.

Trzech próbowało unieruchomić Hongjoonga, który wyczerpując całe swoje siły, odpychał ich nogami i rękoma, zużywając naboje niemalże na oślep. Wpadł w furię, przesiąkniętą taką goryczą oraz desperacją, jakich prawdopodobnie dotąd nie czuł. Byli samotni i pewni, iż walczą na marne. Kim był jednakże przekonany, że jeśli się poddadzą, będzie musiał przyglądać się jak całe ich dotychczasowe marzenia, cele, legną w gruzach. Kara dla Ocalonych spoza Otakji była tylko jedna i nie istniała żadna moc, mogąca ich przed tym uchronić. Pozycja Honga w takich okolicznościach nie byłaby absolutnie żadnym środkiem łagodzącym, a po tym co zrobili trzy lata temu, stałaby się tylko uzasadnieniem dla jeszcze bardziej bezdusznej zemsty. 

- Ręce do góry, nie macie już gdzie uciec!- warknął niski, głęboki głos z oddali. Barczysty brunet w granatowym uniformie, trzymał palce na spuście, wpatrując się wściekle w sylwetkę Honga, który spoglądał na niego zza swojego ramienia. Pot spływał mu po czole. W głowie zagościła zupełna pustka. Wszystkie myśli odpłynęły, a z emocje ograniczyły się do żalu, żalu, iż on sam na to wszystko pozwolił. Cena za pragnienia była zbyt wysoka, lecz nie dało już się cofnąć czasu. Patrzył, jak tamten lustruje go uważnie spojrzeniem, coraz pewniej układając dłonie na rękojeści  poręcznego pistoletu. Naokoło nich stało ich więcej, każdy wyposażony, gotów zabić za jakikolwiek fałszywy ruch. 

- Hongjoong!- krzyknął Wooyoung, wyrywając starszego z tego dziwnego transu. Spojrzał w stronę Junga wystraszony, ale dopiero to co przed sobą ujrzał wzbudziło w nim szczerą grozę. 

To były ułamki sekund, gdy odgłos wystrzału odbił się echem w jego uszach. Świat zamarł w milczeniu, a przynajmniej żadne dźwięki nie dochodziły do Joonga, odbijane przez jakąś niewidzialną barierę. Czas się zatrzymał wraz z biciem serca chłopaka, którego sparaliżowała trwoga. Gardło zacisnęło mu się w piekącym bezdechu, a usta ułożyły w niemy krzyk, jaki nie był w stanie wydobyć się na zewnątrz. Jakby w oddali usłyszał Sana, który zawył w tak wstrząsający sposób, że całą skórę Kima pokryły ciarki. Do oczu naszły mu łzy, a zaraz spływały po policzkach bez żadnego opanowania, tworząc całą rzekę, zatapiającą się swoją słonością między jego wargami. Były w niej nieposkromione błagania, iż scena przed nim nie była prawdziwa, ale on stał tam dalej jak skamieniały, a Wooyoung upadł na kostkę brukową, wpatrując się w niego wielkimi czarnymi oczami, zaszkolnymi i zdezorientowanymi. 

Drżącymi rękami trzymał się w okolicy serca, zerkając jak karmazynowa ciecz barwi jego skórę, jak wylewa się spomiędzy palców, jak kapie na podłoże, jak brudzi jego ubrania. Przełknął ślinę, zdając sobie sprawę co się wydarzyło. 

- Hongjoongie...- wydyszał, a nieokiełznany ból przeszywał go od stóp do głów. Hong odzyskawszy zmysły, rzucił się w jego kierunku, padając tuż obok, zagarniając jego ramiona w swoje. Tamci usiłowali go odciągnąć siłą, lecz on za nic by go nie puścił. On musiał go trzymać blisko siebie, musiał tulić do siebie jego ciało, by wiedzieć, że nie odejdzie. Przecież go nie zostawi, jeśli z nim zostanie. Jeżeli tu z nim będzie, to jego Wooyoung go nie opuści. Nie mógł... Po tym wszystkim nie mógł tak po prostu zniknąć. 

- Będzie dobrze Woo, to nic... To naprawdę nic, okay?- powtarzał mu do ucha, zmuszając się do szczerego uśmiechu. Był to wyjątkowo szczery, ale również najbardziej przykry z tych, które ubrał na swoją twarz i jedyny tak prawdziwy, którym obdarzył Junga. Teraz żałował, tak cholernie żałował, że nie dał mu ich więcej, że przez całą ich znajomość nie potrafił pokazać jak ważny dla niego jest ten energiczny, roześmiany dzieciak. On ciągle zaznaczał jak ważne są uczucia, emocje, a ten go za to karcił. Oddałby wszystko, by w tym momencie wyjawić całe swoje przywiązanie, podziękować za każdą drobną rzecz, którą wniósł do jego życia, za poczucie przynależności, za radość, za wspólne osiągnięcia, za pomoc i za pozwolenie mu na bycie człowiekiem, kiedy tak ciężko było nim być. Hongjoong zagarnął jego głowę blisko swojej klatki piersiowej, nie chcąc by ten widział co dzieje się naokoło. Tych ludzi, którzy próbowali to przerwać, Sana, który wciąż z nadgarstkami złączonymi kajdankami, nie mógł się z nim pożegnać, chociaż był tym, którego chłopak zdążył obdarzyć najpiękniejszym z istniejących uczuć. Zmuszając się do powiedzenia, że "wyjdzie z tego",  sam próbował w to uwierzyć. 

- Do zobaczenia  kiedyś Joongie. Powiedz reszcie, że ich kocham.- zamknął powieki, zapadając w sen. Naprawdę długi sen. 

Hong nie pamiętał nic z tego co się działo później. Możliwe, że sam zemdlał lub bardzo marzył by zapomnieć... lub samemu zasnąć. 

Continue Reading

You'll Also Like

1.7M 88.4K 43
"you still sleep with a plushie?" "his name is shiber." in which san has trouble sleeping and wooyoung loses a bet. warnings: some triggering themes...
23.9K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
92.8K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
68K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...