Pov: Y/n
Gdy Dream zaczął się nam przyglądać, czułam się trochę niezręcznie., widać było że Wilbur też. Ale kiedy przyszedł Tommy, i zaczął nawalać o shipie Wilbur x Y/n wiedziałam że tego za wiele. W pewnym momencie Will nie wytrzymał i się odezwał.
W - Tommy bądź już cicho - burknął szatyn
T - A o mi zrobisz?
W - JAK CIĘ DORWĘ TO BĘDZIESZ NIEŻYWY - w ostatnim momencie złapałam chłopaka za nadgarstek, i wyprowadziłam z domu.
Wiedziałam, że jak Wilbur dorwie Tommy'ego, to będzie nieciekawie z reszta jak sam chłopak powiedział. A w najgorszej opcji może skończyć się szpitalem. Poszliśmy w stronę parku, zostawiając wkurwionego Tommy'ego z tyłu. Na dworze nie było zbyt zimno, około 12 stopni. Niebo było bez chmurne a słońce świeciło na tyle ciepło, że ogrzewało delikatnie nasze twarze.
W - Tommy umie wkurwić... - odezwał się po chwili Will.
- Oj prawda... - przyznałam rację przyjacielowi.
W - Życie nie jest tym, czym myślałem, że będzie...
- A myślałeś, że jakie będzie? - zapytałam.
W - Tak z...10 lat temu?..myślałem, że będę siedział w domu koło ukochanej żony i dwójce dzieci, a co? Mam 26 i nadal jestem sam. Siedzę u przyjaciół i piszę piosenkę na festiwal oraz pomaga mi w tym moja przyjaciółka- słuchałam Wilbura uważnie, patrząc daleko przed siebie.
- A co, masz jakieś ale? - zaśmiałam się i popatrzyłam na szatyna.
W - Nie no, oczywiście że nie. Lepsze to niż siedzenie samemu w domu - zaczęliśmy się śmiać - Co byś powiedziała na maka? – zaproponował.
- Nie jestem zbytnio głodna... - od jakiegoś czasu miałam duże problemy z jedzeniem czegokolwiek. Przez to próbowałam się za wszelką cenę wymigać od jedzenie.
W - Oczywiście że jesteś głodna i nie słyszę słowa sprzeciwu - chłopak złapał mnie za nadgarstek a następnie poszliśmy w stronę maka.
- Wilbur... - przeciągnęłam ostatnią literę jego imienia.
W - Tak mnie zwą - uśmiechnął się pod nosem.
- Ja naprawdę nie mam ochoty na jedzenie - za wszelką cenę próbowałam się wymigać od jedzenia.
W - Co jadłaś na śniadanie? - tym pytaniem przyjaciel wywrócił mnie z równowagi.
- N-na ś-śniadanie powiadasz? - zaczęłam się poważnie jąkać - p-płatki z m-mlekiem - Wilbur stanął na przeciwko mnie, i popatrzył mi prosto w oczy. Wtedy poczułam na skórze przyjemny dreszcz.
W - Y/n...mnie nie okłamiesz - kiedy wypowiedział te słowa, ja spuściłam swój wzrok - jest godzina piętnasta, a ty od rana nic nie jadłaś to nie zdrowe - chłopak chwycił mnie za ramiona.
- Przepraszam...
W - Nie masz za co przepraszać. Ale mam jeszcze jedno pytanie. Kiedy ostatni raz coś jadłaś? - chwilę się zastanowiłam.
- Nie wiem...wczoraj obiad...? - sama nie byłam pewna swojej odpowiedzi.
W - Oj Y/n, Y/n...to tym bardziej idziemy coś zjeść - Wilbur puścił moje ramiona, a potem ruszyliśmy w stronę wejścia do maka.
W - To ty idź zajmij miejsce, a ja zamówię jedzenie - tak jak poprosił mnie szatyn, tak zrobiłam.
Po jakiś 20 min chłopak przyszedł do mnie, i położył na stoliku dużą papierową torbę.
-Ile ty tego zamówiłeś?- zapytałam zdziwiona
W - Tyle, abyśmy mogli się najeść - Will zaczął wyciągać całe jedzenie. W sumie szatyn za mówił dla nas po małym opakowaniu frytek, po jednym hamburgerze i małej coli.
-Ja tego nie zjem. Na stówę.
W - Masz zjeść większą część twojej porcji. Ja będę mógł pomóc ci tylko dojeść.
- No dobra... - zaczęliśmy jeść nasz posiłek.
Po jakiś 10 minutach do naszego stolika podszedł bardzo wysoki chłopak. Miał na oko 2 metry.
R - O siema Wilbur! co ty tu robisz?
W -...jem...A ty co tu robisz
R -...stoję. No stary. dlaczego nie przedstawisz twojej towarzyszki.
W - Oj przepraszam. Ranboo, to jest Y/n. Y/n to jest Ranboo. Y/n to moja- w tym momencie Ranboo przerwał szatynowi.
R -Dziewczyna? - w tamtym momencie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Dokładnie przyjaciółka. Może w przyszłości dziewczyna - zaczęliśmy się głośno śmiać.
R - Dobra, ja już spadam. Do zobaczenia! - pożegnaliśmy się z Ranboo i wróciliśmy do jedzenia.
===========
skończone