FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

Anonimowaok tarafından

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... Daha Fazla

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Prawie u celu

130 18 19
Anonimowaok tarafından

- Nie wiem jaki ty w tym momencie masz problem. Mam coś na twarzy, czy kręgi ci się w szyi pozamieniały, że nie jesteś w stanie przekręcić głowy w inną stronę?-  Hongjoong warknął cicho, czując na sobie lustrujący wzrok, siedzącego tuż przy jego boku Seonghwy. Mężczyzna znalazł sobie w młodszym punkt zainteresowania i jakiekolwiek upomnienia ze strony szarowłosego niewiele wnosiły, bo po kilku minutach poprawy, znów wracał do poprzedniego zajęcia. Kim był zaskoczony jak jednostronny jest ten człowiek. Potrafił być albo potwornie zimny oraz oschły, nie wyrażając przy tym żadnych przejawów ludzkiej empatii lub tak jak teraz, uśmiechał się jak głupi, bez żadnego konkretnego powodu, zachowując się jak niedojrzały, niegodny swojego stanowiska gówniarz. 

W całym tym jego nadzwyczajnym postępowaniu było jednak najgorsze to, że całą swoją uwagę koncentrował na Hongu, do czego ten nie był przyzwyczajony. Cały dzisiejszy wieczór był dla niego jedną, olbrzymią abstrakcją. Atmosfera jaka temu towarzyszyła, intensywność oraz niebezpieczna mieszanka myśli, która wybuchała w głowie chłopaka była dla niego czymś niezdefiniowanym. Prymitywny umysł zawsze uznaje za prawdziwe tylko to, co jest się w stanie wyobrazić, namacalnie dotknąć lub fizycznie doznać, wyobrazić sobie tego kształt oraz zaistnienie w realnym świecie. Tymczasem w tym wypadku, Joong miał podane zajście, jego objawy, coś czuł, ale już określenie tego słowami lub dookreślenie co tak naprawdę ma miejsce, było dla niego problemem. A jak już wiemy,  Kim nienawidził, gdy na jego drodze pojawiał się kłopot, którego nie był w stanie usunąć. Wprawdzie byłby w stanie Seonghwę zabić, co niejako usunęłoby przeszkodę, ale tak się złożyło, że tego również nie chciał zrobić. Jakkolwiek by ten mężczyzna go nie irytował swoją bezwzględnością w uzewnętrznianiu się. 

- Lubię na ciebie patrzeć, jesteś bardzo ciekawym zjawiskiem.- odparł Park, a tamten westchnął patetycznie. 

- Zjawiskiem? Wydawało mi się, że jestem człowiekiem.-

- Ludzie nie bywają tacy piękni.- rzucił ze stuprocentową pewnością w głosie, co wprawiło niższego w jeszcze większe zdezorientowanie i już zupełnie nie wiedział jak zareagować. Z jednej strony wypadałoby podziękować, z drugiej się zdenerwować oraz uderzyć Hwę lub ścianę obok niego, a z trzeciej to właściwie wpadł w panikę, więc pragnął zniknąć pięć metrów pod ziemią. Ostatecznie spojrzał sparaliżowany na ciemnowłosego, który najwyraźniej bezczelnie czerpał przyjemność z atakowania Hongjoonga w ten osobliwy sposób. 

- Przestań to robić.- syknął przez zęby.

- Co dokładniej?- to był już jakiś rodzaj tortur, niecodziennych, ale niewątpliwie tortur. 

- Przyglądać się mi, mówić rzeczy do mnie, uśmiechać się do mnie. Widzisz wspólny mianownik? Wszędzie jestem "ja". Proszę przestań.- 

- Nie podoba ci się to?- 

- Ja mam dość!- pisnął, po czym przewrócił się na bok na ziemię, wtykając nos w zimną podłogę. 

      W tym samym czasie, San po drugiej stronie kwatery, przesiadujący z Wooyoungiem, uważnie przyglądał się sytuacji zaistniałej między tamtą dwójką. Było to dla niego wręcz niepojęte, jakim cudem, Seonghwa w tak prymitywny sposób jest w stanie rozbroić ich dowódcę, bez większych starań. 

- Sądzisz, że jakbym naśladował Parka, to miałbym nad nim taką kontrolę?- zagadał do Junga, który znudzony skubał skórki przy paznokciach, słuchając jak deszcz obija się o dach baraku. 

- Po pierwsze mój drogi, to by cię wtedy prawdopodobnie zabił, po drugie nie nazywasz się Park Seonghwa, a po trzecie nawet się nie waż, po cię zwiążę i wywalę do kałuży kwasu w ciągu piętnastu sekund.- stwierdził dość stanowczo, a przynajmniej na tyle, żeby uznać jego groźby za  niebezpodstawne. 

- Ja wiem, że oni mają się ku sobie, ale dlaczego im aż tak kulawo to idzie... I dlaczego Hongjoong wybrał sobie najgorszą istniejącą partię?- 

- Jeśli jesteś taki zazdrosny, to proszę bardzo, zrób podmiankę!- Wooyoung wyrzucił ręce do góry tak gwałtownie, że San naprawdę się przeraził. 

- Spokojnie Wooyo, nie złość się.- wydukał, łapiąc szatyna i przyciągając do siebie, żeby mocno przytulić. Taka pozycja miała dwie zasadnicze zalety: była bardzo przyjemna oraz unieruchamiała agresywnego osobnika do czasu, aż ten nie ochłonie. 

-----------------------------------------------

      Nie doczekali końca ulewy, wszyscy zasypiając krótko po tym jak rozmowy ucichły. Chociaż podczas podróży mieli sposobność płytkiej drzemki, to nic nie stawiało na nogi jak porządny, głęboki sen. Nawet Hong, który mimo wszystko zawsze pozostawał w tym charakterystycznym stanie czuwania, zapadł w sen tak twardy, że o poranku zbudziło go dopiero dość mocne szarpanie za ramię. Rozchylił powieki z wyraźną niechęcią, ponieważ historia jaka jeszcze przed sekundą toczyła się w jego podświadomości, była niezwykle angażująca oraz uwzględniała wszystkie jego ulubione postacie z realnego życia. Rzeczywistość była z kolei dużo mniej barwna, a w tym wszystkim okrutnie przygnębiająca. 

Rozejrzał się po izbie, mimowolnie szukając sylwetki Hwy. Mężczyzna właśnie przebierał stare przepocone ubrania. Kim nieraz w całym tym biegu zapominał o tym w jakich warunkach przyszło im funkcjonować. Spojrzał na własne, ubrudzone spodnie z kilkoma nieestetycznymi przetarciami na kolanach i udach, na rękawy bluzy, która wprawdzie nie miała jakiegoś nieprzyjemnego zapachu, lecz była cała pomięta, szara od kurzu oraz warstwy piachu, jakim pokryła się podczas drogi. 

Po tej trwającej zaledwie chwilę dygresji, dostrzegł klęczącego przy nim Wooyounga, trzymającego ćwierć szklanki wody, którą zaraz mu wręczył. Szarowłosy wraz z pełnym pragnienia łykiem, zorientował się jak suche i piekące było jego gardło. Z pewnością, gdyby klimat był zgoła inny,  ograniczone zasoby wody nie stanowiłyby aż takiego problemu. Jednak w panującej spiekocie, suchym, pustynnym powietrzu, człowiek męczył się szybciej, a więc również szybciej się odwadniał. Ostatecznie nikt nie miał wyboru, więc dłuższe rozważania na ten temat nie miały większego sensu. Należało się przystosować do istniejących realiów, zamiast gdybać, jak wyglądałaby codzienność, jeśli odwrócić świat do góry nogami. 

Chłopak podniósł się z ziemi, po czym chwiejnym jeszcze krokiem powędrował do bruneta, który zanim jeszcze przywitał młodszego, wręczył mu stosik składający się z czystych bojówek oraz czarnej bluzki z długim rękawem. Miyeon kazała im nałożyć coś przede wszystkim wygodnego, zważywszy, że warunki dalszej wędrówki miały być dość niedogodne. 

- Dlaczego mnie nie obudziłeś?- jęknął Joong. Nigdy nie zdarzało mu się wstać jako ostatniemu, zawsze lubił śledzić wszystkich od samej pobudki aż do późnej nocy. Wtedy zyskiwał największą kontrolę nad tym co dzieje się dookoła. 

- Nie miałem serca.- rzucił, zaczesując ciemne kosmyki włosów do tyłu. 

- I tak go nie masz.- wzruszył ramionami, kłopocząc się ze skórzanym paskiem. 

- Przynajmniej teraz będziesz miał energię na "szefowanie".- zaśmiał się wyższy, a następnie poszedł do drzwi, by wyjrzeć na zewnątrz. 

W gruncie rzeczy, ich odpoczynek wcale nie trwał tak długo. Dopiero świtało, ale zaplanowali opuszczenie wioski na sam poranek, by przed południem być już u celu. Miyeon już kręciła się po podwórku, trochę zdenerwowana, co raz sprawdzając karabin zawieszony na swoim ramieniu. 

Nie posiadali tu zbyt wiele broni. W większości ograniczała się ona do białej, ręcznej, z kolei pistolety, wiatrówki, czy zgrabne rewolwery, posiadała w niewielkiej ilości ta właśnie kobieta oraz Yunhyuk. Ich władza w osadzie była bardzo wyraźnie zarysowana.  Miało też się wrażenie, jakoby oni sami zatajali przed resztą mieszkańców wiele informacji. Dlatego też podczas zeszłego wieczoru zauważalne było wodzenie za gośćmi wzrokiem, by upewnić się, iż ci nie rozmawiają z tutejszymi zbyt długo. 

- Obserwowałbym ją. Jihan nie był naszym wrogiem, ale ona nie budzi we mnie zaufania.-

- Nie tylko w tobie.- Hongjoong pomachał przed oczami Seonghwy całym stosem notatek, jakie zdążył sporządzić na jej temat w ciągu ostatniej doby. Dokładnie opisał jej każdy ruch, przeanalizował gestykulacje, mimikę twarzy, słowa, momenty zakłopotania, albo determinacji w przekonaniu ich do swojego zdania. Podobnie jak Park, uważał, iż ta ma dużo za paznokciami. Z tego względu jeszcze przed wyjściem poinformował Wooyounga oraz Sana o zachowaniu zdwojonej ostrożności i gotowości w wypadku potencjalnej zdrady lub ataku. Póki co, nie mogli dochodzić do pochopnych wniosków,  jeśli przeczucie to, okazałoby się omylne. 

- Nie przestaniesz mnie zadziwiać.- tamten westchnął z nieskrywaną adoracją w głosie. 

       Uzupełnili ekwipunek, skrywając dodatkowe niespodzianki po kieszeniach, po czym wyszli na ganek, gdzie miała odbyć się szybka zbiórka. Mingi porozumiewawczo puścił oczko do Sana, na znak, że zabrał ze sobą wszystko co niezbędne, łącznie ze wzmożoną czujnością. 

- Robicie to co wam każę, żadnych skoków w bok, żadnych nieprzemyślanych posunięć. Jesteście teraz na wrogim terenie, więc każda oznaka lekkomyślności może okazać się równoznaczna karze śmierci.- stwierdziła stanowczo. Wszyscy przytaknęli posłusznie, chociaż wiadomym było, iż ostatecznie głos należał do Hongjoonga. Ten jednak czekał na jakąkolwiek wpadkę Miyeon, dającą mu niejako przyzwolenie do przejęcia pałeczki dowódcy. Póki co, wolał słuchać osoby niewątpliwie lepiej znającej tą okolicę, obeznanej z czyhającymi w niej zagrożeniami i możliwościami ucieczki. Kobieta była starsza, z pewnością miała większe doświadczenie w walce o przetrwanie niż Kim.- Nie rozmawiajcie się po drodze. Nie biegajcie, jeśli nie rzucę takiego rozkazu, trzymajcie dłonie nieustannie w pobliżu broni, by w razie czego od razu za nią chwycić. Chyba wszystko jasne, ruszajmy. 

       To chyba był najdalej wysunięty punkt, w jaki udali się podczas swoich trzyletnich poszukiwań. W oczy rzucała się pewna tendencja, według której im głębiej się zapuszczali w ląd, tym surowsze stawały się warunki bytowania. Jeśli wcześniej żaden z ich oddziału nie mógł z pełnym przekonaniem powiedzieć, że przemieszczają się po suchej pustyni, a jedynie po wyjątkowo wyjałowionej oraz wysuszonej od wysokich temperatur ziemi, ubogiej w roślinność czy faunę, tak tu nie dało się ulec wrażeniu, jakoby wszędzie naokoło ciągnęły się kilometrami piaszczyste wydmy. Było to, rzecz jasna, jedynie złudzenie spowodowane przez unoszący się kurz, ograniczający widoczność. Mimo tej świadomości, budziło pewien lęk. Pierwszy raz jakaś przestrzeń wydawała się szarowłosemu zupełnie obca, nieodkryta, a przez to nieobliczalna. 

Szli powoli, jakby każdy gwałtowniejszy ruch miał spowodować, że ziemia się pod nimi zapadnie. Ten czas Hong poświęcał na rozmyślanie. W jego głowie panował koszmarny bałagan, który musiał w końcu uporządkować. Lawina spraw, nowych wspomnień, pomieszanych z całkowicie nieznanymi wcześniej odczuciami, nie pozwalały mu na pełną koncentrację, jaka była obecnie niezbędna. Zdecydowanie była to jedna z tych chwil, kiedy o dominację spierały się dwie strony jego osobowości: młodego chłopaka, odkrywającego tą obsesyjną fascynację na czyimś punkcie, oraz  człowieka, którego cele znacznie przewyższają dążenia przyziemnego nastolatka. Doskonale wiedział, co powinno być jego priorytetem, aczkolwiek ciężko było panować nad pewnymi uczuciami, budzącymi się w nim mimowolnie. 

Natomiast teraz musiał wymazać pewnego,  natarczywego bruneta ze swojej podświadomości i poświęcić się ich misji. Od tego jak ułożą się sprawy, zależało znacznie więcej niż zdobycie przysłowiowego "kamienia milowego", czy też nie. Tym razem wchodzili na grunt znacznie bardziej niepewny. Ledwo uporali się z pozostałościami nieobszernego miasta, instytucją, liczącą w szeregach nie więcej niż dwieście osób. Otakja była czymś nieporównywalnie większym, w swym rodzaju metropolią, której nie tyle rozmiary były przerażające, co ludzie zamknięci za tymi murami. Na jakim poziomie rozwoju byli? Rozwijała się tam nauka, technologia? Szkolono profesjonalnie żołnierzy do zawodowej armii? Jak bardzo zorganizowana była tam władza, administracja, prawo? Odpowiedź na każde z tych pytań miałaby olbrzymią wartość i wskazywałaby jak bezwartościową śrubką byli w tej machinie. Kim miał swoje przeczucia, co do tego kim jest. Tylko ich potwierdzenie stanowiłoby gwarancję jakichkolwiek szans w konfrontacji ze społeczeństwem rodzinnego miasta. Jeśli zaś okaże się, że nie pełnił tam żadnej kluczowej roli, zostaną uznani za intruzów, tym samym najpewniej skończy to się dla nich dość cichym, pozbawionym bohaterstwa końcem.  I tak jak Hongjoong nigdy nie pokładał w niczym bezowocnych nadziei, tak tym razem tylko one były dla niego motorem napędowym. Wierzył w cud, albo przeświadczenie, iż nigdy wcześniej jego instynkt go nie zawiódł. 

San szedł zaraz za Hongjoongiem, wraz z Wooyoungiem u boku. Każdy z osobna, przywykł już do niekończącej się przeprawy. Stała się ona niezmiennym elementem ich życia, bez którego blondyn odczuwał jakąś nieokreśloną pustkę. Osadzenie się na dłuższy czas w Fedorze, odbierało mu wolność, jaka dodawała mu wiatru we skrzydła poza murami. I rzeczywiście, natura miała w sobie coś wyzwalającego, jakkolwiek brudny oraz ciężki, nie był ten krajobraz, który malowała. W tym wszystkim wydawała się do niedawna w pełni przewidywalna. Niełatwa, lecz  nie przynosząca zaskoczeń. Gdy Joong zaczął zagłębiać się w wiedzę, jaka pomogła mu przewidzieć zagrożenie ze strony czynników pogodowych, to inne problemy wybiły się na pierwszy plan. 

Idąc jednak wąską dróżką, wyznaczoną jedynie przez  ślady dwójki idącej przed nim, pierwszy raz od dawna zatracił to wrażenie schematyczności. Nie był pewny, czy za to jak wygląda to miejsce, odpowiadał ich gatunek, czy to ziemia postanowiła skutecznie poradzić sobie z ludźmi, zakłócającymi jej spokój,  ale wiedział, że w swoim życiu nie czuł aż takiego, ściskającego w żołądku lęku. Rozglądał się z uwagą, nie pozwalając by sucha gałązka przemieściła się z wiatrem bez jego wiedzy. Przy tym pomagał Jungowi, który nie miał tego dnia najlepszego samopoczucia. Nie wspominał o tym nikomu, prócz Sana, by nie martwić pozostałych, a przede wszystkim nie komplikować sytuacji, która była już dla wszystkich wystarczająco stresująca. 

- Gdyby coś się działo, to masz mi powiedzieć.- Choi szepnął do jego ucha tak, by nikt inny, a zwłaszcza Miyeon tego nie usłyszała. Szatyn podniósł wzrok znad swoich butów i uśmiechnął się niewyraźnie do wyższego. Od jakiegoś czasu, chłopak miał problemy ze zdrowiem, aczkolwiek nie umiał konkretnie określić co mu się dzieje. Nawarstwiające się objawy nie świadczyły ani o zatruciu, ani przeziębieniu, czy grypie. Najłatwiej było po prostu ująć to w prosty sposób: "źle się czuję", co nie oddawało powagi właściwej kondycji Woo. Idąc tym tropem, nie było tutaj chyba nikogo kto czuł się dobrze, a z pewnością byli tacy, co czuli się gorzej od chłopaka. 

W końcowym rozrachunku, pomimo niesprzyjającym okolicznościom, radził sobie równie świetnie co zazwyczaj. Podczas potyczek nie widać było jakichkolwiek śladów "choroby"  brązowowłosego. Tylko San był w stanie wyczytać ze spojrzenia drugiego, iż coś jest nie tak. Ten natomiast, pomimo licznych próśb, nie zgodził się udać do Jaebima, woląc zatajać swoje słabości. Tego nauczył go Hongjoong. 

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

23.1K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
102K 8.9K 30
Gdzie yeosang jest straszną niezdarą, przez co odwiedza gabinet pielęgniarki siedem razy w ciągu jednego dnia. Lub gdzie do szkoły zostaje zatrudnion...
370K 24.2K 178
zakończone ✓ Wooyoung to chłopak grający w siatkówkę, który nigdy nie zagada do Sana, bo mimo, że chłopak mu się podoba to gra w piłkę nożną. A kapit...
134K 9.9K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...