Valkiria ¤ woosan

By hydrochloridum

11.8K 1.3K 1.1K

W skutym lodzie królestwem Belmond, między dwoma wielkimi pasmami gór dorasta młody książę. Jest wybredny, za... More

prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
28
29
30
31
32
33
34
35
epilog

27

317 37 36
By hydrochloridum

Do balu zostały wtedy trzy dni.

Wooyoung się stresował, to normalne. Jego ojciec nie odzywał się do niego przez resztę dnia, starał się to spychać na bok. Sana wciąż nie było, rozumiał natłok obowiązków, ale musiał się przyznać sam przed sobą, że nieco tęsknił. Choi od tak wyparował, przez co książę został sam z całym bagażem wczorajszego wieczora.

W końcu jednak w jego komnacie rozległo się ciche pukanie. Oderwał zaciekawiony wzrok od pergaminu, nad którym siedział i zezwolił na wejście.

- Wooyoung?

Książę od razu podbiegł do swojego rycerza i przytulił się do jego twardej zbroi.

- Czekałem.

- Hej, wszystko w porządku?- San otoczył go ramionami lekko zdziwiony tak nagłą reakcją.

- Postawiłem ojcu warunek.

San na te słowa mocno się spiął. Jego wzrok uciekł na bok, nabrał płytki oddech i przytulił się do księcia mocniej.

- Woo...

- Zgodził się.

- Co?- Zaniemówił, nie potrafił nawet dopytać o szczegóły.

Odsunął się od księcia, ujął jego dłonie i na spokojnie obaj usiedli na wielkim materacu zdobionego łoża.

- Powiedziałem, że odmówię tronu jeśli zmusi mnie do małżeństwa. A ja nie chcę na siłę wybierać kobiety i spać z nią jakby była służką. Zrobiłem coś złego?

- Nie Wooyoung- założył mu kosmyk włosów za ucho.- Jestem bardzo dumny, ale też zdziwiony. Jesteś pewny, że nic nie wymyśli? To nie podstęp?

- Znam go San- z ekscytacji nie zwrócił nawet uwagi, że trzymają się za ręce.- Był zły, ale musi to zaakceptować.

- Oh... To dobrze. Bardzo dobrze. Wybacz, że mnie nie było i zostawiłem cię samego. Musiałem coś załatwić.

- Byłeś z Echo?

San uśmiechnął się ciepło.

- Tak, widziałem go. Wszystko z nim w porządku, na pewno za tobą tęsknił.

- Dostałem go od mamy- uśmiechnął się.- Jej kobyła była źrebna. Powiedziała tacie, że koń będzie dla mnie i urodził się Echo.

- Mój koń...- zamyślił się.- Należał do ojca. Trenował z nim, a kiedy poszedł do armii dostał nowego. Potem jeździł na nim mój brat, kolejny brat i ja. Siostry bały się jeździć.

- Nigdy nie dosiadałem innego konia niż Echo. Poza twoim oczywiście.

- On cię lubi- poczochrał go po włosach.- Ale jest stary i nie zostało mu dużo czasu.

- Ale odwiedzimy go jeszcze?

Popatrzył na Sana z nadzieją w lśniących oczach, ten nie miał serca zaprzeczyć.

- Oczywiście- pocałował go w czubek czoła przytrzymując za policzek.

Nawet jeśli sam nie był co do tego taki pewny.

Wooyoung zatopił się w dotyku, ale po kilku sekundach zerwał do pionu i uśmiechnął szeroko. San nie miał nawet pomysłu o co może mu chodzić.

- Muszę coś zrobić Sani.

- Słucham?

- Coś załatwić. Zostaniesz tu?

- W twojej komnacie?

Wooyoung zamyślił się, ale po chwili uśmiech znowu wpłynął mu na usta.

- Tak. Powiem, że kazałem ci tu posprzątać, możesz się położyć.

- Książę...

- Nie chcesz?

- To nie tak- wstał i podszedł do młodego księcia. Położył mu dłonie na ramionach i pogładził je delikatnie.- Uwielbiam to miejsce, ale...

- Po prostu zostań. Wyciągnę cię z kłopotów.

Choi nie miał siły dłużej się opierać.

*

Wooyoung naprawdę miał coś do zrobienia. Oczywiście sam wszystko wymyślił, ale uznał to za bardzo ważną rzecz. Taką, którą musi zrobić sam, skupiony na własnych czynach.

Zamek był odgrodzony od reszty kraju, schowany w górach, odcięty od społeczeństwa. Dlatego by dotrzeć do świątyni trzeba było przebyć długą drogę. Król więc to zmienił, wybudował małą świątynie przy zamku, przygotowana na specjalne obrzędy, święta i okazje.

I Wooyoung chciał to wykorzystać. Nie lubił obrzędu składania ofiar, bo kojarzyło mu się to zawsze z przemocą. Gdy był mały nie mógł patrzeć na zabijanie małych koźląt czy owiec, ale teraz koniecznie musiał odezwać się do bogów. Zabrał więc z kuchni flakon wina, zaniósł go schowany pod szatą do kaplicy i zamknął za sobą ciężkie drzwi.

W środku zapanowała cisza. Mógł dosłyszeć jednie cichy świst wiatru za oknami. Było tu inaczej niż w zamku, ciemno bo świątynia znajdowała się pomiędzy drzewami, bardzo cicho, a drogę oświetlały mu jedynie poszczególne świece. Poczuł się dziwnie nieswojo, jakby faktycznie ktoś tu z nim był. Ruszył do przodu i zatrzymał się tuż przed wielkim ołtarzem obłożonym skórami i porożami. Stresował się, bo nie powinno go tu być. Ofiary składał kapłan, nie młody chłopiec o wybujałych marzeniach. Mimo to wiedział, że nikt nie pomoże mu dokonać tego co chce, musi więc zrobić to sam.

Odstawił dzbanek na posadzkę i uklęknął poprawiając płaszcz na ramionach. Zdjął z głowy kaptur i westchnął.

- Przyniosłem wino- zaczął niepewnie.- By prosić o przysługę.

Odkorkował dzbanek czując siarkowy zapach trunku.

- Chciałbym żeby nasz związek, nie wiem czy nawet prawdziwy czy nie, dostał wasze poparcie. San jest... mi przeznaczony. Wiem, że mój ojciec tego nie pochwali, ale nie sprzeciwi się przecież bogom.

Na zewnątrz zawiał mocny wiatr, a on zadrżał przestraszony nagłym dźwiękiem.

- Proszę o zrozumienie- zniżył głowę szepcząc pod nosem kilka słów.

*

Choi San od zawsze był ciekawskim dzieckiem. Podsłuchiwał rozmowy rodziców, śledził braci gdy zabraniali mu za nimi iść, znał sekrety swoich sióstr i do końca utrzymywał, że nie jest to wcale zła cecha. W życiu nie wykorzystał ich sekretów przeciwko nim, nie zdradził nic czego nie mógł, on tylko... lubił wiedzieć.

Czuł się źle zaglądając przed okrągłe okienko małej świątyni, ale chciał mieć pewność, że książę nie ściąga na siebie kłopotów. Szedł za nim dość dyskretnie całą drogę i zdziwił się kiedy doszedł aż tu. Wooyoung nie był świętobliwy, raczej nie lubił własnych run, nie modlił się, a teraz klęczał przed ołtarzem i błagał bogów o wsparcie.

Roztopiło to chłodne serce Sana, książę naprawdę traktował ich poważnie. Chciał być z nim całe życie, nawet jeśli był zbyt młody by o tym decydować. Przyklejony do szyby niemal zapomniał, że stoi na chwiejnej beczce i prawie spadł łapiąc się w ostatniej chwili dachu. Dostrzegł kątem oka jak Wooyoung niepewnie rozgląda się po pomieszczeniu, puścił się więc zadaszenia i spadł na miękki śnieg. Musiał wrócić do komnaty zanim zrobi to książę.

Otrzepał się ze śniegu i pobiegł do zamku.

Zdążył, rzucił swój płaszcz do szafy księcia w nadziei, że ten tam nie zajrzy, wytarł mokrą od śniegu twarz w koc i ułożył się na skraju łóżka przykrywając pościelą.

Książę zjawił się chwilę później.

- Wróciłeś?- Wstał udając zaspanego.- Gdzie byłeś?

- Nieważne- uśmiechnął się na myśl o tym co robił.

San chciał zrobić to samo, ale nie mógł dać się zdradzić.

- Wooyoung, powiedz mi?

- A gdzie byłeś dzisiaj rano?

San zarumienił się i odwrócił wzrok speszony. Książę domyślił się już, że nikt go nie wzywał.

- No właśnie- dodał po chwili ciszy.- Mamy swoje tajemnice.

*

Wooyoung bał się zimowego balu. Jeśli przyjmie koronę, to nie będzie już odwrotu. Wywalczył swój kompromis, ale nadal nie był szczery z ojcem, jak i z całym ludem.

Prawda była taka, że nie chciał być królem. Nie nadawał się na to, San powtarzał mu, że jest mądry i będzie dobrze rządził, ale on zwyczajnie nie czuł w sobie tego powołania. Miał obawy, że jego życie uczuciowe wygra kiedyś nad zawodowym. Wtedy nie będzie mógł zostawić już ludzi, co będzie? San go porzuci? Nie wierzył, że rycerz będzie dla niego tak okrutny.

Gdy obudził się w dniu balu zimowego miał ochotę zwymiotować, a potem zniknąć.
Stanął przed lustrem i zastanowił się co tak naprawdę zadziało się w jego życiu. San pojawił się nagle, bez zapowiedzi. Gdy zobaczył go na wiejskim jarmarku nie mógł oderwać od niego wzroku.

Roześmiany, z rozwianymi włosami na twarzy, chudy, o szczuplej talii, lśniących oczach... Książę nie mógł przestać myśleć o wspaniałym chłopcu. Chciał mieć kogoś tak ładnego w swoich szeregach. Lubił ładnych ludzi, patrzeć na nich, był zresztą też bardzo oniemiały jego strategią i inteligencją.
Choi San już wtedy zawrócił mu w głowie, pół roku temu. Nie rozumiał wtedy tego uczucia, nie był nauczony miłości, nie rozumiał jak działa i kiedyś się zaczyna. Widział w nim jedynie ładnego młodzieńca.

Dzień, w którym San znalazł go w lesie był dniem gdy zrozumiał, że wcale nie czuje do niego niechęci, a ciekawość. Chciał by San go lubił, ale nie potrafił tego okazać. Nauczył się z czasem.

Potem już nie widział żadnych granic. San go kochał, a on kochał jego.

Dlatego kiedy stał przy tym samym lustrze nie był tym samym człowiekiem. Był jego lepszą wersją, był nowym sobą. Wszystko dzięki Sanowi. Zastanawiał się, czy rycerz ma takie same myśli wobec samego siebie, ale przecież on nie musiał się zmieniać. W oczach księcia był idealny od samego początku, nawet jeśli czasem narzekał.

Usłyszał ciche pukanie do drzwi, dobrze wiedział kto był tego sprawcą.

- Proszę.

Do środka zajrzał San, ubrany w smukły gorset o białym odcieniu, ten uwidaczniał jego ładne rysy ciała, był też sztywny, a to w razie wypadku chroniło go od uderzeń. Zdjął z dłoni rękawice i odłożył je na gablotkę, a potem zamknął za sobą drzwi.

- Wszystko w porządku? Nie ubierasz się jeszcze?

- Nie wiem... Nie wiem czy to dobry pomysł.

San zaśmiał się cicho i otoczył go ramieniem całując w czarne jak heban włosy.

- Wszystko będzie dobrze, racja?

- Nie byłbym taki pewien. Boję się, że ludzie zwrócą się przeciwko mnie kiedy się dowiedzą.

- Nie Youngie, to niemożliwe. Będziesz ich królem, będą cię uwielbiać.

- Zawsze mówiłeś inaczej- westchnął patrząc w ich wspólne odbicie.

- Mówiłem, że ludzie teraz tego nie zaakceptują. Ale czasy się zmieniają, kto wie co będzie za kilka lat- próbował przekonać księcia jak i samego siebie.- Trzeba cię przygotować.

Uśmiechnął się i zajrzał do szafy by wyjąć z niej wcześniej przygotowane szaty. Biały kombinezon, zupełnie jak śnieg, obszyty złotymi nićmi, które układały się we wzory płatków śniegu. Na to piękna peleryna, prezent od sąsiedniego królestwa, z najlepszego jedwabiu. Książę niechętnie ubrał na siebie wszystko po kolei, ale to wciąż nie zmieniło jego nastawienia.

- Wyglądasz cudownie- poprawił na jego ramionach jasny materiał i pocałował go w ramię.

Książę pachniał różami. Tak jak zawsze zapamiętał to San.

- To tylko drogie ubrania. Każdy wyglądałby w nich dobrze.

Zamyślił się i uśmiechnął. Zdjął z własnych ramion pelerynę i zawiesił go na Sanie. Rycerz, nie do końca świadomy tego co się dzieje nie zdążył nawet zaprotestować, a książę zapiął na jego szyi złotą klamerkę.

- Wooyoung- dotknął palcami metal pod brodą.

- Ty dzisiaj będziesz ją nosić.

- Nie, nie mogę. Ja nie jestem księciem i nie...

- Jesteś moim partnerem na tym balu. Jesteś więc księciem San- pogłaskał go po policzku poprawiając drugą ręką piękne odzienie.

Potem wyjął z gablotki piękny diadem i postawił Sana przed lustrem. Oboje wpatrywali się w swoje odbicia kiedy książę ułożył diadem na czarnych włosach Sana. Ten nie mógł oderwać wzroku od tego jak symbol tak dużej siły idealnie pasował na jego głowę. Popatrzył na siebie pierwszy raz jak na kogoś ważnego, istotnego, kogoś kto ma władzę, kogoś... docenianego.

- Ja...

- Wyglądasz pięknie San.

- Nie wolno mi...

- Kiedyś będziesz prawdziwym księciem. Sprawisz, że ten mroczny zamek w końcu będzie przepełniony słońcem.

Sam uśmiechnął się onieśmielony i zwiesił głowę w dół, aż diadem nie zaczął zsuwać się niżej. Poprawił go wtedy dłonią, by przypadkiem nic mu się nie stało. Wooyoung zaśmiał się z tego widoku, nie mógł oderwać od niego oszklonych oczu.

- To musi zostać u ciebie- zdjął ozdobę z głowy i oddał go księciu. Ten złapał ją jakby robił to setki razy i od niechcenia narzucił na własny czubek głowy.

- Teraz możemy iść.

- Tak! Mój książę- ukłonił się nisko z ręką na sercu.- Chciałbym ci coś pokazać.

- Mi? Co takiego?

San spojrzał na niego szarmancko i złapał za podaną mu dłoń.

- Zobaczysz.

W jego oczach pojawił się tajemniczy błysk, a Wooyoung mógł wtedy dać prowadzić się mu na koniec świata.

Continue Reading

You'll Also Like

268K 27.5K 23
Marriage, the word that I loathed the most unexpectedly happened to me. Landing up on the same bed with my co star, Manik and knowing that we were ma...
232K 6.8K 81
Daphne Bridgerton might have been the 1813 debutant diamond, but she wasn't the only miss to stand out that season. Behind her was a close second, he...
733K 27.1K 102
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...
1M 40.5K 93
𝗟𝗼𝘃𝗶𝗻𝗴 𝗵𝗲𝗿 𝘄𝗮𝘀 𝗹𝗶𝗸𝗲 𝗽𝗹𝗮𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘄𝗶𝘁𝗵 𝗳𝗶𝗿𝗲, 𝗹𝘂𝗰𝗸𝗶𝗹𝘆 𝗳𝗼𝗿 𝗵𝗲𝗿, 𝗔𝗻𝘁𝗮𝗿𝗲𝘀 𝗹𝗼𝘃𝗲 𝗽𝗹𝗮𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘄𝗶𝘁𝗵 �...