Simple love

Door obojetna_

15.2K 999 166

Dawno, dawno temu, a dokładnie w roku 1983, spotkały sie dwie, malutkie istotki. Czarnowłosa odrazu przypadła... Meer

Beginning
Start of the school year
And damn sexy
You are doing a nice show to guys
You won't murder anyone today
Don't do it because you'll stay like this
Hi girls how are you having fun?
Can we forget about all this?
Move, old dumpling!
Don't laugh, fairy tale. Your lady is waiting for you
You check his so much that you burn he in
We see each other in our room my partner
What did you pack there? Stones?
Em Taylor. Ally Taylor
I saw your condoms in the pocket of a suitcase
Where's your Romeo?
I just can't
Kissing his left cheek

Beaten purple potato

359 29 5
Door obojetna_

Destiny

Spojrzałam w lustru, przyglądając się mojej twarzy. Szare oczy  wyglądały nijako, sprawiając wrażenie nudnych, obojętnych. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co mnie tak nagło naszło na refleksję. Zwykle nie spoglądałam na siebie, analizując każdy najmniejszy element twarzy. Może i czasem do siebie mówiłam, ale żeby próbować się wpędzić w kompleksy? Raczej się to często nie zdarzało.

- Destiny! Pięć minut! - wrzasnął Charlie, waląc w drzwi od mojego pokoju.

Westchnęłam, a następnie wciągnęłam brzuch, aby obejrzeć się z każdej strony. Luźne mom jeansy związałam paskiem, a na górę nałożyłam obcisły top w geometryczne wzory. Wyglądałam... zwyczajnie. Aż do bólu zwyczajnie. 

Przymknęłam powieki, łapiac się za nos. 

Spokojnie, to tylko nic nieznaczący obiad. Usiądziemy, zjemy i pójdziemy. To tyle. 

Pocieszyłam się, a po otwarciu oczu na mojej twarzy widniał już szeroki uśmiech. Nie zamierzałam przejmować się tym, że był sztuczny. 

- Idę! - odkrzyknęłam, wygładzając jeszcze raz włosy. 

Zbiegłam na dół akurat w momencie w którym zamykali drzwi. Świetnie. Szybko nałożyłam na siebie losowe adidasy i sięgnęłam po czarną bomberkę. Robiło się już znacznie chłodniej. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i wybiegłam za rodzinką. Sukinsyni. Jak zwykle nie poczekali. 

- Co ty tak dyszysz - mruknął mój tata, otwierając furtkę .

- Musiałam do was dobiec - wymamrotałam, rzucając mu niezbyt przyjemne spojrzenie. 

Tata jedynie się zaśmiał, popychając do przodu Hope. Ta puściła się ręki ojca i pognała przed siebie. Kiedy dotarła na werandę, od razu nacisnęła dzwonek do drzwi. 

No i się zaczyna. 

- Hopa, kochanie, aleś ty duża! - wykrzyknęła Kirsti, biorąc małą na ręce. Ta się roześmiała, całując jej policzek. 

- Cześć ciociu - wymamrotała, a następnie została przetransportowana do wujka, z którym przywitała się tak samo. 

Przytuliłam ich na powitanie, wchodząc w głąb ich posiadłości. Buty odłożyłam przy reszcie, a kurtkę odwiesiłam na wieszaku dla gości. 

Zestresowana weszłam do kuchni. Nie wiedziałam jak mam się zachować. W głowie kłębiło mi się tysiące myśli. Jak on zareaguje? Czy zachowa się inaczej? Czy mamy zamiar to ignorować? Wirowały w kółko i w kółko w mojej głowie, tworząc niezły mętlik. Nie potrafiłam się na niczym skupić 

- Siadajcie, proszę - powiedziała pani Williams, uśmiechając się do nas ciepło i zachęcając nas gestem ręki. 

Uśmiechnęłam się jedynie w odpowiedzi i powędrowałam we wskazanym przez nią kierunku. Na miejscu wszyscy już byli. Miles siedział u szczytu stołu, po jego lewej stronie siedziała Savannah jak zwykle z nienagannym uśmiechem, a po jego prawicy było miejsce puste, z pewnościa przeznaczone dla gospodyni domu. Charlie błyskawicznie zajął miejsce obok Savannah, na co zmarszczyłam brwi zaciekawiona. Hope usiadła obok pustego miejsca pani Williams, a mój ojciec tuż obok sześciolatki. 

No tak, byli prawie wszyscy, zauważyłam, siadając obok brata. Już miałam się zapytać gdzie to się zgubił Reuben, ale akurat w tym momencie można było usłyszeć przeraźliwie głośny tupot stóp. Niemal jak słoń. 

- Przepraszam za spóźnienie - wymamrotał, zapinając guzik swojej nieskazitelnie białej koszuli. Ciężko przełknęłam ślinę, widząc jak cholernie seksownie się prezentował. 

Jego włosy były ułożone w artystycznym nieładzie, na nogach miał niebieskie jeansy z niewielkimi dziurami, a do tego koszulę z rozpiętymi dwoma guzikami. Wyglądał...smakowicie. 

Poczułam jak rumieniec gwałtownie wpełzł na moje policzki, przez co speszona nawet nie zauważyłam, że brunet przyłapał mnie na obserwowaniu go. Posłał mi bardzo delikatny uśmiech, poprawił włosy i usiadł tuż obok mnie. 

Cholerny dziesięcioosobowy stół. Kto taki kupuje?

Oblizałam usta, nalewając sobie do szklanki wody z cytryna. W sumie nie chciało mi się pić, ale czułam potrzebę zrobienia coś rękami. Inaczej...inaczej mogłoby się to skończyć dużo ciekawiej.

- Jak w szkole, Destiny? - zagadała ciocia, uśmiechając się do mnie zachęcająco. 

Pogrążona w myślach pokręciłam gwałtownie głową na boki i mrugnęłam kilkakrotnie oczami. 

- Em...wszystko w porządku. Trochę sporo sprawdzianów, ale nie ma źle - odparłam, uśmiechając się blado. 

Kirsti kiwnęła głową, spoglądając na mnie ze zmartwieniem wypisanym w oczach. Nie martw się ciociu. Ze szkołą wszystko dobrze. Jedyny aktualny mój problem siedział tuż obok mnie. Pieprzone 8 centymetrów. To tylko twój syn ostatnio zaprzątał mi głowę. Czy ja tego chcę? Oczywiście, że nie. Jednak nie mogę nic na to poradzić... O boże, właśnie się poruszył. Widzisz przez co ja muszę przechodzić? Najchętniej to wywiozłabym go gdzieś do lasu i tam zostawiła. Samego. Z wilkami. O tak, to jest dobry...

- Destiny? - zapytał Miles, wyrywajac mnie z mojego wewnętrznego monologu. Uniosłam głowę, patrząc w jego kierunku. Wyglądał... na bardzo zmartwionego. 

- Tak, wujku? - zapytałam, milutko się uśmiechając. 

- Wszystko w porządku? - zapytał, coraz bardziej marszcząc brwi. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że się tak nawet da. Jego czoło wyglądało teraz jak jakieś lądowisko dla samolotów. Oczywiście, niczego nie ujmując z urody wujka. - Przed chwilą twoje ziemniaki... chyba je właśnie zabiłaś - wyjaśnił, układając usta w wąską kreskę. 

Momentalnie spojrzałam na swój talerz gdzie faktycznie. Ziemniaki wyglądały jakby ktoś je potraktował z wyjątkową agresją. Jakby ktoś po nich przejechał kilkakrotnie kosiarką... albo raczej widelcem. 

... ja piernicze. 

- Oh, to tylko... Mieliśmy ostatnio zajęcia z powstrzymywania agresji. Pani psycholog tak radziła nam robić, gdy jesteśmy na kogoś wyjątkowo źli - wymyśliłam na poczekania, posyłając słodki uśmieszek wujkowi. 

- To ktoś musiał cię wyjątkowo zdenerwować - zauważył, kątem oka spoglądając na Reubena. 

Czułam jak chłopak zjeżdża trochę w dół krzesła. 

Ha!

- Nikt ważny. Taki znajomy - mruknęłam, machając niedbale ręką. 

- A wiec, jak już mówiłem... - zaczął z powrotem rozmowę mój ojciec, a cały stół nagle  z powrotem skupił się na sobie nawzajem. 

Po około pół godzinie znowu wyprosili nas ze stołu. Robiło się to coraz bardziej podejrzane i nie przyjemne. Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać czas z Reubenem. Nie teraz. Jednak ojciec kategorycznie zabronił mi pójścia do domu. Nawet nie obchodziło go to, że mam projekt do szkoły! No, nie miałam tak naprawdę, ale skad miałby to wiedzieć? Chciałam po prostu uwolnić się od tego domu, od tego cholernego Evansa i w spokoju obejrzeć Normalnych Ludzi na HBO GO. 

Z miną męczennika zaczęłam się wspinać na sam szczyt schodów. Brunet był w swoim pokoju już od jakiegoś czasu, bo musiałam jeszcze po drodze zahaczyć o łazienkę. Wiecie, sprawy fizjologiczne i takie tam. Savannah z Charliem momentalnie poszli do jej pokoju i się tam zamknęli. Dosłownie, zamknęli. Na klucz. Może trzeba za niedługo do edukować mojego braciszka w sprawach kwiatków i pszczółek. Na pewno nic nie wie. To jeszcze dziecko. 

Tak, nadal w to wierzę, mimo, że już dawno temu nakryłam go na oglądaniu filmów dla dorosłych. A jego czapka z Pornhuba wcale nic nie oznaczała. Nic a nic. 

Wzięłam głęboki wdech, stając przed drzwiami do pieczary. Przygotowywałam w myślach całą litanię unikania go. Odpowiedzi typu "Nie, nie wiem, tak, ok, aha, mhm, jasne, oczywiście, absolutnie, jak słońce" były gotowe do użytku. Przywdziałam na siebie sztuczny uśmiech i szeroko otworzyłam drzwi pokoju. 

Przekraczajac próg było... cicho. I ciemno. Na dworze już od jakiegoś czasu nie było nic widać, jednak czy Reuben nagle stał się jakimś wampirem co nienawidzi nawet światła lamp? Nic o tym nie wiedziałam. Nie zasługiwał, aby nagle przemienić się w seksownego i wiecznego, krwiożerczego wampirka. 

Aż się wzdrygnęłam na tą myśl. 

- Reuben? - Weszłam do środka, rozglądając się na boki. 

Praktycznie nic nie widziałam, a jeszcze wchodząc odruchowo zamknęłam za sobą drzwi. Otaczała mnie ciemności. Nie znałam na pamięć jego pokoju, więc nie potrafiłam też poruszać się w nim po omacku. 

- Cholera - mruknęłam, potykając się o coś. 

Zrobiłam dwa kroki w lewo i uderzyłam głową o coś... dziwnego. Poczułam jak moje ciało się odbija, przez co zaczęłam się nagle chwiać. Odruchowo zamknęłam oczy, przygotowując się na upadek, gdy nagle dwie silne ręce złapały mnie w talii. Czułam jak zamieram 

- Destiny, ja... - Zachrypnięty głos cicho wymamrotał słowa prosto do mojego ucha. Gwałtownie ruszyłam głową, próbując się wyrwać. - Kurwa! - usłyszałam po chwili wraz z bolesnym jękiem. Ktoś momentalnie mnie puścił przez co spadłam na podłogę. 

Gwałtownie uderzyłam tyłkiem o podłogę, trafiając kością ogonową. Bo jakże inaczej?

- Ał - jęknęłam, czołgając się po podłodze w stronę szpary w drzwiach. 

Po kilku sekundach dotarłam do włącznika światła. Gdy było już jasno rozejrzałam się wokół, przez co moje oczy natrafiły na ogromną sylwetkę, siedzącą na podłodze i trzymającą się za twarz. 

- Reuben? - zapytałam niepewnie, robiąc kilka kroków w przód. 

W odpowiedzi wydobył z siebie jedynie kilka zduszonych jęków. 

- Reuben? - dopytałam, zbliżając się do niego i klękając na jedno kolano. 

Mogłam go zobaczyć dużo lepiej i momentalnie zauważyłam krew na jego rękach. 

- O mój Boże, Re - wymamrotałam, wybałuszając oczy. Próbowałam odkleić ręce od twarzy... a raczej od jego nosa. - Daj to zobaczyć - powiedziałam w miarę opanowana, próbując odgarnąć jego ręce z twarzy. Czułam jak moje własne lekko drżą. 

- Nie - odpowiedział zbolałym tonem. 

Westchnęłam głośno, przymykając oczy. 

Następnie gwałtownie pociągnęłam jego dłoń w swoja stronę. Ręka momentalnie odkleiła się od twarzy, uderzając mnie lekko w ramię. 

Dzięki. 

- Co ty, kurna, robisz - powiedział zszokowany, wybałuszając na mnie oczy. Przekręciłam na niego oczami. 

Nie widać, że próbuję mu pomóc? 

Momentalnie syknęłam, widząc jego twarz. Nos wyglądał... jak pobity, fioletowy kartofel. Był spuchnięty i cały wymazany we krwi. Po jego brodzie i ustach powoli zasychała krew, co wyglądało... przerażająco. Ogólnie wyglądał przerażająco. Okaz miernoty. 

- No cóż... zbyt dobrze to ty nie wyglądasz - mruknęłam, posyłając mu blady uśmiech. Stanęłam z klęczek i skierowałam się do jego prywatnej łazienki. 

Urwałam kilka listków papieru toaletowego, który następnie zaczęłam namaczać woda. 

- Wow, dzięki. To jest to co chciałem teraz od ciebie usłyszeć - wymamrotał, a szum wody lekko tłumił mi jego słowa. Po raz kolejny przewróciłam oczami i z mokrym papierem wróciłam do tego marudzącego biedaka.

- A co niby mam powiedzieć? - zapytałam retorycznie, nie oczekując od niego żadnej odpowiedzi. Wróciłam na swoje miejsce i pomachałam mu przed twarzą papierem. - Może jakoą to zetrzemy. Chociaż chyba powinieneś włożyć głowę pod zimną wodę. Złamane to masz? - zastanawiałam się na głos, marszcząc brwi. 

Zainteresowana, przekręciłam na lewo głowę i skierowałam swoją dłoń w kierunku jego twarzy. 

Reuben wytrzeszczał oczy i szybko odepchnął od siebie moją rękę.

- Zwariowałaś?! Nie dotykaj mojego nosa! - wykrzyknął, mając oburzenie wypisane na twarzy. 

Westchnęłam głośno, siadając na piętach. 

- To co teraz? Złamanego go masz czy nie w końcu? - ponowiłam zrezygnowana. 

Pomimo całej tej sytuacji czułam się zadziwiająco... lekko. Jakby to wszystko do siebie pasowało, jakby to było właściwe. Takie zwykłe, codzienne rozmowy miedzy nami. Aż poczułam jak się wzdrygnęłam na tę myśl. 

- Chyba nie - Westchnął przeciągle, przymykając oczy. - Nie mam siły, możesz spróbować mnie umyć? - wymamrotał, opierając głowę o ścianę. 

Pokiwałam w ciszy głową i schyliłam się w kierunku jego twarzy. Delikatnie, przynajmniej według mnie, przyłożyłam papier, który swoja drogą wyglądał już jakby pies to coś zjadł a później wypluł, do jego brody. Chłopak momentalnie syknął, na co wymamrotałam ciche przeprosiny. 

Przez kilka minut siedzieliśmy w niczym niezmąconej ciszy. Znowu poczułam jakby to wszystko było na miejscu. Nie czułam między nami żadnej niezręczności czy skrepowania tą sytuacją. 

Reuben oddychał miarowo, cały czas mając przymknięte powieki. Ja byłam bardzo skoncentrowana i niemal czułam jak zmarszczka robi mi się od marszczenia brwi. Matko. na pewno taką będę miała na starość! Ledwo to pomyślałam, od razu wygładziłam swoje czoło. 

Odwróciłam się, aby wyrzucić papier i gdy z powrotem skierowałam wzrok na chłopaka, ten już na mnie patrzył. 

- Chyba skończyłam - wymamrotałam, czując się nagle mała pod jego uporczywym spojrzeniem. 

Zaczęłam się podnosić, jednak Reuben zablokował moje ruchy, oplatając delikatnie mój nadgarstek swoją dłonią. 

- Powinnaś powiedzieć tak - powiedział tylko, patrząc się w moje oczy. 

Ciężko przełknęłam ślinę pod jego spojrzeniem. Jego szczupłe palce zaczęły zataczać niewielkie kółka na mojej ręce, wysyłając tym samym maleńkie dreszcze wzdłuż mojego ciała. 

- Tak? - wymamrotałam głupio, nie rozumiejąc do czego nawiązuje.

Jego twarz momentalnie rozjaśnił szeroki uśmiech, którego nie widziałam... od bardzo, bardzo dawna. 

- Czyli się widzimy jutro o siódmej. Przyjadę po ciebie - wyjaśnił, tak naprawdę nic nie wyjaśniając, na okrągło się uśmiechając. 

Jego zadowolona mina zaczęła mi działać na nerwy, a ja jedynie czułam jak moje brwi znowu zjeżdżają w dół. 

Ugh, przez niego to na pewno będę miała tę zmarszczkę!

***

Stwierdziłam, że jak mam to dam. 

Na razie nie mam dalej kompletnie nic napisanego, więc nie wiem kiedy następny rozdział. Mam nadzieję jednak, ze jeszcze w tym miesiącu. 

Trzymajcie się ciepło i dajcie znać co myślicie. 















Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

638K 17.3K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
34.6K 1K 21
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum, postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...
145K 2.7K 195
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
41.7K 1.5K 26
Nina popełnia błąd, który w znacznym stopniu komplikuje jej życie. Ma jednak szansę wszystko odkręcić. By to zrobić musi tylko dogadać się z młodym w...