FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Nowy kierunek

109 19 1
By Anonimowaok

- Matko Hongjoong...- Wooyoung chciał coś powiedzieć, wyrazić w jakiś sposób ulgę, jaką odczuł po ujrzeniu szarowłosego, ale zupełnie nie wiedział jak ubrać myśli. Kim pokiwał głową na znak, że rozumie. Jeśli zdołają się zaraz stąd wydostać, będą mieli mnóstwo czasu na poszukiwanie odpowiednich określeń własnych emocji. Pozostał jednak jeszcze ostatni mężczyzna, wciąż trwający nad zwłokami swojej szefowej, zdezorientowany i bezdyskusyjnie przerażony.

- Jeśli nie będziesz walczyć, pozwolimy ci odejść. Za kilka minut na to piętro wtargnie ogień, a zaraz zacznie się palić strop i sufit zawali nam się na głowę. Jej już nie pomożesz.-

- To postrzał, na pewno da się wyciągnąć kulę.- wydusił, spoglądając błagalnie na Joonga. Nie było w nim oczekiwanej nienawiści, czy agresji, a tylko strach wymieszany w równych proporcjach ze smutkiem.- To moja matka.

Hong miał jej niewątpliwie wiele do zarzucenia i w innych okolicznościach nie wahałby się zużyć ostatniego nabóju na to by być pewnym jej końca. Sumienie nie pozwalało mu jednak zignorować jej syna, widzącego w nim kogoś, kto rzeczywiście mógłby coś zaradzić. Nie miał zamiaru trzymać w sobie poczucia winy, tak jak to było po morderstwie Jihana. To najgorsze możliwe uczucie, nie pozwalające normalnie funkcjonować, ingerujące w myśli, samopoczucie, w każdą podejmowaną decyzję.

- Idźcie na dwór, zaraz do was dołączę.- polecił, co nie spodobało się żadnemu z jego towarzyszy. San był gotowy wynosić go stamtąd siłą. To nie była odpowiednia pora na dowód odwagi lub bohaterstwa. Musieli iść...razem.

- Nie ma mowy.- warknął Seonghwa, łapiąc go mocno za przedramię. Hongjoong zmarszczył brwi, po czym zrzucił jego rękę.

- Przyjdę, dajcie mi pięć minut.- wyszeptał, wpatrując się w twarz Parka. Hwa odwrócił głowę, ciężko wzdychając.

- Pięć minut, jeśli się nie zjawisz, przyjdę tu po ciebie i będziesz miał na sumieniu znacznie więcej istnień niż jej.- wyszeptał, po czym skinął w kierunku Sana oraz Woo. Tamci nie chcieli iść, ale niedużo mogli w tej materii zdziałać, prócz realnego użycia siły. Kłótnia byłaby tylko dodatkowym marnotrawstwem tlenu i przeciekających im przez palce minut, więc zostawili Hongjoonga ruszając w stronę wyjścia.

Kim ukucnął przy kobiecie, a następnie nachylił się nad jej wargami żeby sprawdzić, czy oddycha. Tak jak się spodziewał, nie dawała nawet tej oznaki życia. Jej syn przyglądał się każdemu jego ruchowi, stąpając z nogi na nogę niecierpliwie.

- Straciła mnóstwo krwi, wątpię, że resuscytacja coś da...- westchnął. Ułożył dłonie na środku jej klatki piersiowej, by zaraz zacząć uciskać. Chyba pierwszy raz w życiu stosował tą wiedzę w praktyce, więc ledwo powstrzymywał drżenie rąk. Po trzydziestu przerwał, by założyć opatrunek uciskowy na miejsce rany, przy użyciu rękawa jednego ze strażników leżących w pobliżu oraz książki medycznej znalezionej gdzieś na podłodze. Kontynuował reanimację, ale ta nie przynosiła wyników. Z kolei czas mijał, a w powietrzu pojawiało się coraz więcej dymu, co było złym znakiem. Nie poddawał się, chociaż nie miał dobrego przeczucia.

Została minuta, kiedy doszedł go szmer wydobywający się z jej płuc, a potem pierwszy pełny wdech.

- Weź ją na ręce i wynieś. Jeśli przeżyła, na dworze czeka Jaebin, który jest lekarzem. Ja nie jestem w stanie wyciągnąć kuli.- oznajmił, a tamten bez zająknięcia zrobił to, co rozkazał Hongjoong.

----------------------------------------------------------

Na zewnątrz panowała chyba jeszcze bardziej napięta atmosfera niż w środku. Stali tam wszyscy, co do jednego, cali w kurzu, popiole oraz śladach krwi, niekoniecznie własnej. Mingi pomagał Wooyoungowi opatrzeć drobne rany, przy pomocy resztek wody, jaką wykradł z budynku. San obserwował wyższe piętra bezlitośnie pożerane przez ogień oraz modlił się, by w przeciągu kilku sekund zobaczyć Kima przy wyjściu.

Hwa liczył w myślach czas, czując jak jego serce bije jak oszalałe, niejako narzucając tempo kolejnych liczb. Stał blisko drzwi, co było niebezpieczne, gdyż z góry co chwilę spadały jakieś kawałki konstrukcji. Miał wrażenie, że słyszy czyjeś wołanie, ale nie był wcale pewien do kogo należy i możliwe, że ktoś na górze jeszcze walczył o przetrwanie. Było to okropne, nawet dla niego. Nie wyobrażał sobie cierpienia, w jakim umierali ci, którzy nie zdołali uciec lub ugrzęzli pod zwaliskami. Mimo to, ani trochę im nie współczuł. Tak należało postąpić i w innym wypadku to oni byliby na podobnej pozycji.

Teraz zależało mu tylko na tym, by Hongjoong zdążył uciec. Odmierzał ostatnią dziesiątkę, kiedy spostrzegł, że ktoś idzie. Nie był to wcale Kim, a tamten facet, niosący swoją matkę. Wylądował z nią na ziemi, wołając imię Jaebina, jak wskazał mu Hong. Natomiast jego samego, nie było nigdzie widać. Seonghwa zaczął się poważnie denerwować i postanowił wejść w głąb ciemnego holu, by poszukać chłopaka. Nie zdążył jednak wykonać kroku, a niedaleko przed nim zarysowała się smukła, niska sylwetka, którą rozpoznał z łatwością.

Kiedy tamten był już blisko, uśmiechnął się do bruneta najszczerszym ze swoich uśmiechów, wyrażającym prawdziwą radość i stopniowo uchodzący z jego ciała stres. Pierwszy raz był szczęśliwy tylko dlatego, że żyje oraz żyją ludzie, na których mu zależy. Objął Seonghwę zmęczonymi ramionami, pozwalając by ten odwzajemnił gest i zagarnął do siebie cały ciężar jego ciała, gdyż sam ledwo utrzymywał się na nogach. Ostatnich kilka dni wykończyło go zarówno psychicznie, jak fizycznie. Potrzebował by ktoś ofiarował mu ten rodzaj oparcia.

- Mówiłem, że przyjdę.- wydukał cicho, a tamten uniósł kąciki ust, masując spokojnie plecy młodszego. Kamień spadł mu z serca. Uważając na chłopaka, poprowadził go niespiesznie do wyjścia, by wreszcie zaczerpnął świeżego powietrza. 

Wooyoung podbiegł do nich wzruszony, kiedy tylko zauważył posturę ciała Hongjoonga w progu wejścia. Nie mógł powiedzieć, że to już koniec, ale mógł przytulić Kima z najprawdziwszymi intencjami jakie miał, przelać na niego swe wszelkie obawy, tęsknotę oraz nerwy piętrzące się w nim z każdą mijającą sekundą. Jedną z najpiękniejszych chwil, jest uświadomienie sobie, że ani tobie, ani nikomu na czyim zdrowiu tak cholernie ci zależy, nic nie jest. Wokół byli wszyscy: Mingi, San, nawet Jongho oraz Seongmin, który siedział na niewielkim skrawku trawnika oszołomiony, łapiąc wdechy. Miał kilka zadrapań spowodowanych ucieczką w popłochu i dezorganizacji, lecz nic nie zagrażało jego życiu. Jaebin zajmował się właśnie tamtą kobietą, chociaż z wyraźną rezerwą okazywał jakiekolwiek zainteresowanie. Nie w jego obowiązkach leżało zaopiekować się nią, a wręcz życzyłby jej śmierci, gdyby nie zrozpaczony syn, spoglądający na niego z jakąś nadzieją, jaką lekarz rzadko widywał w ludziach. Praktycznie na palcach jednej ręki potrafił wyliczyć osoby, w których takowa zaistniała. Był nim ten młody mężczyzna, Jung Wooyoung oraz Kim Hongjoong, chociaż ten swoje słabości zdradzał niezwykle skrycie i przykrywając je dozą pesymizmu.

- To zawsze ty, zawsze ty mnie doprowadzasz do utraty zmysłów!- rzucił szatyn, łapiąc w dłonie policzki Honga z bezwstydną troskliwością. Nie wyglądał najlepiej, był blady, zmizerniały, aczkolwiek w jego ślepiach połyskiwała dziecinna uciecha, która jak nigdy, podpowiadała Woo, że wszystko będzie w porządku. Seonghwa nie dusił w sobie uśmiechu i jemu również udzieliła się wesoła atmosfera jakiejś cudownej ulgi. Mogli kontynuować drogę lub ponownie wrócić do Fedory, ale póki co, byli bezpieczni. On był, on i ci, których obecność w jego życiu zaznaczyła się w ciągu ostatnich miesięcy dość grubą czcionką.

Zaraz podszedł do nich San, zmęczony, ale w pełni szczęśliwy. Powitał szarowłosego delikatnym uściskiem, by mieć pewność, iż nie zada mu bólu. Mingi stanął tuż za nimi, nie mając pojęcia jak ubrać swoje uczucia w słowa. Jednak nie musiał, bo jak się okazywało, umieli zrozumieć się i bez tego.

Chwilę zajęło im zebranie się ze wszystkim. Musieli pośpieszyć się, aby popadający w ruinę budynek, nikomu z nich nie wyrządził krzywdy. W nieopodal położonym bloku mieszkalnym, Jaebin usilnie próbował coś zaradzić na niełatwy przypadek przymusowej pacjentki. Udało mu się usunąć kulę, przy użyciu najbardziej prymitywnych narzędzi, jakie zdołali uratować z płonącej budowli. Wciąż nie miał czym zaszyć rany, a tamowanie krwi niekoniecznie sterylnymi kawałkami materiałów, nie przyniosłoby rezultatów na dłuższą metę. Toteż wspólnie zadecydowali, że Mingi jak najprędzej zaprowadzi go do aut, gdzie pozostawił swój sprzęt. Jak się okazało, pojazdy były całkiem dobrze skryte, na obrzeżach miasta, za niepozornym zagajnikiem, schowanym za mało przydatnymi, wyniszczonymi konstrukcjami, jakich pierwotnego zastosowania nie sposób odgadnąć. Poczekali najkrócej jak się da, aż tamten zakończy operację oraz pozostawi matkę z synem. Musieli radzić sobie sami. Nie dał gwarancji, że ta wyzdrowieje, nawet szczerze jej tego nie życzył. Było wiele czynników. Mogło wdać się zakażenie, rozwinąć się sepsa, jej organizm może się nie zregenerować, natomiast nie było to już zmartwienie Jaebina.

Oni pragnęli się jak najszybciej stamtąd wynieść.

Wyszło na jaw, że reszta załogi Seonghwy, która im towarzyszyła, została rozgromiona już na początku i nie trafili z nimi do cel. Park nie miał głowy myśleć o ich stracie, ani wspominać ich imion, jak gdyby przyczynili się do czegoś wielkiego. Najsilniejsza część grupy przetrwała, to miało dla niego największą wagę.

Wsiedli do samochodów. Hongjoong wciąż ciężko oddychał, lecz stopniowo opadały z niego emocje. Zanim ruszyli, Joong spoglądał przez szybę z nieodgadnionym wzrokiem, najwyraźniej intensywnie zastanawiając się nad pewnymi wyborami. Teraz już znał bardzo dużą część swojej przeszłości. Nie każdy jej szczegół, co rodziło mnóstwo pytań, ale co chyba najważniejsze, znał cel. Cel nie tylko jego, a ich wszystkich, bo to do czego dostali szansę dotrzeć, może być tym wyśnionym przełomem, tym punktem zwrotnym, jakiego dawniej nie dało się określić. Kim wiedział, że to co na nich tam czeka, nie musi wcale okazać się takie kolorowe, ale nie znał dla siebie, ani pozostałych innej drogi.

Chwycił ołówek i arkusz papieru, po czym zaczął szkicować poglądową mapę.

- To tu stworzono aplikację, o lokalizację tego miejsca chodziło tym ludziom i to pragnęli ze mnie wyciągnąć. Przez ich praktyki w końcu sobie przypomniałem.- skrzywił się z niesmakiem, marząc by to te wspomnienia jak najprędzej wymazać ze swojej pamięci. Uderzał palcem w zaznaczoną na kartce kropkę. Potrafił zobaczyć skrawki tamtego obszaru, przypomnieć sobie twarze osób, jakie z pewnością tam spotkał, uczucia jakie się z nimi wiązały, ale za nic w świecie nie dał rady przypomnieć sobie konkretnych zdarzeń.- Możemy zawrócić, po prostu sądziłem, że chcielibyście wiedzieć. 

Niedowierzanie, to za mało powiedziane. Seonghwa podejrzewał nawet, że po prostu coś źle zrozumiał. Pochwycił szkic w dłonie, śledząc go uważnie, nijako sprawdzając czy jest prawdziwy. Jeśli Hongjoong umiał już dotrzeć tam skąd się wywodzi, otwierało to przed nim mnóstwo drzwi. Mieli szansę na poznanie zupełnie innej kultury, może cywilizacji równie rozwiniętej, co ta, która istniała przed wieloma laty. Biorąc pod uwagę ich umiejętności do sterowania ludzkim mózgiem, ich dokonania mogły iść jeszcze dalej. Jeżeli to nie są zwykłe wymysły chłopaka dotkniętego potwornymi torturami, to musieli dojść do tej mety. Park udowodni Premier, własnej matce oraz wszystkim mieszkańcom, że istnieje świat poza Fedorą. Co więcej, może okazać się lepszy od realiów do jakich przywykli. Jego marzenia zaczęły już sięgać wizji przeniesienia się tam oraz zamieszkania w tym bezpieczniejszym, wspanialszym domu. Wyobrażał sobie życie, takim jakie namalowałby go Hongjoong. W końcu przeczytał tyle książek, wiedział jak było kiedyś i jak będzie tam, gdzie trafią. Tyle znaków zapytania rozjaśniało w jego głowie. Nigdy nie był skory marzyć, bo nie wiedział jak oraz czego powinno się pragnąć, natomiast teraz naprawdę chciał. Chciał tworzyć kreacje takiej przyszłości, jakiej potrzebował dla siebie, nie tylko dla miasta. 

- Jesteś pewny?- zdołał wydusić, patrząc wprost na niego. Szarowłosy, pomimo zupełnego braku sił, zdawał się śmiertelnie poważny. W aucie zapanowała cisza. Nie była to łatwa decyzja. Każdy z nich miał apetyt. Apetyt na przygodę, apetyt na to co nieodkryte, apetyt na dotarcie do miejsca, z którego nie trzeba będzie uciekać, apetyt na trafienie do mety ich podróży. Jednak czy to było racjonalne? Czy powinni kolejny raz ryzykować? Własnym zdrowiem, życiem, skoro tak naprawdę mieli wszystko na czym im mogłoby zależeć. A może tego nie dostrzegali? Przecież najtrudniej dostrzec to, co ma się przed samym nosem. 

Zgodnie postawili na niepewność, bo ta była ciekawsza, była obiecująca. 

Continue Reading

You'll Also Like

7.3K 378 25
mars.theplanet: twoje zeby sa atrakcyjne byhongjoong: ?????
62.9K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
23.9K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
92.8K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...