FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17.8K 2.2K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Ucieczka

134 18 8
By Anonimowaok

      Zgodnie z przewidywaniami, wraz z nawarstwianiem się kłamstw, wzrosło zainteresowanie każdym z nich z osobna. Tym razem nie wypytywano jedynie Seonghwy o szczegóły związane z podaną lokalizacją, lecz zaangażowano także pozostałych. Skrupulatnie starano się uwierzytelnić ich zeznania, ponadto nieprzerwanie przebywał z nimi jeden strażnik, pilnując aby ci się ze sobą nie komunikowali. To znacznie pokomplikowało ich sytuację, ponieważ nie mogli ustalić wspólnej wersji, ani przygotować bezpiecznych odpowiedzi. Pozostawało im zaufać własnej inteligencji oraz umiejętności wychodzenia obronną ręką z takich problemów. Seonghwa należał do tych, którzy lubili wymijać prawdę ozdobnymi wypowiedziami, tylko delikatnie nawiązującymi do sedna tematu, zaś Wooyoung oraz San tak dobrze się znali, że potrafili z własnych oczu wyczytać jaką wersje przyjmie drugi. Najwięcej wątpliwości budzili Jongho oraz Jaebin. Pierwszy z nich był dość nieobliczalny, co więcej znał doskonale ich plan, a nigdy nie przyrzekł im lojalności. Mógł równie dobrze wykorzystać wszystko co wie, aby pogrążyć pozostałych i tym samym coś zyskać dla siebie. Nie było to głupie, ale coś im podpowiadało, że chłopak chciałby spłacić wobec Hongjoonga jakiś dług.  Każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego czarnowłosy wciąż żyje. Hwa nie byłby taki dobroduszny, gdyby taka inicjatywa nie wyszła ze strony Joonga. Być może, sam wolałby umrzeć od razu, ale w głębi serca, wdzięczny był za tą szansę i dopatrywał się w niej możliwości ucieczki. Nie zrobiłby tego jednak kosztem szarowłosego. 

Minęły dwa pełne dni, w ciągu których co raz, jednego odprowadzano, kolejnego zabierano. Chcieli wiedzieć jak najwięcej, co mogą tam znaleźć, ile mniej więcej trwa dotarcie do wskazanego miasta, czy jest to opłacalne, pokazywali sfałszowaną mapę, którą tamci z łatwością rozpoznawali, ponieważ punkty były rozmieszczone w taki sposób, że droga prowadziłaby przez Fedorę. Wydawało się jakby ta cała bajeczka jaką wykreowali, była z słowa na słowo bardziej realna dla kobiety, która wciąż ukrywała swoją tożsamość. Łatwo było rozpoznać w niej szefa całej, osobliwej organizacji. Nie byli to normalni ludzie i nie tworzyli zwykłej społeczności, jak to było w przypadku mieszkańców znanej im osady. Oni nieustannie pracowali nad wydostaniem się stąd. Byli swojego rodzaju oddziałem, osiadłym w tym budynku i starającym się dosięgnąć jakiegoś przełomu, jaki pomógłby im dojść do czegoś lepszego niż obskurna ruina w środku niszczejących pozostałości małej metropolii. 

I chociaż przemierzali dziennie kilkakrotnie te korytarze, wciąż nie mieli pojęcia co dzieje się z Kimem. Nie widzieli go od czasu, gdy wynieśli Hongjoonga siłą. Ignorowano pytania z nim związane, a wręcz irytowano się na wzmiankę jego imienia. Przez to nie tyle, nie wiedzieli gdzie się znajduje, lecz też wcale nie mieli pewności czy żyje. Gdyby udało im się wydostać, rozpocząć walkę, podłożyć ogień lub cokolwiek innego, to nie znali jego położenia. Nie potrafiliby go znaleźć, jeśli w ogóle było kogo szukać. 

To stresowało Seonghwę, bo odczuwał jak wśród pozostałych wzrasta nastrój mobilizacji. Wiedział, że to kwestia godzin, zanim ci zdecydują się w końcu wyłamać. Woo porozumiał się już z Sanem, dając mu znać, iż wykradnie klucz do celi, przy kolejnym przesłuchaniu. Było to wysoce ryzykowne, natomiast Junga męczyła ta bezsilność. Tęsknił za wolnością i za słodkim smakiem adrenaliny, jakiego nie czuł już od dawna. San nie oponował, wierząc, że równie dobra okazja może już się nie nadarzyć. Park również był tego świadom, chociaż na początku pragnął usłyszeć potwierdzenie, czy Hong był zdrowy. Na rzeczy było wiele więcej, ale przede wszystkim nie odczuwał takiej wiary w siebie i zespół, jeśli zostanie uszczuplony o jedną osobę. Nawet jeśli wszystko wyjdzie pomyślnie, to jaka jest gwarancja, że przetrwają na zewnątrz? Jaka jest gwarancja, iż zdołają w ogóle wrócić do Fedory? Chciał wierzyć, że duża, ale nie umiał. 

Prawda o stanie Hongjoonga była dość gorzka. Na wspomnianą salę zabrano go jeszcze trzykrotnie i z każdą minutą tych katorg, tracił siły żeby w ogóle się sprzeciwiać. Był tak osłabiony, przede wszystkim psychicznie, przez co wszystko jedno już mu było, jak go traktują. Nie protestował, kiedy dwóch rosłych mężczyzn sadzało go w tamtym okropnym fotelu, jak zapinano go pasami. Zawsze wtedy wgryzał zęby w dolną wargę, udając przynajmniej, że ta praktyka jakoś mu pomaga. W rzeczywistości za każdym razem bolało tak samo, za każdym razem równie ciężko było pozbierać się od nowa, za każdym razem trudniej było nie pozwolić im dostać się do jego umysłu. Zorientował się już, co takiego mają zamiar osiągnąć oraz czemu służy ta dziwna aplikacja, jaką obsługuje tamten mężczyzna. Wciąż jednak nie potrafił dotrzeć do części wspomnień, jaka była niezwykle dla nich ważna i jakiej powinien chronić. Za wszelką cenę nie mógł dać im miejsca położenia miasta należącego do Hwy, ale musiało przecież chodzić o coś więcej. Musiał znać tych, którzy wszczepili mu to urządzenie, którzy opracowali ten program, zwłaszcza, że to pokrywało się bez dwóch zdań, z jego pochodzeniem. Joong za priorytet uznał dotarcie do tych zakątków pamięci, zanim zrobią to tamci ludzie. 

----------------------------------------------------------

       Jung tak jak to sobie upatrzył, przystąpił do realizacji planu. Ten sam pracownik co zawsze, pojawił się w przejściu i ze znudzoną miną, wyciągnął z tylnej prawej kieszeni pęk kluczy. Jednym z nich, oznaczonym zieloną farbą, otworzył celę, w której przetrzymywano Wooyounga. Każdy z tych szczegółów był niezwykle istotny, ponieważ szatyn musiał je dokładnie zakodować, by następnie wykorzystać swoją spostrzegawczość na kolejnych etapach. Wyciągnięcie mu przedmiotu od razu byłoby lekkomyślne oraz skończyłoby się oczywistym niepowodzeniem. Z tego względu postanowił poczekać, na moment kiedy mężczyzna będzie go wyprowadzać z pokoju, w którym zawsze przeprowadzano rozmowy. 

Zgodnie z ustaloną rutyną, poprowadził go na jedno z pięter, do którego drogę Woo znał już doskonale, po czym wepchnął do niewielkiego wnętrza, białego oraz odstraszającego swoim chłodem. Opadał tam na krzesło lub taboret, które z jakiegoś powodu wymieniali co raz, a następnie do środka wchodził albo mężczyzna z zarostem, jakiego widywał częściej, albo kobieta, jaką miał sposobność ujrzeć tuż przed tym, jak ich tu zamknęli. On był w swoim usposobieniu bardziej gwałtowny oraz porywczy, zaś jej maniera mówienia, spokojna, a zarazem elegancka, miała non-stop nutę zniecierpliwienia i nerwowości. Oboje za to lubili ich szantażować, mówiąc jak straszne kary, grożą za kłamstwa, a jakie wspaniałe nagrody za spełnianie ich poleceń. Zazwyczaj brązowowłosy uważnie słuchał, licząc, iż wśród potoku głupstw jakie przechodziły im przez zęby, znajdzie odpowiedzi na to, co dzieje się z Hongjoongiem i jaki jest przewodni cel tej organizacji. Teraz tylko udawał, zajęty opracowywaniem jak najbardziej dyskretnej metody zabrania tamtemu strażnikowi kluczy. 

- Bylibyście skorzy poświęcić waszego przyjaciela dla własnego życia oraz wolności?- kobieta uniosła jedną brew, wpatrując się prosto w oczy nastolatka. Ten poczuł jakby ktoś mocno uderzył go po twarzy, lecz nie mógł dać tego po sobie znać. Chodziło jej o Joonga, to pierwszy raz gdy nawiązywała do niego w ich konwersacji. 

- Nie sądzę, żeby trzeba było kogokolwiek poświęcać, skoro daliśmy wam to, o co prosiliście. Dług został spłacony, więc ta "wolność" nam się należy.-

- Ach, nie przeczę, dlatego wam ją oferuję. Pod warunkiem, że zostawicie tu waszego kolegę.- prychnęła. 

- Po co wam Hongjoong?-

- Nie ty zadajesz pytania. Spokojnie, dam wam się zastanowić. W każdej chwili, jeśli zechcecie, możecie powiedzieć, że zgadzacie się na ten układ, a wtedy odprowadzimy was do granic miasta i odejdziecie bez dalszych konsekwencji. Sami, bez Kima.- poinformowała tonem, jaki nie znosił sprzeciwu. Potem uśmiechnęła się na pożegnanie i wyszła. Wooyoung miał już pewność, że muszą jak najszybciej się stąd wydostać oraz znaleźć Joonga. 

  Dozorca, zanim wypuścił go, musiał nacisnąć klamkę. Był to dosłownie ułamek sekundy, gdy między wychodzeniem przez drzwi, a staniem za jego plecami, był w stanie bezinwazyjnie wyjąć upatrzony skarb, a potem sprawnie wcisnąć go za pas spodni. Kiedy zdążył to zrobić i w bezdechu przeszedł, wiedząc że zaraz okaże się, czy tamten się zorientował, facet spojrzał na niego przelotnie. Już miał wrażenie, iż wyczuł spisek, że to koniec, a wszystko się wydało, jednak ten nie zrobił absolutnie nic. Złapał go tylko za ramię i poprowadził z powrotem, skąd przyszli. 

Wstąpili do holu, gdzie powoli zapaliły się blade jarzeniówki. Kwestia chwili, jak cała akcja miała się rozpocząć. Napięcie wzrosło w powietrzu, krew w żyłach szatyna zaczęła krążyć szybciej. Jego serce uderzało o żebra z zawrotną prędkością, przez co bał się,  że tamten może je usłyszeć. Zbliżyli się do celi Sana, co było jak gwizdek oznaczający "start". Woo puścił do blondyna oczko, po czym wyjął po cichu klucze i sunął je w jego stronę. W tym samym czasie z całej siły kopnął mężczyznę, który przez chwile poszukiwał zguby w zakamarkach ubrania. Był w szoku, czując uderzenie, potem kolejne i następne, wycelowane głównie w brzuch oraz żebra. Wooyoung miał wciąż unieruchomione ręce, lecz jego atak był tak niespodziewany dla drugiego, że nie zdążył się w porę obronić przed ciosami. W dodatku, Choi kilka sekund później dołączył do brązowowłosego i ostatecznie ogłuszył przeciwnika. Spośród posiadanych kluczy, znalazł ten od kajdanek, by oswobodzić niższego. Następnie uwolnili Seonghwę oraz Jongho. Musieli się spieszyć, ponieważ spodziewali się niedalekiego zgromadzenia się tu większych ilości straży. 

- Ja z Sanem pójdziemy po Mingiego oraz Jaebina, następnie podłożymy ogień, wy poszukajcie Hongjoonga i jakiegokolwiek wyjścia z tego piekła.- rzucił San, nijako obejmując przywództwo. 

- Muszę załatwić jedną rzecz.- wtrącił Hwa.

- Jaką?- wypalił z wyrzutem Jung.

- Związaną z Hongjoongiem, zaufajcie mi.- błagał Park. Najważniejszym dla niego było wyłączenie tamtej aplikacji, która zagrażała Kimowi. 

- Tobie? Śmieszne... Dobra, idź, byle żebyś nie wpakował nas w kłopoty. Będzie mało czasu, zanim ta dziura pójdzie z dymem, więc należy się spieszyć.- rzucił Jongho, postanawiając iść sam. Poradzi sobie, zresztą nie miał absolutnie nic do stracenia. 

----------------------------------------------------------

     Hongjoong czuł tego dnia wzrastający z godziny na godziny niepokój. Jakby jego szósty zmysł oszalał, a przeczucie, jakie nim targało, nie pozwalało mu racjonalnie myśleć. Nie umiał tego niczym wytłumaczyć, ale też nie próbował, zdając sobie sprawę, że takie coś przydarza mu się często i zwykle jest nieomylne. Wracał z sesji kolejnych potwornych doznań jakie mu zafundowano, tym razem bez obecności szefowej. Dziś nie raczyła przyglądać się zadawanemu mu bólowi. Bardzo prawdopodobne, iż ten widok ją zwyczajnie znudził, a z przemijającymi dniami, wierzyła prędzej w jego rychłą śmierć pełną męczarni, niż wyciągnięcie z niego niezbędnych wiadomości. Nie była daleka prawdy, bo szarowłosy, chociaż  bliski obłędu, wiedział, że jeśli nie zabiją go te praktyki, to zrobi to sam. 

       Dwóch muskularnych brunetów prowadziło go drogą powrotną do dobrze znanego mu pomieszczenia, lecz w pewnym momencie, bez żadnego wyraźnego powodu, zatrzymali się. Hong był na wpół przytomny, toteż nie pojmował w pełni co się dzieje, ani co wzbudziło w mężczyznach takie poruszenie. Stał ze spuszczoną głową, ledwo utrzymując się na nogach. Odzyskiwał siły niezwykle powoli, toteż chwilę zajęło mu zorientowanie się, że powietrze staje się stopniowo jakieś gęstsze, a dominuje w nim zapach spalenizny. Nie był pewny, czy to przypadkiem nie jest wymysł jego wyobraźni, aczkolwiek tamci także wzdychali ten odór w płuca, coraz bardziej zaniepokojeni. Po kilku sekundach Joong był już przekonany, że w budynku wybuchł pożar, w dodatku nie ciężko było odgadnąć, iż za ten incydent odpowiedzialni są San lub Wooyoung, ponieważ jeden z nich niewątpliwie wciąż posiadał przy sobie zapalniczkę. 

To była absolutnie jedyna oraz ostatnia szansa dla niego, by się stąd wydostać. Obecnie istniały tylko dwie opcje. Jeśli nie uda mu się im wywinąć, zginie w płomieniach. W porównaniu z nimi, był w koszmarnym stanie, co stawiało go na przegranej pozycji. Miał za to coś, czym nad nimi górował. Ci, zdezorientowani zaistniałymi komplikacjami, popadli w panikę. Nie uzewnętrzniali jej, ale Hong jak nikt inny potrafił lęk wyczytać z prostych odruchów, mimiki oraz spojrzeń, w których nagle pojawił się nieokiełznany strach. Kim miał zaledwie scyzoryk w kieszeni spodni, co nie wydawało się jakkolwiek praktyczną bronią. Bądź co bądź, nie mógł przebierać w środkach, a jego czas na reakcję wciąż się kurczył. Już mieli ruszyć dalej, by czym prędzej go odprowadzić i przystąpić do interwencji, jednak Hong zbierając w sobie całą pozostałą energię, jaka jeszcze się w nim tliła, wyjął niewielkie ostrze, po czym wbił je zdesperowany na oślep w twarz mężczyzny. Tak niewielki przyrząd mógłby nie przebić się przez ich ubranie, a tak zyskał element zaskoczenia, który oszołomił strażnika. Wolną nogą podciął w tej samej sekundzie drugiego osobnika. W pośpiechu wyjął pierwszemu pistolet zza szlufki, po czym strzelił kilka razy, wciąż mając skute ręce. Jedna kula trafiła w udo faceta, który upadł na ziemię, unieszkodliwiony. Nie dał rady się ruszyć, a przez czerwoną substancję, spływającą po jego brwiach, powiekach i policzkach, nie miał pojęcia co dzieje się wokół, zbyt zaaferowany własną, nienajlepszą sytuacją. Jego towarzysz podnosił się z ziemi, ale w tak niefortunnej chwili, że pocisk wystrzelony zupełnie przez przypadek, utknął pod jego żebrami. Hong upadł na kolana, po czym zębami wyciągnął klucze do kajdanek. Sam nie do końca wiedział jak udało mu się potem pochwycić je palcami oraz zdjąć to żelastwo z nadgarstków. Gdy tylko załatwił ten problen, nie przejmował się konającymi, leżącymi w kałuży karmazynowej cieczy na posadzce, zamiast tego, ociężałym krokiem powędrował wzdłuż ściany, do miejsca, w którym jak się obeznał w ciągu kilku ostatnich dni, swój gabinet miała kobieta, której pragnął się odpłacić. 

     Wymierzył nabój w zamek, a następnie dostał się do pomieszczenia, w którym o dziwo nikogo nie było. Na zardzewiałym, metalowym biurku, leżało mnóstwo teczek, segregatorów i porozrzucanych papierów. Hongjoong chciał je przejrzeć by dowiedzieć się, czy tamci podczas tych tortur dotarli do jakichkolwiek skrawków jego pamięci. Zapiski były niedokładne oraz wybrakowane, zupełnie jak jego pamięć. Przekonali się, iż pochodzi z jakiegoś miasta, w którym to stworzono program, który testowano właśnie na nim. Wśród jego wspomnień znaleźli również imię jego matki, ale żadnych głębszych szczegółów. To ich z pewnością zirytowało. Byli bardzo blisko prawdy, jakiej nikt nie zamierzał jej dać. 

Czytając dalej, miał już ochotę zrezygnować, nie znajdując wśród sprawozdań nic interesującego, aż wśród bezwartościowych zdań, znalazł jeden fragment, który z nieznanej przyczyny stał się kluczowy.

" Uciekł stamtąd. Musiał uciekać. Nie zrobił tego sam, lecz nie znamy nazwisk jego ówczesnych wspólników."

Continue Reading

You'll Also Like

1.8K 182 8
Hongjoong od zawsze był raczej miłą i uprzejmą osobą i wyglądał na takiego, który uwielbia towarzystwo, jednak nie lubił przebywać w większej grupie...
11.5K 1K 26
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
43K 2.3K 85
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
25.1K 1.6K 200
kradzione, nieumiejętnie tłumaczone na polski incorrect quotes seonghwy i hongjoonga - członków ateez przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy ortogra...