FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Przesłuchanie

137 19 12
By Anonimowaok

Najpierw poczuł ból przeszywający jego ciało na wskroś, a dopiero potem rozwarł ciężkie powieki, pod które wdzierało się blade światło. Pod dłońmi miał chłodną wilgoć, jakiej odrażające wrażenie doszczętnie go zbudziło. Podniósł wzrok i od razu zauważył betonowe ściany celi, poobdzierane z jakiegokolwiek pokrycia, czy to była farba, czy tapeta. Był tutaj sam, a pomieszczenie miało może maksymalnie dwa na dwa metry. W szczytowej części znajdowało się okno, do którego nie było sposobu dosięgnąć. Poza nim oraz migającą jarzeniówką, nie było tu nic, żadnego mebla, żadnego koca, jego rzeczy. Wstał, po czym zbliżył się do krat, jakie dzieliły go od korytarza. Byli w jakiejś starej siedzibie więzienia, albo innym miejscu tego pokroju. Żelazne pręty wydawały się nie do złamania, a kłódka założona na zamek, nie ustąpiłaby pomimo najbardziej wyczerpujących prób.

Hongjoong spojrzał po sobie. Wciąż miał te same ubrania, zabrudzony opatrunek na nodze, a za pasem spodni, doszczętnie ukryty scyzoryk. Aż dziwne, że mu go nie odebrali, skoro pozostałe rzeczy z kieszeni zostały skonfiskowane. Tak czy siak, wspomniany sprzęt nie dawał mu żadnej drogi ratunku, był zabawką, którą mógł co najwyżej ukrócić swoje oczekiwanie, niżeli się stąd wydostać. Być może właśnie po to mu go zostawili, aby sam pozbył się problemu. Niestety, nie zamierzał dać im tej satysfakcji.

Wyjrzał na hol. Nie stał tam żaden strażnik. W zasadzie było tu strasznie pusto, ponuro, a przede wszystkim zimno. Niska temperatura powodowała u niego spazmatyczne dreszcze i gdyby skupił się bardziej na tym, jak okropnie mu to przeszkadzało, najpewniej zacząłby zgrzytać zębami. Naprzeciwko niego była kolejna cela. Rozdzielili ich, aczkolwiek liczył, że wciąż trzymali na jednym piętrze. Chciał zawołać kogoś z oddziału, lecz na początku jego próba skończyła się tylko wyjątkowo nieprzyjemnym skrzeknięciem, spowodowanym suchością w gardle. Przełknął ślinę, po czym ponownie wydobył głos.

- Seonghwa? Wooyoung?- starał się wymówić te imiona głośno oraz wyraźnie.

Już sądził, że tamtych jednak przeniesiono zupełnie gdzie indziej lub co gorsza, zabito, ale po paru sekundach usłyszał jak ktoś w pobliskiej izolatce zaczyna się wiercić i mruczeć coś pod nosem. Rozpoznał te dźwięki, dzięki czemu był już pewny, że tuż obok umieszczono Parka. Brunet, który również dopiero co się ocknął, rozejrzał się zdezorientowany, po czym swój wzrok skierował na Joonga. Tamten chyba w życiu nie był równie szczęśliwy na jego widok, co dzisiaj. Trzymał się krat i przyglądał mu się wyczekująco, jakby dając starszemu czas na samodzielne zbadanie tej sytuacji.

- Uwięzili nas? Z dwojga złego, lepsze to niż śmierć.- bąknął, chociaż czuł się nad wyraz nieswojo. Role się odwróciły. Tutaj należał jedynie do grupy intruzów, od których należało wydobyć wszelkie informacje, a następnie zabić. Nie miał tu ani władzy, ani stanowiska, a jego nazwiska nikt nie znał, ani nie szanował. W każdym razie żył, Hongjoong również, co było dobrym omenem.

- Za wymordowanie tylu ludzi, powinniśmy już dawno gryźć ziemię od spodu. Nie rozumiem, dlaczego mieliby nam odpuścić, albo przeciągać wymierzenie kary.-

- Może myślą, że wiemy coś interesującego. Raczej byliśmy dla nich czymś nowym, niespodziewanym, więc za pewne nie miewają tu gości. Kto wie, może niewielu doszło do podobnych wniosków co my i tu trafiło.- Hwa rozmyślał na głos, ale Hong pokręcił głową.

- Nie wydaje mi się. Zresztą, doskonale wiesz, że ja nic im nie powiem. Mam nadzieję, że ty również nie stchórzysz...- zmroził wyższego spojrzeniem, jakoby była to swego rodzaju groźba albo ostrzeżenie.

- Jeśli będzie chodzić o twoje życie, to wyjawię wszystko co wiem i nawet się nie zająknę.- odrzekł z jaskrawym sarkazmem oraz szerokim uśmiechem. Joong zastanawiał się, od kiedy mężczyzna pochłania od niego takie nawyki i czy rzeczywiście to jego zasługa. Już od kilku tygodni, Park trochę zszedł z wysokiego tonu, często żartował, używał ironii, przestał tak zwracać uwagę na nieformalny charakter ich rozmów. To oczywiście zmiana na plus, ale czy miała coś na celu?

- Niby mówisz prześmiewczo, a podejrzewam, że byłbyś do tego zdolny. Zresztą, nikt nie wie jak bezpośrednie zagrożenie na niego wpłynie. Moglibyśmy być w jednej celi...- westchnął.

- Hmm?- ciemnowłosy uniósł brew.

- Zaszyłbym ci usta.-

- Moglibyście dać ludziom spać?- doszedł ich zaspany głos Wooyounga z drugiego końca korytarza. Hongjoong wyjrzał w tamtą stronę, wyglądając prawie tak jakby zamierzał przepchać głowę przez wąskie szpary. Ucieszył się, gdyż świadczyło to o tym, że każdy z nich wyszedł z tego cało.

- Jak stopa?- krzyknął Joong. Tamten zamruczał cicho, obejrzał dokładnie swoją kończynę. Mógł nią ruszać, co było dobrym znakiem. W przeciwnym razie podejrzewałby, iż tkanki zostały całkowicie zmiażdżone. Na szczęście pomimo nieprzyjemnego uczucia, nieznacznej opuchlizny oraz delikatnych problemów z chodzeniem, nie było tak źle. Kilka dni i odzyska stuprocentową sprawność.

- Z tą amputacją można jeszcze zaczekać.- zaśmiał się i usiadł przy progu. Szatyn nie dostrzegał twarzy pozostałych, ponieważ znajdowali się za daleko oraz pod złym kątem, lecz ich dyskusja w pełni do niego docierała.- San jest tu naprzeciwko, ale drzemie.

- Żyje?- zagaił Hwa.

- Niewątpliwie, właśnie zatłukł muchę, która usiadła mu na skroni.- stwierdził, a wtedy tamten przekręcił się na drugi bok.

- Niedawno się położyłem...- westchnął pod nosem, nie otwierając oczu.- Uśpiono was zaraz po tym jak nas złapali, ale na mnie ten środek chyba nie podziałał. Siedziałem tu cały ten czas sam, minęło dobrych piętnaście godzin, albo i lepiej.

- Hmm, pamiętasz coś konkretnego?- Hongjoonga bardzo zaciekawiło to o czym powiedział im San. Pozostali wracali wyłącznie do wizerunku wytwornej kobiety, ubranej w granatową garsonkę, musztardową koszulę, z pomalowanymi na szkarłatny odcień wargami. Rzuciła jakieś rozkazy swojej świcie, po czym znikła w tłumie, a im urwał się film.

- Zaciągnęli nas tu strażnicy, mniej eleganccy niż w Fedorze, ale również bardziej brutalni. Jeden mało nie wybił mi barku, kiedy tak mną targał. Budynek ma kilka kondygnacji, jednak przez większość czasu udawałem nieprzytomnego, by nie wzbudzić podejrzeń. Wiem, że mają tu całkiem nowocześnie, natomiast jest to siedziba znacznie mniej rozwinięta niż Seonghwy. Mają za to bardziej zaawansowaną broń. Ściany na niektórych piętrach wyglądały obskurnie, a na innych były świeżo pomalowane szarą farbą. Wydaje mi się, że jesteśmy mniej więcej dwa poziomy pod parterem. To tylko moje podejrzenia.- wyjaśnił powoli, a następnie znów wygodnie ułożył się na lodowatej posadzce, próbując odpocząć.

- W końcu nas wypuszczą. Będą chcieli przesłuchać lub coś w tym rodzaju, a wtedy musimy zrobić wszystko żeby się stąd wydostać. Ciekawe, czy Mingi i reszta są na wolności?- Joong martwił się, ponieważ nie natknęli się na nich po drodze. Jeśli wciąż by się tam gdzieś ukrywali, byłaby to szansa dla nich wszystkich, ale też spore zagrożenie. W końcu to, że ich przetrzymują pod jakimś nieznanym pretekstem, nie znaczy, że podobnie będzie w przypadku pozostałych.

- Są tutaj, ale jednego z nich zabili. Na pewno Mingi oraz Seongmin żyją.- wtrącił nagle Jongho, o którego obecności zapomnieli z całego tego zamieszania. Znajdował się w pomieszczeniu obok Wooyounga, sądząc po rozchodzeniu się dźwięku.

- Skąd to wiesz?-

- To co nie wpłynęło na Sana, na mnie też nie dało rady. Słabe mają te metody tutaj.- burknął od niechcenia.- Widziałem ich, jak szliśmy innym korytarzem, wtedy, gdy San tak beznadziejnie udawał trupa. Znajdują się w takich celach jak my, tylko nie w tej części budynku.

Jasnowłosy być może by się obraził za ten niewybredny komentarz, lecz był zbyt wykończony żeby przejmować się czymś więcej jak w miarę wygodną pozycją do snu. Jongho również umilkł, podobnie jak pozostali. Nie mieli pojęcia co robić, ani czym się zająć. Seonghwa wpatrywał się w Honga, jakby mając nadzieję, że ten jak zawsze wpadnie na niezawodny plan. Było to niestety niemożliwe, bo póki pozostawali zamknięci, nie miał możliwości zrobić nic poza ślepym obserwowaniem struktury murowanego podłoża. Nawet gadatliwy Woo, odzywał się sporadycznie, zwykle tylko po to, by przekonać się, czy San już wstał i dotrzyma mu towarzystwa.

Ten letarg przerwało potworne skrzypnięcie drzwi, po którym nastąpił odgłos kroków, jaki stopniowo się natężał. Kim wstał, a jego umysł w sekundę otrzeźwiał, gotów do ataku. Park idąc jego śladem, również się podniósł, wyczekując zmierzających tu ludzi. Z ciemności korytarza wyłoniło się sześcioro mężczyzn, na których czele podążał ubrany w szykowny garnitur, brunet w średnim wieku. Miał równo przystrzyżony zarost, małe ślepia, które zmierzyły Hongjoonga od góry do dołu oraz usta wykrzywione w parszywym, podstępnym uśmiechu. Skinął palcem, a jeden z jego strażników ostrożnie otworzył kłódkę w celi szarowłosego.

Następnie wybuchło zamieszanie. Hongjoong początkowo pragnął się bronić, wyrywać, sądząc, że jakoś da radę powstrzymać przeciwników, chociaż już w zamyśle było to kompletnym wariactwem. Próbował się wyrywać, kiedy któryś z nich użył paralizatora, a on przeraźliwie zawył z bólu zwijając się na podłodze. Seonghwa widząc to, uderzał mocno pięścią w ścianę oraz pręty krat, każąc im przestać.

- Zostawcie go do cholery!- wrzeszczał, ale tamten facet jedynie prychnął bliski śmiechu, nie robiąc sobie nic z naiwnych próśb Hwy.

Drugi z bandy używając całej siły, kopnął Joonga w brzuch, za co został skarcony przez przełożonego.

- Ma być przytomny. Podnieście go.- poinstruował, a tamci posłusznie zakuli Honga w kajdanki i powlekli ze sobą.

Pozostali nie wiedzieli co począć. Seonghwa w dalszym ciągu się awanturował, aczkolwiek nie przynosiło to żadnych rezultatów. Jeśli coś stanie się Kimowi, to już po nich. Nie wierzył w swoje zdolności strategiczne, ani orientacyjne. Był niesamowicie wściekły, bo w tym momencie nie miał pojęcia co się z nimi stanie.

----------------------------------------------------------

Wtaszczyli go do dobrze oświetlonego, lecz prawie pustego pomieszczenia, w którym znajdowała się jedna kamera w samym rogu pokoju. Świecąca na czerwono dioda informowała go, iż jest nagrywany. Żelazne drzwi za nim się zamknęły i znalazł się w środku z tamtym nieznajomym, który zdjął marynarkę kładąc ją na oparciu jednego z dwóch krzeseł stojących na odległych krańcach pomieszczenia. Następnie sam usiadł, zakładając nogę na nogę oraz przyglądając się Hongjoongowi wyczekująco. Szarowłosy zrozumiał, że powinien zrobić to samo. Poza tym musiał. Zaraz po trafieniu na to piętro, jego ból głowy się nasilił. Nie był pewny, czy to wynik przemocy, paralizatora, czy braku wypoczynku, ale ledwo mógł znieść pulsujący dyskomfort, roznoszący się na całe jego ciało.

- Nazywam się Lee Dongwoon.- przedstawił się tak, zupełnie jakby twierdził, że ta wiadomość cokolwiek powie chłopakowi. Znał wiele imion oraz nazwisk, mnóstwo osób, które przewinęły się na jego drodze. Kto wie, czy któryś z nich nie nazywał się Dongwoon, albo nie wyglądał podobnie do tego człowieka. Wszak nie wydawał się nietuzinkowy, a w czasach, których Hongjoong nie pamiętał, byłby idealnym przykładem najbardziej klasycznego pracownika korporacji. Szarego szczura, jak ich wiele, pracującego dla wyższych instancji, którego dałoby się podmienić innymi, równie bezpłciowymi, pozbawionymi charakteru, a jedynie wypełnionymi tą odstraszającą manierą pionkami.- Przyznam, że spowodowałeś ze swoimi znajomymi wiele szkód w tej okolicy. Takie czyny są karygodne oraz bez dwóch zdań zasługują na poniesienie konsekwencji. Niemniej jednak, bezceremonialne zabicie was po całej tej paradzie mordu oraz spustoszenia, byłoby zbyt trywialne.

- Zamierzacie zorganizować całą ceremonię? Publiczne torturowanie, wieszanie więźniów, nękanie ich do momentu, kiedy sami będą błagać o litość?- wycedził Hong, patrząc na swoje ręce. Od ciasnych kajdanek zrobiły mu się czerwone odciski, które zaczynały swędzieć i piec na przemian. Analiza własnych obrażeń wydawała się Kimowi zdecydowanie ciekawsza, niż jego rozmówca. Jeśli nawet miał tu wysokie stanowisko, to nie najwyższe. Nie warto było się przed nim płaszczyć, błagać o litość. Joong też nie zamierzał działać, właśnie tu, o tej porze. Przy drzwiach wciąż stała ochrona, ktoś oglądał relację z ich konwersacji, więc jakiekolwiek próby niesubordynacji skończyłyby się fiaskiem.

- Twój pomysł brzmi zachęcająco, ale nie. Po co mordować kogoś, kto może dać ci coś w zamian. Powiedz mi proszę, wszystko co mogłoby mnie zaciekawić, a zastanowię się czy warto wam darować życie, albo je wydłużyć o cenne dni, tygodnie...- propozycja sprawiała wrażenie absurdalnej, nieopłacalnej i podejrzanej. Hongjoong miał już dość argumentu, że mógłby się komuś na coś przydać. Pojęcie "użyteczności" zaczęło go odrzucać. Znów trafia do jakiegoś miasta i znów zupełnie obca mu osoba, pragnie wykrzesać z niego oraz jego wspólników wszystko co cenne, pod groźbą śmierci, lub obietnicą zysku.

- O co konkretnie pytasz? Gdybyś nie wiedział czy coś takiego rzeczywiście istnieje, nie marnowałbyś czasu na te przesłuchania. Co konkretnie chcesz wiedzieć?- burknął zniecierpliwiony, a ten ton całkowicie pozbawiony szacunku, arogancki, wyniosły, pełen wyrzutu, nie przypadł Dongwoonowi do gustu. Wyprostował się, a jego twarz momentalnie spoważniała.

- Skąd pochodzicie?-

- Znikąd, większość Ocalonych obecnie wywodzi się znikąd lub organizacji trzeciej i drugiej fali. Wybieram pierwszy wariant.- odrzekł lekceważąco.

- Kłamiesz... Macie porządne wyposażenie, którego pierwszy lepszy Ocalony nie posiada, macie zapasy wyszykowane na całą wyprawę, a ty jesteś mózgiem tej operacji. Mam rację? Współpracuj, bo od tego zależy życie twoje oraz każdego z twoich przyjaciół, łącznie z tym, który tak za tobą krzyczał. Nie każ mi się zastanawiać czy bardziej brutalne będzie przedstawić mu seans jak umierasz ty lub tobie, jak wykańczamy jego.- w tych słowach było mnóstwo jadu, ale też braku zahamowań. Mężczyzna zrobi absolutnie wszystko, żeby wydobyć coś z Kima i ten o tym wiedział. Czuł też nasilający się ból pod czaszką, jakby ktoś sterował jego nerwami. Wówczas Lee uśmiechnął się ponownie i wrócił do poprzedniej postawy.

- Mamy własną organizację, nie jest stała, ani nie ma nigdzie siedziby. Tworzy ją tylko nasz oddział. Podróżujemy, szukamy śladów po katastrofie, znajdujemy miejsca do noclegu, handlujemy, zdobywamy wskazówki, picie, broń... cóż w tym ciekawego? Tak jestem mózgiem operacji, jeśli mnie zabijesz, to i tak beze mnie zginą, więc proszę. Śmiało!- nie powie o Fedorze, ani o swoich poszlakach, nie powie o Jihanie, wiosce, ani niczym innym, co mogło mieć kluczowe znaczenie dla Dongwoona.

- Hmm... nic.- brunet wyglądał jakby w pełni zdawał sobie sprawę z kłamstw Joonga, co wybiło go z toru.

- Co o mnie wiecie? Dlaczego przyprowadziliście tutaj mnie? Przesłuchiwaliście Mingiego, Jaebina, Seongmina?-

- To tylko miły dodatek, by cię szantażować.-

Continue Reading

You'll Also Like

63.2K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
93.3K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
61.6K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
69.4K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...