Część Mnie

De emice_joo

136K 2.5K 217

LICEUM · HE FELL FIRST · BAD BOY Nicholas to pewny siebie, przystojny kolega z klasy Jasmine. Jednak członek... Mais

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27*
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30*
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33*
Rozdział 34
Rozdział 35*
Rozdział 36
Rozdział 37*
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40*
Rozdział 41*
Rozdział 42
Rozdział 43*
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46*
Rozdział 47*
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51*
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55*
EPILOG

Rozdział 13

2.6K 51 3
De emice_joo

Jasmine

Siadam do biurka. Wróciłam już chwilę temu ze szkoły, a jako że mama ma dzisiaj dyżur dzienny, to zmuszona byłam sama przygotować sobie posiłek. Nie chciało mi się niczego specjalnego przyrządzać, więc zrobiłam gofry z bitą śmietaną. Jak dla mnie, obiad idealny. Mama z pewnością zbeształaby mnie za mój gust posiłkowy. Próbowałam nieraz gotować, ale nie bardzo mi to wychodzi. Nie nauczyłam się do tej pory przyrządzać obiadu. Za każdym razem mięso wychodzi z zewnątrz spalone, a w środku surowe. Nie umiem odmierzyć sobie czasu, więc ziemniaki nie są gotowe na odpowiednią chwilę, albo są już zimne. Jedyne co mi w miarę wychodzi, to surówki, których nie lubię.

Za to pieczenie wychodzi mi nieźle. Odkąd upiekłam pierwsze ciasto w swoim życiu, a było to, gdy miałam czternaście lat, nie umiałam się powstrzymać przed co dwudniowym testowaniem nowych wypieków znalezionych w Internecie. Po jakimś czasie mi przeszło, ale nikt nigdy nie narzekał na zrobione przeze mnie łakocie, więc rzeczywiście nie wychodzi mi to najgorzej, albo chcieli być po prostu mili i zjadali wszystko tego samego dnia.

Dzisiaj postanowiłam, że spróbuję coś porysować. Wolne popołudnie zmusza mnie do produktywnego wykorzystania czasu. Chwytam ołówek do ręki i zaczynam przerysowywać oko „krok po kroku" zgodnie z instrukcją, którą znalazłam na profilu rysowniczym.

Skupiam się, kiedy ołówek pierwszy raz spotyka się z papierem. Pociągam dłonią w jednym i drugim kierunku, ale moje myśli błyskawicznie odpływają.

Minęło kilka dni od naszego spotkania z Nicholasem. Ostatnio coraz więcej zaczęłam o nim myśleć. Sięgam pamięcią do września i analizuję wszystko od początku. Zaczynam od pierwszego tygodnia szkoły, kiedy do mnie zagadał na wychowaniu fizycznym. Nie pamiętam, aby przez poprzednie lata prowadził ze mną rozmowę niezmierzającą do tego, żeby mnie prosić o gotowe zadania. Zresztą nawet i takie sytuacje zaliczały się do rzadkości. W końcu osób w klasie jest wiele, a on chyba przywykł do tego, że dostanie notatki od każdego.

Przypomina mi się nasze spotkanie w D'espresso. To, jak nasze oczy się spotkały. Żeby było jasność, nawiązywanie kontaktu wzrokowego z innymi ludźmi nie jest dla mnie niczym niezwykłym, ale wtedy poczułam że coś nie gra. Wyczuwam takie rzeczy. Mam dobrą intuicję, która rzadko mnie zawodzi, pomimo, że wciąż jej nie ufam.

Tak jak wtedy, gdy Thomas wychodził z domu. Miałam wtedy jedenaście lat, a on siedemnaście. Prosiłam go, żeby w tym dniu spędził ze mną popołudnie, zamiast wychodzić na miasto. Zabawa z nim przestawała być dla mnie istotna, ale coś mnie kłuło w sercu, gdy opuszczał dom. To uczucie było delikatne, niemal nieodczuwalne. Zdałam sobie sprawę z niego dopiero kilka lat później.

Przypominają mi się wszystkie lekcje matematyki, na których na mnie patrzył. Wiem, kiedy to robi. On za to myśli, że skoro moje oczy nie krzyżują się z jego, to tego nie zauważam. Zauważam, dlatego z każdą lekcją coraz trudniej jest mi się skupić, gdy mam tego świadomość. A biorąc pod uwagę, że matematyka sama w sobie jest moją piętą achillesową, to nie znajduję się w dobrym położeniu.

Przypomina mi się szatnia przed meczem. Począwszy od momentu, gdy zauważyłam go przez szybę w oknie, aż po zniknięcie za drzwiami przebieralni. To, jak czuliśmy się w swojej obecności. Raczej jak ja się czułam. Ciężko stwierdzić co odczuwała druga osoba, nawet, jeśli się ma absolutną pewność swoich domysłów. Niezręczność i pociąganie. Wtedy tego nie umiałam nazwać, teraz to wiem.

Przypomina mi się, jak mnie pchnął, gdy próbowaliśmy zrobić nasz eksperyment chemiczny. To, jak jego ręce znalazły się na mojej talii. To, jak jego źrenice się powiększyły.

Zaczynam kwestionować zachowanie Hemswortha. Ciskam ołówkiem o biurko, zła na siebie, że moją chwilę relaksu zajmują myśli o cholernym Nicholasie. Ten chłopak z pewnością nie zasługuje na moją uwagę, ale to jest silniejsze ode mnie. Wstaję z krzesła, zostawiając niedokończony szkic źrenic. Opadam wygodnie na łóżko, wgapiając się w sufit. Zazwyczaj pomaga mi to w rozwiązywaniu problemów.

Gorączkowo rozkładam każde zbliżenie z Nicholasem na czynniki pierwsze.

A kiedy kończę, zaczynam od początku.

Wydaję mi się, że to koło nigdy się nie zamknie. Powinnam natychmiast zaprzestać, ale rozpamiętywanie sytuacji z Nicholasem sprawia mi niewyjaśnioną przyjemność.

W końcu dochodzę do punktu kulminacyjnego. Więcej już nie mogę. Nie mogę nic poradzić na moje podejrzenia. Odblokowuję ekran telefonu i wchodzę na Google.

„Po czym ..."

Zawieszam palce nad wyświetlaczem. Czuję się dziwnie, jak gdyby telefon miał oceniać mnie za to, co mam na myśli. Albo, że ktoś obserwuje, co wyczyniam. Słyszę, jak druga część mnie krytykuje tą pierwszą za to, co rozważam wyszukać w Internecie. Wzdycham i kontynuuję, zostawiając poczucie niezręczności z tyłu głowy.

„Po czym poznać, że mu się podobam?"

Wchodzę w wyszukiwane artykuły. Decyduję się na drugi artykuł z brzegu.

Pomijam czytanie wstępu, przechodząc od razu do konkretów. Denerwuję się. Nie wiedząc dlaczego, czytanie tego jest dla mnie niepokojące.

„1.Stara się zachować z tobą kontakt.

Zakochany mężczyzna nie przepuści okazji, aby z tobą porozmawiać. Będzie usilnie dążył do tego, żebyście się spotkali, lub wymienili chociażby kilka zdań przez telefon."

Upierał się przy tym, żeby się spotkać na eksperyment, pomimo tego, że ja nie chciałam.

To normalne, prawda? Jeszcze o niczym nie świadczy.

„2. Często cię obserwuje.

Facet, który wpadł w ciebie po uszy, nie opędzi się od tego, by na ciebie nie spojrzeć. Trudno mu będzie odwrócić wzrok, a jeśli już, to zrobi to wtedy, gdy ty go na tym przyłapiesz."

Matematyka. Niekiedy wydaje mi się, że zmyślam. W końcu siedzi bokiem do mnie i ma na moją osobę dobrą widoczność. Przesada, by ten fakt zaważył o tym, że podobam się Nicholasowi.

To normalne – powtarzam sobie. Od tego są oczy.

„3. Uśmiech.

Jego kąciki ust unoszą się w twojej obecności. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy, gdy przychodzi mu z tobą rozmawiać."

Mam winić tego chłopaka za uśmiech? To na pewno nie powód, by stwierdzić, że jest we mnie zakochany.

„4. Kontakt fizyczny

Dotyk jest jednym z elementów zakochania, którego facet będzie szukał wszędzie, gdyż cielesna bliskość jest dla niego ważna. Nawet ta najdrobniejsza."

Jego dłoń na moim ramieniu. To tylko jedna sytuacja. Nie ma nad czym gdybać.

„5. Nerwowo reaguje na innych mężczyzn.

Zakochanemu mężczyźnie trudno będzie z zazdrości zaakceptować, że masz kontakt z innymi. Często zazdrość będzie wkraczała w grę."

Próbuję sobie przypomnieć, z jakimi mężczyznami miałam kontakt w ostatnim czasie. Nagle coś sobie uświadamiam. Uderza we mnie fakt, że Nicholas sfaulował Noaha. Spada to na mnie jak grom z jasnego nieba. Podrywam się szybko z łóżka, głęboko dysząc. Jeżeli leżenie i gapienie się w ścianę mi wcześniej pomagało, to teraz zdecydowanie tego nie robi. Zapoznaliśmy się z Noahem przed meczem i zaprosił nas na imprezę. Czy możliwe, żeby Nicholas to słyszał? Może nie, ale mógł widzieć.

Hemsworth dostał wtedy żółtą kartkę. Faul nie jest przypadkowy, a to już nie jest normalne zachowanie. Zwłaszcza przy akompaniamencie powyższych objawów.

Zazdrość wyjaśniałaby jego nastawienie do Noaha. To najbardziej logiczne wytłumaczenie.

Wyłączam telefon. Tego jest za wiele.

Czy możliwe, że Nicholas Hemsworth jest we mnie zakochany? Odkąd ta myśl pojawiła się w mojej głowie, już wiem, że prędko nie da mi spokoju. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pojęcia, czy to ja usiłuję dopasować zachowania do głupiego wpisu, czy to artykuł definiuje jego zachowanie.

Mam mętlik w głowie. Inne artykuły mi nie pomagają. Albo inaczej – pomagają potwierdzić wątpliwe przypuszczenia, co sprawia to, że moje myśli się mnożą. Rodzą się coraz nowsze pytania, na które odpowiedzi nie jestem w stanie poznać. poznać.

Nie jestem w stanie przyjąć do świadomości, że Nicholas mógłby do mnie coś czuć, ale faktów się nie kwestionuje. One po prostu są i zgadzają się z każdym wierszem w artykule o zakochaniu.

***

Pogoda wydaję się najbardziej odpowiednia do biegania. Jest chłodno, ale nie za zimno. Słońce zaczyna powoli zachodzić, chowając się za kłębiastymi chmurami, więc mój wysiłek nie będzie wystawiony do obserwacji innych. Dochodzę do wniosku, że nie mogę dłużej zwlekać z postanowieniem o poprawie kondycji, wymijając się wymówkami.

Zrobię to. Powiedziałam, że to zrobię i doprowadzę do tego. Ostatnio Larissa mi wytknęła, że mam dobre pomysły, które zyskałyby w swojej skali sto punktów do zajebistości, gdybym tylko je realizowała. Próbowałam się wybielić, szukając nielicznych sytuacji, w których je spełniałam, ale okazało się to niebywale trudne. Wtedy uświadomiłam sobie, że ma rację, chociaż tego głośno nie przyznałam. Teraz jestem zdeterminowana bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Następnym razem, gdy wpadnie mi do głowy jakiś pomysł, to go zrealizuję, a bieganie jest jednym z nich.

Ubieram się w dwuczęściowy strój sportowy w kolorze zgaszonego różu. Leginsy i top z długim rękawem wydają się idealne do biegania w rześkie podwieczorki. Wkładam do uszów airpodsy i łączę je z telefonem. Przeglądam playlisty na Spotify. Ostatecznie decyduję się na składankę The Weeknd, a pierwszym utworem wybrzmiewającym w moich uszach jest „Blinding Lights".

Rozciągam się przez dobre kilka minut, aż w końcu wyruszam. Z początku czuję się niekomfortowo. Mam wrażenie, jakbym była obserwowana, chociaż wokół nie ma żywej duszy. Po czasie się przyzwyczajam i nogi same mnie niosą przed siebie. Po piętnastu minutach muzyka szumiąca w moich uszach zaczyna mnie irytować. Przez moment nie odtwarza się nic, aż w końcu słyszę najbardziej irytujący głos. „Dzięki że jesteś na Spotify!". Reklama mija, ale bolą mnie już uszy, więc wyłączam aplikację. Przerzucam się na trucht, w międzyczasie ustawiając minutnik w telefonie na kolejne czterdzieści pięć minut.

Nawet nie wiem za bardzo w której dokładnie części miasta się znajduję. Nigdy nie oddalałam się w tą stronę. W tej części Cleveland domy jednorodzinne zaczynają pojawiać się w coraz większych odstępach. Biegnę cały czas drogą główną, więc nie powinnam się zgubić.

Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, chociaż nie upłynął jeszcze całkowity czas. Jestem kilka kilometrów od mojego domu ale jeszcze nie zapuszczałam się w te tereny. Resztkami sił zmuszam się, by ostatni dystans do latarni znajdującej się blisko sto metrów przede mną przebiegnąć sprintem. Kropelki potu spływają po moich plecach i czole. Docieram do celu, po czym zatrzymuję się na poboczu. Dyszę, usiłując gorączkowo złapać powietrze. Opieram ręce na kolanach. Pochylam się i wgapiam wzrok w ziemię. Dokładnie w dystans, który przemierza mrówka. Drepcze obok mojej stopy, a mnie to hipnotyzuje, co sprawia, dostaję odruchu wymiotnego. Zdecydowanie powinnam obierać mniejsze trasy. Przynajmniej na początku.

Oddycham szybko, na przemian wdychając i wydychając powietrze przez otwarte usta. Obraz który przed sobą widzę, powoli się rozmywa. Szczypią mnie oczy i jest mi duszno. Czuję się ostro rozpalona przez wykańczający bieg. Głowa coraz mocniej pulsuje w skroniach, pomimo, że próbuje z całych sił przywrócić organizm do stanu spoczynku. Bez rezultatów.

Oblizuję spierzchnięte usta od braku nawilżenia. Kiedyś wyczytałam, że nie powinno się w ten sposób postępować, bo to nie pomaga, ale ignoruje tą myśl, bo w tej chwili racjonalne myślenie jest ostatnim, na co mam ochotę. Żałuję, że nie mam przy sobie wody. Oddałabym ostatniego grosza by napić się chociaż łyka. Prostuję się i zamykam oczy, a wszystko wokół wiruje. Przenoszę ręce po bokach moich bioder. Słyszę za sobą nadjeżdżający samochód. Obawiam się, że kierowca może niekoniecznie mieć dobre intencje. W końcu tyle słyszy się o porwaniach. Mózg krzyczy, bym uciekała, gdzie pieprz rośnie, ale najzwyczajniej w świecie nie mam na to siły. Chcę mi się płakać z bezsilności.

W głowie roi się teraz od czarnych scenariuszy. Powinnam była słuchać mamy – żadnego włóczenia się po zmroku i chodzenia w samotności. Z wiekiem coraz bardziej zbywałam i bagatelizowałam jej obawy, ale teraz jestem sama jak palec, wokół ściemniającego się krajobrazu. Pojazd zwalnia tuż za mną, a mi przed oczami przelatuje całe życie. Przewiduję najgorsze, co może się ze mną stać, gdy moje ręce i nogi zostaną ubezwłasnowolnione sznurem, a usta zaklejone taśmą przez ludzi złych intencji. Co będzie później? Natrafię na sadystów, którzy będą trzymać mnie latami w swojej piwnicy. Będą przypalać moją skórę papierosami, razić prądem, i głodzić. Albo zostanę zgwałcona i zamordowana, a moje zwłoki zerżnięte na kawałki zostaną zakopane w środku lasu. Inny scenariusz: ktoś zażąda ode mnie tysięcy w gotówce, a ja na swoim koncie mam dokładnie dwadzieścia trzy dolary sześć centów. A jak padnę ofiarą handlu ludźmi i trafię do burdelu w Dubaju? Nikt mnie nie znajdzie.

Mama miała rację, mama miała rację, mama miała...

MAMA MIAŁA RACJE!

Wyrzucam sobie swoją nieodpowiedzialność. Mogę być winna samej sobie. Zniknę, przepadnę, a moja rodzina będzie mnie szukać, aż w końcu miną lata i wszyscy o mnie zapomną, uważając mnie za zmarłą. Strach sprawia, że kontynuuję bieganie mimo wyczerpania. Chcę mi się wyć ze zmęczenia. Samochód zatrzymuje się dosłownie obok mnie. Serce bije mi coraz szybciej, ale nie mam wystarczająco odwagi, by spojrzeć w bok.

- Bezpiecznie jest biegać o tej porze ? – wzdrygam się, ale po chwili dociera do mnie, że rozpoznaję ten głos. Gdy mój mózg w pełni przyswaja informacje na temat człowieka który znajduje się obok, oddycham z ulgą. Teraz wszystkie moje poprzednie myśli wydają się głupie i śmieszne. Obawy były niepotrzebne, więc pozwalam sobie na wolny marsz. Z spuszczonej szyby wyłania się przystojna twarz Nicholasa. W przeciwieństwie do mnie, wydaje się zrelaksowany. Nienawidzę chwili, w której góruję nade mną prezentacją osobistą. Czemu spośród tylu aktywności musiałam wybrać bieganie? I czemu do cholery on musi przejeżdżać w sytuacji, kiedy najmniej tego potrzebuję? Właściwie to potrzebowałam tylko kogoś, kto nie zrobi mi krzywdy, ale do diabła! On jest ostatnią osobą której potrzebuje moja duma. Czemu nie spotkaliśmy się przypadkiem kiedy przemierzam miasto w pełnym makijażu i stylizacji zasługującej na osobną stronę w magazynie modowym? Zamiast tego, stoję tutaj przed nim, walcząc o każdy oddech, z odpychającą wonią potu i włosami związanymi w niechlujny kok. Właściwie to nie kok, a kitka. Wyobrażam sobie, jak muszę wyglądać - co najmniej żałośnie. Już nigdy nie wybiorę się w te tereny. Wątpię zresztą, że po dzisiejszym treningu odważę się kiedykolwiek jeszcze biegać po Cleveland. Powinnam pamiętać, że moje decyzje mało kiedy kończą się dobrymi rezultatami.

Jego obecność na chwilę otrzeźwia mój umysł, ale nie na długo. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a przed oczami pojawiają się mroczki.

- Zbyt długi okres czasu biegam, by się tym przejmować – kłamstwo. Pierwszy raz biegam dobrowolnie, ale on jest ostatnią osobą której się do tego przyznam. Wyśmiałby mnie. Mój umysł próbuje zapanować nad ciałem, któremu rozkazałam prezentować się w tej chwili przyzwoicie, a nie tak, jakbym przed chwilą próbowała wbiec na czas na szczyt Mount Everestu.

- Od dawna biegasz? – dopytuje, a ja mam nieodparte wrażenie, że to pytanie nosi w sobie nutę uszczypliwości. Czyżby mnie przejrzał?

- Od blisko roku – wypalam bez cienia zastanowienia. Wow, jestem lepszym kłamcą, niż mogłabym przypuszczać. Nie doceniałam dotąd moich umiejętności aktorskich.

- Podwieźć cię?

Spoglądam na niego krzywo. Naprawdę mi to zaoferował?

- Wiesz na czym polega bieganie? Bo na pewno nie na jeździe samochodem.

- Pytam z grzeczności.

- Nie wyglądasz na kogoś, kto by się przejmował zasadami savoir-vivre.

- Przecież widzę, że jesteś blada.

Szukam odpowiedniej riposty, ale żadne mądre słowa nie przychodzą mi do głowy. W stanie z cyklu „umierająca z wyczerpania" i „rozpaczliwe łaknąca wody" jego obecność zaczyna ostro działać mi na nerwy. Poza tym, jestem zła na siebie, że widzi mnie w takim stanie. Ostatnio zaczęłam przepadać za widokiem jego twarzy i jest mi wstyd za to, co sobą reprezentuję.

Mój organizm słabnie. Na domiar złego pusty żołądek przypomina mi o swoim istnieniu. Uświadamiam sobie, że ostatnio jadłam w porze lunchu.

Wyczerpanie spowodowane bieganiem na długi dystans, palpitacja serca spowodowana najgorszymi myślami, pragnienie i głód?

Nie dobrze. Bardzo nie dobrze.

Nicholas coś do mnie mówi – zdaje się, że zadał jakieś pytanie, ale jego głos dociera do mnie z oddali i nie jestem w stanie rozszyfrować słów.

Przymykam na sekundę oczy, mając nadzieje, że to mi ulży. Próbuję je otworzyć, ale ta czynność wydaje się ciężarem nie do uniesienia.

W następnej sekundzie uginają się pode mną kolana.

A w kolejnej nie widzę nic. Wita mnie wszechogarniająca ciemność.  

Continue lendo

Você também vai gostar

56.2K 1.8K 33
Mia Flower jest w ostatniej klasie licealnej. Zawsze dobrze się uczyła, tego wymagała od niej matka. Lecz co się stanie gdy poukładane i idealne życi...
122K 1.7K 9
Livia Young nie widzi od urodzenia, jednak nie powstrzymuje jej to przed tym, by oddać swoje serce sztuce. Na jednym z wernisaży poznaje Alexa Weaver...
693K 18.4K 44
Teodor Grey-syn słynnych państwa Grey. Bogaty, mądry i przystojny 18-nastolatek. Lilianna Jonz- mądra, miła oraz stanowcza 17-nastolatka. Co się sta...
392K 15K 31
Samantha Smith ma 19 lat, przyjaciółkę Zoe która ją wspiera, starszego brata i szczęśliwą rodzinę. Ma także "wroga'', który jest najlepszym przyjacie...