FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17.8K 2.2K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Inna strona

188 22 5
By Anonimowaok

           Leżeli na rozkładanej kanapie, zwróceni plecami do siebie. Hongjoong przykrywał się szczelnie szarym, grubym kocem, jaki Seonghwa podał mu z szafki. Po dłużej trwającej ciszy, stwierdził, że chłopak pozbawiony sił, postanowił usnąć, co zresztą było dobrą decyzją. Sam jednak nie umiał zmrużyć powiek, przez natłok nieustępliwych myśli wypełniających jego umysł. Dostał to czego chciał. Dostał Hongjoonga, jego bliskość, skutecznie wprowadzając go w swoją rozgrywkę, jak zarazem niezbędny element, lecz również zwykły pionek. Poddali się sobie nawzajem, z tą różnicą, że Park zdawał sobie sprawę z gorszego samopoczucia szarowłosego. Doskonale wiedział, do czego doprowadzi ich sprzeczka, dzięki czemu bez oporów przyznał mu rację. Nie było to wcale tak daleko prawdy. Brunet rzeczywiście Kima mógł nazwać swoją obsesją, jednak nie słabością. To co młodszy uznawał za uległość było tylko metodą wplątania we własne sidła. I dziś zyskał nad nim władzę znacznie większą niż ta dyktowana przez pozycję. 

Uśmiechnął się sam do siebie, chociaż nie czuł wcale żadnej dumy. Możliwe, iż sądził, że ta intymność przyniesie jakąś satysfakcję zwycięstwa. Skoro tamten miał być jego trofeum, to powinna roznosić go duma oraz pycha wynikająca z, bądź co bądź, powodzenia. Problem w tym, że to co buzowało w jego wnętrzu, w niczym nie przypominało egoistycznych emocji, wrażenia wyższości czy dominacji. Leżący obok Joong był kruchy. Nie przypominał pyskatego dzieciaka z niewyparzonym językiem, przebiegłego altruisty, sprytnego erudyty, czy oschłego samotnika. Pod jego dotykiem również taki nie był. Różnił się od wykreowanego przez Seonghwę wizerunku i to nie pozwalało mu postrzegać go jako zdobyczy. Nie miał do końca pewności co do tego, jaki stosunek ma do niego. Wiedział za to, że każdy komplement jakim go obdarzył, nie był tylko pustą manipulacją mającą zburzyć barierę między nimi. 

Wstał powoli, mając potworną ochotę na napicie się czegoś mocniejszego. Marzyła mu się szklanka porządnej whisky, albo zwyczajne piwo. Nie miało to dla niego aż tak dużego znaczenia, po prostu potrzebował przepłukać czymś przełyk. Wyprostował się, wyłamując kości nadgarstków, a następnie narzucił na ramiona swoją koszulę. Natomiast, zaraz po tym jak zrobił dwa, niesłyszalne wręcz kroki, zatrzymał się zdezorientowany. 

Zauważył lśniące strugi na policzkach Hongjoonga. Uznałby je za przewidzenie, a może nawet i za pot, gdyby nie fakt, że chłopak pociągnął kilka razy nosem, po czym skrył twarz pod materiałem koca. On płakał. 

Hwa nie miał pojęcia jak postąpić. Nigdy nikt przy nim nie płakał. Nawet Yeosang po tym jak dowiedział się, iż jego ojciec raczej już nie powróci do Fedory, nie uronił ani jednej łzy w obecności Parka. Inni byli zbyt zimni, by zdobyć się na tak szczery, ale jakże delikatny akt. Co więcej, Hong zdawał się mu ostatnią osobą, którą dało się złamać. Nie odbierał mu takiego wyrażania wrażliwości, aczkolwiek wątpił, by ten chciałby uzewnętrzniać się tutaj, szczególnie przy nim, a nie zamknięty we własnej samotności. Zresztą nawet teraz chował się przed nim, jakby płacz był powodem do największego, najpoważniejszego wstydu. 

Seonghwa uklęknął przy nim, widząc zaledwie jak szarowłosy drży, nie chcąc spojrzeć mu prosto w oczy. 

- Powiedz jeśli zrobiłem coś nie tak? Sądziłem, że czujesz się dobrze.- wydusił, co ciężko przechodziło mu przez gardło, bo chyba nie został stworzony do tego rodzaju rozmów. Do większej łagodności, jakiej wymagały okoliczności. Był nieszczery, miał nieczyste zamiary, lecz nie pragnął go w żaden sposób skrzywdzić. 

- Nic. Mógłbyś podać mi ubrania?- zapytał łamiącym się głosem, zupełnie odmiennym, niż ten którym zazwyczaj zwracał się do starszego.

Brunet wciąż zagubiony, obrócił się by odszukać wzrokiem jego koszulkę. Ze zdenerwowania, ciężko było mu ją znaleźć, więc zamiast przyniesienia jej postanowił ostrożnie położyć dłoń na plecach Kima. Wydawało mu się, że powinien okazać mu trochę troskliwości, nawet po to by tamten nie stracił do niego powierzonej ufności. To co zyskał, bardzo łatwo było zgubić. Chłopak obruszył się.

- Prosiłem...-

- Nie ignoruj mnie. Jeśli cię zraniłem, byłem zbyt szorstki, sprawiłem ci ból, mam prawo wiedzieć. Nie chciałem byś cierpiał.- westchnął. 

- Nie o to chodzi... To... to zwyczajnie dla mnie dziwne... i chyba nie powinno się wydarzyć. Ja mam zły okres teraz, dałem się ponieść, dałem tobie tyle, ile poprosiłeś, a wiem, że przy zdrowych zmysłach bym ci na to nie pozwolił. Wykorzystałeś to. Przyznaj... Łatwiej jest dotrzeć do człowieka, akurat kiedy jest złamany, kiedy nie jest świadomy tego, że potrzebuje bliskości. Tylko ty nie dasz mi jej takiej, jakiej chcę, ciebie nie obchodzi, czego ja chcę.- wyszlochał, czując jak całe wnętrze mu się pali, szczególnie podchodząc pod gardło i uniemożliwiając dalsze mówienie. 

Seonghwa nie znał dobrej odpowiedzi. Milczał, lecz wciąż nie zabierał ręki, zamiast tego, lekko gładził jego plecy. W tym czasie Hongjoong odetchnął na tyle, by znów móc coś z siebie wykrztusić. 

- Od powrotu mam koszmary. Co noc śni mi się ten człowiek, ci ludzie co weszli do jego domu. Byli całą grupą, a ja nie miałem ani broni, ani wsparcia. Otoczyli budynek, odcinając mi drogę ucieczki, a Jihan kazał mi się ukryć. Zrobiłem to. Nie obroniłem go, tylko stchórzyłem, ratując własne życie, zamiast jakkolwiek im się sprzeciwić. Bałem się. Nie pamiętam, abym wcześniej odczuwał aż taki strach, dziecinny, paraliżujący, doprowadzający niemalże do rozpaczy. Zwłaszcza po usłyszeniu huku wystrzału. Jestem winny jego śmierci, jestem winny przez własne lęki.  Nie wiem po co ci ktoś, kto już nie będzie w twoich oczach taki silny jak dawniej. Najwyraźniej każdy ma wady i każdego w końcu dopada kryzys. On przejdzie, ale ty nie dość, że oglądałeś mnie w takim wydaniu, to jeszcze postanowiłeś wybrać ten moment by powiedzieć mi kilka ładnych słówek, by mnie sobie przywłaszczyć. Czy rzeczywiście marzyłem by zostać nazwanym tyloma ładnymi epitetami, by doświadczyć czułości, jakiej wcześniej nie doznałem i nawet o niej nie myślałem? Tak... chyba tak, ale szczerze, nie dla planu. Nie masz głównej nagrody, a nie zaszantażujesz mnie faktem pójścia ze mną do łóżka.- 

Nie wiadomo, czy to kolejny ruch prowadzący go do celu, lecz brunet złapał prędko chłopaka za policzki i wpił się w jego usta. Smakowały teraz słonością łez, ale było w tym pocałunku coś jeszcze... coś czym jeszcze bardziej rozdarł Hongjoonga.

Muskając delikatnie skórę na jego wargach, czubku nosa, wycierał kciukami jego policzki. W dalszym ciągu nie odważył się odezwać, jakoby kłamanie w tej chwili wychodziło nawet poza jego moralność. Przyjrzał się zaszklonym oczom, by zaraz wstać i wyjąć ze schowka karafkę whisky oraz dwa naczynia, z których mogliby się napić. Podał na wpół wypełnione niższemu, po czym usiadł tuż przy nim, poprawiając koc na jego ramionach. Sam pochłonął własną zawartość w kilka sekund, po czym dolewał sobie więcej i więcej. Hong nie wydawał się aż tak spragniony zapomnienia, więc krótko później odstawił szklankę na podłogę. 

Minęło trochę czasu, zanim zdołał się podnieść z miejsca oraz sięgnąć po swoje rzeczy. Zmobilizowała go godzina na zegarku, zawiadamiająca, że niedługo miał zjawić się na spotkaniu z resztą grupy, gdzie rzekomo miał się dowiedzieć czegoś niezwykle ważnego. Oczywiście, nie miał ani energii, ani nastroju na widywanie się z kimkolwiek. Miał wrażenie, że najlepszym rozwiązaniem było obecnie zakopanie się pod grubą warstwą pierzyny, wbicie nosa w miękkość poduszki oraz zaczekanie, aż może jego pamięć wymaże również dzisiejszy dzień z jego przeszłości, skoro potrafiła wymazać całe dzieciństwo. Być może był dobrym kłamcą i aktorem, ale wątpił, że teraz umiałby się popisać tymi umiejętnościami, poza tym osoby, z którymi przebywał od tak dawna, doskonale go znały, więc domyśliłyby się, iż do czegoś doszło. A chyba nikt z nich nie byłby zachwycony takimi rewelacjami, jakie Joong miałby przekazać. 

Złe nie było samo doznanie, ten rodzaj zbliżenia, czy ciepła. Wszystkie poboczne aspekty były niesprzyjające. Zrobił to z kimś, z kim najpewniej nie powinien, mimo że wpisywało się to w zamiary ich obu. Ponadto czuł jakoby poniżył sam siebie. Nie wiedział jak tamci na niego spojrzą, czy go potępią, stracą zaufanie, zdystansują się. 

Bądź co bądź obiecał, więc włożył na siebie pomiętą garderobę, poprawił swoje włosy i starał się przybrać normalny wyraz twarzy, chociaż zaczerwienione białka z pewnością go wydadzą. Seonghwa go nie zatrzymywał, zamiast tego wciąż sącząc trunek, który okazał się wcale nie tak pomocny, jak tego oczekiwał. Patrzył, jak chłopak się ubiera, doprowadza do porządku, podczas gdy on sam nadal nie poruszył się ani na milimetr, zastanawiając się nad tym co Kim mu powiedział.

W końcu Hongjoong, gotowy, skierował się do wyjścia, spoglądając za siebie przelotnie.

- Odpocznij przed drogą. I trzymaj się blisko swoich przyjaciół. Oni będą wiedzieć jak ci pomóc.- Hwa wydusił niemrawo, a szarowłosy zniknął w korytarzu. 

      Joong idąc długim holem, analizował jeszcze każdą sekundę uprzednich kilku godzin, odtwarzając w pamięci nie tylko najdelikatniejszy dotyk, ale również słowo, pocałunek i uczucie. Nie było to podobne ani do niego jako do osoby, ani do życia, w którym na tak słodkie oraz indywidualne emocje nie było miejsca. Nie miał prawa przekładać takich spraw ponad nadrzędny cel. To co dzisiaj się stało, za bardzo namieszało mu w głowie. Powinien jak najszybciej się od tego odciąć, a najlepiej jakimś sposobem usunąć wspomnienia związane z tym dniem. Przyrzekł sobie, że to ostatni raz, kiedy myślami uciekał do dawanej na pokaz czułości Seonghwy, do specyficznego ciepła czyjegoś ciała, którego nigdy wcześniej nie doznał, do uczuć, jakich nie czuł i nigdy nie spodziewał się poczuć. Oplótł swoją talię własnymi rękoma, przypominając sobie moment, gdy robił to starszy. Właściwie chyba nawet nie chodziło o to, kto to robił, a fakt, iż coś takiego spotykało szarowłosego po raz pierwszy. Admiracja, zauroczenie, pożądanie, brak jakiegokolwiek dystansu. Między nimi nie było ani centymetra wolnej przestrzeni, krótkie przerwy na oddech, słowa składane tak blisko uszu, że stawały się ich własnością, ich tajemnicą. To jest coś zarezerwowanego dla młodzieńczych pragnień oraz fantazji, lecz przed tym Hong postrzegał takie oddanie za poniżenie, za upokorzenie i zwyczajnie zbędną rzecz. Przecież czym innym jak głupotą, mogło być dążenie do czyjegoś uwielbienia, co więcej- miłości. Dotąd nie próbował jej definiować po swojemu, bo go nie dotyczyła. I nie miała dotyczyć. Wiedział jednak, że ludzie robią to co oni dzisiaj z miłości. Aczkolwiek tu pojawiał się problem, ponieważ on sam nie potrafił dojść do tego,  jak ją rozpoznać w samym sobie. Nie podejrzewał siebie o coś takiego i nie powiedziałby, iż to co jest między nim, a Seonghwą było chociażby bliskie takiemu przywiązaniu. Zwykłe napięcie miedzy dwójką ludzi, ich frustracja oraz cholerna chęć zysku na własne konto, nie miało nic wspólnego z (jak się domyślał) szczęściem posiadania drugiej, ukochanej osoby. Nienawiść już bardziej pasowała do charakteru ich relacji, chociaż ta też była niemałą hiperbolą. 

     Doszedł w końcu do ich wyznaczonego punktu, nie przerywając retrospekcji. Miał wrażenie, jakoby paliły go w tej chwili wszystkie punkty, gdzie Hwa kładł swoje usta. Przez to, na jego policzkach pojawiły się ogromne rumieńce, które pragnął schować ze wstydu. Był przekonany, że będzie się siebie brzydził za to co się zdarzyło. Już teraz postrzegał to za nieodpowiednie, a przede wszystkim bał się ujawnienia tej prawdy. Usiadł na ławce, by zaczekać na pozostałych, zawieszony gdzieś między płaczem, krzykiem, a ciszą, skrywającą buzujące w nim wątpliwości, lęki oraz przeciwieństwa. 

Wkrótce w okolicy pojawił się również Mingi, wracając od Yunho, z którym jak co dzień byli na obchodzie. Song również podczas tego popołudnia próbował wydobyć z Jeonga więcej i więcej, lecz doszedł do wniosku, iż jest to już po prostu niemożliwe, a chłopak naprawdę nie ma pojęcia o niczym, poza faktami, które już wyjawił. Ewentualnie był bardzo dobrym aktorem. 

Brunet ucieszył się na widok Hongjoonga, ale szybko zrzedła mu mina, gdy dostrzegł, iż coś jest nie tak. Oczywiście, Kim grał, ale tym razem nie wychodziło mu to tak dobrze jak zazwyczaj. Może to przez podświadomą chęć porozmawiania z kimś na ten temat, ale przecież nie mógł. 

- Hej! Spodziewałem się spotkać cię w którejś z fabryk, albo w szklarni. Tak długo siedziałeś u Seonghwy?- zapytał, niekoniecznie pewny czy uzyska prawdziwą odpowiedź. 

- Nie. Byłem u niego na kilka minut, a potem poszedłem do Jongho i do... do jadalni poczytać. Wiesz, że Park pozwala mi tam przebywać jak długo zechcę.- odparł, mając nadzieję, że jest przekonujący. Tamten nie do końca mu uwierzył. Ostatnio Joong zachowywał się dość dziwnie, nawet jak na niego. 

   Nie zdążył zacząć dociekać, bo zaraz zjawili się Wooyoung i San, tuż po ostatnim treningu z piątką rekrutów. Byli zaskoczeni, że nie przyszli na niego ani Mingi, ani Hong. Szczególnie, że były to najpewniej jedne z najważniejszych zajęć, a jutro mieli podjąć decyzję. Hongjoong miał. 

- Nie spóźniliście się, brawo.- westchnął szarowłosy, starając się być równie sarkastyczny co zawsze, lecz chyba nie wychodziło mu to wzorowo. 

- Mieliśmy swoje obowiązki, które co poniektórzy olewają.- musiał dociąć Woo, co nie było zbyt stosowne. Jego uwaga w rzeczy samej miała w sobie trochę racji, lecz zdecydowanie nie podniosła na duchu Joonga. Jeśli Jung usiłował wbić mu szpilę w plecy, to udało mu się śpiewająco. Chłopak podniósł na szatyna oczy, zamykające w sobie wściekłość, żal, ale również to poczucie winy, jakie nie opuszczało go ani na sekundę. 

- To nie takie istotne Woo. Przejdźmy do sedna.- San poklepał go po ramieniu, najwyraźniej dostrzegając, że ta uwaga w niecodzienny sposób uderzyła w Hongjoonga. 

- Mamy informacje o Kresowcach. Wiemy również gdzie dokładnie mieszkają, co się tam dzieje i co urządził im Seonghwa. Musimy coś z tym zrobić, przynajmniej ja nie zamierzam tego w żaden sposób popierać.- zaczął brązowowłosy, zaciekawiając tym Kima. Obawiał się tego co usłyszy, zwłaszcza po tym co się stało. 

- Mów.- machnął dłonią.

      Woo wraz z Sanem zaczęli opowiadać, początkowo o wykluczonym chłopcu, a później o osiedlu wygnanych, warunkach w jakich żyją oraz przebiegłbym planie wybicia ich każdego po jednym, by nie stanowili kłopotu dla miasta. Z dokładnością przepowiadali wszystko, co najpierw wyjawiła im tamta dziewczyna, a później Juno. System kazał ich się pozbyć, ponieważ wiedzieli za dużo, lecz nie godzili się na podporządkowanie. Stanowili balast. Kreowali ich jako zarazę, budzili wśród mieszkańców przekonanie, że są gorsi, groźni, niemalże trędowaci. Doprowadzali do ich śmierci lub sami ich zabijali, bez krzty współczucia, z zimną krwią. 

Po swojej opowieści, zarówno Choi jak i Jung zamilkli, czekając na reakcję Hongjoonga, który jak zwykle wyglądał na zadumanego oraz sporządzał jakieś notatki. Widocznie te wiadomości wniosły coś do sprawy, co mogło być kolejnym elementem układanki, jaka pokazywała się w głowie chłopaka jako zamglona całość. 

To odkrycie niestety ujawniło coś jeszcze. Ujawniło coś, czego Joong był świadomy, ale po tym co zaszło między nim a Hwą, starał się odsunąć od siebie, by nie poczuć się jeszcze gorzej. Nie mógł tego zrobić tym razem. To on bez skrupułów wydawał te polecenia, to z jego rozkazu ginęła masa ludzi. Był taki młody, a taki wyrachowany. Był młody, a był świetnym kłamcą oraz okrutnym człowiekiem. Nie było prawdą, iż Hongjoong nie miał ludzkiej krwi na rękach. Jednak on zabijał w obronie lub z protekcji, zabijał osoby złe, osoby które im zagrażały, atakowały lub mogły sprowadzić na jego oraz jego kompanów niebezpieczeństwo. Czasem posuwał się w tym za daleko, kierowany maniakalną furią, lecz nigdy nie pozwoliłby na rutynowe wybijanie mieszkańców jedynie za samo istnienie oraz inne poglądy. Niekoniecznie złe, ale inne. Nie było w nich agresji, a zaledwie chęć zmian. Zresztą racjonalnych. 

Szarowłosy poczuł się brudny. 

- Spisaliście się. Przepraszam, ja... ja muszę już iść. Wybierzcie jutro tego młodego, żaden inny się nie nadaje. Pojedzie Jongho zamiast drugiej osoby. Upewnijcie się, że mamy wystarczająco paliwa oraz broni. Sprawdzałem to już, ale nikt nie jest nieomylny, prawda?- zaśmiał się nerwowo, po czym trzymając w drżącej dłoni notatnik, prędko poszedł w nieznaną nikomu stronę. Chyba nawet on nie miał pojęcia gdzie się skryć. 

- Coś jest kurwa nie tak.- wypalił blondyn, kiedy tamten zniknął im z pola widzenia. 

- Tak, tylko co?- mruknął Woo. Początkowo sądził, że tylko mu się wydaje, ażeby z Hongiem coś się działo, ale im dłużej to trwało, tym bardziej stawał się zaniepokojony. 

- Był u Seonghwy dzisiaj. Zmyślił, że tylko na chwilę i to nic ważnego, lecz doskonale wiem, że nie.- burknął Mingi, a tamci spojrzeli na niego zaciekawieni.- Widzieliście co dzisiaj robił Park? Mam nieomylne wrażenie, że od pewnego czasu próbował się zbliżyć do Hongjoonga, w związku z planem, o którym nam opowiadał. Joong go rozgryzł i uważał, że jeśli na to pójdzie, to zyska na tym więcej niż Hwa. Podejrzewam, że nie chodziło jedynie o zaufanie, czy wiedzę, on po prostu chciał chronić nas. Słyszałem, jak Seonghwa kazał mu przyjść po uroczystości, a teraz przyszedł czując się jeszcze gorzej niż poprzednio. Jeszcze po tym co mu powiedzieliście...

- Sądzisz, że coś mu zrobił? Szantażuje go?- ożywił się San, gotowy roznieść znajdujący się w pobliżu budynek na proch. 

- Nie wiem. Być może doszło coś między nimi, czego teraz żałuje. Jeśli planem ich obu było zbliżenie się do siebie, to...-

- Nie! Hong nie byłby zdolny do czegoś takiego. Bądź co bądź, on nie jest zbyt zimny by zgodzić się na taki rodzaj bliskości. Może po prostu jest przemęczony.- stwierdził Woo, nie potrafiąc przyjąć do siebie scenariusza Mingiego. 

- A co jeśli jedno i drugie? Co jeśli Seonghwa zauważył to jak się czuje i to pozwoliło mu do niego dotrzeć? Hongjoong to tylko człowiek, taki jak my, nie zapominaj o tym. Nie traktujmy go jak maszynę co ma usterki.- Song był pewny swojej teorii, przez co naprawdę martwił się o Joonga. 

- Nie wiem kto z was ma rację, ale sądzę, że ktoś powinien do niego pójść. Trochę olewamy relację między nami, jakoby niczego nie wymagała, bo to praca. Jeśli ktokolwiek z nas, uważa to za przyjaźń, pomimo pierdolenia Hongjoonga, że nie, to należy go poszukać i porozmawiać. Jak z przyjacielem.- wtrącił jasnowłosy. Na to pozostała dwójka zgodnie przytaknęła, jednak zadecydowano, że pójdzie właśnie San, gdyż on najlepiej z nich potrafił odpowiednio dobierać ton głosu, zdania i gesty do okoliczności. 

Continue Reading

You'll Also Like

39.4K 2.4K 66
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
35.9K 1.1K 45
Czy jedna wiadomość może zmienić relacje którą mieli dotychczas?
41.2K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
25.1K 1.6K 200
kradzione, nieumiejętnie tłumaczone na polski incorrect quotes seonghwy i hongjoonga - członków ateez przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy ortogra...