FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Urodziny

154 21 14
By Anonimowaok

Hongjoonga chyba za bardzo przytłoczyły własne rozterki, przez co zignorował Wooyounga oraz Sana, mających do niego niezwykle istotną sprawę. Obiecał z ręką na sercu, że zajmie się tym wieczorem, gdyż teraz brakowało mu motywacji, aby przygotować się na urodziny Seonghwy. Był to niepisany obowiązek, z którego musiał się wywiązać, albo przynajmniej wykorzystać nadarzające się okoliczności dla własnych powódek. Przejrzał się w wielkim lustrze, mieszczącym się w toalecie na pierwszym piętrze i nie wiedział jak powinien zareagować. Spoglądał w swoje odbicie tak rzadko, że patrząc na swój wizerunek, nie był wcale taki przekonany, czy rzeczywiście należy do niego. Nakładając na to filtr zmęczenia oraz permanentnego przygnębienia, wydawało mu się jakoby w zwierciadle ukazywał się ktoś znacznie starszy, niesamowicie nieszczęśliwy oraz uwięziony w masie bezsensownych celów, niemożliwych do zrealizowania. 

Opłukał swoją skórę zdawkową ilością wody, którą również zmoczył włosy. Użył szamponu jaki znalazł na jednej z półek łazienki, z której normalnie nie korzystał, po czym delikatnie spłukał pianę z głowy. Przebrał się w zwykłą, bawełnianą koszulkę o wrzosowym odcieniu oraz garniturowe spodnie, które Mingi podebrał dla niego z szafy Yunho. Były odrobinę za luźne i kilka centymetrów przydługie, więc podwinął je, by nie ciągnęły się po podłodze oraz spiął paskiem, żeby nie spadały z bioder. Nie był to strój równie oszałamiający jak ostatnim razem, ale i Hong miał zdecydowanie mniej zapału tego dnia. Zarzucił marynarkę czarnej barwy, na palce nałożył swoje ulubione pierścionki, po czym, zarzucił lekko wilgotne pasma do tyłu, mając nadzieję, że szybko wyschną. 

Idąc na tą wielką salę, zastanawiał się jak uda mu się ukryć te słabości, które ostatnimi czasy wybijały się na pierwszy plan. Szedł z uniesioną w górę brodą, z surowym spojrzeniem oraz charakterystycznym dla siebie, nonszalanckim uśmieszkiem, dalekim od prawdziwej, wesołej ekspresji. Chyba będzie potrafił zagrać to przedstawienie tak, aby nikt się nie zorientował. Poprawił rękawy, poklepał delikatnie swoją twarz i stanął w przedsionku nieopodal wielkich drzwi, czekając na swoich kompanów, aż ci do niego dołączą. 

Zjawili się niedługo później. Mingi przywdziany w to, co nosił zeszłym razem, Wooyoung oraz San mieli wysoko zapięte, jasne koszule oraz najzwyklejsze w świecie spodnie. Choi napominał o koniecznej rozmowie jeszcze dziś, najlepiej koło siódmej. Kim przytakiwał, nawet trochę zaciekawiony tym, co tak nurtowało blondyna, lecz zarazem wiedział, że nie jest to odpowiednia pora na rozpoczęcie tej dyskusji. Do środka wchodziło coraz więcej gości. Wśród nich przewinął się między innymi Minhyuk z Lią oraz dobrze znany szarowłosemu, elektryk w tandetnym, kolorowym garniturze. Nie obyłoby się oczywiście bez Yunho i Yeosanga, którzy szli tak dumni, że ktoś mógłby stwierdzić, że to ich święto. Garstka strażników, matka Seonghwy, idąca z Hyejin w ciszy oraz kilku kierowników fabryk, wyjątkowo podekscytowanych zaproszeniem. 

Ostatecznie weszli także i oni, chociaż ociągając się wyraźnie. Swoje pierwsze wrażenie mieli już za sobą. Dziś liczyło się po prostu przetrwać, nie zanudzić się na śmierć oraz słuchać uważnie, zadawać ważne pytania. Dużo już wiedzieli, więc tematy do potencjalnych konwersacji się zawężały, co ułatwiało sprawę. 

Hongjoong spoglądał na długi stół, nakryty podobnie jak podczas urodzin babki bruneta. Rozstawiono już na nim niektóre przystawki, kelnerzy spacerowali, rozdając alkohol. Jeden z nich od razu podbiegł do szarowłosego oferując różne rodzaje win oraz całą paletę tęczowych drinków, aczkolwiek chłopak od razu odmówił. Szukał wzrokiem sylwetki Parka, dostrzegając ją dopiero po ładnych paru sekundach. Siedział bardziej w głębi, na jednym z drewnianych krzeseł, przyjmując życzenia od przybyłych. Joong uznał, że warto by go poinformować o swojej obecności, więc mówiąc pozostałym, kogo i o co najlepiej wypytać, sam powędrował do Hwy ze znudzoną miną. 

Tamten uśmiechnął się szeroko, widząc Honga. Nie spodziewał się, co prawda, żadnego innego scenariusza, lecz to też była część jego planu. Cieszyć się jego obecnością, by tamten poczuł się jak ktoś szczególny. Pewnie i tak się taki czuł, zważywszy ile atencji zebranych ludzi wciąż skupiało się na nim. A czy rzeczywiście ciemnowłosy udawał radość z ujrzenia młodszego? Tu już ciężej było stwierdzić. Przywykł do niego na tyle, by czuć się nieswojo gdy nie było go obok. Toteż w pewnym sensie chciał, aby tu był. Inna wersja wydawała mu się nieomal abstrakcyjna. 

- Dzień dobry.- wydukał melodyjnie, podnosząc się z siedzenia, choć było to zachowanie dość nieoczekiwane, gdyż wyglądało jak jakiś gest grzeczności. A przecież to on był tym, wobec którego pilnowano wszelkich manier. 

- Wszystkiego najlepszego. Wybacz, nie umiem składać życzeń.- burknął Joong. 

- Ani ja za nie dziękować. W każdym razie tradycja wypełniona. Twoi koledzy także przyszli, miło z waszej strony.- rozejrzał się i zobaczył, jak Song pije razem z jednym z urzędników, a San szczerzy się bezwstydnie do atrakcyjnej kobiety, będącej osobistą asystentką Wielkiej Premier. 

- Nie odstawiaj zaskoczonego. Natomiast dziś postaram się nie być wobec ciebie tak arogancki jak zazwyczaj. To bodajże mój jedyny prezent. Wszystko co materialne już masz.- stwierdził ze swoją finezyjną bezpośredniością. 

- Nie mylisz się. Chociaż mógłbym mieć jeszcze "coś".- uniósł brwi. W zasadzie chodziło mu o "kogoś" i potajemnie planował dziś go pozyskać. 

  Wszyscy powoli zajmowali swoje miejsca. Matka Seonghwy prześwietliła wzrokiem najpierw swojego syna, a następnie Kima, po czym zasiadła na przeciwko, popijając niebotycznie mdły poncz, którego nikt prócz niej nie śmiałby wlać do ust. Zaraz dołączyła do niej Premier, koncentrując się jedynie na szarowłosym. Nie patrzyła na niego badawczo, jak podczas ich pierwszego zetknięcia. W pełni miała świadomość z czym się mierzy, więc jej sztuczna uprzejmość, przesiąknięta była podejrzliwością. Zaledwie raz skinęła w stronę Parka, by zupełnie nie zignorować wnuka, lecz każdy już wiedział, że to nie on jest obiektem jej zaciekawienia. 

- Jak idzie praca?- wycedziła dość ogólnikowo, bez konkretnego odbiorcy. 

- Za dwa dni wyjeżdżamy. Jutro się pakujemy i zamierzamy wcielić dwie lub trzy nowe osoby do oddziału.- odparł brunet, ale ta odpowiedź wydawała się kobiecie zupełnie obojętna. To już wiedziała. 

- Rozpoczęto rozbudowę farmy, idzie całkiem sprawnie. Przyszły też duże dostawy wody. Wysłałem kilku strażników, aby wyruszyli na zachód. Odnaleźli dość porządny magazyn, z którego korzystała trzecia fala. Mieli niewielką potyczkę, ale udało im się przejąć zapasy. Jednak muszę przyznać, że szóstce dorosłych mężczyzn ciężko było obezwładnić trzech młodych chłopaków. Mieli słabsze uzbrojenie, prawdopodobnie szczątkowe doświadczenie. Nie wiem czy głupszy jest ten, kto pozwolił im pilnować tak ważnego miejsca, czy ci którzy mieli problem aby ich rozbroić. Tak czy siak się udało. Liczę, że nie pozostawili śladów, inaczej będziemy mieli niemiłych gości.- wymamrotał Hongjoong. Jak wyszło na jaw, Hwa nie miał o tym zielonego pojęcia, a nikt, dosłownie nikt nie poinformował go o takich zdarzeniach. Nie czytał jeszcze ostatnich statystyk dotyczących ilości ich dóbr,  więc niedziwne, że taka nowina była dla niego niespodziewaną. Pierwszy raz w tym mieście stało się coś, o czym nikt mu nie pisnął słowa, a nie brzmiało to bynajmniej jak błaha akcja. Przybrał dobrą minę do złej gry, starając się nie ujawnić własnej złości. 

- Na ile starczy?- babcia Seonghwy uniosła jedną brew. 

- Do dwóch miesięcy działania elektrowni oraz farmy. Dlatego konieczna jest dalsza eksploatacja. Proponuję ażeby za jakąś drobną opłatą znaleźć kilku chętnych do kopania dołu. Bardzo prawdopodobne, że wodę da się czerpać spod ziemi. Nie mam pojęcia, czy znajdujemy się w dobrym położeniu, aczkolwiek co nam szkodzi. Dawniej, gdy podróżowałem razem z moimi towarzyszami, w krytycznej sytuacji posłużyliśmy się tym rozwiązaniem. Nie pozyskaliśmy wiele, lecz starczyło na kilka dni.- przyznał Joong, sprawiając wrażenie pewnego siebie, mimo iż w środku pragnął jak małe dziecko wstać i uciec. Konieczność ponownego wpasowywania się w oczekiwania, mówienie o rzeczach, które nie powinny być jego zmartwieniem jako młodego chłopaka, stopniowo go wykańczały. Nadawał się do tego, ale teraz potrzebował detoksu, dzięki któremu odzyska zapał. Czasem chciał, by ci zebrani wokół spojrzeli na niego jak na nastolatka, a nie dojrzałego mężczyznę. Nie był nim, nie umiał pełnić jego obowiązków. Współpraca z trójką znajomych o podobnych celach, w zbliżonym wieku, była wynikiem rzeczywistości i niczym wymuszonym. Tutaj czuł jakoby stawiano go nie w jego roli, jakoby on sam się wciskał w te ramy na siłę. 

- Zadomowiliście się tu?- odchrząknęła matka Hwy, wychylając się delikatnie, by zobaczyć pozostałych członków grupy. San wyszczerzył się do niej serdecznie, udając, że wcale nie wsadził do ust całego widelca przepysznej sałatki. Wooyoung zakrył go szybko, chroniąc ich wszystkich przed hańbiącym blamażem. 

- Tak, tak.- odrzekł szatyn energicznie. 

- Zadomowić to za dużo powiedziane, ale przywykliśmy do warunków.- wtrącił Hong. W prawdzie, mówił za siebie, aczkolwiek chyba nikt z nich nie był tu w pełni spełniony. Jakoby szukanie tej utopii było lepszym doznaniem, niż życie w niej. 

- Mam nadzieję, że po powrocie odwiedzisz mnie znowu, by porozmawiać o sztuce, kulturze oraz historii.- cmoknęła Wielka Premier nakładając sobie na talerz sporą porcję szarpanej wołowiny. Hongjoong przytaknął. 

- Myślę, że przydałoby się skupić na jubilacie.- zauważył  nieśmiało. Nigdy nie postąpiłby podobnie, lecz dziś nie miał ochoty być w centrum uwagi. Bał się, iż przez jakiś fałszywy ruch narobi sobie kłopotów, z których będzie musiał się długo tłumaczyć. Toteż wolał przelać całą tą atencję na kogoś, kto bądź co bądź, na nią zasługiwał. Przynajmniej w tej chwili.- Wznieśmy toast. 

Wszyscy wstali jak jedno ciało, trzymając kieliszki z alkoholem wysoko w górze. "Zdrowia", "szczęścia" oraz "udanej ekspedycji", przeplatały się ze sobą, tworząc niemały chaos, zwieńczony synchronicznym łykiem każdego z zebranych. Następnie po pomieszczeniu rozniósł się gwar różnych głosów, brzmiących równie zażarcie. Niektórzy mówili z zapchanymi ustami, wykłócając się o coś z siedzącym obok sąsiadem, inni kulturalnie wypowiadali się na te "istotne społecznie" tematy. Gdyby tylko wiedzieli, że rzucane przez nich opinie mają znikome znaczenie, może oszczędziliby własne gardła oraz uszy pozostałych, ale póki co produkowali się na marne. San od menadżera jednej z fabryk wysłuchiwał niemożliwych marzeń o rozbudowaniu infrastruktury, przywrócenia cywilizacji sprzed parudziesięciu lat i co więcej, udoskonalenie jej osiągnięć. Nie trzeba było jasnowłosemu udowadniać, że to bajki, ponieważ istniały dwie kluczowe nieścisłości w tych teoriach. Pierwsza wykluczała takowe zamiary, bo nie znali takiego świata, więc jak mogli stworzyć coś przypominającego pierwowzór, czy go rozwinąć. Druga i chyba dominująca to ta, że było to niemożliwe dla tak niewielkiej oraz ograniczonej grupy. Składało się na to jeszcze więcej czynników, natomiast sporządzenie takiej listy nie dość, że trwałoby wieki, to w dodatku byłoby zupełnie bezcelowe. Koniec końców, mnóstwo ludzi z Fedory było zadufanych w sobie, a w tym mieście widziało coś na wzór raju lub jedyną prawdziwą rzeczywistość, poza którą nic nie wykraczało. Nie potrafiliby sobie wyobrazić czegoś doskonalszego, nie dlatego, że to nie istniało, albo nie umieli marzyć. Po prostu to co mieli uważali za jedyną opcję. 

Mingi rozpoczął nieangażującą dyskusję z Minhyukiem o sadzonkach, którą chciał przenieść na zupełnie inny tor, lecz nie miał serca przerywać mężczyźnie, który z takim zapałem opowiadał o swojej pasji. Cudem udało mu się dowiedzieć, że nikt nic nie wie o wykruszonych urzędnikach z pierwotnych założycieli i nawet w plotkach się o tym nie wspomina. Rozpłynęli się w powietrzu nagle i chociaż każdy zauważył zmianę, to nikt nie zadawał pytań. Nawet na to ludzie byli zbyt leniwi. Jeśli ktoś był zaciekawiony, to potrwało to krótko, a skoro nie odczuł tego na własnej skórze, zapominał o sprawie. Ucierało się to gdzieś w przeszłości, nie pozostawiając zarysu wspomnień, bo po co do czegoś takiego wracać. 

Najwięcej dowiedział się Wooyoung, który niby to w żartach nawiązywał do różnic między obecnymi realiami, a tym co było dawniej. Dla jego otoczenia była to sama fantazja, jakieś kreacje pochodzące z opowiadań dla małych dzieci. To udowadniało tyle, że ci naprawdę wpoili do głów zakłamaną wersję przeszłości. A byli to ludzie, którzy mieli już swoje lata, więc chociażby z opowieści najbliższych, powinni znać tamte czasy. 

     Hongjoong śledził wymianę zdań matki z córką. Była tak okropnie sztuczna oraz wyuczona, że nikt obcy nie pomyliłby tej dwójki z członkiniami rodziny. Jedna komentowała pogodę z ostatnich dni, druga wychwalała dania, które po minie wcale jej aż tak nie smakowały, lecz nie miała chyba pojęcia co powiedzieć. Po kilku minutach, żeby nie wyjść na zupełnie nieczułe ignorantki, postanowiły złożyć kilka słów o Seonghwie, z których wynikało zaledwie tyle, iż one obie wiedzą o Parku mniej niż Hongjoong, pomimo tak krótkiego pobytu w tej osadzie. Rzucanie sztampowych formułek o pracowitości, kiedy brunet ostatnio zrzucał cały ciężar na podwładnych, samemu zajmując się lżejszymi, koniecznymi zadaniami. Wychwalały jego towarzyskość, dobre kontakty z mieszkańcami i służbą, chociaż mężczyzna był niewiarygodnie samotny, a duża część jego wianuszka znosiła go, lecz z pewnością nie darzyła miłością czy uwielbieniem. Zresztą Hwa nie integrował się z nikim prócz Yeosanga, Yunho oraz Hongjoonga. Miało się wrażenie, że nie odzywa się do nikogo prócz tej trójki, z rzadkimi wyjątkami, jak służba. Ich określenia pokroju "świetny syn", "przykładny wnuk" również były wyssane z palca. Czasem powinno się milczeć, żeby nie stawiać się w cieniu obłudy oraz zakłamania. 

- Zachowuje zawsze zimną krew, to jest zaleta.- mruknął Kim, wchodząc im między sylaby, nie mogąc znieść kolejnych bredni. Te zerknęły na niego. Wyglądały jak dwa przystrojone pawie, w pięknych sukniach, starannie wykonanych makijażach, dumnym spojrzeniem, ale zupełnie pustą głową. Gdyby popukać którejś w czoło, zapewne rozeszłoby się echo. 

- A tak, tak.- zgodziła się młodsza, nie mając pojęcia czy to prawda, aczkolwiek dlaczego niby miałaby zaprzeczyć. 

    Ciemnowłosy zerknął na szarowłosego z wdzięcznością, po czym zarządził zaproszonym muzykom zagrać coś, aby uciąć tą irracjonalną gadaninę między gośćmi. Szczerze nie podobało mu się takie zamieszanie i wolał by ci zajęli się tańcem, który niemalże każdy stąd lubił, a który ucinał języki. Pierwsze dźwięki rytmicznego utworu postawiły zebranych na równe nogi. Zaczęli się dobierać w pary. Tylko San, Mingi, Woo oraz Hongjoong nie wiedzieli za bardzo co się dzieje, co to za dziwne przedstawienie. Joong kojarzył tą tradycję, co jednak nie sprawiało, że umiał tańczyć. Uważał to za dziecinadę. Pragnął wrócić na krzesło, po czym wcisnąć w siebie dwie cytrynowe babeczki, niestety ktoś mu to uniemożliwił. Lia, ta dziewczyna, z którą praktycznie komunikował się dwa czy trzy razy w życiu, pochyliła się nad nim, wyciągając dłoń. Była to jednoznaczna sugestia, z pewnością zainicjowana przez jej ojca, lecz Hong speszył się okropnie. Normalnie by odmówił, jednak domyślił się jak potwornie niegrzeczne by to było i jak upokorzona by się poczuła, więc wplótł swoje palce między jej. 

Nie miewał kontaktu fizycznego, chyba że z kimś się bił. Nigdy nie był on natomiast w żaden sposób intymny. Było mu nieswojo i nie miał pojęcia jak traktować tą sytuację. Lia myślała chyba, iż to jakiś rodzaj zbliżenia, czy wypełnianie woli rodzica, dla Hongjoonga zaś było to tak suche oraz pozbawione konkretniejszych uczuć (nie wliczając zażenowania), że traktował to jak obowiązek niczym wyniesienie śmieci, czy wysprzątanie pokoju. Nie przysunął jej bliżej, ani specjalnie nie zwracał uwagi na rytm. Sprawiał pozory robienia czegoś w rodzaju tanecznych ruchów, ale miał wrażenie, że było to tak robotyczne, niekomfortowe i wymuszone, że wkrótce wydawał się po prostu tam stać, trzymając ją delikatnie oraz przyglądając się, jak ta porusza ciałem. Nie była w tym taka zła. Zdecydowanie lepsza od niego, więc bawiła się całkiem dobrze. Trochę jakby zapomniała o jego obecności. To dobrze, bo pewnie nie zwróciła uwagi na jego sztywność podczas całej tej kompromitacji. 

Wooyoung odnalazł się w tych okolicznościach najlepiej. Od razu pochwycił Sana, nie pozwalając nikomu innemu zaprosić go na parkiet. Ktoś z pewnością by mu go podebrał, Jung był o tym przekonany. Choi nie protestował, chociaż podobnie jak Joong, nie za bardzo wiedział jak ustawiać kończyny, toteż niezdarnie naśladował szatyna, który miał w tym zakresie niemały talent. 

Mingi zdobył się na odwagę, aby nie zostać sam przy długim stole i podszedł do młodej kobiety, możliwe trzy lata starszej od niego. Miała kruczoczarne włosy do pasa oraz piękną łososiową sukienkę, jaka wiła jej się pod prawdopodobnie niewygodnymi szpilkami. Song nie wybrzydzał, gdyż wydawała się całkiem miła, ponadto nie odrzuciła go po kilku sekundach, więc był usatysfakcjonowany. Nie radził sobie perfekcyjnie, ale ona też nie należała do zawodowych tancerek, toteż oboje krzywdzili tą sztukę w równym stopniu, przez co czerpali z tego wspólną przyjemność. Żałował jednak wieczorem, iż z całego tego zaaferowania, zapomniał spytać jej o imię. Niby tak prosta rzecz, a wtedy kompletnie wypadła mu z głowy. 

Seonghwa nie był zachwycony. Najpierw odbył wolnego z własną matką, a później z babcią, obserwując ile rozrywki mają z tej atrakcji pozostali. Z pewnością on też byłby jednym z nich, gdyby nie fakt, że nie mógł podejść do nikogo o niewystarczającej pozycji. Nie wypadało poprosić sprzątaczki lub zaciągnąć na środek byle robociarza. To wychodziło poza ustalone normy, które były świętością w rodzinie. W dodatku widok jednej osoby wzbudził w nim niespodziewanie bardzo negatywne emocje. Szczególnie, gdy tamten uśmiechnął się nieśmiało. Doskonale wiedział, że nie był to szczery gest, lecz on rzadko kiedy mógł liczyć nawet na taki, z wyjątkiem tych szyderczych, czy ironicznych uśmieszków. Jego plan nie miał szansy się powieść, jeśli pozwoli na rozwój spraw. Zostawił rodzicielkę samą, mając po dziurki w nosie jej towarzystwa i podszedł do Lii oraz szarowłosego. 

- Hmm? Może odbijany?- uniósł jedną brew. Szatynka wyglądała jakby momentalnie stanęło jej serce, a oczy zabłysnęły tak jasno, że Hong  mógł się spodziewać, iż ta za chwilę zemdleje, rzucając się prosto w ramiona bruneta. Niewątpliwie byłby to najwspanialszy dzień w jej dwudziestoletniej egzystencji. Park jednak nie skierował wzroku na nią, a prosto na twarz Kima, po czym pokłonił mu się lekko. Oczywiście, nie zbyt nisko, czego zabraniała mu ranga, lecz tak, jak wskazywały maniery. Hongjoong stał zdezorientowany, zastanawiając się, czy to kolejna gra Hwy. Jeżeli planował go ośmieszyć, to gorzko mógł tego pożałować.- Hongjoong? Czy zechciałbyś...?

Nie zechciałby, lecz nie do końca wiedział jak powinien postąpić. Zlustrował starszego kilkakrotnie, spoglądając też co jakiś czas na brązowowłosą, która odzyskała już oddech, ale nie była zbytnio zadowolona. Seonghwa wciąż nie spuszczał oczu z jego twarzy, co jeszcze bardziej krępowało chłopaka, mającego ochotę albo się zgodzić, albo go porządnie uderzyć. 

Bądź co bądź, bardziej męczyło go to milczenie oraz kilka par ślepi, wpatrzonych w nich jak sensację roku, więc złapał za nadgarstek Parka.

- Dobra...- westchnął od niechcenia. 

Continue Reading

You'll Also Like

17.5K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
21.5K 1.4K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
14.4K 1.3K 24
Taniec był pasją Sana. Czymś, co sprawiało, że żył. Gdy to stracił, stracił również samego siebie. I nie potrafił tego odzyskać dopóki nie spotkał od...