FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Wyższość

146 18 0
By Anonimowaok

- Ludzie tutaj wspominają wiele zdarzeń, ale nigdy  nie sięgają samych początków. Nie mam pojęcia z czym to się wiąże, aczkolwiek ci, którzy żyją tu obecnie, są w większości raczej za młodzi by pamiętać tamte wydarzenia. Kilku starszych milczy, omijając ten temat, za pomocą najróżniejszych wymówek, albo zarzekając się, że nie nie pamiętają szczegółów. To rzecz jasna brednie. Jedyną osobą jaka z pewnością posiada tą wiedzę i nawet nie próbuje udawać, że ma luki w pamięci, jest Wielka Premier. Seonghwa też pewnie wie, aczkolwiek niech żaden z was nie liczy na to, że otrzyma o tym pełen wykład, skoro my mamy szczątkowe informacje. Wiadomo, że w pewnym momencie historii miał miejsce kataklizm, w  wyniku którego dotychczasowa cywilizacja zaczęła się wykruszać, miasta znikały z powierzchni ziemi, ludzie wymierali, a znany porządek upadł. W jego wyniku, Ocaleni szukali miejsca, gdzie nie spotka ich los pozostałych. Wybierano tereny, gdzie znajdowały się jakiekolwiek zasoby, albo najlepiej zachowane osady, wciąż posiadające elektryczność, czy schronienie. Jak widać, większość również uległa unicestwieniu i Fedora jako jedna z nielicznych, wciąż funkcjonuje, dając w jakimś stopniu poczucie bezpieczeństwa. Założyła ją Wielka Premier wraz z grupą zaufanych sobie ludzi, zajmujących w dawniej istniejącym kraju wysokie stanowiska. Przyprowadzili tutaj głównie młodzież, dzieci oraz nielicznych dorosłych, którzy mieli odpowiadać za najważniejsze kwestie. Znane jest tylko jedno nazwisko, spośród nich i był to dziadek Yeosanga. Oczywiście, wiadomo, że ci którzy tu przybyli mając kilka, kilkanaście lat, dalej żyją tutaj spokojnie, lecz nie mówią o tym okresie praktycznie wcale. Natomiast o starszych nic nie wiadomo. Chodzą pogłoski, że opuścili te mury, krótko po dotarciu tutaj.- to co dla Yunho wydawało się mało wartościowymi wiadomościami, było w istocie, dość sporą dawką poszlak jakie nakreślały pewien zarys zdarzeń. Song był teraz niemalże pewny, iż człowiek, którego znaleźli martwego w tamtym baraku, mógł być jedną z postaci, będących wspólnikami Premier. Jeśli był tak istotnym elementem układanki, nie dziwi fakt, że był poszukiwany, a następnie zabity. Istniały dwa scenariusze. Zamordowano go, by nie przekazał nikomu swojej wiedzy, albo w zemście, za nieujawnienie sekretów. Tak czy siak, jego wizerunek się powoli klarował. Na początek, musiało wystarczyć. 

- Niewiele to wnosi do zlokalizowania nas, na mapie świata.- westchnął brunet, udając zawiedzionego odpowiedzią, choć w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Wolał jednak, ażeby Jeong dalej sądził, że ich zamiary są czysto związane z dobrem Fedory. Zaskoczył go wręcz fakt, że błękitnowłosy opowiadał tak swobodnie. Jeśli to gra, a on manipulował Mingim w tak finezyjny oraz niewyczuwalny sposób, był mistrzem w tym fachu, ponieważ chłopak nie wykrył w starszym najcichszej nuty zakłamania. Uznał, że nie będzie brnął na razie głębiej, by przypadkiem nie przekroczyć tej bezpiecznej granicy, o jakiej mówił Hongjoong, gdy uczył ich jak zachowywać się podczas przesłuchiwania postronnych. Nawet jeśli obie strony wiedziały, że jest to stricte wywiad, żadna nie miała prawa dojść do momentu, w którym druga poczułaby się zagrożona.- Koniec końców, lepsze to niż nic, prawda? Dziękuję za chęć pomocy, mam nadzieję, że nie zmęczyłem. 

- Nie. Lubię odwiedziny, nawet jeśli pytasz mnie o sprawy czysto służbowe. Nie obraziłbym się dowiedzieć czasem czegoś na twój temat. Nie twoich przyjaciół, nie obowiązków, a o tobie.- Yunho uśmiechnął się, zupełnie naturalnie, jak do bliskiego znajomego, a nie kogoś, od kogo dzielą cię lata świetlne. Song nie pojmował tej lekkości w sposobie bycia drugiego. Nie pojmował jak ktoś może żyć tak beztrosko, znajdując w całej otchłani zmartwień, zwykłą wolę zawierania niewymuszonych relacji. Ciemnowłosy nie potrafił ofiarować czegoś równie niewinnego. Nie umiał zawierać przyjaźni, bo nigdy nie poznał tego procesu. Trójka, z którą przebywał codziennie od trzech lat była nieodłączną częścią jego życia, częścią jego jako osoby, więc nigdy nie pamiętał by między nimi rodziła się sympatia, by dochodzili do siebie, by poznawali się z własnych chęci. Byli skazani na siebie, uzupełniali się, pasowali wzajemnie i działali jak jeden organizm, więc nikt nie myślał o tym, czy kogoś lubi. Tak jakoby zostali od razu stworzeni jako zespół i nie istniał żaden etap przed, ani nie miał istnieć etap po. Z Yunho było inaczej. On był obcy. Pojawił się w życiu Mingiego i nagle zaczął traktować go jak kompana, chociaż wydawało się to nierealne. 

- Jestem bezbarwny. To co już wiesz, to wszystko.- odparł zakłopotany, rzeczywiście nie znajdując w sobie żadnego interesującego pierwiastka. Jego jedynym zainteresowaniem było strzelectwo oraz gotowanie, chociaż tutaj każde danie smakowało lepiej, niż najznakomitsze jakie przyrządził on sam. Z jego cech charakteru istotne były dokładność, precyzyjność oraz szybkość podejmowania decyzji, ale w obliczu stresujących sytuacji, często wpadał w popłoch. 

- Nikt nie jest bezbarwny. A ja widzę w tobie wiele ciekawych odcieni, w innym wypadku nie marnowałbym czasu na spędzanie go w twoim towarzystwie.- bąknął wesoło, co trochę zawstydziło chłopaka, obawiającego się, że zaraz nastanie niezręczna cisza, spowodowana jego nieśmiałością oraz brakiem pytań ze strony Jeonga.

- Jest coś, co chciałbyś wiedzieć?- wydusił, nie sądząc, że powinien brnąć w tą konwersację, ale zarazem nie mając ochoty jej od tak ucinać. Yunho wolał rozluźnić atmosferę, a zamknięcie w czterech ścianach jego kwatery w tym nie pomagało, toteż zaproponował przejście się po korytarzach Głównej Siedziby, jak zresztą mieli w zwyczaju. 

- Hmm, przykładowo, czy bardziej podobało ci się tam na zewnątrz, czy w Fedorze?- zaczął dość niewinnie. Rzeczywiście błękitnowłosego nurtowało, czy tamci traktują to miejsce jako swoją metę, a może to jedynie przystanek w jakiejś podróży. Wydawało się jakoby ludzie spoza miasta marzyli o właśnie takiej utopii. I nie chodzi tu o to, czy miasto jest pozbawione wad, albo jest ich pełne. Bilans korzyści oraz strat, wskazywał jednoznacznie, że tu da się żyć lepiej, niż gdziekolwiek za granicami murów. Tak przynajmniej uważali wszyscy, którzy już tu byli i ci, którzy zginęli, pragnąć tu się dostać. On jednak podejrzewał, iż Hongjoonga nie usatysfakcjonowałaby taka stateczność, bo żąda od siebie oraz swojego losu, czegoś więcej niż nieidealna aglomeracja o słabej organizacji oraz  niepewnej przyszłości, San był zbyt przepełniony energią, by osiedlić się tu na stałe, z kolei Wooyoung był nierozerwalnie związany ze swoim oddziałem i chociaż sam marzyłby, aby w końcu zaznać tutaj spokoju, to pójdzie tam, gdzie zadecyduje iść większość. Jedynie Mingi był zagadką. 

- Nie przywiązuję uwagi do takich rzeczy. Tu jest wygodniej, ale tam czułem się potrzebniejszy.- wzruszył ramionami.- Więc to wybór między ambicją, a bezpieczeństwem. Mógłbym odejść gdyby mi kazali, albo zostać jeśli tego wymagała by sytuacja. 

- Nie chciałbyś czasem wyjść z cienia Hongjoonga? Nie uważasz, że strasznie się wywyższa, próbuje wami sterować, stawia się na wyższej pozycji?- zapytał nagle, a Mingi przystanął, wręcz obrażony takim absurdalnym spostrzeżeniem. Pokręcił wściekle głową. 

- Jesteś przyzwyczajony, że wydawanym rozkazom należy się bezwzględnie podporządkowywać. Musisz zrozumieć różnicę między Joongiem, a Seonghwą. Dla własnego dobra, warto słuchać ludzi z większą wiedzą, czy doświadczeniem, ażeby rozwijać samego siebie. Nie jest natomiast tak, że zostaje nam narzucone czyjeś zdanie. U was istnieje jednoznaczne polecenie, po którym jest kropka. Należy się do niego dostosować lub liczyć się z konsekwencjami, zaś u nas jest pomysł, wspólna analiza oraz decyzja. Przez ostatnie trzy lata, dzięki obserwowaniu postępowania Joonga, dużo lepiej je pojmuje oraz podziwiam. Nie będę wybijał się na pierwszy plan w tym w czym nie jestem dobry. Każdy ma swoją rolę. Nikt nie jest w cieniu, po prostu każdy działa w swoim zakresie.- zachował opanowanie, biorąc co dwa zdania, głęboki oddech. Już wcześniej Mingi zauważył, że chociaż mieszkańcy Fedory są znacznie lepsi od nich w nazywaniu uczuć, to już samo ich praktykowanie sprawiało im spore trudności. Z trywialną lekkością posługiwali się nazwami emocji czy relacji, ale tak naprawdę mało kto był świadomy definicji rzucanych słów. Jeśli nawet  już potrafili wyjaśnić kim są dla siebie przyjaciele, ukochani, rodzina, to wychodziła na wierzch hipokryzja, bowiem nijak pokrywało się to z ich wzajemnymi stosunkami. Z kolei chociaż Mingi nigdy wprost nie nazwał nikogo przyjacielem, a tym bardziej nie nazwał przyjacielem Honga, to był on dla swoich towarzyszy przyjacielem bardziej, niż ktokolwiek potrafił ująć to w kilku na opak złożonych głoskach.- Pozwól, że ja cię teraz o coś spytam. Czy jest ktoś w twoim otoczeniu, co do kogo jesteś pewny? Jesteś pewny, że mu na tobie zależy? Że nawet w ostateczności wybierze ciebie ponad siebie samego? Bo widzisz... ja mam. 

----------------------------------------------------------

       Hongjoong podążał do celi, mieszczącej się w podziemiach, z poświatą tremy. Odczuwał na swoich barkach, uciążliwą wagę odpowiedzialności. Jego drobna sugestia, przeszła do czynu, a to sprawiało, że nie dla swojego bezpieczeństwa chciał wywiązać się z obowiązku jak najlepiej, tylko dla udowodnienia własnej racji. Pewnie też widział okazję do utarcia nosa dla Yeosanga, który od pierwszego dnia nie pałał do niego sympatią, co było z kolei odwzajemnione. Blondyn szedł za nim, stawiając mocne, głośne kroki, co bawiło Kima. Jeśli to był jego sposób na przedstawienie swojego stanowiska, miał w takim razie wiele wspólnego z Seonghwą. Joong nie lubił takiego hałasu, takiej potrzeby jaskrawego uwydatnienia własnej postaci i  jej wyższości. Według niego o wpływy należało walczyć mając argumenty inne niż gruba podeszwa buta, czy cięty język, potrafiący formułować zaledwie rozkazy. 

    Jongho czekał na szarowłosego w bardziej przestronnej sali niż poprzednio, ubrany w schludne ubrania, przypominające swego rodzaju mundur, o ładnym, oliwkowym odcieniu. Siedział na krześle, w ciszy czekając aż Hong stanie na środku, a Kang ustawi się  kilka metrów za nim, bacznie obserwując. 

- Dzień dobry. Niezwykłym trafem, dane nam się widzieć ponownie. Nie ukrywajmy, ani ty, ani ja, się tego nie spodziewaliśmy.- odezwał się Kim, nie brzmiąc zbyt wyniośle, ani sarkastycznie. Właściwie wolał tym razem wkupić się w łaski przestępcy, by praca przebiegła im w miłej atmosferze. Ponadto naprawdę wierzył, że jest w stanie porozumieć się z tym chłopakiem, w przeciwieństwie do rekrutów, których szkolenie leżało w rękach Mingiego, Sana oraz Woo.- W tym budynku panuje dość spora dezinformacja, więc nie zdziwiłoby mnie, gdybyś wcale nie wiedział, dlaczego się tu zjawiłem.

Choi spojrzał na niego zainteresowany, zgodnie z przeczuciem Hongjoonga, zapraszając go tym samym, by kontynuował. 

- Więc, nie wiem czy się ucieszysz z tej nowiny, będziesz musiał pozostać póki co przy życiu. Czy to moja zasługa? Nie wiem, szczerze w to wątpię, ale to ja zostałem wyznaczony do wytrenowania cię oraz twoich umiejętności, abyś mógł poradzić sobie na zbliżającej się ekspedycji.- oznajmił pogodnie, nachylając się odrobinę w stronę ciemnowłosego, który nie ukrywał swojej konsternacji. 

- Ekspedycji?- burknął, marszcząc brwi. 

- Otóż tak. Park Seonghwa nie dość, że ułaskawił cię od śmierci, to pozwolił ci wyruszyć z nami na kolejną wyprawę. Czyż to nie wspaniałomyślne?-  nie potrafił poszczędzić sobie krzty ironii, która najwyraźniej nie spodobała się Yeosangowi, który w tym momencie odchrząknął ostrzegawczo. 

- A jeśli nie zechcę? Pogodziłem się z egzekucją i szczerze powiedziawszy, wolałbym to zamiast usługiwanie komuś, kogo planowałem zabić. Miło byłoby chociaż honor zachować w pełni...- wymamrotał sceptycznie nastawiony. Jego brak zachwytu nikogo nie zaskoczył. 

- Obawiam się, że twoje sugestie niestety nikogo nie obchodzą.- odparł szarowłosy, drwiącym tonem.- Zresztą, nie okłamujmy się, twoja godność już i tak ucierpiała. 

- Dlaczego ty niby miałbyś mnie uczyć? Założę się, że kogoś takiego położyłbym skinieniem palca.- prychnął, urażony uszczypliwością Kima. 

- Wstań.- Joong machnął ręką w górę, a Choi wyprostował się dumnie. Był wyższy, lepiej zbudowany i pomimo braku znajomości swojego przeciwnika, był przekonany o swojej przewadze. Tamten próbował zachować powagę oraz uznanie dla zdania Jongho, mimo iż doskonale zdawał sobie sprawę jaka jest prawda. Nie wątpił w to, że jest od niego silniejszy, aczkolwiek miał świadomość, co pogrążyło go tamtego dnia i co pogrąży go za kilka sekund.- Pokaż co umiesz. 

      Brunet zaatakował bez dłuższego zastanowienia, pragnąc uderzyć drugiego w dolną część brzucha, a następnie podciąć nogi, by ten wylądował na twardej posadzce. Był to niesamowicie standardowy plan, banalny oraz niezwykle przewidywalny. Hongjoong zrobił szybki unik, przedramieniem z całej siły uderzając w jego kark, w tym samym czasie celując czubkiem obuwia w jego kolana, by opadł na ziemię, ale z takim wyważeniem, żeby nie skończył ze złamaną nogą. Musiał pozostać w pełni sprawny. Zanim tamten się zorientował, Kim wykręcił mu ręce, unieruchamiając nastolatka bez większego problemu. Młodszy jęknął z bólu, wciąż usiłując się wyrwać, ale jego podejścia kończyły się fiaskiem. 

- Jesteś schematyczny oraz chaotyczny. Znasz ciosy, które pozwalają ci kogoś pokonać, ale pamiętaj o tym, że ta druga osoba również je zna i prędko wymyśli, jak ich uniknąć lub wykorzystać twoje ułożenie sylwetki przeciwko tobie. Potem, kiedy ci się nie udaje, gubisz się. Przez zdenerwowanie, nie jesteś w stanie znaleźć wyjścia z sytuacji, przegrywasz. Zacznij myśleć nieszablonowo. To pierwsza lekcja.- Hongjoong puścił go, pozwalając by wrócił na krzesło. Jongho wciąż był wściekły, z tą różnicą, że teraz uważnie słuchał wykładu Kima, nie podważając jego zdolności.- Skoro już się do siebie zbliżyliśmy, to mam nadzieję na owocną współpracę oraz troszeczkę posłuszeństwa. Nie zamierzam tobą rządzić, a cię nauczyć tego, co sam umiem. No może nie wszystkiego, w końcu byłoby to z mojej strony bardzo naiwne posunięcie. Masz jeszcze jakieś wątpliwości, czy mogę zaczynać?

- Mhm.- sapnął, zakładając ręce na klatce piersiowej. 

----------------------------------------------------------

      Wooyoung ze znużeniem oglądał jak strażnicy, rozdzieleni w jedną parę oraz trio, ćwiczą podstawowe chwyty, przydatne w bezpośredniej konfrontacji z wrogiem. San przedstawił im metody przejęcia czyjejś broni, obezwładnienia, uniku, lecz tamtym wszystko wychodziło niezbyt zgrabnie, ponadto uczyli się dość powolnie, w porównaniu z tym, że zostało im około pięciu dni treningów. Najmłodszy z nich, wysoki, szczupły, Seongmin był subtelnie mniej ślamazarny niż pozostali, a przynajmniej wkładał w swoje zadania swoje całe zaangażowanie. Jung marzył, by rezultaty to odzwierciedlały, niestety nikt nie mógł dorównać gracji Choia, bezwzględności Woo oraz precyzji Mingiego. Byli dobrymi marionetkami, do ustawiania w konkretnych pozach, ale żaden nie przejawiał wybitnych predyspozycji ani do sztuk walki.

Continue Reading

You'll Also Like

67.4K 2.8K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
61.3K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
134K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
71.8K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?