FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

Door Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... Meer

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

układ

252 33 12
Door Anonimowaok

    Po całym piętrze rozniósł się okropnie głośny alarm, który niemalże od razu wybudził niepocieszonego tym faktem Hongjoonga. Przez udogodnienie jakim był wygodny materac, nie miał najmniejszej ochoty przerywać swojego snu. Była to możliwie jedyna okazja by odespać te wszystkie zarwane noce, spędzone na pilnowaniu płomienia. Tu nie musiał martwić się praktycznie o nic. Chociaż to również budziło na swój sposób spory niepokój. 

    Ujrzał jasny sufit, upewniając się, że to miejsce nie jest tylko wytworem wyobraźni, po czym zamierzał odwrócić się na drugi bok, lecz wtedy dostrzegł, że ktoś chodzi po pokoju. Wstrzymał odruchowo oddech. Był to ten sam mężczyzna, który przyszedł do niego wczoraj. Nie miał pojęcia, dlaczego go odwiedzał i jaki miał w związku z tym plan, ale jego obecność go z lekka onieśmielała. Nie przepadał za tym odczuciem. 

Czarnowłosy okręcił się na stopie, widząc, że szarowłosy już się wybudził. Zatrzymał wzrok na jego twarzy, podchodząc dwa kroki bliżej. Ręce trzymał złożone za plecami, co dodatkowo stresowało Kima. Nigdy nie mogłeś wiedzieć, co takiego kryje w dłoniach. 

- To rutyna.  Budzi tych co jeszcze śpią, a pozostałych informuje, że zaraz będzie obchód. Musimy kontrolować, czy każdy zajmuje się tym czym powinien. Ty, rzecz jasna, możesz wciąż wypoczywać.- oznajmił spokojnie, unosząc kąciki ust. Hongjoong tak rzadko widział aby ktokolwiek się uśmiechał, że wydawało mu się to wręcz nienaturalne.

- Jak mam się do ciebie zwracać?- wydusił. 

- Przedstawiłem się wczoraj. Tak łatwo zapomniałeś imienia?- uniósł jedną brew zaskoczony. 

- Nie. Chodzi mi o jakieś zwroty grzecznościowe. Słyszałem, że masz tu władzę.- przyznał szarowłosy, starając się w końcu podnieść do przysiadu, pomimo promieniującego na całe jego ciało bólu. 

- Ach tak...To prawda, ale skoro powiedziałem ci jak się nazywam, to tak chcę byś się do mnie zwracał.- usiadł na niskim stołku, nasuwając wyżej czarne jedwabne rękawiczki. Nie wyglądał jak ci wszyscy Ocaleni, których spotykał. Tamci za wszelką cenę próbowali sprawiać wrażenie pięknych, zadbanych. Ukrywali w ten sposób swoje nieszczęście, poczucie klęski oraz możliwej śmierci. W ekstrawaganckich, cudownych kreacjach, byli zżerani przez szczury, spalani przez słońce, dyszeli z pragnienia. Seonghwa zaś był tym, czym oni chcieli się stać. W czarnej, welwetowej koszuli, gorsecie z wplecioną złotą wstążką oraz eleganckich butach, nie tylko prezentował się jako ktoś bogaty, ale też ktoś o niemalże boskiej naturze. I tak  go tutaj chyba traktowano- jak najwyższą jednostkę, jak ideał, jak osobę, która ma w swoich rękach czyjeś życie. Tak przynajmniej patrzyli na niego strażnicy, wykonując wszystko o co prosił. Przyjaciele Hongjoonga również od razu rozpoznali w nim dowódcę, lecz on sam nie mógł znieść jego postawy. Wszak tamten nic szczególnego nie robił, a i tak się go obawiał. Bał się, że skinięciem palca rozkaże go usunąć. Bał się, że zaśmieje się mu prosto w twarz, że zniewoli, a on nie będzie miał możliwości przeciwstawienia się. 

- Nie wolałbyś dostojnością, funkcją?-

- Nie jesteś stąd, więc nie mam względem ciebie wyższej pozycji, racja?- pytanie było proste, ale w myślach Joonga brzmiało jak podchwytliwa zagadka.

- Póki jestem u ciebie, to moja pozycja jest zdecydowanie niższa.- odrzekł, ale przy tym intonacją podkreślił wyraz "póki". Bądź co bądź, nie zamierzał teraz uzależnić się od czyjejś woli. Byłoby to dla niego zmazą na honorze, ujmą na wizerunku. Dostosuje się do tutejszych realiów, ale za nic w świecie nie pozwoli, by ten człowiek go stłamsił. Chociaż musiał przyznać, że postawienie się mu, jak i całej armii stojącej za nim, z tymi błyszczącymi lufami, wymagałoby pokładów odwagi. 

- Nie zaprzeczę. Wnioskuję jednak po tym co znaleziono wśród waszych rzeczy, że w grupie odgrywałeś pierwsze skrzypce. Odpowiadałeś za organizację, raporty, plany. Mylę się?-

- Każdy miał swoją rolę, równie ważną.- burknął stanowczo. Seonghwa umilkł, wpatrując się w oczy chłopaka i czytając z nich jak z nut. Kim wiedział, do czego dążył. Poznając ich funkcje, łatwo było się domyślić mocnych i słabych stron. Gdyby dowiedziałby się, że Hongjoong odpowiadał za wspomniane rzeczy, wiadome byłoby, że jego gorszą stroną jest sprawność fizyczna. Mingi będąc chętnym, oraz narwanym strzelcem, okazałby się kiepski w kwestiach tworzenia strategii. Wooyoung będąc tym wrażliwym, nie zachowałby zimnej krwi, gdyby jego towarzyszom działa się krzywda, zaś San jako ten silny oraz spostrzegawczy, idealnie spisałby się w oddziałach nastawionych na takie działania. To był plan by wykrzesać z nich to co pozytywne, a to co negatywne trzymać  na wszelki wypadek, żeby pewnego dnia wykorzystać przeciwko nim. 

- Solidarność, rozumiem. Muszę przyznać, że u nas nie każdy jest równie istotny. Są ci, którzy pracują ciężej, więc są bardziej szanowani. Są ci z niższymi kwalifikacjami, leniwi, nieprzydatni, oni są eliminowani. Rozumiesz przyczynę takiego systemu?- 

- Skazujecie ludzi na śmierć?-

- Widzisz w jakich warunkach przyszło nam żyć. Dzięki tym, którzy są inteligentni, kształcą się w danych dziedzinach, nie cierpimy z głodu, gdyż prowadzimy niewielkie uprawy. Wysyłamy również oddziały, które badają teren, szukają surowców i znajdują takich jak wy. Inni, ci charakteryzujący się tężyzną, wysoką wydajnością pracy, są wykorzystywani na działach produkcji. Dzięki temu każdy daje małą cząstkę, pozwalającą tej machinie funkcjonować. Dzięki temu żyjemy.- wyjaśnił, chociaż nie zawarł w swoich słowach bezpośredniej odpowiedzi. Kim domyślał się czemu, więc nie potrzebował drążyć tematu.- Książki należące do ciebie bardzo mnie zainteresowały. Może chciałbyś ze mną o nich porozmawiać, kiedy poczujesz się lepiej?

- Nie sądzę, aby było w nich coś ciekawego.- 

- Nalegam.- tym razem jego ton nie znosił sprzeciwu. 

----------------------------------------------------------

       Mingi nieprzyzwyczajony do tak długiej bierności, nie był w stanie w pełni wykorzystać nadarzających się okoliczności do odpoczynku. Nie wiedział w co włożyć ręce, czym się zająć, by nie marnować czasu. Teoretycznie byli u celu, więc mogli odetchnąć, ale żadnemu z nich to w pełni nie odpowiadało. San starał się ćwiczyć, martwiąc się o kondycję, jaką łatwo zatracić w trakcie takiej bezczynności. Wooyoung skrupulatnie przeglądał ich zasoby, by mieć pewność, że niczego istotnego im nie zabrali. Potem tylko patrzył jak Choi robi pompki, samemu jednak nie mając najmniejszej ochoty schodzić z materaca. I jakkolwiek powietrze na pustyni nie było bardziej duszące, tak to właśnie cztery ściany małego pomieszczenia odbierały im powietrze. 

Aż do momentu, kiedy klucz w zamku się przekręcił. W zasadzie dopiero wtedy zorientowali się, że przez całą noc byli tu zamknięci jak niewolnicy. 

     Blondyn podniósł się z podłogi patrząc na wejście wyczekująco, Jung również wstał nie mając pomysłu czego mogliby oczekiwać od nich tym razem. Drewniana powierzchnia uchyliła się, odsłaniając przed nimi dwójkę ludzi. Jeden z nich, bardzo wysoki o jasno-błękitnej czuprynie, podejrzliwie zlustrował każdego z nich po kolei, z niewyrażającą żadnych emocji miną. Drugi z nich, niższy blondyn widzący w nich ofiary losu, zajrzał głębiej do sypialni, upewniając się, że ci nie robią nic niepożądanego. W jego opinii obecność tych "dzieci pustyni" była tu nad wyraz zbędna, lecz nie w jego kompetencjach leżało ocenianie tych decyzji. 

    Jung zwrócił uwagę na ich stroje, które różniły się od tych jakie nosili dozorcy. Pasy wysadzane klejnotami oraz naszywkami ze złotych nici, brak masek oraz kapeluszy, mówił jednoznacznie, że należeli do tych posiadających niewątpliwie lepszą pozycję. Pytanie tylko, jak dużym zagrożeniem byli i czy większym niż spotkany dzień wcześniej mężczyzna. 

- Wychodzimy.- rzucił wyższy z nich, bez obszerniejszych wyjaśnień. 

     Tamci, choć skołowani sprawnie pościelili łóżka i w równym rzędzie poszli za nimi. Zeszli kilka poziomów niżej, gdzie jak mrówek, roiło się pełno postaci w płaszczach, przypominających swoje wzajemne klony. Odgłos ciężkich, wojskowych butów rozchodził się po całym piętrze. Był tak precyzyjny oraz zgrany, że przypominał rytm wyuczonej melodii. Starali się nie wyłamywać na jego tle, stąpając bezszelestnie po błyszczącej posadzce. Zdumiewało ich, jak czyste było to miejsce. Dałoby się jeść z ziemi, przeglądać się w niej jak lustrze. 

- Musicie się przebrać. Za bardzo się wyróżniacie.- oznajmił nagle blondyn, wskazując palcem na jedno z pomieszczeń. Mieścił się tam ciasny schowek, wypełniony zbędnymi gratami, jakie należało magazynować na wszelki wypadek. Wysokie półki pełne najwspanialszych materiałów, pudeł z naczyniami, glinianymi figurkami, niezapełnionymi niczym kartkami, kosze z ręcznikami. W skrócie, znajdowało się tam praktycznie wszystko, o co człowiek był w stanie poprosić i co miało bardzo przyziemne, nieznaczące dla ważniejszych celów zastosowanie. W tym również ubrania, przypominające te, jakie nosili tutaj wszyscy. Ciemne okrycia, sięgające niemal kostek, bawełniane oraz jedwabne koszule oraz kapelusze z szerokim rondem. 

 Każdemu z nich został wręczony niewielki stosik, z czystą bielizną oraz strojem strażnika, w tym kryształową maską. 

- Nie pasują tutaj, nieważne jakby się nie wystroili.- westchnął Yeosang opierając się o framugę, kiedy tamci zniknęli aby włożyć wręczone rzeczy. 

- Zbyt pochopnie ich oceniasz. Nie oczekuj, że zaczną na twoich oczach zabijać smoki oraz łamać szyfry. Z każdego da się wycisnąć potencjał.- 

- Zaczynasz mówić jak Premier, jej córka oraz Seonghwa. To niezdrowe, lepiej wylecz to zanim padnie ci na mózg.- uderzył go lekko w ramię. "Potencjał" to słowo jakiego nienawidził najbardziej. Pamiętał te plakaty propagandowe powtarzające o obowiązku poszukiwania własnego potencjału i wykorzystania go dla dobra społeczności. Według haseł, mieszkańcy nie musieli być stworzeni do wielkich rzeczy. Należało  być użytecznym. Jeśli kiedykolwiek chciałeś usłyszeć komplement, to stwierdzenie że da się tobą posłużyć dla "idei", było tym najwyższej rangi. Kang drwił z niego, postrzegając jako absurd takie sortowanie istnień, a to dlatego, że według niego przymiotniki "pożyteczny", czy "korzystny" wyprane były z jakiejkolwiek ekspresji. 

- I właśnie z tego powodu to ja dostanę awans, nie ty.- Yunho zaśmiał się tryumfująco. 

- Nie sądziłem, że jesteś tak wyrachowany.-

- To tylko żart Yeoś. Aczkolwiek nie przeczę, że będąc bardziej przychylny Seonghwie, żyłoby ci się prościej.- wzruszył beznamiętnie ramionami. 

- System cię zjada od środka. Niedługo będziesz jak te robociki, co zatracą własny rozum i potrzeby. Tylko system, system, system.- mamrotał zniesmaczony postawą swojego przyjaciela. 

- Masz szczęście, że Hwa darzy cię jakąś niczym niepopartą sympatią. Inaczej wróżyłbym ci egzekucję maksymalnie w ciągu doby.- 

       Ciągnęliby tą wymianę zdań dalej, lecz trójka ich uporczywych podopiecznych zjawiła się z powrotem. Wreszcie nie dało się dostrzec ich odmienności z kilometra. Gdyby nie ich agresywny sposób poruszania się, mogliby nawet zupełnie wpasować się do tutejszych realiów, lecz brakowało im cenionego tu opanowania oraz elegancji. Swoją siłę należało wykazywać w sprzyjających temu warunkach, ale jeśli nie było takiej potrzeby, to zbytnia gwałtowność mogła budzić w innych nieufność. 

----------------------------------------------------------

- Wiem skąd się bierze twój dystans. Co więcej, sam uznałbym cię za lekkomyślnego, gdybyś zaczął śpiewać jak z nut. Nie uważasz jednak, że idziemy w tym samym kierunku? Skoro tak, dlaczego nie wygodniej byłoby współpracować?- Seonghwa tracił cierpliwość do chłopaka, który obdarzał go szczątkowymi odpowiedziami, zgrabnie balansował między tematami oraz zważał na każde wypowiedziane zdanie. Park z początków spodziewał się, że ten z troski o własne dobro, zrobi wszystko o cokolwiek by go nie poprosił. Tymczasem czuł, jakoby to on manipulował nim, w żadnym wypadku nie odwrotnie. Niezmiernie go to wyprowadzało z równowagi. 

- Skąd się w ogóle wzięły twoje podejrzenia, że mam coś, co mogłoby być dla ciebie wartościowe? Z tego co widzę, to ty masz pod sobą całkiem sporą rzeszę ślepo podążających marionetek oraz dostatek pokarmu. Gdybym posiadał coś ważnego dla nas obojga, prawdopodobnie nigdy bym się tu nie znalazł, albo ty byś był teraz pod moją łaską.- Hongjoong trochę zatracił się w kontroli nad sobą i w ostatniej sekundzie ugryzł się w język, aby nie powiedzieć czegoś jeszcze bardziej niestosownego. Brunet pomimo zdolności do tłumienia nerwów w sobie, zacisnął pięści, nie mogąc znieść takiego znieważania. Był wściekły, ponieważ w każdej innej sytuacji, za takie komentarze, zostałby wysłany na ostrzał lub pozostawiony na deszczu, dla uciechy widowni, która zebrałaby się pod dachem na to widowisko. Cierpieli jednak na niedomiar osób chętnych do nauki, mogących wnieść coś więcej niż potulną chęć wykonywania pracy manualnej. Miał pod sobą kilka tysięcy zwolenników, z czego nieliczni byli w stanie skupić się na pochłanianiu czystej wiedzy. Mieli zaledwie trzech lekarzy, kilku urzędników oraz jednego racjonalnie postępującego dowódcę. To za mało by osiągnąć jakikolwiek postęp. Seonghwa nie zamierzał stać w miejscu, niezbędny był mu ktoś, kto oprócz muskularnej sylwetki, zaoferuje mu plan działania, kto posiada wiedzę, niezbędną do przeprowadzania dalekich wypraw, kogoś kto ma trzeźwy umysł, zna prawa biologii, fizyki, jest sprytny oraz pewny własnych wyborów. Joong spełniał wszelkie kryteria, wywnioskował to zarówno po jego wypowiedziach, jak i po tym co znalazł wśród jego rzeczy. Jakkolwiek nie pałałby do niego sympatią, stratą byłoby przepuszczenie tej szansy obok nosa. 

- Tu nie chodzi o sekret. Tu chodzi o ogół możliwości. Nie przyszedłem by się przed tobą płaszczyć, ani ciebie błagać. Doskonale wiesz, że poza tymi murami zginiecie prędzej czy później.  Ja daję ci, a zarazem twoim znajomym, bardzo korzystną ofertę, której jedynym warunkiem jest posłuszeństwo i chęć współdziałania.- 

- Przeżyłem trzy lata w miejscu, gdzie na co dzień nie ma ani dostępu do wody, ani normalnego jedzenia. Skąd pewność, że sobie nie poradzę kolejne tyle?- 

- Przeżyłeś dzięki operacji, którą przeprowadził mój lekarz, wedle mojego rozkazu. Stąd pewność.- i to był niepodważalny argument, który stłumił delikatnie temperament Kima. Szarowłosy w jednej sekundzie przypomniał sobie o wciąż doskwierającej mu ranie, a potem przekręcił się w stronę Seonghwy, który teraz chodził spokojnie po przeciwległej stronie sali. 

- Jeśli przystałbym na twoje żądania, co miałbym robić? Czego tak naprawdę ode mnie oczekujesz?- 

- Na razie musisz wyzdrowieć. Wtedy dokładniej o tym porozmawiamy.- 

- Mhm...- mruknął pod nosem, widząc jak tamten powoli idzie w stronę drzwi.- Do?

- Do wieczora.- odparł Park, wychodząc. 
                       ........................
Nie odzywam się tu za często, głównie dlatego, że mało osób czyta to ff i no dziwnie mówić do ściany. Jeśli jest tu jednak jakaś osóbka, to dziękuję. Mam nadzieję, że to ff nie jest idiotyczne i bardzo nudne. Tak czy siak, bardzo się staram by było dopracowane oraz nie miało tylko kolejnego standardowego wątku miłosnego, chociaż takie opowiadania też są fajne. Ogółem piszę to od wydania "fireworks" i mam już 50 rozdziałów, więc jest co publikować. Jeśli ktoś to czyta, to miło byłoby dowiedzieć się co mogłabym poprawić i czy w ogóle coś tu ma ręce i nogi.
A tak poza tym to streamujcue Dreamers, polecam.

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

5.3K 888 18
Yoongi wraz z grupką przyjaciół wyjeżdża na równie wyśnione, co przewidywalne wakacje, zaplanowane od pierwszej do ostatniej minuty. Co stanie się, g...
89.4K 1.3K 7
(Completed story) × bad boys x boy x boy x 18+ × Taekook, Namjin, Yoonmin and other ships from other groups
63.1K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...