FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

By Anonimowaok

17.8K 2.2K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... More

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Tajemnice
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Wieczór

260 25 2
By Anonimowaok

- Ugh, Hongjoong nie byłby ze mnie dumny.- Wooyoung mlasnął, zapychając policzki. San musiał pilnować, by tamten się nie zadławił. Jadł strasznie gwałtownie i szybko. Głębiej się zastanawiając, oni chyba po prostu mieli to do siebie, aby ze wszystkim się spieszyć. 

- On to robi tylko po to, żebyśmy się nie rozbestwili. Założę się, że jest większą kluchą niż ty.- zachichotał, samemu podkradając kawałek placka. 

- Nie jestem żadną kluchą, cokolwiek by to nie znaczyło. Jestem mężny, agresywny i zimny jak bryła lodu.- wypiął klatkę piersiową dumnie, jeszcze bardziej rozbawiając drugiego, przez co omal nie zadławił się kęsem. 

- Jeśli zaprzeczę, dostanę w twarz, prawda?-

- Otóż to!- 

- Woah, to nie będę ryzykował.- wyszczerzył swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. 

- Prawidłowo. Nie po to ćwiczę dzień w dzień, żeby taki tutaj mi podskakiwał.-odrzekł kąśliwie, wbijając palec między wyraźnie zarysowane żebra chłopaka.

- Nie muszę skakać, już jestem wyższy.- odegrał się, spodziewając się, że ta uwaga na dobre zaszyje usta Junga. 

- Przynajmniej tym możesz się pochwalić.- teatralnie wywrócił oczami, a w tamtym momencie San rzucił się na niego z łaskotkami. To była jego słaba strona i blondyn doskonale o tym wiedział, sprawiając, iż tamten prawie płakał ze śmiechu, próbując się wyrwać. Jednak nie miał takiej niezwykłej siły, jaką się chwalił. 

- Zostaw! Zostaw, błagam! Ahahaha!- krzyczał na całe gardło. Prawdopodobnie to sprowadziło Kima, który przybiegł ile sił w nogach, przekonany, że coś się dzieje. Aczkolwiek widząc jasnowłosego tarzającego się z Woo po podłodze, stanął skonsternowany.

- Wyjaśnijcie mi, byle szybko i logicznie, co tu ma właśnie miejsce...- uniósł jedną brew. Nie wiedział czy jest zdziwiony, poirytowany, zawiedziony, czy zadowolony, że to tylko oni robiący... cokolwiek to było. Nie był też przekonany o chęci wnikania w tę kwestię głębiej, natomiast wolał być świadom co się dzieje w tej grupie. Wypuścił ze świstem powietrze z ust. 

- Uhm...- Wooyoung chciał zacząć, ale zwątpił równie szybko, nie potrafiąc tego złożyć w słowa. 

- Łaskotki.- mruknął San, wpatrując się obojętnie w Joonga. 

- Łaskotki?-

- Nie wiesz co to są łaskotki? To...-

- Wiem co to są łaskotki San!- 

- To w jakim celu pytasz?-

- San, nie grab sobie, ja cię proszę...-wysyczał obniżonym tonem. 

- Rzucisz we mnie scyzorykiem, czy posypiesz trucizną? Muszę się przygotować psychicznie.- 

- San...- Hong prawie dyszał ze złości, a jedna z powiek drgała mu nerwowo. 

- Słucham?- teraz już nie mógł się wycofać z tej linii ofensywy, chociaż powoli zaczynał mieć wątpliwości, czy szarowłosy rzeczywiście zaraz nie rozłupie mu czaszki tym swoim małym nożykiem. Musiałby to być dość długi i nieprzyjemny proces. 

- Co do cholery robiłeś leżąc na Wooyoungu?!-

- No łaskotałem! Mówiłem już!-

- ALE DLACZEGO?!- wrzasnął tak głośno, na ile tylko pozwalały mu płuca. Był czerwony ze wściekłości i już wcale nie chodziło o niego i Woo, a o brak szacunku. Hongjoong był starszy i dzięki niemu ten niewychowany gówniarz chodził jeszcze w jednym kawałku.

- Za trudne pytanie, poproszę kolejne.- 

- MINGI CHODŹ TUTAJ!- jego głos odbił się echem od wszystkich ścian. Jung stał zmrożony, pierwszy raz widząc go w takim stanie. Teraz nie był taki pewny, czy Choi dożyje kolejnego poranka. To byłoby nie dość, że przykre, zważywszy na fakt stracenia przyzwoitego przyjaciela, to jeszcze Joong chodziłby umazany we krwi przez kolejny tydzień, zanim zaschnięta sama by nie odpadła. Woo rozumiał jego wzburzenie, ale wolałby sobie oszczędzić patrzenia na tę scenę. 

- Znalazłem wodę!- zawołał Song, schodząc do nich uszczęśliwiony. Trzymał w ramionach cały baniak słodkiej, orzeźwiającej wody. I to właśnie ona uratowała życie Sanowi oraz powstrzymała Honga od zbrodni w afekcie. 

- Jedyny człowiek, na jakiego można liczyć.- Kim opuścił w końcu ręce, którymi wcześniej wymachiwał na wszystkie strony, zapominając na chwilę o tym jak strasznie jedna z nich go piecze. Podszedł uradowany do bruneta i poklepał go z aprobatą po plecach.- Wiedz, że ciebie lubię najbardziej.

- A co się stało?-

- Nie wiem, nie mam do nich siły. San, jeśli tylko się do mnie odezwiesz, to przywiążę cię do pieprzonego drzewa i zostawię na deszczu. A jeśli on cię nie zabije, to zrobią to szczury. Coś powtórzyć?- tamten pokręcił głową energicznie, po czym szarowłosy odszedł wciąż nabuzowany, by powrócić do swojej lektury. Opiekowanie się tymi niewdzięcznymi wybrykami natury to była potwornie ciężka praca. 

- Wiele chciałbym się  dowiedzieć...- Mingi zerkał raz po raz to na Woo, to na blondyna, zastanawiając się co takiego zaszło, że aż tak rozjuszyło Joonga.

- Po prostu Sannie jest chamem.- rzucił Wooyoung, koncentrując teraz całą swoją uwagę na zapasie wody, jaki zdobyli. 

- Aha? Przepraszam, czy ty właśnie zrzuciłeś całą odpowiedzialność na mnie?-

- Tak, ponieważ byłeś niemiły.-

- Bo czepia się o wszystko!- 

- Bo jest stary.-

- Właściwie to nie... ma tyle lat co wy.- wtrącił Mingi.

- Mentalnie.- dokończył.- Nie martw się, przejdzie mu za kilka godzin.

     Przed snem, postanowili ostatni raz przetrząsnąć dwupoziomowy budynek, by mieć pewność, czy nic nie przeoczyli. Z zewnątrz wydawał się bardzo obiecujący, ale w środku prócz przewracających się po posadzce instrukcji obsługi maszyn, które już dawno rozebrano na złom, pożółkłych papierów z wyblakłym przekazem oraz pudeł z nieprzydatną zawartością, nic nie znaleźli. Jedyne co miało wręcz kluczowe znaczenie dla ich przeżycia, to woda, która w jednej sekundzie wymazała większość ich zmartwień. Póki mieli co pić, ich sytuacja była stabilna. Gdzieś zawsze dało się napotkać na coś do zjedzenia, czy miejsce na nocleg. Natomiast woda była cenniejsza niż najdroższe kruszce, stanowiła coś niesłychanie rzadkiego i zwykle szczęście decydowało o jej posiadaniu. Ten, kogo stać było na wypijanie choć szklanki dziennie, był bogaczem. Właśnie z odwodnienia umierało najwięcej ludzi. Ich ciała leżały zasypane warstwą ziemi, wybałuszone oczy, spierzchnięte sine wargi. Brak podstawowego zasobu pociągał za sobą więcej żyć niż morderstwa czy pogoda. To coś, z czym nie umieli walczyć, lecz jakimś cudem Hongjoongowi, Sanowi, Woo i Mingiemu zawsze dopisywała fortuna. Jeszcze ani razu nie byli w krytycznym momencie, żaden z nich nie zemdlał przez brak picia, ani nie zostali na chociażby dobę pozostawieni bez kropli. Prawdopodobnie dzięki odpowiedniemu gospodarowaniu tym dobrem. Szarowłosy jak niczego innego pilnował, aby któryś z ich zespołu bez jego wiedzy kurczył ich rezerwy. Każdy miał przypisaną dzienną dawkę, jaka według wyliczeń miała wystarczyć im do normalnego funkcjonowania. Minimalna ilość dająca siły, ale nie przesadna. Pragnienie to jeszcze nie powód by dać się ponieść instynktowi. Gdyby już rzeczywiście sytuacja stałaby się drastyczna, należy złamać wyznaczone ściśle zasady i wyznaczyć kolejną rację, którą stanowiły dwa duże łyki. Póki co, dziennie każdy mógł wypić mniej więcej pięćset mililitrów. Działo się tak, kiedy nie ciążyło nad nimi ryzyko skończenia z suchym gardłem w ciągu kilku dni. Zdarzało się, że Hong podejmował radykalne decyzje, w których nie pili tak długo jak tylko pozwalał organizm. To były najcięższe momenty, bo wielokrotnie z wycieńczenia ledwo wlekli nogę za nogą, często padając, dysząc ciężko i błagając o jakąkolwiek litość i dar od siły wyższej. Joong nie mógł się wtedy złamać, bo gdyby dał im to co mają, ci rzuciliby się jak wygłodniałe hieny na mięso, pozbawiając ich tym samym szansy na przeżycie. Jednak tak wydarzyło się zaledwie trzy razy w ciągu ich wyprawy i byli w stanie jakoś to przetrwać. 

     Hala miała dwa poziomy. Dół zajmowała w głównej mierze pusta przestrzeń, z której wiele dobroci wykradziono- jak materiały potrzebne do budowy własnego schronienia, blachę i kable.  Za prowizoryczną ścianką dawniej mieściło się czyjeś biuro, w którym ostały się regały, jeszcze do połowy wypełnione książkami. Za pewne resztę zużyto jako materiał na opał. Artykuły biurowe pokroju długopisów, ołówków lub gumek do ścierania, wciąż leżały nienaruszone w metalowych koszyczkach. Na szafce, w której stały puste segregatory ktoś zostawił kubek, brudny od kurzu i plam po kawie. Czas całkowicie wywiał z tych pomieszczeń życie oraz dawną duszę. Hong, przegrzebując dokumenty leżące w drewnianej, hebanowej komodzie, zastanawiał się jak wyglądała tu dawniej praca. W swojej głowie wykreował postać wielkiego kierownika w klasycznym, czarnym garniturze, jakiego teraz nikt by nie ubrał, któremu asystent przynosi filiżankę parującego, gorzkiego napoju. Ten, wypełniając idiotyczne rubryki, nie spodziewając się takiej przyszłości jakiej świadkiem był Kim, krzywił się przez podły, gorzki smak. Obecnie wielu nie wiedziało nawet czym jest kawa, a z pewnością nikomu nie przeszkadzałaby nieprzyjemna gorycz.
   
    Pozostali robotnicy zajmowaliby się załadowywaniem pudeł. Ocierając pot z czoła, przeklinaliby swoje niskie posady oraz płacę ledwo starczającą na wyżywienie rodziny. Nie zdawali sobie sprawy, że wkrótce każdy pokroiłby się za to, co mieli oni. Pieczywo, mleko, jajka, warzywa, owoce, ser- mało kto posiadał dostęp do takich rozkoszy. San, Mingi, Wooyoung, Hongjoong- mieli stosunkowo dobre położenie. W porównaniu z tymi, których mijali na swojej drodze, wyróżniali się organizacją, swoim wyposażeniem, ilością pokarmu. A wciąż to co mieli, było niczym w porównaniu z tym co w przeszłości określało się "biedą".

      Pierwsze piętro było jeszcze bardziej zdewastowane niż parter. Powywracane krzesła, zbite lampy, opróżnione opakowania po chipsach oraz coli, pochodzące sprzed ponad trzydziestu lat, sądząc po terminie ważności. Fragmenty rozkręconych mebli, jakich pierwotnego kształtu nikt nie był w stanie odgadnąć. W skrócie- nic co przykuło ich uwagi. 

Toteż zebrali się na dole, blisko wyjścia, by słyszeć gdyby ktoś się zbliżał. Ustalili też warty, by nie dać się zaskoczyć w nocy. Rozpalili ogień, ponieważ na zewnątrz zapanował wręcz niepojęty mróz. Wyciągnęli wszelkie koce, okrycia i ubrania jakie posiadali, by się nimi ogrzać, rozpalili duże ognisko, gdzie Hongjoong z wielkim bólem serca wrzucał książki, gdyż nie posiadali nadającego się do tego drewna. Zostawił sobie tylko jeden pamiętnik, który ukrył, kiedy nikt nie patrzył. Głównie dlatego, że nie była to żadna powieść, poezja, ani pozycja naukowa, a zapiski kogoś kto już najprawdopodobniej od dawna nie żyje, a może miał okazję spisać jakieś ważne informacje. Był w szoku, że nikt go nie wziął, skoro miał szansę być niezwykle istotnym źródłem wiedzy. Co dziwniejsze, jeszcze dziś widzieli zwłoki człowieka, który został zabity właśnie dla takich wiadomości. Szarowłosy czuł jakoby posiadł coś niesłychanie drogocennego, choć najpewniej się mylił. 

- Jak tu zimno...- rzucił Song, dygotając. Leżał blisko ognia, tuląc do siebie dwie warstwy bawełnianych płacht. Mimo to, miał wrażenie, jakoby jego palce odmarzały. 

- Następnym razem trzeba poszukać jakiegoś opuszczonego sklepu z ubraniami. To co mamy nie jest w ogóle wystarczające na tą pogodę.- odezwał się San, pocierając ręce o siebie, jakoby miało mu to jakkolwiek pomóc. 

- Pytanie kto to będzie taszczył, skoro już to jest niesamowicie ciężkie.- Woo nie raz ubolewał nad bólem kręgosłupa, przez to ile bagażu noszą dzień w dzień. Najgorsze, że nawet po gruntownym przeanalizowaniu ekwipunku i czego można by się z niego pozbyć, okazało się, że absolutnie niczego, a co więcej, wielu rzeczy im brakuje. 

- Ranek przyjdzie szybko i znowu będziecie narzekać na upał. Cieszcie się orzeźwiającą zmianą.- stwierdził ironicznie Joong, przytulając twarz do swojego beżowego plecaka, który obecnie pełnił funkcję poduszki. Przypisując Sanowi rolę wartownika na pierwsze dwie godziny, mógł wreszcie zasnąć. 

- Jesteś śmiertelnie zabawny Hongjoong.- wymamrotał Jung, pochylając się nad chłopakiem, ale spostrzegł zaraz, że ten już spokojnie drzemie.- Woah, szybki jest. 

- Powinieneś wziąć z niego przykład, trzeba wypocząć.- głos Mingiego wciąż drżał, ale teraz czuł się odrobinę lepiej. Zacisnął mocno powieki, czekając aż i on odda się spoczynkowi. 

- Dobranoc Sannie. To tylko dwie godziny, szybko minie.- Wooyoung współczuł przyjacielowi, ale cieszył się, że to jedyna konsekwencja jaką poniósł przez znieważenie Joonga. Tamten potrafił być bardzo wrażliwy na takie odzywki, a zbudował sobie taki autorytet wśród nich, że żaden nie wyłamałby się aby stłumić jego gniew. Dla ich dobra, nierzadko wpadał w prawdziwy szał. 

- Spokojnej nocy Woo.- powiedział cicho, uśmiechając się przy tym łagodnie. Wkrótce został sam, wpatrując się w jasne płomienie, oświetlające twarze jego przyjaciół. Wsłuchiwał się w ich rytmiczne bicie serca oraz regularny oddech. 

Continue Reading

You'll Also Like

25.3K 1.6K 200
kradzione, nieumiejętnie tłumaczone na polski incorrect quotes seonghwy i hongjoonga - członków ateez przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy ortogra...
15.9K 1.1K 22
→ gdzie mingi jest dosyć biednym studentem informatyki, który za pieniądze przestalkuje każdego, a yunho synem bogatego inżyniera, od którego chce si...
11.8K 1.1K 26
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
78K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...