|Sztuka Kochania|

By biegnewnieznane

11.5K 658 317

Miłość jest sztuką. Sztuka wymaga odwagi. Pierwsza publikacja: 21.01.2021 Zawieszona od 28.02 do 23.05 Aktua... More

ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII
ROZDZIAŁ IX

ROZDZIAŁ VIII

1.1K 72 31
By biegnewnieznane


Za niecałe cztery miesiące zaczynałam studia, a oszczędności nie miałam. Znalezienie dorywczej pracy było jedynym rozsądnym pomysłem, więc gdy zobaczyłam informacje w pobliskiej kawiarni, że potrzebują dodatkowej pary rąk od razu się zgłosiłam. Umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną, która praktycznie się nie odbyła, ponieważ gdy tylko przekroczyłam próg drzwi właścicielka wcisnęła mi fartuch, opowiadając co będzie wchodziło w zakres moich obowiązków. I to by było na tyle. Przepracowałam cały dzień, a wieczorem chwilę po zamknięciu ustaliłam z Josie wynagrodzenie i godziny pracy. Chciałam móc spędzać popołudnia z przyjaciółmi, więc moja zmiana zaczynała się o siódmej, a kończyła o czternastej. Wstawałam o szóstej: piłam kawę, brałam prysznic i wychodziłam i tak zleciały już trzy dni. Rano nie było ruchu, więc wykorzystywałam czas wolny, aby poczytać w międzyczasie obsługując dwóch, stałych klientów: Sophie - studentkę trzeciego roku, która codziennie o ósmej przychodziła po czarną kawę i wiśniowe ciastko na wynos oraz Alberta - starszego mężczyznę, który codziennie o siódmej przychodził po szarlotkę dla swojej chorej żony. Koło dziesiątej ilość osób w pomieszczeniu znacznie wzrastała, a ja chodziłam od jednego stolika do drugiego, co chwilę przyjmując kolejne zamówienia na zmianę z Rose - córką właścicielki, która w czasie wolnym pomagała jej przy kawiarni. Miała długie, blond włosy i była naprawdę przekochana. Zaczynała po wakacjach pierwszą klasę liceum, a mimo tego była bardzo dojrzała. Klienci ją lubili: szczególnie ci starsi, którzy co chwilę wspominali, że wygląda jak swoja matka. Rose uśmiechała się serdecznie, a gdy odwracała się do nich plecami posyłała mi spojrzenie mówiące: zabierz mnie stąd. Po mojej zmianie pracę zaczynała Miranda, niezbyt otwarta na ludzi i świat dziewczyna o ciemnych niczym smoła włosach. Do najprzyjemniejszych nie należała, ale zawsze gdy się mijałyśmy posyłała mi delikatny uśmiech, który co prawda bardziej przypominał grymas, ale to zawsze coś. Zdziwiłam się, więc gdy pewnego dnia zadzwoniła do mnie z samego rana i poprosiła o przysługę. Dostała mój numer od Josie i od razu z niego skorzystała błagając mnie, abym zamieniła się z nią na zmianę. Nie miałam żadnych planów na popołudnie, więc się zgodziłam. Wiedziałam, że już nie zasnę. Ruszyłam w kierunku kuchni, zrobiłam napój Bogów i wróciłam do swojej sypialni. Nathaniel jeszcze spał, a ja nie chciałam go budzić. Usiadłam na łóżku i napisałam do najbardziej nieodpowiedniej osoby na świecie.

Do: Tyler.

Poranny spacer nad plażą czy kawa przy serialu?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Tyler.

Nie wiem co bardziej mnie zaskoczyło: twoje pytanie czy to skąd masz mój numer.

Do: Tyler.

Ukradłam z telefonu Nate'a, ale skoro wiesz z kim rozmawiasz też musiałeś go jakoś zdobyć.

Od: Tyler.

Zrobiłem dosłownie to samo co ty.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

Od: Tyler.

Skończyłem pracę, podjechać po ciebie?

Do: Tyler.

Tak.

Odkąd Tyler zostawił mnie na plaży w akcje ironicznej zazdrości minęło kilka dni. Od tamtego momentu widywaliśmy się codziennie. Nie zawsze z przypadku i przymusu: raz z własnych chęci. Nie mogłam zasnąć i poszłam na spacer, a moje nogi zaprowadziły mnie do Pubu. Spędziłam tam dobre, dwie godziny grając i rozmawiając z Jorgem, który naprawdę miał bogatą przeszłość. Jako marynarz dużo podróżował, zwiedzał świat. Miał trzy żony i każda z nich nie była tą jedyną. Mimo swojego wieku nadal wierzył i szukał swojej bratniej duszy, a to było piękne ale też naiwne. Był cudownym człowiekiem, który zasługiwał na szczęście. Naprawdę. Rozmawialiśmy, popijając piwo z prawdziwych kufli. Nie dość, że był dobrym towarzyszem do picia to także dobrym, naprawdę dobrym słuchaczem. Koło drugiej przyjechał Tyler, który zaczynał swoją zmianę. Podczas gdy ja dobrze bawiłam się z klientami baru, on przygotowywał drinki co chwilę zerkając w moją stronę. Godzinę później podszedł do mnie i powiedział, że porywa mnie na drugi koniec miasta. Nie wiem czy wolno było wychodzić mu z pracy przed czasem, ale najwyraźniej nie zwracał na to uwagi, ponieważ pociągnął mnie za sobą i zaprowadził do samochodu. Jechaliśmy w ciszy, ale nie takiej niezręcznej, a dobrej i przyjemnej. Po piętnastu minutach zatrzymał się pod starą kamienicą i wysiadł z Camaro.

- Gdzie jesteśmy? - spytałam, gdy szliśmy schodami pożarowymi, aby dostać się na dach.

- W najstarszej kamienicy w mieście. Jak byłam młodszy często tu przychodziłem.

- Mówiłeś, że nie jesteś stąd. - zauważyłam przypominając sobie naszą rozmowę po jednym z wyścigów.

- Bo nie jestem, ale często tu bywałem. Mój ojciec robił tu interesy.

- Gdzie teraz jest? - usiadłam na krawędzi dachu, wyciągając nogi przed siebie. Spojrzałam w dół. Nie miałam lęku wysokości, nie byliśmy również, aż tak wysoko, ale mimo tego nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele, ale chwilę później zmienił się w słodkie uczucie wolności.

- Nie żyję. - odpowiedział krótko i zajął miejsce koło mnie.

- Przykro mi.

- Niepotrzebnie. Długa historia, ale co z tobą? - zaczął. - Twój ojciec ożenił się z matką Wood'a, ale przecież musiałaś się skądś wziąć. 

- Rodzice się rozwiedli siedem lat temu. 

- Dlaczego?

- Ojciec pracował nad jakąś poważną sprawą w Chicago i poznał Elizabeth. - odpowiedziałam,  a chłopak momentalnie się spiął. Nie znałam przyczyny, ale uznałam to za nieistotne. - I jakoś tak wyszło.

- Jakoś tak wyszło. - powtórzył szeptem.

Siedzieliśmy tam do wschodu słońca, a później chłopak odwiózł mnie do domu. Było naprawdę przyjemnie. Lubiłam takiego Tylera: beztroskiego i otwartego. Z tym Tylerem mogłam się zaprzyjaźnić.

Od: Tyler

Jestem.

Wiadomość od bruneta wyrwała mnie z bałaganu w mojej głowie. Ubrałam bluzę mojego taty, założyłam tenisówki i wyszłam z domu. Tyler stał oparty o samochód. Ubrany cały na czarno wyglądał po prostu dobrze. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, a w ustach trzymał papierosa.

- Hej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Wsiadłam do samochodu przeskakując po muzycznych stacjach. Chłopak dołączył do mnie chwilę później. Zapiął pasy, odpalił silnik i pojechał w stronę plaży.

- Czemu nie poszłaś do pracy? 

- Miranda prosiła, abym zamieniła się z nią na zmianę. 

- Okej. - uciął. 

Chwilę później dojechaliśmy do celu. Wysiadłam z Camaro i wypuściłam głośno powietrze. Uwielbiałam gdy plaża była pusta, a słońce delikatnie grzało skórę.

- Obiecałeś mi kawę. - powiedziałam, gdy usiedliśmy na piasku blisko wody. Wiał delikatny wiatr, ale morze było spokojne. Kreśliłam na piasku kółka, a chłopak patrzył przed siebie.

- Obiecuję dużo rzeczy.

- Mydlisz innym oczy manipulancie.

- Perswazja to lepsze określenie.

- Wykąpmy się. - wypaliłam nagle, a chłopak momentalnie zmierzył mnie wzrokiem.

- Tylko nago.

- O ile obiecujesz, że nie będziesz patrzeć. - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę wody.

- Żartujesz, prawda?

- Wstawaj. Naprawdę to zrobimy. - ściągnęłam bluzę i t-shirt, który miałam pod spodem. - Obróć się. - nakazałam chłopakowi, a on pokręcił przecząco głową, ale gdy zrozumiał, że naprawdę zamierzam wejść do wody wykonał moje polecenie.

Ściągnęłam dresowe spodnie, zostając w samej bieliźnie. Zamoczyłam palce u stóp w wodzie. Odgarnęłam wpadające mi do oczu kosmyki włosów i weszłam do wody. Odruchowo od razu się zanurzyłam, ale szybko odskoczyłam, wzdrygając się. Woda była ciepła, ale mimo tego pierwsze wrażenie niezbyt ciekawe. Spojrzałam w stronę chłopaka, aby poinformować go, że może już spojrzeć, ale Tyler już patrzał. Intensywnie z uśmiechem na twarzy.

- Obiecałeś! - krzyknęłam oburzona.

- Mówiłem ci, że dużo rzeczy obiecuję. - powiedział ściągając koszulkę. Był dobrze zbudowany, a jego mięśnie idealnie odznaczały się na skórze. Odruchowo przegryzłam wargę. Tyler był przystojny mężczyzną i to widziałam nawet ja. 

- Miało być nago Pierce. - podpłynął do mnie. - Teraz to ty składasz puste obietnice.

- Ty też masz na sobie bieliznę Moor'e.

- Wcale nie. - odpowiedział, a ja nie wiedząc czemu nerwowo odchrząknęłam. - Jak mi nie wierzysz  możesz sprawdzić. - dodał szeptem, a po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Byłam kobietą i reakcja mojego ciała była naturalna. Tyler był pociągający, ale miałam swój rozum i swoje granice.

- Wierzę ci na słowo. - odpowiedziałam i się od niego odsunęłam. 

- Pierce jesteś naprawdę niemożliwa, wiesz?

- Wiem. - odpowiedziałam i chlusnęłam w niego wodą. Chłopak przetarł swoje oczy i zadziornie się uśmiechnął.

- A więc tak się bawisz. - złapał mnie za talię, blokując mi drogę ucieczki. - Szach mat.

Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale miało to swój urok. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy wylądowałam pod wodą podczas gdy chłopak unosił się wygraną, ale gdy wyszłam na ląd przez chwilę nic nie słyszałam. Na mokre ciała założyliśmy ubrania i przeszliśmy się wzdłuż brzegu, aby się trochę podsuszyć, a następnie wróciliśmy do samochodu. Tyler odwiózł mnie do domu, a ja podziękowałam mu za cudowny poranek. Bo taki naprawdę był. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zegar wskazywał godzinę dziewiątą. Poszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę soku, a gdy się odwróciłam przy blacie stal Nathaniel. Miał zaspane oczy i rozczochrane włosy. 

- Boże, nie zauważyłam cię. - podskoczyłam i spiorunowałam go wzrokiem.

- Bo myślisz o niebieskich migdałach Ana. Czemu jesteś mokra?

- Byłam na plaży z Tylerem. 

- Padał deszcz? - zapytał, a ja pokręciłam głową.

- Kąpaliśmy się.

- A więc to tak? 

- Jak? - spytałam, a on wypuścił głośno powietrze.

- No wiesz, ty i Tyler.

- Nie, boże Nate! Nigdy. Mam większe standardy. 

- Ale dobrze się bawiłaś?

- Tak, dobrze się bawiłam z kumplem.

- Uważaj jak chcesz, ale kiedyś wspomnisz moje słowa.  - uśmiechnął się, a ja pokazałam mu środkowy palec. Była to w tamtym momencie najbardziej odpowiednia, ale jednocześnie najbardziej dziecinna reakcja na, którą było mnie stać. - Jakieś plany na dziś?

- Zamieniłam się z koleżanką z pracy, więc za kilka godzin muszę być w kawiarni.

- Okej. O dwudziestej jedziemy do Sammie, więc gdyby co to po ciebie przyjadę. 

- Okej, zadzwonię. - powiedziałam. Chłopak zaczął przygotowywać sobie śniadanie, a ja poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa, przejrzałam maile i zadzwoniłam do taty. Powiedział, że wszystko u nich w porządku i, że może wrócą trochę szybciej jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z  z planem. Ucieszyłam się. Opowiedziałam mu co u mnie, co u Nathaniela i, że szykuję nam się wyjazd do San Francisco. Nie powiedziałam w jakim celu, ale tak czy siak tata wydawał się naprawdę zadowolony, że się odnalazłam w mieście. Zresztą ja również się z tego faktu cieszyłam, ponieważ czas spędzony w AmberCity pomagał mi zapomnieć o problemach, a to było wyzwalające. Dla zabicia czasu zaczęłam oglądać Sposób na Morderstwo i zanim się obejrzałam musiałam zacząć się szykować. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka. Ubrałam zwykłe, czarne jeansy i białą koszulkę. Założyłam swoje niezawodne tenisówki i wyszłam z domu. Wsiadłam do Dolores i podjechałam do kawiarni. Co prawda była oddalona pięć minut spacerem od mojego domu, ale nie miałam już na to siły. Wchodząc do kawiarni minęłam się z Mirandą, która jeszcze raz mi podziękowała. Nałożyłam biały fartuch i czekałam za ladą na klientów. Dzisiaj wyjątkowo byłam sama, ponieważ Josie miała z Rose wizytę u lekarza, więc liczyłam, że nie będzie dużego tłoku. Zbierałam zamówienia, przyrządzałam napoje i nakładałam ciasta, które po prostu prosiły się o zjedzenie. Kawiarnia nie była zbyt duża, ale miała swój urok. Urządzona była w jasnych barwach, a na ścianach wisiały abstrakcyjne obrazy. Może gdybym coś namalowała Josie pozwoliłaby mi powiesić tam swój rysunek. Byłoby naprawdę wspaniale.

- Witamy w kawiarni u Josie. Proszę usiąść, a ja zaraz podejdę. - zawołałam bez podnoszenie wzroku, gdy usłyszałam dzwonek świadczący, że do środka wszedł nowy klient.

 Wzięłam z lady notatnik i długopis. Ruszyłam w stronę zajętego stolika i spojrzałam na klienta. Niebieskie niczym ocean oczy uśmiechały się do mnie szeroko. Dosłownie OCZY się śmiały. Były pełne małych iskierek, które powodowały, że musiałam wysilić wszystkie zmysły, aby się skupić.  Jego włosy były potargane jakby dopiero wstał z łóżka. Miał gładką kwadratową żuchwę, a trzydniowy zarost dodawał mu uroku. Patrzył na mnie ze skupieniem i czekał, aż się odezwę. Zamrugałam szybko, przegryzając wargę. 

- Co podać? - powiedziałam, przerzucając kartkę w notatniku. 

- Czarna kawa bez cukru. - powiedział zachrypniętym głosem. - Muszę się przebudzić.

- Zaraz przyniosę. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę lady. Odchrząknęłam próbując wrócić do restauracyjnej rzeczywistości. Moja reakcja była nieprofesjonalna, ale też całkowicie zrozumiała. 

- Proszę. - podstawiłam przed nim białą filiżankę. - Coś jeszcze?

- To wszystko, dziękuję. 

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę szafek. Wyjęłam płyn do czyszczenia i umyłam stolik, który przed chwilą został zwolniony przez jakąś staruszkę. Wróciłam za ladę i dyskretnie próbowałam przyjrzeć się nowemu klientowi. Gdy pił kawę na czole pojawiały mu się dwie, małe zmarszczki. Mógł mieć maksymalnie dwadzieścia dwa lata, a mimo tego wyglądał inaczej niż większość mężczyzn w jego wieku. W jego spojrzeniu była mądrość i rozwaga. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił. Miałam dwie opcje: trzymać bezpieczną pozycję na odległość, albo zagadać do faceta, którego może więcej już nie zobaczę. Zawsze byłam ryzykantką, więc doskonale wiedziałam co zrobię.

- Dasz się zaprosić na drinka? - usłyszałam niski głos należący do blondyna i gwałtownie podskoczyłam.

- Nie. - wypaliłam nagle. 

- Konkretnie, ale nadal zabolało

- Znaczy tak. Chętnie. - zaczęłam. - Powiedziałam nie, ponieważ chciałam do ciebie podejść i gdy miałam to zrobić to ty. - wskazałam na miejsce, w którym stał. - No wiesz pojawiłeś się tuż przede mną.

- Czuję ulgę. - teatralnie odetchnął. - Samuel. 

- Anastasia. 

- O której kończysz zmianę? - spojrzałam na zegarek.

- Za dwie godziny.

- W takim razie do zobaczenia za dwie godziny. - pomachał mi energicznie, zapłacił i wyszedł.

Czas się dłużył. Każda minuta była wiecznością. Zniecierpliwiona odliczałam do dwudziestej, a gdy zegar wskazał wyczekiwaną godzinę rzuciłam fartuch do kosza, wzięłam swoje rzeczy i zamknęłam kawiarnię. Na zewnątrz czekał już Samuel trzymając w ręku czerwony kask.

- Zapalony motocyklista? - zaśmiałam się, gdy nałożył ochronne okrycie na moją głowę.

- Zapalony amator. - mrugnął do mnie, a następnie wsiadł na biały motocykl, odpalił silnik i ruszyliśmy z wiatrem. To, że pojechałam z obcym facetem sama nie wiem dokąd było nieodpowiedzialne, ale na pewno warte strachu, który odczuwałam. Chwilę później motocykl się zatrzymał, a ja ostrożnie z niego zsiadłam. Zdjęłam kask, a to co zobaczyłam odjęło mi mowo. Znajdowaliśmy się na wzgórzu, wokół wysokich drzew i polan z, którego było widać całe, oświetlone miasto. Widok zapierał dech w piersi. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Samuela.

- Przez chwilę myślałam, że może to próba porwania, ale wiesz co? Nawet jeśli to było warto.

- Zanim z tobą skończę pozwolę nacieszyć ci się widokiem. - odpowiedział i usiadł na drewnianej ławce. Noc była gwieździsta i ciepła. 

- Nie widziałam cię wcześniej w mieście. - zauważyłam i usiadłam koło chłopaka.

- Jestem przejazdem. Jadę w stronę San Francisco.

- Na ile?

- Tak naprawdę powinienem wyjechać dwie godziny temu, ale... - wskazał na mnie. - Sama rozumiesz. Nie mogłem się powtrzymać. Przynajmniej jedna randka.

- Tylko jedna randka. - potwierdziłam. Nie pisałam się na związek na odległość i on prawdopodobnie miał takie samo zdanie.

- Czemu akurat San Francisco?

- Mieszkam tam. - przyznał. - Piękne miasto.

- Studiujesz? 

- Pracuję w teatrze. 

- Cudownie. - powiedziałam szczerze. Podziwiałam ludzi, którzy poświęcali się swoim pasjom - Grasz?

- Tak. Musisz kiedyś przyjść na spektakl.

- Na pewno przyjdę.

Rozmawialiśmy dobre, kilka godzin próbując w jednym spotkaniu zmieścić całą prawdę o nas. Samuel od dziecka mieszkał w San Francisco. Jego rodzice są lekarzami, więc gdy dowiedzieli się, że chłopak rzuca studia, aby podążać za marzeniami wściekli się. Mimo, że mieszkają w jednym mieście nie utrzymują kontaktu. Jest jedynakiem. Uwielbia koty, co jest ogromnym plusem. Uczulenie na orzechy to jego jedyna skaza. Trenuję. Chcę podróżować po świecie, uwielbia imprezy, a odcinek Jak poznałem waszą matkę to dla niego podstawa udanego wieczoru.

- Normalnie poczekałbym do trzeciej randki, ale obydwoje wiemy, że takiej nie będzie. - powiedział, gdy staliśmy pod drzwiami mojego domu. Odwiózł mnie. Staliśmy na ganku, a ja czekałam na jego pierwszy krok, którego tak bardzo pragnęłam. 

- Nie będzie. - potwierdziłam. - Jedna, jedyna idealna noc.

- Dokładnie. - odparł i przyciągnął mnie do siebie. Objął moją twarz i delikatnie przybliżył swoje usta, ale ja nie chciałam słodkiego pożegnania, a prawdziwej bliskości. Włożyłam palce w jego włosy i go pocałowałam, a on to odwzajemnił. Chłonęliśmy siebie wzajemnie, pragnąc więcej i więcej. Cicho jęknęłam, a on zaczął gładzić moją talię.

- Wejdziesz? - przerwałam pocałunek, a on potwierdzająco pokiwał głową, a następnie znowu się do mnie przybliżył. Próbowałam otworzyć drzwi, jednocześnie nie wstrzymując pocałunku co było cholernie trudne, ponieważ miałam ochotę się rozpłynąć. Samuel całował mnie tak jakby nie chciał się spieszyć, ale jednocześnie wiedział, że nie mamy całej wieczności.

- Co ty odpierdalasz? - usłyszeliśmy męskie głos i automatycznie się od siebie odsunęliśmy. Zmierzyłam wzrokiem Tylera, który swoim intensywnym spojrzeniem spowodował, że po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Stał oparty o swój samochód, pogardliwie patrząc na Samuela.

Hej piękni <33 Cudownego dnia wam życzę! Buziaki.


Continue Reading

You'll Also Like

393K 35.3K 19
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
317K 12K 37
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
475K 39.2K 25
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
1M 4K 4
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...