Ze wzgledu na to iż nie mam już lenia i wena dopisuje + mam dłuższy weekend piatek wolny xd to coś dodam. I Zapraszam do czytania pozostalych opowiadan bo szczerze? Meczylam sie jak cholera by je dodac. I JEŻELI OMIJASZ WLASNIE WPIS OD AUTORA TO JESTES WREDNA MALPA BO TO JEST NIEMILE I W TAKI SPOSÓB NIE SZANUJESZ MNIE I NIE ZASŁUGUJESZ NA TO BY CZYTAĆ DALEJ !
................ *-*
- Piatek wieczór a ja siedzę w domu, dziwne uczucie. Właśnie teraz powinienem być oblepiany przez panienki w klubie a musze siedzieć z tobą. - zaczalem. Sarah podniosla się do pozycji siedzacej obok mnie na sofie.
- Nie musisz ze mną tutaj siedzieć jak nie chcesz.. -
- Jak to nie muszę? - zapytalem marszczac czoło.
- No nie musisz i tyle Max. - zaczela znowu swoją spiewke poraz kolejny dzisiejszego wieczoru.
- Jesteś nienormalna -
- Ty do normalnych też nie nalezysz. -
- Bardzo smieszne - popatrzyla na mnie spod rzes zaraz po czym wybuchnela smiechem.
- Jak tak bardzo ci zalezy to idź. - znowu?
- Wiesz że cię tutaj tak nie zostawie - Siedzielismy w salonie domu Helen gdzie obecnie mieszkala Sarah.
- Wiesz co? - zaczela
- No? -
- To gdzie idziemy na impreze? -
Zapytala ozywiajac się.
- Myslalem że cię brzuch boli? - zapytalem unoszac lewą brew do góry.
- To był taki mały zart - .ona jest serio chora. Kazala przyjechać do siebie mówiąc mi ze umiera, gdy wychodzilem już na impreze no kurwa siedzialem w samochodzie ! A teraz mi mówi ze żartuje?
Ja. Oszaleje. Z. Tą. Kobietą.
- Masz szczęście ze masz fajna dupe i cycki oraz buzke niezłą bo..- zaczalem - Bo? - zapytala przyblizajac się do mnie. Kobieto nie rob tego bo mi fiut oszaleje.
- Gdybym ci powiedzial ..- zaczalem a dodając szeptem - musial bym cię zabić - wybuchla smiechem po chwili wstala dalej się śmiejąc i uciekla na górę.
Wstapilem do kuchni gdzie przy kuchennym stole siedziala siwowlosa kobieta w podeszłym wieku. Na jej nosie zalozone okulary które musiala poprawiać co jakiś czas by nie spadly. Gdy była pochylona nad gazetą w ktorej uzupełniała luki w malych kratkach krzyżówki.
- Witaj Max - powitala mnie gdy tylko mnie spostrzegla.
- Cześć Helen - odpowiedzialem szarmancko. - Chcialbys może się czegoś napić? Opieklam również szarlotke. - oddala wstajac z mosieznego krzesła.
- Szarlotka? - zapytalem , jej wypieki byly tak dobre że niejedna kobieta powinna się od niej uczyć więc po udawanym namysle dodalem - Ty wiesz jak mnie rozpiescic. - Nalała do dwóch flizanek kawy obok ktorych postawila dwa male talerzyki na których była szarlotka tak była. Gdy tylko ją dostalem zjadlem szybko co tylko rozsmieszylo Helen.
- Widzę ze ci smakuje - powiedziala gladzac mnie po plecach. - Tak i to bardzo, mogę jeszcze? - zapytalem i odpowiedz przyszla bardzo szybko a mianowicie stanela w drzwiach - Nie bo przytyjesz i już żadna cię nie zechce. - powiedziala szatynka ubrana w bordowa sukienke ledwo zakrywajaca polowe uda z dekoltem w serek oraz czarnych szpilkach na moje oko 12 centymetrowych.
- One mnie kochają - odpowiedzialem a w dopowiedzi na mają dostałem tylko śmiech obu kobiet.
- Helen ja wychodzę z Maxem , nie ma chyba z tym problemu? - kobieta pokrecila głową i poprosila by wrocila cała i zdrowa. Po chwili siedzielismy już w moim srebnym leksusie i ruszylismy jednak nie do klubu a domowke u Dona.
Gdy dotarlismy po 30 minutach na miejsce mogliśmy już usłyszeć glosna muzykę dobiegajaca z domu mojego przyjaciela. Wieszlismy do srodka.
Jak to zawsze jest i będzie grupka dziewczyn ruszyła do mnie przez co stracilem Sare z oczu.