- Serio bedziesz tutaj spac? -
Zapytalem widząc lezaca na moim łóżku Sare.
- A co? Nie podoba ci się coś? - odpowiedziala zmieniajac pozycje.
- To nie jest moja wina że się upiłaś i teraz nie chcesz się pokazać Helen - Usiadlem obok niej.
- A kogo jak nie twoja? To ty wziąłeś mnie do tego clubu! -
Zaczela mnie kopać co mi się nie za bardzo podobalo.
- To boli skończ. Może i moja wina ale ja ci nie dawałem drinkow -
Ona sobie chyba ze mnie kpi!
- I dobrze że boli! Mnie boli serce i co mam powiedzieć? - mnie też bolało i to przez Ciebie..
- To nie mój problem. -
Bo czy ja jestem winny temu ze jej chlopak znalazl sobie inną?
- Wiem.. - i się znowu zaczyna.
Nie płacz nie płacz nie płacz ! No kurwa .. Z jej oczu poszły łzy a ja jak zwykle w takiej sytuacji nie wiedzialem co mam zrobić.
- Nie byl ciebie wart kocico. Jest zbyt podobny do mnie. -
Co ja gadam? On nawet nie dorasta mi do pięt. Ja sie nie uwiazuje. On tak i zadradza. Choć mnie zdziwilo że ją akurat ją zdradzil. On jest ślepy?
- Dobra idź spać tutaj a ja pójdę na dół. - powiedzialem wstajac gdy pociagnela mnie za nadgarstek.
- Nie idź - to jest zły bardzo zły pomysl dziewczyno.
- Znasz moją reputacje.. - zaczalem - Znam i mam to gdzieś, ty śpisz dzisiaj ze mną i mi nic nie zrobisz. -
- Jesteś tego pewna? - zapytalem siedząc naprzeciwko niej.
- Jestem - odparla ze zuchwaloscia. Ująłem jej podbródek by móc popatrzec w jej oczy. - Nie bylbym na twoim miejscu - pocalowalem jej wargi po czym wstalem i zszedlem na dół. No świetnie czeka mnie zajebista noc.
..................
Rano obudzil mnie cichy stukot w kuchni oraz zapach nalesnikow.
Wstalem więc leniwie i przeciągajac się wszedłem do kuchni. Moim oczom ukazal się przyjemny widok ktorym była Sarah. Miala na sobie biale figi i szary jak się spodziewalem mój gdy się obrocila podkoszulek. Przykrywal go fartuszek o którym nie miałem wcześniej pojęcia ze tutaj takie coś w ogóle jest. Na policzku miala ślady maki a wlosy upiete w konski ogon. Taki widok to ja mogę mieć codziennie pomyslalem widząc jak naklada z patelni nalesniki na dwa biale talerze. Stanąłem w drzwiach i tak na nią patrzyłem przez dluzsza chwile gdy mnie w końcu spostrzegla usmiechnela się promienie. Odwzajemnilem jej uśmiech. - Dzien dobry - powitala mnie - No hej - odpowiedzialem siadając do stołu. Chwycilem za kubek czarnej kawy. Upilem łyk. Za gorąca.
- Co się z tobą stało dzisiaj? -
Przysiadla do mnie i odrazu chwycila za syrop klonowy ktorym polała swoją porcję. - Ze mną? Wszystko dobrze -
Włożyła kawałek do ust.
- Co ty taka w skowronkach? -
Zapytalem i zaczalem delektować się sniadaniem.
- Bez przesady. Chciałam być miła, tyle.-
Godzine później byliśmy już w szkole i nie widzieliśmy się już więcej tego ani nastepnego dnia.
Nie pokazywala sie przez 2 tygodnie co z jednej strony mnie cieszylo a z drugiej smuciło a jeszcze innej dziwilo.
Ja prowadzilem swoje życie jak wcześniej czyli imprezy, kobiety, alkohol i jeszcze więcej kobiet. Nie próżnowalem imprezowalem każdego dnia. Aż w końcu znowu się pojawila w moich drzwiach.
- Dlaczego do cholery nie chodzisz do szkoly?- zapytala przepychajac się w drzwiach.
- Bo lubię - odparlem zmierzając do kanapy.
- To skończ - dodala wsciekla.
- Po co ta złość? - zapytalem zaciagajac się papierosem.
- Bo lubię -
- Świetny argument -
- Ty podałeś nielepszy-
Przyciagnalem ja do siebie co sprawilo ze wyladowala na moich kolanach. - Nie złość się na mnie -
Zrobilem mine zbitego psa a ona jak zwykle odpuścila.
- Co ja mam z tobą zrobić Max? - zapytala dosyć dwu znacznie.
- No wiesz możesz się rozebrać i dla mnie zatańczyć albo się ze mną kochac... - zaczalem a dziewczyna uderzyla mnie w ramie. Ma skubana siłe.
- Nie o to mi chodzi glupku! - zaczela sie śmiać , pół godziny później oglądaliśmy kreskowki zajadajac się platkami.