- Odciął się od nas, nie odbiera telefonów, a każdy z rodziny ma nas w dupie i twierdzą, że wielokrotnie powtarzali mamie, że to nie jest mężczyzna dla niej. - oparł się na łokciach pocierając swoje skronie. - Próbowałem wszystkiego, by pomóc, ale to wciąż nie wystarczy. Kilka dni temu, jakby ktoś dostrzegł moje problemy i zaproponował prace, dość dobrze płatna prace. - przyznał wciąż patrząc w blady punkt przed sobą.

Miałam wrażenie, że właśnie się pogubiłam. Był w fatalnej sytuacji, bardzo fatalnej, ale mimo wszystko dostał jakiś czas temu ofertę dobrze płatnej pracy, której jeszcze nie rozważył?

- Nie rozumiem. - stwierdziłam, na co zmarszczył swoje ciemne brwi. - Dostałeś ofertę dobrze płatnej pracy i mimo wszystko jeszcze jej nie rozważyłeś?

- Mad, uwierz mi że świat nie zaczyna się na różowych lalkach barbie i nie kończy się na zakończeniu jak z bajki. - rzucił zaciskając palce  u wzgórzu nosa. - To biznes z którego się już nie wychodzi, to nie praca jak każda inna, że złożysz wypowiedzenie i zostawiasz to za sobą.

- Wiesz, ja zawsze rozważam kilka opcji i szukam mnóstwo innych rozwiązań. Może ta sytuacja nie musi doprowadzać cię do takiego poświęcenia. Spróbuj wymyślić coś innego, a to zostaw na konieczność. - zaproponowałam.

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zmarszczyłam brwi na widok nieznanego numeru. Zablokowałam telefon powracając wzrokiem do chłopaka.

- Wydaje mi się, że to już konieczność. - jego głos znów powrócił do tego pewnego siebie Zed'a. - Chyba dobrze to wyrzucić z siebie. - niechętnie przyznał drapiąc się po swoich czarnych włosach.

- Mówiłam, zawsze... - ponownie przerwał mi dzwoniący telefon.

- Wydaje mi się, że powinnaś odebrać. - przyznał wskazując na nieznajomy numer.

Kiwnęłam głową, po czym przesunęłam zieloną słuchawkę w prawo. Nie słyszałam nic prócz szmerów w tle i odgłosów telewizji. Po chwili odezwał się głos, który przyprawił mnie o dreszcz.

- Czy dodzwoniłem się do Panny idealnej? - usłyszałam ten pełen kpiny głos.

- Czego chcesz William!? - spytałam nie siląc się na bycie miłą.

- Aniołku, co ty się tak złościsz? - ponownie w słuchawce rozległ się jego śmiech, a ja poczułam jak krew zaczyna mnie zalewać od środka.

Nie wytrzymując jego dziecinady przerwałam połączenie odkładając telefon na ławkę. Wzięłam porządny wdech, by zaraz nie zrzucić winy na niczemu winnemu Zed'a, po czym jak gdyby nigdy nic przeniosłam na niego wzrok.

- Wszystko w porządku? - spytał ilustrując moją twarz.

- Tak, to pomyłka. - machnęłam ręką.

- Nie sądziłem, że Pan William pomyłka, jest w stanie rozzłościć tak miłą dziewczynę. - roześmiał się, a ja poczułam jak po mojej twarzy rozlewa się uczucie zażenowania własną osobą.

- Przepraszam, nie tak to miało zabrzmieć. - uniosłam kącik ust, słysząc znów ten przeklęty dzięki swojej komórki.

Chciałam już odrzucić połączenie, ale Zed złapał moją rękę, żebym ochłonęła i odebrała. Chwile zatrzymałam wzrok na jego różach wydostających się spod rękawa kurki, po czym z opanowaniem i wewnętrznym spokojem odebrałam telefon.

- Nie chce ci przerywać, tej całej ściemy z bieganiem, ale Aniołku twój braciszek kazał ściągnąć cię do domu. - jego głos był już normalny, ale i tak mogłam wyobrazić sobie ten jego uśmieszek malujący się na tej przystojnej i dobrze zarysowanej twarzy.

Secret Game - W sprzedażyWhere stories live. Discover now