part fourteen

726 61 57
                                    

Chuj w dupe typowi z obozu przetrwania, który twierdził, powtarzając wszem i wobec, że ja zabiłbym się nawet mają pełne wyposażenie, musząc jedynie podgrzewać sobie fasolkę do żarcia. Przeżyłem już cztery dni w jednym łóżku z Kim'em i nadal żyje, ciekawe czy teraz chuj byłby taki mądry.

Pewnie nie, bo już parę lat temu kopnął w kalendarz, ale to szczegół.

Bóg musi być naiwnym frajerem, tak jak polski rząd, który pozwoli znowu przejebać kilkadziesiąt milionów Sasinowi na Igrzyska Europejskie, które pewnie się nie odbędą.

Ja nadal funkcjonuje w całości, może ktoś uznał, że jednak mam coś do zrobienia na tym świecie i ulituje się nade mną.. Albo śmierć pomyliła autobusy i zamiast na moje osiedle pojechała do centrum.

Od tego dość osobliwego zdarzenia w łazience minęły już dwa dni i szczerze, chyba przeżywam to dalej, bo mimo wszystko nie rozmawiamy ze sobą, a ja chciałbym widzieć, czy już z nim wszystko dobrze.

Sytuacja między nami staję się z dnia na dzień coraz dziwniejsza. Niczego nie ułatwia nasz kochany gość, który stoi nade mną jak komornik i chce zajebać mi mieszkanie. Przy tym wszystkim on wydaję być się zupełnie obojętny, patrzy na mnie, przebywa w jednym pomieszczeniu, ale mimo to czuję się jakbyśmy byli w zupełnie innych miejscach, mówili w innych językach, znajdowali się w innej rzeczywistości niż ten drugi. Ten stan rzeczy robi się coraz bardziej drażniący, a zdaję się nie mijać. Nie będę próbował z nim rozmawiać, znowu każe mi jedynie spierdalać i nic więcej, także nie ma co się wysilać. Poczekam, aż skończy mu się mentalny okres, przyjdzie się do mnie poryczeć i spyta czy oglądamy razem Gumisię.

Nie jestem w stanie ukryć, że poniekąd mnie to intryguję, chociaż jest to denerwuje prawie tak bardzo, jak mlaskanie San'a za każdym razem gdy cokolwiek pije czy je, zastanawiam się momentami czy on wie co to maniery.

Kieruję swój zmęczony wzrok na stojący na szafce przy łóżku budzik, jest już grubo po północy
Światło księżyca wpada do pokoju przez odsłonięte okno, panuje wszechobecna, piszcząca w uszach cisza, dobijająca mnie jeszcze bardziej. Wszystko wydaje się takie szare i monotonne, powoli zaczyna mnie irytować już cały syf na moim biurku, do tego stopnia, że odczuwam potrzebę posprzątania go w tej chwili.

Ale jeszcze nie pojebało mnie aż tak żeby wstawać, jeszcze znając moje szczęście - obudziłbym jakimś pojebanym cudem Kima, który zamordowałby mnie natychmiastowo, bez cienia ludzkiej empatii.

Przymknąłem powieki, ignorując jak cały chłodny dreszcz, jeżdżący przed momentem po moich plecach znika, sprawiając, iż wreszcie czuję jakąś ulgę. Ten stan pewnie przypadłby mi do gustu, gdyby nie to, że poczułem również nagle jakiś ciężar, naciskający niezbyt mocno na moje ciało.

W tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy to Wooyoung przyszedł mnie zamordować i teraz próbuje udusić, czy może jednak zaraz opęta mnie jakiś demon i zostanę współpracownikiem Szatana i Wooyounga.

Odpowiedź okazała się zgoła inna, bowiem gdy postanowiłem znowu otworzyć oczu, pośród ciemności dostrzegłem tuż przed sobą twarz mego współlokatora, leżącego jeszcze bliżej mnie. Obejmował mnie w pasie jak gdyby nigdy, wtulając się w moją klatkę piersiową, cichutko sobie chrapiąc.

Tak dla wyjaśnienia, jakby ktoś pytał - ten wyjątkowo niemęski pisk na pewno nie należał do mnie.

Zabrałem ręce oraz nogi starszego, delikatnie odsuwając go na bezpieczną odległość, nieco za szybko oddychając z ulgą, bowiem po niecałej minucie chłopak przylgnął do mnie po raz kolejny, jeszcze mocniej niż za pierwszym razem.

Wziąłem głęboki wdech, odrzucając na starcie opcje obudzenia go, wiedziałem, że się nie uda, a nawet jeśli to jedyne co dostanę, to nieunikniowy wpierdol od muminka.
Zapiekły mnie policzki, ale postanowiłem to zignorować, próbując odepchnąć go od siebie. Z początku jeszcze starając się zachować jakąś ostrożność, jedno po chwili Kim zwyczajnie przyssał się do mnie jak jakaś pieprzona pijawka.

-- Kurwa, stary... -- jęknęłam zrezygnowany, ale ten ani drgnął. Miałem wrażenie, że nawet nieświadomie robi mi na złość i jedynie chcnie wkurwić. Dzięki mordo, chuj ci w dupę.

Jak zacznę się modlić, to jakiś anioł spierdoli się z nieba i mi pomoże, czy może diabeł przyjdzie się pośmiać?

Owszem, jestem frajerem.
Owszem, właśnie przegrałem z śpiącym krasnalem ogrodowym.
Tak dokładnie, nie mam żadnych pomysłów.
Co mi pozostaje? Kurwa wąchanie kwiatków od dołu.

Zrezygnowany poddaje się, uznając, że przynajmniej jest mi ciepło, gdy Hongjoong tak na mnie leży. Najprawdopodobniej obudze się przed nim, więc wtedy spierdolę. Istnieje jeszcze możliwość, że obudze się w kociołku obok Lucyfera, Hitlera i Kaczyńskiego, który grają razem w brydża.

Nieważne, czas do trumny.

.・゜゜・.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

-- Mingi kochanie, bo ty jesteś taki wysoki, si- -- urwała, wchodząc do naszego pokoju, a my obaj momentalnie otworzyliśmy oczy, patrząc po sobie jak shipnotyzowani.

Moje ramiona obejmowały niższego w talii, a on jak gdyby nic leżał na mojej klatce piersiowej, przytulając się do mnie. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, wytłumaczyć się sam nie wiem z czego, ale żadne słowa nie chciały przejść mi przez gardło.

-- Cholibka.. Choi nie uwierzy jak zobaczy, gdzie ja mam aparat... Musi być pamiątka dla wnuków! -- krzyknęła jego matka, wybiegając z pokoju.

•🪐•🪐•🪐•

Wybaczcie mi tą nieobecność, znowu robi się u mnie jedynie gorzej i jakoś próbuje sobie radzić.

Macie już śnieg? Bo u mnie coś się dziś pojawiło..

A co u was? Jak samopoczucia?

that's okayWhere stories live. Discover now