- Cześć wszystkim. – Powiedziałam wchodząc do kuchni. Przy stole siedzieli wszyscy oprócz Luke’a i Sary. – Gdzie się podziało moje kochane rodzeństwo?
- Luke jeszcze w łóżku, a Sara ogląda coś w TV. – Odpowiedziała Sky robiąc mi miejsce przy stole.
- No tak.. Dajcie mi coś do jedzenia, bo inaczej umrę śmiercią głodową na waszych oczach.
- Kanapka? – Zapytała mama.
- Omlet? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co mój tatuś odłożył gazetę i przewrócił oczami.
- Proszę? – Posłałam w jego stronę najpiękniejszy uśmiech, jakim Bóg mnie obdarzył.
- No dobra.. Daj mistrzowi 15 minut. - Tata nie ma równych, jeśli chodzi o omlety i naleśniki. Pamiętam, że jeszcze jak byliśmy mali to ja, Luke i Nick poprosiliśmy tatę żeby usmażył nam sto sztuk. Mieliśmy zamiar sprzedawać je na ulicy ( no, bo przecież lemoniada była taka oczywista..). Niestety w domu nie było jajek, no przynajmniej nie na sto omletów, i cały biznes szlak trafił.
-Dziękuje. – Powiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Zobaczę, co robi Sara.
- Okay. Zawołam cię jak już będą gotowe. – Kiwnęłam głowa na znak, że przyjęłam tę informacje do wiadomości i ruszyłam w stronę pokoju młodej. Weszłam do środka a moja siostrzyczka nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Siedziała po turecku na łóżku z pilotem w ręce i gapiła się w telewizor, uśmiechając się do ekranu jak głupi do sera.
- Hej, co oglądasz? – Jedyną reakcją, jaką uzyskałam była jej ręka na moich ustach. – Saara zawieraj tą łabe z moyej bzi. – Próbując się uwolnić, zaczęłam ją łaskotać.
- Dobra, dobra już! – Krzyknęła Sara i zatrzymała program.
- Dowiem się w końcu co oglądasz?
- Koncert Justina Biebera! Nie widać?! – Wow. Najwyraźniej zabolało ją moje ”nieprzygotowanie do lekcji”
- Sorki. – Powiedziałam unosząc ręce w górę. - Myślałam, że jesteś fanką One Detection.
- One DIRECTION! – Ups.. Kolejny minus za moją jakże obszerną wiedzę. – I tak jestem ich największą fanką!
- Ale… Czy to się czasami nie wyklucza? – Pożałowałam tego pytania od razu, kiedy tylko wyszło z moich ust. Widziałam jak Sara robi się dosłownie czerwona ze złości.
Żegnaj świecie.Nie chciałam umierać tak wcześnie.
No, ale cóż za błędy trzeba zapłacić.
- Podano do stołu!
Cud! Prawdziwy cud!
- Sorki musze lecieć na śniadanie. Miłego oglądania koncertu. – Powiedziałam na jednym wdechu i uciekłam do kuchni. Jejku, jaka ona jest… nieobliczalna? Naprawdę bałam się, że coś mi zrobi.
- O której wróciłaś?
- Nie wiem jakoś koło 6… - No właśnie, muszę pogadać z Nick’iem i ustalić wersje wydarzeń. Było by kiepsko gdyby mama dowiedziała się, że wracałam busem.
- Dzwoniłam jakoś koło 6 i nie odbierałaś. – Jasne mamo nie wierzysz mi. Nic nowego.
- Prawdopodobnie byłam już, blisko domu więc nie odbierałam, albo telefon mi padł. – Powiedziałam i schowałam talerz po moim przepysznym śniadaniu do zmywarki. – Zaraz sprawdzę. Poczekaj. – Och.. Jak zwykle muszę się ze wszystkiego tłumaczyć. A gdybym po prostu nie chciała odbierać? Weszłam do mojego królestwa i sięgnęłam do torebki po komórkę.