5.

1 0 0
                                    

Obserwowanie ludzi i urywków ich życia stanowiło dla mnie fascynującą część dnia. Siedząc przy stoliku starej, mikroskopijnej kawiarnii, mogłam oddać się temu bez reszty i zastanawiać się czemu ktoś puka akurat do tych drzwi, ktoś inny trzyma właśnie tę osobę za rękę, a czemu kolejna wyrzuca z siebie niecenzuralną wiązankę w stronę sąsiada.
Dla mnie czas w tym miejscu płynął wolniej i w przeciwieństwie do wszystkich mieszkańców, którzy mimo unoszących się nad nimi spraw do załatwienia, byli w stanie cieszyć się dniem i brać z niego garściami. Włoskie miasteczko, pomimo piękna i klimatu, dawało mi do zrozumienia, że nie jest to do końca miejsce dla mnie. Jednak było na tyle uprzejme, że każdego dnia pokazywało siebie z innej, coraz to ciekawszej strony.

-Ignac? widziałeś gdzieś Natalię?- zapytałam, widząc chłopaka siedzącego na parapecie z papierosem tlącym się między palcami.
Chłopak pokiwał głową, wypuszczając powoli dym.
-poszła gdzieś z Kosmą chwilę temu, praktycznie się minęliście...
-okej, dzięki- uśmiechnęłam się.
-zapalisz?- wyciągnął w moją stronę paczkę, gdy miałam zamiar pójść do pokoju.
-jasne- zawahałam się przez chwilę.
Usiadłam koło niego, a wieczorne powietrze od razu przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, wypatrując ostatnich promieni słońca, które zanim na dobre się chowają, to kradną niebu cały niebieski kolor.
-jesteśmy tutaj prawie dwa miesiące, a w sumie nie mieliśmy okazji normalnie porozmawiać...- zaczął, zmieniając obiekt zainteresowania z widoku, na mnie.
-racja- powiedziałam lekko speszona, ponieważ zdawałam sobie sprawę, z czego to wynikało.
-gdzie tak znikasz?
-to zależy, mam kilka ulubionych miejsc, w których łatwiej jest mi się wyciszyć i zebrać myśli... ale najczęściej w tej kawiarni obok ratusza.
-jeszcze bardziej wyciszyć?- zapytał z uśmiechem, który szybko odwzajemniłam i wzruszyłam ramionami.
-ja bym tak nie umiał. Cisza na dłuższą metę mnie przeraża... dlatego jestem z Felkiem- oboje się zaśmialiśmy.
Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że Felek jest bardziej głośny i zwariowany od Ignacego, który pokazywał się raczej ze stanowczej i dojrzałej strony. Idealnie się dopełniali, tworząc obrazek naprawdę zgranego duetu.
-tworzycie piękną parę.
-też tak sądzę- powiedział z uśmiechem, zamyślając się na moment.- chociaż nie zawsze było tak kolorowo... moja rodzina, delikatnie mówiąc, nie popiera mojego wyboru. Zaraz po moich 17 urodzinach musiałem wyprowadzić się z domu. Było ciężko, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić- posłał w moją stronę słaby uśmiech.- a u ciebie jak wygląda sytuacja z rodzicami?
-ymm... jest okej. Chociaż odkąd zamieszkałam z chłopakiem, to prawie w ogóle nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Prowadzą własną firmę i od zawsze dużo pracowali...
-długo jesteście razem?
-byliśmy razem od początku liceum. Zerwałam z nim przed przyjazdem tutaj.
-czyli przyjechałaś tutaj w takim samym celu jak każdy z nas, będąc rubli raz pierwszy- zaśmiał się.
-to znaczy?
-żeby zacząć wszystko od początku. Jak ci to wychodzi?
-średnio... w sumie stoję w miejscu i nie wiem dokąd iść...
-znam to uczucie. Nic w tym złego. Daj sobie czas, bo dopóki się rozglądasz i szukasz dla siebie drogi, to go nie marnujesz, ale czasem warto pójść gdzieś w ciemno i zaryzykować...
-wracają- powiedział wskazując palcem na osoby, których śmiech bez problemu można było usłyszeć pomimo odległości.

Z chwilą przekroczenia przez nich progu, moje zdenerwowanie znacznie się nasiliło. Odwaga, która towarzyszyła mi jeszcze do momentu wcześniejszych poszukiwań dziewczyny, na dobre mnie opuściła. Natalia i Kosma postanowili dotrzymać towarzystwa mi i Ignacemu, rozsiadając się na kanapie, która stała naprzeciwko okna. W ciszy wsłuchiwałam się w luźną wymianę zdań, w której uczestniczyła cała trójka.
-masz ognia?- Kosma, który niepostrzeżenie podszedł, wszedł między mnie a Ignacego i wyciągał papierosa z paczki.
-aaa, tak- powiedziałam, orientując się, że przez cały czas ściskałam zapalniczkę w dłoni.
-wszystko okej?- zapytał odpalając papierosa i zaciągając się pierwszym buchem, cały czas skanując mnie wzrokiem.
-yhm- pokiwałam głową i usilnie próbowałam zwrócić uwagę na wszystko inne, tylko nie na chłopaka.
-czasem chciałbym wiedzieć, co się dzieje w tej pięknej główce- powiedział z małym rozbawieniem i odszedł w stronę kanapy, na nowo włączając się do rozmowy.

-Natalia...Możemy porozmawiać?- po wielu próbach w końcu zebrałam się na odwagę.
-jasne- uśmiechnęła się i wstała.
Wyszłyśmy do ogrodu i usiadłyśmy na hamaku.
-o co chodzi?- zapytała, a mi zabrakło języka.- mało ostatnio gadamy, trzeba to zmienić. Fajnie, że pomimo tak krótkiej znajomości, możemy sobie ufać i rozmawiać o różnych rzeczach- zaczęła, przerywając chwilową cieszę.
-nie możemy, to znaczy, ty nie możesz...- powiedziałam nerwowo. -słuchaj, zrobiłam coś okropnego i bardzo Cię za to przepraszam, nie wiem co mi odbiło...nawet nie mam pojęcia, jak mam się przyznać...
-wiem o wszystkim- powiedziała spokojnie i pocieszająco się do mnie uśmiechnęła.
-nie rozumiem...
-powiedział mi dzisiaj. Powinnam była ci wcześniej wytłumaczyć. My nie jesteśmy razem, to znaczy, kiedyś byliśmy, ale to w ogóle nie wypaliło- zaśmiała się z tego- z Kosmą znam się od dziecka, przez co nasza relacja jest trochę pokręcona i z boku może wyglądać dwuznacznie... Nie gniewam się i dobrze, że chociaż chciałaś mi powiedzieć, to dużo dla mnie znaczy. Między nami jest wszystko okej.- powiedziała, po czym mnie przytuliła.

Stojąc pod prysznicem już dłuższą chwilę nadal nie do końca umiałam pozbierać wszystkich myśli w jedną całość. Odczułam ulgę po rozmowie z Natalią, jednak w dalszym ciągu nie akceptowałam tego, co się stało, mimo że TAMTA chwila wyzwoliła mnie od wszystkich zmartwień.

Wyszłam z łazienki i sprawdziłam godzinę na telefonie. Noc trwała w najlepsze. W domu unosiła się cisza, której nie chciałam przerywać, dlatego najdelikatniej jak potrafiłam, zeszłam do kuchni po szklankę wody i wchodząc tam, od razu w myślach skarciłam się za ten pomysł. W przejściu prawie zderzyłam się z chłopakiem, który, wpadł na ten sam pomysł i cudem nie oblał mnie wodą.
-przepraszam- powiedział automatycznie, dopiero później mnie rejestrując, kiedy poprawiałam ręcznik, którym byłam obwiązana.
Nasze spotkanie było dosyć niezręczne i nawet nie jestem w stanie stwierdzić ile czasu po prostu na siebie patrzyliśmy.
-dobranoc- powiedział, wymijając mnie.
-Kosma...- zatrzymałam go.- przepraszam za wczoraj.
-co masz na myśli?
-moje zachowanie, to że cię unikałam, to że cię w ogóle pocałowałam. To nie powinno się wydarzyć...
Sposób w jaki patrzył na mnie był wręcz parzący, a z każdą kolejną sekundą ostatnie resztki odwagi, która już i tak była nadwyrężona przez ostatnie wydarzenia, wyparowywały.
-sama w to nie wierzysz...- powiedział nieprzyjemnym tonem, po czym wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z prawdą, od której kolejny raz próbowałam uciec.

Umiarحيث تعيش القصص. اكتشف الآن