Obserwowanie ludzi i urywków ich życia stanowiło dla mnie fascynującą część dnia. Siedząc przy stoliku starej, mikroskopijnej kawiarnii, mogłam oddać się temu bez reszty i zastanawiać się czemu ktoś puka akurat do tych drzwi, ktoś inny trzyma właśnie tę osobę za rękę, a czemu kolejna wyrzuca z siebie niecenzuralną wiązankę w stronę sąsiada.
Dla mnie czas w tym miejscu płynął wolniej i w przeciwieństwie do wszystkich mieszkańców, którzy mimo unoszących się nad nimi spraw do załatwienia, byli w stanie cieszyć się dniem i brać z niego garściami. Włoskie miasteczko, pomimo piękna i klimatu, dawało mi do zrozumienia, że nie jest to do końca miejsce dla mnie. Jednak było na tyle uprzejme, że każdego dnia pokazywało siebie z innej, coraz to ciekawszej strony.-Ignac? widziałeś gdzieś Natalię?- zapytałam, widząc chłopaka siedzącego na parapecie z papierosem tlącym się między palcami.
Chłopak pokiwał głową, wypuszczając powoli dym.
-poszła gdzieś z Kosmą chwilę temu, praktycznie się minęliście...
-okej, dzięki- uśmiechnęłam się.
-zapalisz?- wyciągnął w moją stronę paczkę, gdy miałam zamiar pójść do pokoju.
-jasne- zawahałam się przez chwilę.
Usiadłam koło niego, a wieczorne powietrze od razu przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, wypatrując ostatnich promieni słońca, które zanim na dobre się chowają, to kradną niebu cały niebieski kolor.
-jesteśmy tutaj prawie dwa miesiące, a w sumie nie mieliśmy okazji normalnie porozmawiać...- zaczął, zmieniając obiekt zainteresowania z widoku, na mnie.
-racja- powiedziałam lekko speszona, ponieważ zdawałam sobie sprawę, z czego to wynikało.
-gdzie tak znikasz?
-to zależy, mam kilka ulubionych miejsc, w których łatwiej jest mi się wyciszyć i zebrać myśli... ale najczęściej w tej kawiarni obok ratusza.
-jeszcze bardziej wyciszyć?- zapytał z uśmiechem, który szybko odwzajemniłam i wzruszyłam ramionami.
-ja bym tak nie umiał. Cisza na dłuższą metę mnie przeraża... dlatego jestem z Felkiem- oboje się zaśmialiśmy.
Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że Felek jest bardziej głośny i zwariowany od Ignacego, który pokazywał się raczej ze stanowczej i dojrzałej strony. Idealnie się dopełniali, tworząc obrazek naprawdę zgranego duetu.
-tworzycie piękną parę.
-też tak sądzę- powiedział z uśmiechem, zamyślając się na moment.- chociaż nie zawsze było tak kolorowo... moja rodzina, delikatnie mówiąc, nie popiera mojego wyboru. Zaraz po moich 17 urodzinach musiałem wyprowadzić się z domu. Było ciężko, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić- posłał w moją stronę słaby uśmiech.- a u ciebie jak wygląda sytuacja z rodzicami?
-ymm... jest okej. Chociaż odkąd zamieszkałam z chłopakiem, to prawie w ogóle nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Prowadzą własną firmę i od zawsze dużo pracowali...
-długo jesteście razem?
-byliśmy razem od początku liceum. Zerwałam z nim przed przyjazdem tutaj.
-czyli przyjechałaś tutaj w takim samym celu jak każdy z nas, będąc rubli raz pierwszy- zaśmiał się.
-to znaczy?
-żeby zacząć wszystko od początku. Jak ci to wychodzi?
-średnio... w sumie stoję w miejscu i nie wiem dokąd iść...
-znam to uczucie. Nic w tym złego. Daj sobie czas, bo dopóki się rozglądasz i szukasz dla siebie drogi, to go nie marnujesz, ale czasem warto pójść gdzieś w ciemno i zaryzykować...
-wracają- powiedział wskazując palcem na osoby, których śmiech bez problemu można było usłyszeć pomimo odległości.Z chwilą przekroczenia przez nich progu, moje zdenerwowanie znacznie się nasiliło. Odwaga, która towarzyszyła mi jeszcze do momentu wcześniejszych poszukiwań dziewczyny, na dobre mnie opuściła. Natalia i Kosma postanowili dotrzymać towarzystwa mi i Ignacemu, rozsiadając się na kanapie, która stała naprzeciwko okna. W ciszy wsłuchiwałam się w luźną wymianę zdań, w której uczestniczyła cała trójka.
-masz ognia?- Kosma, który niepostrzeżenie podszedł, wszedł między mnie a Ignacego i wyciągał papierosa z paczki.
-aaa, tak- powiedziałam, orientując się, że przez cały czas ściskałam zapalniczkę w dłoni.
-wszystko okej?- zapytał odpalając papierosa i zaciągając się pierwszym buchem, cały czas skanując mnie wzrokiem.
-yhm- pokiwałam głową i usilnie próbowałam zwrócić uwagę na wszystko inne, tylko nie na chłopaka.
-czasem chciałbym wiedzieć, co się dzieje w tej pięknej główce- powiedział z małym rozbawieniem i odszedł w stronę kanapy, na nowo włączając się do rozmowy.-Natalia...Możemy porozmawiać?- po wielu próbach w końcu zebrałam się na odwagę.
-jasne- uśmiechnęła się i wstała.
Wyszłyśmy do ogrodu i usiadłyśmy na hamaku.
-o co chodzi?- zapytała, a mi zabrakło języka.- mało ostatnio gadamy, trzeba to zmienić. Fajnie, że pomimo tak krótkiej znajomości, możemy sobie ufać i rozmawiać o różnych rzeczach- zaczęła, przerywając chwilową cieszę.
-nie możemy, to znaczy, ty nie możesz...- powiedziałam nerwowo. -słuchaj, zrobiłam coś okropnego i bardzo Cię za to przepraszam, nie wiem co mi odbiło...nawet nie mam pojęcia, jak mam się przyznać...
-wiem o wszystkim- powiedziała spokojnie i pocieszająco się do mnie uśmiechnęła.
-nie rozumiem...
-powiedział mi dzisiaj. Powinnam była ci wcześniej wytłumaczyć. My nie jesteśmy razem, to znaczy, kiedyś byliśmy, ale to w ogóle nie wypaliło- zaśmiała się z tego- z Kosmą znam się od dziecka, przez co nasza relacja jest trochę pokręcona i z boku może wyglądać dwuznacznie... Nie gniewam się i dobrze, że chociaż chciałaś mi powiedzieć, to dużo dla mnie znaczy. Między nami jest wszystko okej.- powiedziała, po czym mnie przytuliła.Stojąc pod prysznicem już dłuższą chwilę nadal nie do końca umiałam pozbierać wszystkich myśli w jedną całość. Odczułam ulgę po rozmowie z Natalią, jednak w dalszym ciągu nie akceptowałam tego, co się stało, mimo że TAMTA chwila wyzwoliła mnie od wszystkich zmartwień.
Wyszłam z łazienki i sprawdziłam godzinę na telefonie. Noc trwała w najlepsze. W domu unosiła się cisza, której nie chciałam przerywać, dlatego najdelikatniej jak potrafiłam, zeszłam do kuchni po szklankę wody i wchodząc tam, od razu w myślach skarciłam się za ten pomysł. W przejściu prawie zderzyłam się z chłopakiem, który, wpadł na ten sam pomysł i cudem nie oblał mnie wodą.
-przepraszam- powiedział automatycznie, dopiero później mnie rejestrując, kiedy poprawiałam ręcznik, którym byłam obwiązana.
Nasze spotkanie było dosyć niezręczne i nawet nie jestem w stanie stwierdzić ile czasu po prostu na siebie patrzyliśmy.
-dobranoc- powiedział, wymijając mnie.
-Kosma...- zatrzymałam go.- przepraszam za wczoraj.
-co masz na myśli?
-moje zachowanie, to że cię unikałam, to że cię w ogóle pocałowałam. To nie powinno się wydarzyć...
Sposób w jaki patrzył na mnie był wręcz parzący, a z każdą kolejną sekundą ostatnie resztki odwagi, która już i tak była nadwyrężona przez ostatnie wydarzenia, wyparowywały.
-sama w to nie wierzysz...- powiedział nieprzyjemnym tonem, po czym wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z prawdą, od której kolejny raz próbowałam uciec.
أنت تقرأ
Umiar
قصص المراهقين-rano zapytałaś, czy wiem czego chce... Wiem. Problem w tym, że rzadko to coś dostaję. Jakby z chwilą, z którą zaczynam o tym myśleć, to zaczyna się oddalać. Moje oczy postanowiły zatrzymać się na jego. Nie wiem ile to trwało, ale ocknęłam się, kie...