Prolog

49 7 16
                                    

POV Levi

Stałem na krawędzi muru z chłodnym nastawieniem obserwując otoczenie, po mimo że wokoło zdawało się robić gorąco jak w piekle. Czułem jak w całym moim ciele mięśnie spazmatycznie się kurczą wywołując mimowolne drżenie. Było ono wywołane skrajnym wycieńczeniem organizmu, a nie strachem, czy stresem. Przez lata życia w podziemiach zrozumiałem że emocje tylko utrudniają trzeźwe myślenie. Dlatego większość z nich zagłuszałem, zabijałem w zarodku, by tylko móc dostatecznie szybko analizować sytuację i uchodzić z życiem. Aż do czasu gdy trafiłem do zwiadowców i wcześniej nabyte umiejętności zacząłem wykorzystywać również dla "dobra ludzkości". Choć tak naprawdę nigdy nie zależało mi na nim. Przez te lata kierowała mną zemsta i coś do czego nie chciałem się przyznać przed samym sobą. Poczucie bycia potrzebnym, które czułem będąc z Farlanem i Isabell. Gdy mogłem być przy nich i ich chronić, pomagać im. Oni jako jedyni nie widzieli we mnie tylko tego przestępcy którym byłem. Potrafili również ujrzeć w moim sercu ślad po tym znikomym cieple które zostało mi odebrane, kiedy jeszcze byłem dzieckiem. Zacisnąłem ręce w pięści spoglądając w dół na tytanów, którzy zwabieni moją osobą zdążyli już do mnie podejść. Skrzywiłem się nieznacznie na widok ich powykręcanych, nieproporcjonalnych kończyn i karykaturalnych uśmiechów. Poczułem narastający gniew. "To wszytko przez was" zdawały się mówić moje oczy. Straciłem kontrolę. "To wasza wina." z tą myślą rzuciłem się w wir walki nie zważając na to, że zostało mi już tylko pół butli gazu.

*******************************

- Levi, Levi! - usłyszałem nawoływanie obok siebie. - Śpisz tam?

Wzrok który dotychczas miałem wlepiony w przepaść przed sobą (w której na szczęście nie było żadnych tytanów) przeniosłem na brunetkę stająca jakieś trzy metry za mną.
Wydawała się być rozbawiona moim chwilowym zawieszeniem, jednak w dalszym ciągu stała bez ruchu w żaden sposób tego nie zdradzając.
Widząc mój brak reakcji kontynuowała.

- No weź, dopiero co gadałeś jaki ty nie jesteś dobry w tym lataniu, a teraz co? Strach Cię obleciał? - i to by było na tyle jeśli chodzi o nie pokazywanie przez Jenny emocji.
Wraz z wypowiedzeniem ostatniego zdania na jej twarz wyraźnie wpłynął ten irytujący uśmieszek. Że też musi się z nią użerać.

-Tch, mówiąc o "lataniu" miałem na myśli używanie sprzętu do trójwymiarowego manewru, a nie ten wasz śmieszny sznureczek z uprzężą. - spojrzałem na nią z pogardliwie, jak to miałem w zwyczaju kiedy ktoś mnie wkurza, jednak na nią niestety, nie działały takie rzeczy.

- Oj no już się nie dąsaj ty mój mały kociaku. - dziewczyna podeszła do mnie i potargała mnie po głowie, na co się wzdrygnałem. Gdyby tylko wiedziała ilu ludzi zabiłem, albo chociażby że nawet jeśli w jej mniemaniu wyglądam na dwadzieścia pięć lat i uważa się za tą "pięć lat starszą" to jest na odwrót. Tch, kiedyś jej to wygarne, ale w tej chwili nie mam na to siły.

-A teraz skacz, albo Cię zepchnę. - jakby tego jeszcze było mało poklepała mnie "pokrzepiająco" po plecach. Po mojej białej koszuli. Pomocy, ja z nią nie wytrzymam. 

Delikatnie przejechałem ręką po uprzęży biodrowej sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. Jakoś nie miałem zaufania do tego ich sprzętu, no, ale co mi szkodzi i ku zadowoleniu brunetki skoczyłem.

Gdy z wyuczoną gracją leciałem w dół w głowie ciągle miałem to wspomnienie. Męczyło mnie wrażenie jakby to wszystko dopiero co się wydarzyło. Cały czas czułem te emocje które wtedy mną zawładnęły. To był jeden z tych rzadkich momentów kiedy dałem się im ponieść.

Kto by pomyślał że ten jeden moment mógł tak znacząco zaważyć na moim losie.

Skok na Krawędzi  Levi x OCWhere stories live. Discover now