Dziewczyna krzyknęła z bólu, a chłopak nic sobie z tego nie robiąc wzniecił pożar w kuchni i zaczął przyprawiać Damona o niewyobrażalny ból głowy, przez który mężczyzna nie miał siły się ruszyć.

- Okej, wyluzuj, zrozumieliśmy. - wysypał czarnowłosy trzymając się za głowę.

Parker po chwili puścił dłoń dziewczyny, tym samym gasząc pożar i pozbawiając wampira uciążliwego bólu.

- Dlatego właśnie nie dogadywałem się ze swoim sabatem. - oznajmił rozbawiony brunet.

- Wyczuwam ultimatum. - wysyczał Damon.

- Jeśli wchłonę magię Bonnie to ją zabije. - powiedział Parker uważnie obserwując dziewczynę, która trzymała się za miejsce, na którym jeszcze chwilę temu spoczywała dłoń chłopaka. - Jeżeli będziemy współpracować może wrócimy do domu jako przyjaciele. - stwierdził śmiejąc się pod nosem. - Albo pochłonę magię, zabije was i wrócę do domu sam. - dodał uśmiechając się złośliwie, po czym usiadł przy stole. - To jak robimy? - spytał i już miał zająć się niedokończonym posiłkiem Bonnie, gdy napiętą atmosferę w pokoju przerwał mrożący krew w żyłach wrzask.

Wrzask, który Kai poznałby wszędzie.

- Czy wy też to słyszeliście? - spytała zaskoczona dziewczyna przenosząc wzrok z jednego chłopaka na drugiego.

Kai nie mogąc powstrzymać zaskoczenia wypuścił trzymany przez niego widelec i z impetem wstał z krzesła, które z głośnym hukiem wywróciło się na podłogę. Damon uważnie obserwował poczynania chłopaka i spojrzał porozumiewawczo na Bennet, która niezauważalnie skinęła głową. W jednej chwili rzucili się w stronę wyjścia zostawiając nadal zszokowanego bruneta w kuchni. Dopiero wtedy Parker oprzytomniał i prędko ruszył za nimi.

Biegnąc za pozostałą dwójką zastanawiał się jak to możliwe, że usłyszeli ten wrzask. Przecież nikogo więcej oprócz niego, wampira i czarownicy tutaj nie było, a przynajmniej tak im się wszystkim wydawało. Nie mógł uwierzyć w możliwość, że jego ukochanej udało się jakoś go odnaleźć. Nie wiedząc kiedy zrównał swój bieg z pozostałą dwójką i siłą powstrzymywał samego siebie, by nie zostawić ich daleko w tyle. Nie mógł przecież wzbudzić u nich jeszcze większych podejrzeń.

***

Pewnym krokiem przemierzała biały korytarz szpitala, który był ostatnią pozycją na nowo sporządzonej przez nią liście. Gdyby tylko wiedziała, że to czego szuka znajduje się w danym miejscu, nie musiałaby tracić niewiadomo ile czasu na przeszukiwanie pozostałych budynków. Mogła też zacząć od samego końca, lecz zbyt podekscytowana odzyskaniem magii, nie wzięła nawet takiej opcji pod uwagę. Oczywiście próbowała użyć zaklęcia lokalizującego, ale jak na złość poszukiwany przez nią przedmiot musiał mieć narzucone na siebie zaklęcie maskujące, przez co jej próby spełzły na niczym.

Jej oczy wręcz zabłysnęły z podekscytowania, gdy skręcając w kolejny korytarz zobaczyła masywne drzwi z tabliczką, na której widniał napis: Nieupoważnionym wstęp wzbroniony! Wręcz podbiegła do nich i nacisnęła klamkę, lecz te ani drgnęły.

- No to są chyba jakieś żarty. - szepnęła, napierając całym swoim ciałem na drzwi.

Zdenerwowana odsunęła się na bezpieczną odległość i wyciągnęła przed siebie ręce. Wypowiedziała pod nosem formułkę zaklęcia, a drzwi z nadludzką wręcz siłą odleciały na bok. Zadowolona brunetka weszła do środka i zobaczyła kilka lodówek z próbkami krwi. Od razu otworzyła pierwszą z nich, widząc, że fiolki z cieczą ułożone są nazwiskami właścicieli w porządku alfabetycznym. Ogromny uśmiech zawitał na jej twarzy, gdy wyciągnęła dwie z nich, na których widniał napis Bennet. Rzuciła na nie zaklęcie, które miało ochronić je przed zniszczeniem. W końcu wszystko było możliwe, a Allegra nie mogła pozwolić sobie nawet na najmniejszy błąd, jak na przykład przypadkowe rozbicie szklanych fiolek.

Emotional Addiction | Kai ParkerWhere stories live. Discover now