Rozdział 5 - Mały wypadek

Start from the beginning
                                    

*sen*
Po wczorajszym dniu nie mogę dojść do siebie. To było wręcz cudowne. Jak ja go kocham. Akurat zaraz będę mieć historię. Najlepsze jest to, że Adam dopiero teraz zaczyna, w dodatku z nami. Jestem ciekawa jego zachowania. Dobra ,siedzę sobie pod klasą z kilkoma osobami i rozmawiam. Kurde, głodna jestem. Akurat, gdy wyjęłam kanapkę zadzwonił dzwonek. Świetnie. Dobra, chuj z tym. Chowam ją z powrotem do plecaka i powoli wstaję, aby ustawić się w rzędzie. Od środka dosłownie wybuchałam ze stresu. Rozglądam się, czy Adam idzie, aż nagle dostrzegam, jak wyłania się zza zakrętu. Miałam wrażenie, jakbym miała zaraz się wywalić. Widzę, jak się zbliża. Po chwili dotarł do naszej klasy. Rozejrzał się i uśmiechnął pod nosem. Otworzył nam drzwi i ruchem ręki kazał wejść. Widziałam, że trochę się spiął. No to będzie nieźle. Gdy już wszyscy usiedli na swoich miejscach, Adam wziął się za sprawdzenie obecności. Zajęło mu to jakieś 5 minut, ponieważ nasza klasa tak upośledzona, że nie umie nawet normalnie powiedzieć "jestem". Najlepsze było to, że siedziałam centralnie przed nim. W dodatku sama, ponieważ nie lubię siedzieć z innymi. Patrzyłam na niego, chociaż starałam się tego unikać. Widziałam, że zachowuje się trochę inaczej, niż na poprzednich lekcjach. Zauważyłam te malinki i słabo mi się zrobiło. Nagle z ciszy i stanu przedzawałowego wybił mnie szept Adama
- O której kończysz Zuza? - powiedział tak, aby nikt nie usłyszał
- Yyy... o 15 - również szeptałam
- Przyjedziesz do mnie? - zapytał z tym swoim uroczym uśmiechem
- Jasne - uśmiechnęłam się. Chciałam dać mu buziaka, ale musiałam się hamować przy reszcie klasy.
- Dobrze moi drodzy- Adam wstał z krzesła i stanął przy tablicy. - Dzisiaj będzie trochę luźniejsza lekcja, ponieważ ja mam kilka rzeczy do zrobienia, więc możecie sobie porobić co chcecie, tylko proszę- bez przesady.
Trochę sie zdziwiłam. Nie spodziewałam się tego po nim. Spojrzałam na niego, a on chyba mnie zrozumiał
- Nie chcę was zamęczać w tej szkole- szepnął i wrócił do wykonywania swoich zadań.
Postanowiłam, że pójdę spać
-Powtórzymy ten wieczór? - usłyszałam głos Adama.
I tu się właśnie obudziłam
*koniec snu*
Obudził mnie dzwonek na przerwę. Rozejrzałam się po klasie, żeby ogarnąć cos się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to był sen i przespałam całą lekcję. Spakowałam więc wszystkie książki do plecaka, wstałam i wraz z Nadią zmierzałam do drzwi.
-Zuzaa- przeciągała Nadia - wiesz, że teraz historia?~
- Zaraz ci wjebie za to - powiedziałam
Nadia od razu wyczuła ten sarkazm i ironię. Za to właśnie ją uwielbiam. Wychodzimy z sali, idziemy po schodach na to jebane 2 piętro i w końcu docieramy pod salę. Trochę się zdziwiłam, gdyż nigdzie nie widziała Adama. Czyżby było zastępstwo? Raczej nie. Nikt nic nie mówił. Wolę nie pytać nikogo, żeby się nie śmiali. Nienawidzę tych zjebów. Rozglądam się co jakiś czas, czy Adam nigdzie nie idzie. Cholera, zaczynam się trochę martwić. Serce mi trochę przyśpieszyło. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. No to wstałam, chwilę się porozglądałam i wróciłam. Gdy już prawie padałam na zawał, zobaczyłam, że zza rogu wychodzi mój maczo. Miał na sobie czarną koszulę, szare dżinsy i jakieś czarne trampki. Muszę przyznać, że ma naprawdę zajebisty styl. Gdy spojrzał na mnie, lekko się uśmiechnął. Jedyne co zrobiłam to lekko przegryzłam wargę, na co on odwrócił głowę w drugą stronę. Gdy przyszedł pod salę. Schylił się i otworzył nam drzwi. Weszliśmy po kolei tak, jak zawsze i każdy usiadł na swoim miejscu. Gdy Adam usiadł przy biurku, spojrzał na mnie, milcząc. Trwało to chwilę, ponieważ ci inwalidzi zachowywali się jak dzieci z autyzmem. Dziwne, wszystko jest identyczne jak w moim śnie na lekcji fizyki. Drugi raz już rzeczywistość idzie w ślady snów. Ciekawe, czy Adam zapyta o to samo, co we śnie xD. Zostało tylko czekać. Nagle wstał i stanął na środku klasy i milczał, czekając aż klasa sama się zorientuje, że chce prowadzić lekcje. Stał tak jakieś 5 minut, aż nagle podszedł do tablicy i po prostu zaczął prowadzić lekcję w tym tłumie.
- Kto będzie chciał, ten będzie słuchał i zrozumie - mruknął pod nosem.
Zapisał temat i dalej opowiadał o II wojnie światowej. Mówił tak, że słyszeli go ci, którzy chcieli go słuchać, czyli praktycznie nikt. Trochę mi go szkoda. Jebani debile mają wywalone na lekcję a potem płaczą że mają same jedynki. Po chwili strasznie mnie zmuliło. Miałam ochotę zasnąć, więc położyłam się na ławce (chyba każdy wie o co chodzi) i w takiej pozycji oglądałam ten posrany kabaret. Wsłuchiwałam się w głos Adama, co mnie bardzo uspokoiło i sprawiło, że po jakimś czasie zasnęłam. Trwało to w sumie niezbyt długo, ponieważ dzwonek zadzwonił. Gdy każdy zaczął się pakować, Adam oznajmił:
- Na następnej lekcji kartkówka z tego.
Wszyscy stanęli jak wryci. Ja się tylko uśmiechnęłam do Adama, co on odwzajemnił. Podeszłam do niego
- Po lekcjach za szkołą? - zapytałam z nadzieją
- Oczywiście - uśmiechnął się - a teraz już zmykaj, żeby wiesz...
Po wyjściu z sali poszłam szukać Nadii. Gdy znalazłam ją pod salą od niemieckiego, od razu usiadłam obok niej
- Umiesz coś na kartkówkę? - zapytała Nadia
- Czekaj co, jaka karkówka- nie wiedziałam nawet o czym onq do mnie mówi- kiedy co gdzie jak
- No z czasowników nieregularnych pało - zaczęła się śmiać
- A okej, dzięki
No i chwilę się pouczyłyśmy. Szczerze? gówno umiem ale dobra. Jakoś to będzie. Nie mogę się skupić na niczym przez Adama. Ale nie mogę przecież porzucić dla niego dosłownie całego swojego życia. Jest dla mnie ważny no i kocham go, nawet bardzo, ale nie mogę stawiać go zawsze na pierwszym miejscu.
Dobra, za chwilę będzie dzwonek pewnie, a ja dalej nic nie umiem ._.
-Dobra wyjebane i tak nic się nie nauczymy - Nadia rzuciła książkę i oparła głowę na moim ramieniu- idziemy gdzieś?
- No dobra - odparłam - to możemy od razu iść do kibla
No to wstałyśmy i poszłyśmy. Toaleta była akurat mniej więcej naprzeciwko sali, więc nie zajęło nam to dłuższej chwili. Pomogłam jej wstać i ruszyłyśmy. Gdy przeszłyśmy kawałek, nagle zauważyłam, że Adam leży nieprzytomny na podłodze, a wokół niego zbiegło się z pół szkoły. Ze łzami w oczach biegłam jak najszybciej w jego kierunku. Starałam się ukryć łzy, ale niekoniecznie mi to wychodziło. Gdy stanęłam obok niego, okazało się, że Adam stracił przytomność.
- DZWONIŁ KTOŚ PO KARETKE??!- zaczęłam się drzeć i panikować
- Jeszcze nie - powiedział ktoś z tłumu
- Dobra to ja dzwonie - wzięłam telefon i wybrałam numer. Z tego wszystkiego zapomniałam numer na pogotowie, więc zadzwoniłam na ogólny numer 112. Chwilę czekałam, aż ktoś odbierze. Już zwątpiłam i chciałam się rorłączyć...
- Pogotowie, słucham? - poczułam wielką ulgę
- Dzień dobry, dzwonię ze szkoły podstawowej na ulicy krzyżowej. Nauczyciel prawdopodobnie stracił przytomność. Oddycha, puls jest unormowany, więc żyje.
Trochę ją zatkało. Chwilę się zastanawiała, co powiedzieć.
- Dobrze, karetka będzie za jakieś 10 minut. W tym czasie spróbuj go ocucić.
- Dobrze, dziękuję bardzo
- Również dziękuję i dowidzenia- odparła i się rozłączyła.
Podeszłam do Adama jeszcze bliżej i schyliłam się w jego kierunku. Wszyscy się odsunęli i wpatrywali się w to, co robię. Inni nauczyciele również. Klęknęłam przy nim i zaczęłam go lekko klepać po policzku i lekko potrząsałam jego ramionami. Robiłam tak jakieś 3 minuty. Ręce trzęsły mi się niesamowicie. Nie mogłam się opanować. Tak ważna dla mnie osoba leży przy mnie nieprzytomna. Zaczęłam uciskać mu klatkę piersiową, mając nadzieję, ze to coś da. W tym momencie właśnie przyjechała karetka. Usłyszałam sygnał. Trochę mi ulżyło.
- Zaraz przyjdę- powiedziałam i pobiegłam do lekarzy.
Zbiegłam po schodach na parter i bez problemu ich znalazłam. Zaprowadziłam ich na górę do Adama. Nikt nic nie mówił, tylko każdy bacznie się przyglądał. Lekarze też próbowali go ocucić, ale nic z tego.
- Zabieramy go- powiedział jeden z nich
- Mogę jechać z wami?- zapytałam i spojrzałam w ich stronę
- A ty nie masz teraz lekcji przypadkiem? - trochę się zdziwili.
Po chwili jednak zgodzili się. Położyli go na nosze i znieśli po schodach. Pomogłam im, trzymając drzwi. Szczerze mówiąc cieszyłam się, że będę mogła przejechać się karetką, ale  szkoda, że w takiej sytuacji.
Gdy już wsiedliśmy wszyscy i Adam  był już położony na noszach i wsadzony do karetki, pojechaliśmy do szpitala. Pozwolono mi usiąść obok niego. Patrzyłam na niego cały czas, mając nadzieję, że się obudzi.
Gdy już ruszyliśmy, zaczęłam myśleć co by się stało, gdyby Adam się nie obudził. Gdy tak na niego spoglądałam, poczułam zmęczenie. Złapałam go mocno za rękę, żeby poczuć się bezpiecznie. Zjechałam  lekko z krzesła tak, że prawie leżałam. Z racji, że były korki na drogach postanowiłam się zdrzemnąć chociaż na 15 minut. Ścisnęłam jego dłoń, zamknęłam oczy i poczułam, że powoli odpływam.

# 20 minut później #
- wstawaj - usłyszałam głos jednego z lekarzy- jesteśmy na miejscu.
Zrobiłam to, o co poprosił i szybko ruszyłam w kierunku Adama.
- Wiecie już, co się stało? - spytałam z nadzieją, że niedługo wyjdziemy
- Umm... na razie nie, ale podejrzewamy, że to był jakiś zawał...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 26, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zakazana MiłośćWhere stories live. Discover now