Pierwszy i ostatni

35 6 13
                                    

Szła przed siebie pewnym krokiem, nie rozglądając się na boki i nie przejmując się śledzącymi ją zewsząd spojrzeniami. Wysokie obcasy postukiwały o posadzkę, powodując głuche echo roznoszące się po korytarzu. Nie było tu wielu osób. Muzyka dochodząca z głównej sali cichła z każdym pokonanym metrem zostawiając po sobie pustkę i pozwalając dojść do głosu cierpieniu. Ten wieczór miał być taki idealny– był. Ale ona wszystko zepsuła. Zacisnęła mocno zęby usiłując powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu.

A David... powiedział, że ją kocha. Nie mogła odpowiedzieć mu tak samo. Czemu miałaby to robić skoro nic do niego nie czuje? Bo nie czuje prawda? Jego misja w jej życiu już się skończyła. Wykorzystała go do swoich celów i nic więcej. Wciąż go nienawidziła, tak samo jak dawniej– nic nie uległo zmianie. A jednak, dlaczego było jej głupio? Zrobiła to co planowała od samego początku. Tamto spotkanie rok wcześniej w kawiarni nie było przypadkowe. Ona to wszystko zaplanowała. Chciała upokorzyć i złamać chłopaka, którego nienawidziła od najmłodszych lat. Więc dlaczego teraz ma wyrzuty sumienia? Czemu coś głęboko w środku kazało jej zawrócić, paść mu w ramiona i wyznać, że też go kocha i za wszystko przeprasza? Nawet jeżeli by tak było to nie mogła tego uczynić. Skoro osiągnęła ciężko wypracowany cel to dlaczego żałuje?

Bo też coś do niego poczułaś, pomyślała.

Nawet jej przyjaciele stwierdzili, że przesadziła. Każdy tak uważał. Ludzie, którzy stali na korytarzu patrzyli na nią z pogardą i strachem jednocześnie. Wielu pewnie nie mogło uwierzyć, że tak daleko się posunęła. Ale jeżeli sądzili, że widzieli już wszystkie jej możliwości to ich zaskoczyła. Zaskoczyła nawet samą siebie.

– Jeannette! – krzyknął ktoś za jej plecami. Zwolniła, czując ciężar materiału leżącego jej na biodrach. – Jeannette– powtórzyła ta sama osoba tyle, że teraz o wiele ciszej. Serce się jej ścisnęło na dźwięk tego głosu. Był taki zrezygnowany i pozbawiony życia. Jednak nawet teraz nie mogła się poddać. Musiała nadal zachować swoją zimną maskę i udawać, że to wszystko wcale jej nie rusza. Być może on się zorientuje, ale ona nigdy się nie przyzna do swoich uczuć w tym momencie. Odwróciła lekko głowę zerkając na profil chłopaka. Podziwiała jego wysokie kości policzkowe, prosty nos, kształtne usta i niesamowite lazurowe oczy. Czarne włosy miał dzisiaj idealnie uczesane i miała ochotę znowu zanurzyć w nich palce, ale nie mogła.

– David– Bardzo się starała, żeby głos jej nie zadrżał, ale nawet ona nie potrafiła nad nim zapanować.

– Od dawna to planowałaś? – spytał i zatrzymał się. Po jego twarzy widziała, że się poddał. Pytał tylko dlatego żeby się upewnić, chociaż nie miał w sobie ani krzty wątpliwości. On wiedział.

– Od początku– mruknęła, stając obok niego w spowitym mrokiem korytarzu.

– Wiesz, że niedawno zacząłem ci ufać? Przez cały rok czekałem czy nie wykręcisz mi jakiegoś numeru. Czekałem, aby podwinęła ci się noga, żebym mógł się przekonać, czy naprawdę cię obchodzę. Ale byłem zmęczony, a ty taka uparta. Troszczyłaś się o mnie, pomagałaś, wysłuchiwałaś nie śmiesznych żartów, pomimo mojego ciągłego chłodu ty ciągle byłaś obok– westchnął. – W końcu postanowiłem ci zaufać. Opowiedziałem ci o bracie, rodzinie zastępczej i wszystkich swoich obawach. Sądziłem, że cię poznałem i mogę ci to wszystko powierzyć. Pokochałem cię, mimo wszystkich wad i tego co kiedyś było między nami. Ale mnie wykorzystałaś– w zamyśleniu wypatrzył się w przeciwległą ścianę. – Gdy po ciebie dzisiaj przyszedłem promieniałaś takim światłem, że ktoś, kto na ciebie spojrzał musiałby odwrócić wzrok i byłem dumny, że należysz do mnie. Teraz wiem, że myliłem się w każdej kwestii. Ty nigdy się nie zmieniłaś, a wszystkie twoje słowa były grą. Na sali myślałem, że wszystkie dawne spory mamy już zażegnane. Wiesz, że nawet mi ciebie żal...? Tak bardzo musiałaś się starać, żeby mnie upokorzyć i tak naprawdę nic nie będziesz z tego miała, bo za chwilę się rozstajemy. Ty pójdziesz w inne miejsce i ja też. Jedyne co mi po tobie zostanie to wspomnienia z tego czasu, gdy byliśmy razem, bo wtedy chociaż przez chwilę byłem szczęśliwy. Nie żałuję... nie żałuję ani jednego słowa, dotyku, sekundy, bo naprawdę cię kocham. Nawet po tym co dziś zrobiłaś– odwrócił głowę w jej stronę i spojrzał jej w oczy, a ona dopiero teraz dostrzegła, że po jego policzkach płyną łzy. – Kocham cię, J. I mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz co to znaczy.

ImmediatelyWhere stories live. Discover now