• 3 •

13 2 1
                                    

Wszyscy siedzieli w Wielkiej Sali. Każdy zajął swoje miejsca, tak jakby było wypisane, gdzie kto siedzi. Jak zawsze siedziałem koło Cedrica Diggoryego. Jest on moim przyjacielem. Może nie najlepszym, ale zna mnie najdłużej i jest bardzo bliski mojej rodzinie. To mój przyszywany kuzyn. Zacząłem rozglądać się po sali, starając się wypatrzeć bliźniaków, co mi się udało. Uśmiechnąłem się do nich delikatnie. Jednak bracia chyba mnie nie zauważyli, natomiast Cedric, który zawsze stara się być na bieżąco z tym co się u mnie dzieje, od razu zauważył.
- Do kogo się uśmiechasz? - chłopak walnął mnie łokciem w ramię. Nie było to jakoś bardzo mocno, ale i tak bolało. Zacząłem masować miejsce, w które dostałem od chłopaka.
- Do nikogo - odparłem krótko, prostując się. Zwróciłem głowę do stołu, przy którym siedzieli nauczyciele, mimo tego że było jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia.
- Masz kogoś na oku? - Cedric pochylił się w moją stronę, znacząco poruszając brwiami. Lekko się zarumieniłem. Nie dlatego, że faktycznie ktoś mi się podobał, tylko że stresu co mam odpowiedzieć brunetowi. Dobrze wiedziałem, że nie przepada z drużyną gryfonów.
- Nie! Dlaczego miałbym mieć?! - odwróciłem się do chłopaka, nerwowo wymachując rękami. Chłopk w odpowiedzi zaczął się śmiać. Czasami mnie irytował i to bardzo. Przewróciłem oczami, po czym znowu spojrzałem na stół gryfonów. Nawiązałem kontakt wzrokowy z jednym z bliźniaków. Okazał się być to George, po tym jak pokazał mi rękę bez wstążki. Delikatnie się uśmiechnąłem, no co ten odpowiedział tak samo. Cedric przybliżył się do mnie, starając się wypatrzeć do kogo się uśmiecham.
- Naprawdę? Weasley? - spojrzał na mnie z grymasem, odsuwając się ode mnie. Kątem oka zauważyłem, że George też się odwrócił z taką samą miną jak Cedric. Wiele razy się pokłóciliśmy, a przez to, że Cedric jest kapitanem i ma gadane. Trudno było go powstrzymać od prowadzenia z gryfonami wojny. Przewróciłem oczami i spojrzałem na zniesmaczonego chłopaka.
- Oni wcale nie są tacy źli - spojrzałem na niego z poważną miną. Nie chciałem się z nim kłócić. Wiem, że bym nie wygrał. Chłopak otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, ale przerwał mu donośny głos dyrektora.
Po ceremonii przydziału, wypowiedzi Albusa i wspólnym jedzeniu, profesor Sprout poprosiła mnie o zaprowadzenie pierwszaków do dormitorium. Wychodząc z Wielkiej Sali, musiałem się natknąć na braci.
- Tylko nie daj nam szlabanu - zaśmiał się jeden z nich.
- Panie prefekcie - dodał drugi, puszczając mi oczko. Podkręciłem głową. Owszem, parę razy dałem bliźniakom szlaban, ale i tak na większosć ich wygłupów nie reagowałem. Przywołałem do siebie pierwszaków. Lubiłem patrzeć, jak nowi uczniowie z zafascynowaniem obserwują co dzieje się wokół nich. Bez większych problemów zaprowadziłem nowych uczniów do piwnicy Hufflepuffu. Stuknąłem w jedną z beczek pięć razy, dzięki czemu otworzyło się przejście do środka pokoju. Kiedy wszyscy zebrali się w salonie, stanąłem przy okrągłym stole i zwróciłem na siebie uwagę pierwszaków.
- Teraz uważnie mnie słuchać. Jestem Oscar Tonks i jestem prefektem Hufflepufu, nauczycielem pilnującym nas wszystkich jest profesor Sprout, więc jeżeli macie jakieś problemy zwracacie się do mnie lub do niej. Żeby wejść do dormitorium musicie stuknąć w drugą od dołu beczkę, pięć razy. Nie możecie pomylić beczki i nie możecie pomylić stuknięć, bo inaczej zostaniecie oblani octem. Dormitorium dziewczyn jest po prawej, natomiast chłopców po lewej. Macie jakieś pytania? - patrzyłem na kilkudziesięciu pierwszaków stojących przede mną i patrzących na mnie jak na obraz. - zapomniałem wam jeszcze powiedzieć! Każdy dom na swojego ducha. Naszym jest Gruby Mnich. Jest naprawdę bardzo miły i przyjazny, więc nie macie się czego bać. Mam nadzieję, że miło spędzicie tutaj czas - z uśmiechem klasnąłem w dłonie - jest już późno, więc radzę wam iść spać. Wasz bagaż i plany lekcji na jutro są już na miejscu - po tych słowach uczniowie rozeszli się po pokoju i do sowich dormitorium. Patrzyłem na to wszystko z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Poczułem rękę na swoim ramieniu. Szybko się odwróciłem, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Cedric.
- Ty naprawdę to lubisz - zaśmiałem się chłopak, zabierając rękę z mojego ramienia. Uśmiechnąłem się pod nosem, drapiąc się po karku. Tak, naprawdę to lubię. Cieszę się, że to ja jestem prefektem, bo mało brakowało a zostałby nim Cedric. Na szczęście to on jest prefektem naczelnym. Bez odpowiedzi ruszyłem do dormitorium. Usiadłem na łóżku i zacząłem rozglądać się po żółto-czarnym pokoju. Chiwle później wszedł Cedric oraz Ernest Greenwood. Ernest także był moim przyjacielem. Zawsze trzymaliśmy się w trójkę. Oby dwoje położyli się na sowich łóżkach.
- Tęskniłem za tym - westchnął Ernest, patrząc na nas kątem oka.
- Nie tylko ty Ernie - zaśmiałem się, patrząc na blondyna i wypakowując rzeczy z kufra. - a ty Cedric? - spojrzeliśmy na chłopaka, siedzącego na łóżku, uśmiechając się do nir wiadomo czego. - Halo, ziemia do Cedrica - stanąłem obok niego i zacząłem machać ręką przed jego twarzą. Chłopak wyrwał się z transu i rozejrzał się po pokoju.
- Tak, ja za wami też - powiedział zdezorientowany. Wymieniłem z Ernestem znaczące spojrzenia, po czym znowu spojrzeliśmy na bruneta.
- Może tobie ktoś wpadł w oko, co Cedric? - poruszyłem parę razy brwiami, wracając do kufra.
- Jak ty możesz nie wiedzieć! - oburzył się Ernie. - przecież on kręci z Cho.
- Z Cho Chang? Tą z Ravenclaw? - spojrzałem na niego lekko zdziwiony. Blondyn już chciał otworzyć usta i coś powiedzieć, ale przerwał mu Cedric.
- Nie przesadzaj, co? - widać, że trochę się zdenerwował. - nic z nią nie kręcę - dodał po chwili, uśmiechając się pod nosem.
- Merlinie trzymaj mnie! Przecież zawsze tak na nią patrzysz! - Ernest podniósł się i usiadł na łóżku, waląc ręką w pościel. Brunet chciał się wdać z nim w dyskusję, ale za nim cokolwiek powiedział, wtrąciłem się.
- To dopiero pierwszy dzień, pójdźmy już spać. Chyba, że chcecie się spóźnić na pierwszą lekcję - spojrzałem na nich z poważną miną, no co ci tylko wybuchli śmiechem. Zawsze tak się działo, kiedy próbowałem ich uspokoić i być poważny. Cicho westchnąłem, po czym sięgnąłem po plan lekcji, leżący na szafce nocnej.
- Eliksiry, zielarstwo i obronę przed czarną magią mamy z gryfonami - powiedziałem z lekkim uśmiechem, przyglądając się karteczce.
Pierwsze wstawanie nie było takie złe. Byłem zbyt podekscytowany pierwszymi lekcjami. Szybko wyszedłem z łóżka, kierując się do toalety. Postarałem się w miarę szybko przygotować i wyjść. Wychodząc do pokoju, żeby spakować potrzebne rzeczy na lekcji eliksirów, zauważyłem, że moi współlokatorzy dalej śpią. Przypomniałem sobie słowa, jakie wczoraj powiedziałem do przyjaciół. Cicho westchnąłem i spakowawszy wszystko do torby, wyszedłem z dormitorium, kierując się do lochów. Szczerze, lubiłem lekcje eliksirów, natomiast nie przepadałem za profesorem Snapem, który strasznie faworyzował ślizgonów. Byłem jedną z pierwszych osób w sali, dlatego miałem duży wybór stanowisk. Stanąłem przy wolnym miejscu i wypakowałem książkę. Miałem dość dużo czasu, sieć postanowiłem przejrzeć, czego będziemy się w tym roku uczuć.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 25, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

× So magical × ||Fred Weasley||Where stories live. Discover now