Kiedy był wasz pierwszy pocałunek - Zośka

2.4K 97 15
                                    

Dzisiaj postanowiłaś, że przyjmiesz propozycję Orszy i bez wiedzy Zośki pójdziesz na Mały Sabotaż. Nie ukrywałaś, że nieco się obawiałaś reakcji swojego chłopaka, rodzice w tej kwestii też mieli trochę do powiedzenia, nigdy jednak ich nie słuchałaś — wolałaś narażać siebie, niżeli ich za dobro ojczyzny. Tak więc o ustalonej godzinie wyruszyłaś w miejsce, w jakim mieliście się całą grupką spotkać. Opiekunowie wiedzieli tylko, że idziesz do koleżanki, która ma ci pożyczyć kolejne książki do przeczytania. Mimo że z nimi nie mieszkałaś już od sporej części czasu, dalej interesowali się bardziej niż dotychczas twoim życiem.


Będąc w drodze ku wyznaczonemu celowi, rozmyślałaś nad tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby wojna nie wybuchła, nie byłoby okupacji, a każdy dzień byłby niczym nieskalany, radosny, kolorowy i coraz lepszy od każdego innego. Spokojnie i bez obaw, że nie zdążysz przed godziną policyjną, wracałabyś do domu z wiedzą, że nikt, ani nic ci nie zagraża. Ta okrutna wojenka miała też swoje pozytywne cechy, które potrafiłaś dostrzec, a zwłaszcza jedną jedyną — nigdy zapewne nie poznałabyś Zośki, wiedziałabyś tylko o jego istnieniu, nie mógłbyś być bliska jego sercu. Na samą myśl, że możesz mieć kogoś takiego przy sobie, w sercu, delikatnie się zarumieniłaś i przyspieszyłaś jednocześnie kroku, który spowolnił się wraz z bujaniem w obłokach. Przybierając na uśmiech twarz, ruszyłaś jak zwykle pewnym krokiem, lgnąc dalej przed siebie.


***


Na miejscu czekała już grupka młodych ludzi, którzy z radością cię przywitali. Byli zadowoleni z tego, że przyjęłaś ich zaproszenie i dołączyłaś się do Małego Sabotażu, by ich wspomóc. Mogłaś przewidzieć dosłownie każdy scenariusz, właściwie to przewidziałaś, prócz jednego. Tego najczarniejszego ze wszystkich — Zośki, który akurat będzie w tej czeredzie. Nie widziałaś, czy to zagrywka Tadeusza w twoją stronę, czy zwyczajny zbieg okoliczności, jednak coś ci na kilometr już w nim samym nie pasowało. Był dziwny i zmieszany bardziej niż na co dzień. Jego wzrok błądził wokół innych dziewczyn, a ciebie pozostawił w objęciach samotności.


***


Po nieodkrytych ramionach przeszedł dreszcz, spowodowany tym, że nie wzięłaś nic ze sobą, a kiedy sobie to uświadomiłaś, byłaś już w połowie drogi do wyznaczonego celu. Starałaś się o tym nie myśleć, a raczej zapomnieć, że zimny podmuch okrywa twoje ramiona, przez co czujesz się bardziej doceniona przez zwykły wiatr niżeli przez Zawadzkiego, który za bardzo pochłonięty rozmową był z Katodą i Orszą. Chciałaś krzyknąć na cały głos o tym, jak bardzo jesteś zdenerwowana i niedoceniona, a co gorsza musiałaś odreagować, by być mniej spiętą.


W ramach rekreacyjnej zabawy postanowiłaś chwycić za pierwszy lepszy kawałek papieru, zgniotłaś go mocno i rzuciłaś przed siebie, licząc, że w kogoś uderzy.


Oparłaś się o mur z ogromną pewnością siebie, jaka od ciebie biła, patrzyłaś stanowczo, gdzie poleci i kogo uderzy kulka. Znowu nie przewidziałaś jednej rzeczy — kulka uderzy w Tadeusza. Widząc tak zwrot akcji, próbowałaś jak najszybciej odeprzeć się od muru i nie zwracać na siebie uwagi, ciemny blondyn jednak był o wiele szybszy.


— Już idę, kochanie — powiedział, żegnając się ze sowimi kolegami i ruszając w twą stronę.


Nie wiedziałaś w ogóle co dzisiaj będziecie robić. Zostałaś tylko poinformowana, że głównym celem twoim i Zośki będzie odwrócenie uwagi Szkopów od waszych przyjaciół, którzy w tym czasie będą bawić się w Mały Sabotaż. Propozycja ta wydała ci się bardzo korzystną i bez zastanowienia postanowiłaś się zgodzić, nie byłaś świadoma tego, jak to odwracanie uwagi będzie wyglądać inaczej niż sobie wyobraziłaś.


Ostatni twój chłopak okazał się ogromnym egoistą i narcyzem, który wykorzystywał cię w każdej możliwej okazji. Tadeusz o wiele bardziej się różnił od twoich byłych, chciałaś z nim zostać do końca swojego życia.


***


Staliście już na początku ulicy, zimno powoli zanikało, a to tylko dlatego, że Tadeusz użyczył ci swojej marynarki, która jakby nie patrzeć była na ciebie za duża, a co lepsze była ciepła. Stałaś przy ścianie jakiejś kamienicy od strony Nowego Świata, wzrok twój padł w lewą stronę, skąd podążał niemiecki patrol.


— Idą — odrzekłaś drżącym ze strachu głosem, na sam widok okupanta zaraz potrafiłaś się z niczego przestraszyć, nienawidziłaś ich z całego serca.


Chłopak mocno złapał cię za rękę dla pewności, czy na pewno tam jesteś i pociągnął w uliczkę, w której wcześniej byliście. Poczuł najwidoczniej jak ręce ci drżą.


— Spokojnie, nic ci się ze mną nie stanie — spojrzał w głęboko w twoje oczy, widząc, że z każdą chwilą coraz bardziej się boisz, przejechał po twoim policzku palcem, trzymając twe lico w swoich dłoniach — nie pozwolę na to, aby cię skrzywdzili, rozumiesz? Nie pozwolę, nigdy... — wyszeptał ci do ucha, muskając swoim oddechem twoją skórę, która chłonęła go jak ziemia wodę.


Delikatnie, wręcz niezauważalnie delikatnie cię zarumieniłaś. Na znak Tadeusza twoi koledzy się pochowali, a chłopak stanął dziwnie blisko ciebie.


— Nie bój się, nic ci nie zrobię — powiedział, po czym delikatnie zbliżył swoją twarz do twojej.


— Mogę ci zaufać? — spytałaś niepewnie, patrząc w niebieskie ślepia Zawadzkiego.


— Nawet musisz — odpowiedział.


W jednej chwili, gdy Szwaby już byli blisko, Tadeusz lekko uniósł twoją twarz do góry swoim jednym palcem, a ty przymknęłaś powieki. Myślałaś, że chłopak tylko upozoruje pocałunek. O dziwo nie zamierzał tego zrobić.


W jednym momencie czas się dla ciebie zatrzymał. Chłopak jedną ręką oparł się o mur, a drugą złapał cię w talii. Czując, jak delikatnie musnął twoje wargi, postanowiłaś dłużej się mu nie opierać i w końcu się poddać. Przecież liczyłaś na to, odkąd jesteście razem, czyż nie? Zrozumiałaś, dlaczego chłopakowi tak z jednej strony nie zależało, byś przychodziła, a z drugiej widziałaś, jak pragnął, żebyś udała się tutaj ten jeden raz, tylko po to, by mógł cię w końcu pocałować.


Kamienie na szaniec ~ preferencje & imagifyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon