Gdzie już nic nie ma znaczenia

197 11 8
                                    

Życie jest najmniej łaskawą rzeczą na tym świecie.

Wie to każdy, kto zgrywał się z nim tyle lat co ja. Los nigdy nie był litościwy i z roku na rok zsyłał na swoich podopiecznych coraz drastyczniejsze wojny. Dla mieszkańców Yokohamy, pojęcie walki o przetrwanie było równoznaczne z codziennością. Pojawia się tu pytanie, z czym walczymy?

Z krwiożerczą definicją katastrofy, masakry i terroru.

Mówiąc prościej: z wampirami. Już za czasów prehistorycznych, ludzie zorientowali się, że coś jest z nimi nie tak. Nie każdy był taki sam. Dwa gatunki, mimo iż wyglądały podobnie, w rzeczywistości były niezwykle różne. Człowiek pragnął stać na szczycie łańcucha pokarmowego. Chciał, aby każde inne zwierzę było od niego zależne. Logiczne więc jest, że nie byli w stanie się pogodzić z faktem że istnieje ktoś, kto stoi nad nimi. Wampir. Mistyczne stworzenie, które żywi się ludzką krwią, a co najdziwniejsze, jest istotą rozumną.

Z tej właśnie przyczyny, na świecie trwała wojna. Wampiry przejęły kontrolę nad Ameryką Południową, Europą i Australią. Ludzie rządzą w Ameryce Północnej, Afryce i większej części Azji. Na tym właśnie kontynencie, konflikty są największe. Ze względu na jego wielkość żaden z gatunków, nie zamierza go odpuścić. Najgorzej jednak jest w Japonii.

- Chuuya! Jak długo będziemy jeszcze musieli dźwigać jakieś graty?! - wykrzyczał naburmuszony siwowłosy chłopak, który od niespełna 2 godzin przynosił do bazy różnego rodzaju broń

- Właśnie, ja też mam tego dość. - odparła różowowłosa dziewczyna, dotychczas zajęta ładowaniem nabojów do broni - Jesteś pewien że ta cała Agencja nas nie wykiwała? W sumie łatwo to zrobić, podszyć się pod urzędników i zwerbować do pracy pomniejsze organizacje...

- Yuan, Shirase... - westchnąłem, spoglądając na znajomych - Uwierzcie, mi też się to nie podoba. Mam ochotę sprawić że ten cholerny Kunikida posmakuje smaku praw pola grawitacyjnego. - dodałem ze skrzywioną miną, podchodząc do dwójki towarzyszy - Jednak patrząc prawdzie w oczy, czy jest cokolwiek co możemy zrobić? Owca jest samorządową organizacją, w stanie wojennym naszym zadaniem jest wykonywanie poleceń rządu. Nawet jeśli to oznacza składowanie i naprawianie broni.

To również należało do bolesnej prawdy która nas otaczała. Już parę lat temu, stworzyłem organizację o nazwie "Owca". Jednak, nie jest ona w jakikolwiek sposób uznawana za zdolną do czegokolwiek. Nie otrzymaliśmy zgody rządu. Były to aczkolwiek spokojniejsze czasy. Teraz, szykujemy się do największego najazdu na teren wampirów w historii Azji. Zostaliśmy więc usilnie przydzieleni do Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Liczyliśmy, że zauważą nasz talent, będziemy chodzić na misje, szpiegować wampiry i różne tego typu ekscytujące aktywności wojskowe. Ku naszemu rozczarowaniu (jak i w moim przypadku wkurwieniu), zostaliśmy przydzieleni do pomocy przy broni. Całymi dniami siedzieliśmy w małym kantorku, polerując zabójcze maszyny, wkładając naboje, modyfikując wszelkie funkcje. Jedyne o czym byłem w stanie myśleć to to, że nas bezczelnie wykorzystali.

- Chuuya, nie możemy im pozwolić nas tak traktować! - wykrzyczał Shirase, trzaskając karton z karabinami w kąt - Ucieknijmy. Jak najdalej. Może nawet do dzielnicy wampirów?

- Do reszty ci odbiło? - spytała rozjuszona Yuan

- A czemu nie? Przecież i tak to był nasz cel od samego początku! Chuuya jest wspaniałym śladczym, byłby w stanie zniszczyć ich wszystkich od środka i nawet nikt by się nie zorientował.

- Nie przesadzaj. Też myślę, że mamy szansę, ale nie możemy się buntować. Wiesz co cię czeka, jak ktoś się dowie...

- TO CO NIBY MAMY ROBIĆ?! Spędzić całe życie w schowku woźnego, czekając aż ktoś tą ruderę w końcu wysadzi w powietrze?

Gdzie już nic nie ma znaczenia || Soukoku ONE SHOT - Vampire AUWhere stories live. Discover now