Rozdział 1

464 24 23
                                    

Jedenastoletnia blondynka siedziała w pustym przedziale lekko zgarbiona. Starała się ukryć łzy, które uparcie pragnęły wydostać się na światło dzienne. Miała właśnie wyruszyć do magicznej szkoły dla czarodziejów - Hogwartu. Wszystkie dzieci były niezwykle podekscytowane rozpoczęciem nowego rozdziału w swoim życiu, ale blondynka uparcie nie chciała jechać.

Targało nią mnóstwo negatywnych emocji.

A co jeśli nikt jej nie polubi? A jeśli się przewróci idąc do Tiary i wszyscy zobaczą jej bieliznę? A jeśli nigdy nie nauczy się czesać warkocza? A jeśli skrzaty nie potrafią ugotować tak pysznych obiadów jak mama? A jeśli ktoś zacznie się śmiać, że jest gruba? A jeśli okaże się tak fatalna, że wyrzucą ją ze szkoły i uznają za wielką pomyłkę?

I najgorsze - a co jeśli ta stara sowa nigdy nie odda rodzicom jej listów, które zamierzała codziennie pisać?

Pociąg ruszył, a blondynka wręcz nie powstrzymywała się. Łzy lały jej się strumieniami, aż wyciągnęła chusteczkę, którą trzymała w spodniach. Płakała już w samochodzie, więc tata oddał jej całą paczuszkę.

Drzwi od przedziału nagle się otworzyły i stanęli w nich dwaj roześmiani chłopcy. Wydawali się wręcz identyczni. Te same rude, rozczochrane włosy, te same radosne oczy, te same zadarte nosy, te same pogniecione koszule. Nie różnili się nawet ilością piegów na twarzy.

Wręcz w tym samym momencie zrobili zszokowane miny, gdy zobaczyli płaczącą dziewczynkę i podbiegli do niej w równym tempie. Nie musieli na siebie patrzeć, aby wiedzieć, co zrobić. Uśmiechnęli się do niej i przedstawili:

- Cześć! To jest Fred - wskazał na brata chłopiec z prawej strony.

- A to jest George! - wskazał chłopiec z lewej strony. Wyciągnęli do niej ręce na krzyż. Ta sytuacja była tak szokująca, że niebieskooka nigdy nie wyobraziłaby jej sobie. A często rozmyślała nad możliwymi scenariuszami, które mogą zdarzyć się pierwszego dnia szkoły.

- Felicia - szepnęła tylko cicho, wręcz niesłyszalnie. Chwyciła niepewnie dłonie obu chłopców i potrząsnęła nimi delikatnie, jakby właśnie podpisała pakt z dwoma diabłami.

Chłopcy rozsiedli się wygodnie na przeciwko niej i opowiedzieli o sobie i swojej rodzinie. Dowiedziała się, że mają kilku starszych braci, a także jednego młodszego i jedną młodszą siostrę. Opowiedzieli o tym, jak uczyli się w ogrodzie latać na miotle ze starszym bratem oraz, gdy uciekali przed wściekłą mamą po tym, jak wcześniej wybuchła w kuchni błotna bomba ich roboty.

Blondynka była przerażona, jak bardzo chaotyczni i pomysłowi są ci bliźniacy.

Przegadali oni całą drogę, przy okazji wyganiając innego pierwszaka z wagonu. Nawet nie zauważyli przechodzącej obok pani z wózkiem, choć ochoczo obiecali nowej koleżance, że pokażą jej czekoladową żabę. Byli szczerze zdruzgotani, gdy odpowiedziała im, że nigdy żadnej nie zjadła.

- Tak się nie godzi, prawda Fred?

- To okropne! Chańba! Musimy to naprawić, George!

Jednak podróż dla nich minęła za szybko. Już przygotowywali się do wyjścia, gdy Felicia toczyła w sobie walkę myśli. Co z bagażami? Mają je wziąć, czy skrzaty je przeniosą? Przecież to będzie dziwne, jeśli wejdzie do sali z walizkami, prawda?

Prawda...?

Ostatecznie zdecydowała się pobiec za Weasleyami, którzy swoje skrzynki zostawili niechlujnie w wagonie. Rozejrzała się po peronie i z ulgą zauważyła, że nikt nie zdecydował się zabrać walizek ze sobą.

Jednak strach nagle ogarnął dziewczynkę, gdy rude czupryny zniknęły z jej pola widzenia. Jedyne, co widziała, to olbrzymia postura brodatego mężczyzny, który swoim niskim głosem wzywał pierwszaki do siebie. Felicia już wyobrażała sobie, jak jest przez niego pożerana na obiad. Nie wiedziała, że to przy tym gajowym będzie czuła się czasami szczęśliwa oraz, że w późniejszych latach chętnie będzie go odwiedzała z powodu wspólnego picia herbaty.

Jak nas rozpoznajesz? // George X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz