Rozdział 21: Hogsmeade

3K 176 28
                                    

W sobotni poranek Hermiona pojawiła się w laboratorium eliksirów dość późno; na kacu, niewyspana i w każdej chwili gotowa na przeklęcie kogoś jakimś paskudnym czarem. Za każdym razem, gdy poprzedniej nocy zamykała oczy, widziała Malfoya i Astorię razem. Wyobrażała sobie, jak chłopak podchodzi do blondynki z przymkniętymi oczami i kładzie długą, bladą rękę na jej smukłym biodrze. Pomyślała o Astorii śmiejącej się z Narcyzą Malfoy przy herbacie i przypomniała sobie te jej niebieskie oczy błyszczące na widok Malfoya na przyjęciu u Slughorna, gdy stali razem przy kominku. Co prawda, Hermiona widziała wtedy tylko tył jego głowy, ale przecież nie próbował uciec przed Ślizgonką. Godryk tylko wiedział, co do niej mówił, prawdopodobnie tym cichym, ciężkim tonem i z hipnotycznym spojrzeniem. Hermiona rzucała się na łóżku, wyobrażając sobie ich w jakimś odległym kącie lochów, obsypujących się żarliwymi pocałunkami, z palcami Malfoya wsuniętymi w idealne włosy Astorii. W końcu zapadła w niespokojny sen, śniąc o Malfoyu szepczącym „Pocałuję cię, jeśli opowiesz mi o swoich ogrodach, Astorio..."

Była więc gorzko rozczarowana, gdy następnego ranka zobaczyła sześć buszli kwiatów koniczyny starannie ułożonych na stole. To oznaczało, że nie mogła nakrzyczeć na Malfoya, albo zmienić w ropuchę, a potem zdeptać. Co gorsza, zastała go w sali, cnotliwie mieszającego wodę deszczową w małym, miedzianym kotle. Wyglądał na zaskakująco wypoczętego, jak na kogoś, kto prawdopodobnie spędził noc w namiętnej, czystokrwistej nirwanie.

— Granger — powiedział uprzejmie. — Wyglądasz koszmarnie.

Spojrzała na niego przekrwionymi oczami, ale nic nie powiedziała. W milczeniu zapoznała się z przepisem i zabrała za obróbkę robaków.

— Należy je posiekać, a nie rozgniatać — powiedział Malfoy, z precyzją odmierzając łyżeczkę pokrojonego w kostkę krokodylego serca.

Hermiona machnęła różdżką, dematerializując zmasakrowane robaki i zaczynając od nowa. Malfoy zagwizdał rytmicznie, mieląc swoją porcję serdecznika pospolitego. Najwyraźniej musiał wyspać się jak człowiek, pomyślała. Albo nie ma już potrzeby na pogrywanie sobie ze szlamą.

— Granger — powiedział Malfoy.

Cóż, osobiście jestem tym zachwycona. Niech Astoria wyciąga mu tyłek z wszelkich kłopotów, żeby zaraz potem mógł wpakować się w kolejne...

— Granger — powtórzył.

Z pewnością nie będę to ja. Nie wiem, dlaczego w ogóle martwię się o tę cholerną...

— Granger!

— Co? — warknęła, trzaskając nożem. Na quidditchową koszulkę Malfoya trysnęła kropla soku z gumochłona.

— Merlinie, Granger — powiedział Malfoy, marszcząc nos. Hermiona chwyciła za różdżkę, żeby usunąć rozbryzgane wnętrzności, ale on uniósł dłoń. — Nie. Wolałbym, żebyś nie celowała we mnie różdżką w swoim obecnym nastroju.

Opuściła ramię, po raz pierwszy zauważając zielono-srebrną koszulkę, którą miał na sobie.

— Idziesz na trening — powiedziała.

Malfoy przytaknął.

— Pani Pomfrey pozwoliła mi na powrót do gry.

— Wspaniale. — Hermiona zaczęła wrzucać poszatkowane robaki do kociołka. — Jestem pewna, że sprezentujesz jej jeszcze wiele interesujących zmiażdżeń, złamań i uszkodzeń wewnętrznych. O ile przetrwasz sezon.

— Granger. — Poczuła dłoń Malfoya na swoim ramieniu. — Nic mi nie będzie — powiedział cicho. — Podjąłem wszelkie środki ostrożności.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Where stories live. Discover now