Rozdział 12: Obiad z Wężami

Start from the beginning
                                    

— Malfoy — przywitała się grzecznie.

— Granger — odpowiedział. — Soku z dyni?

— Nie, dziękuję.

— Cydru jabłkowego? — zapytał Teo, trzymając już w gotowości szklany dzban.

— Tak, dziękuję — odparła. Malfoy wyglądał na urażonego. Cholera, Malfoy, po prostu wolę cydr!

Zadowolony uśmiech Teodora z pewnością w niczym nie pomógł.

— Miło cię widzieć, Hermiono — powiedział Zabini siedzący kilka miejsc dalej. — Wczorajsza impreza była całkiem udana.

— Dziękuję wam, że zdecydowaliście się do nas dołączyć — odparła Hermiona, zmuszając się do uśmiechu. Położyła serwetkę na kolanach i ponownie rzuciła okiem na Malfoya, pochłoniętego bezbłędnym krojeniem swojej porcji kurczaka. Było to dla niej dość zaskakującym widokiem, szczególnie po wieloletnich obserwacjach chłopców z Gryffindoru podczas posiłków.

Siedząca obok Zabiniego Pansy Parkinson nieustannie spoglądała za Hermionę.

— Czy Rona trafia szlag? — zapytała ją Hermiona.

Pansy uśmiechnęła się złośliwie.

— Wpatruje się w tył twojej głowy tak intensywnie, że jestem zaskoczona, że twoje włosy jeszcze nie stanęły w płomieniach.

— Czy on zawsze jest taki wkurzony? — zapytał jakiś chłopiec ze Slytherinu.

— To był ciężki rok — powiedziała łagodnie Hermiona. — Stracił brata.

— Mój brat jest w Azkabanie — wtrąciła pierwszoroczna dziewczynka z ciemnymi warkoczami.

— Przykro mi to słyszeć — odparła Hermiona.

Dziewczynka uśmiechnęła się.

— I tak go nie lubiłam.

Teo prawie zakrztusił się swoim cydrem. Reszta Ślizgonów wyglądała dość niezręcznie, za wyjątkiem Malfoya, który kroił marchewkę z chirurgiczną wręcz precyzją.

— Hermiono — odezwał się Zabini. — Jaką karierę zamierzasz obrać po Hogwarcie?

Rozważyła przez chwilę jego słowa, zanim wzruszyła ramionami.

— Jeszcze nie wiem. Na teraz chcę przede wszystkim dobrze zdać Owutemy.

— Rozważasz stanowisko w Ministerstwie?

— Być może. — Żołądek Hermiony ścisnął się na tę myśl. Podczas wojny Ministerstwo nie zrobiło na niej zbytniego wrażenia. Brała pod uwagę różne alternatywy.

W zamyśleniu zaczęła kroić własnego kurczaka.

— Mogłabym zostać aurorem — oznajmiła w końcu z roztargnieniem. — Ale to dość ciężki zawód.

Przy stole zapadła cisza, a ona przeklęła w myślach swój krnąbrny język. Aurorzy odebrali krewnych co najmniej połowie obecnych wokół niej osób. Hermiona spojrzała na Teodora, który uśmiechnął się do niej blado. Cóż, odpowiedziała tylko szczerze na pytanie, które zadał jej Zabini. Jestem Hermioną Granger! Oczywiście, że rozważam pracę w Biurze Aurorów.

— Byłabyś świetnym aurorem, Granger — powiedział Malfoy.

Wszyscy spojrzeli na Malfoya, jakby karcąc go, że w ogóle się odezwał, nawet pierwszoroczni. Jednak on tylko popijał sok z lekkim uśmiechem. Zapewne nabija się z Rona, pomyślała Hermiona. Rudzielec gdzieś za jej plecami zapewne dostawał właśnie białej gorączki. Malfoy nie spuszczał z niej wzroku, powoli obierając srebrnym nożem soczyście zielone jabłko, krojąc je i jedząc. Poważnie, jakim cudem jedzenie jabłka mogło być aż tak sugestywne?

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Where stories live. Discover now