Rozdział 11: Kac

Start from the beginning
                                    

Co teraz? Hermiona zauważyła swoją torebkę przy sofie, na której spała zeszłej nocy. Tam, gdzie leżała, gdy Malfoy... nie, to nie był on. To nie mógł być on.

Potrząsając głową, żeby oczyścić ją z natrętnych myśli, Hermiona przywołała torebkę różdżką i włożyła fiolkę do środka. Właśnie zarzucała łańcuszek na ramię, kiedy McGonagall z uniesioną różdżką wpadła przez dziurę za portretem, ubrana w szlafrok i czarny kapelusz.

— Jakie niebezpieczeństwo?! Czy ty... — urwała, gdy zobaczyła Hermionę, która nagle zdała sobie sprawę ze swoich pomiętych ubrań, rozczochranych włosów i puszystych niebieskich kapci. Dziewczyna wskazała na ścianę.

McGonagall sapnęła.

— Czy ktoś jest ranny?

— Nie wiem — odparła Hermiona. — Potrzebujemy, aby wszyscy opiekunowie sprawdzili stan swoich uczniów.

— Tak. — McGonagall zbliżyła się do liter. — To krew.

Portret otworzył się, ukazując ponurą panią Hooch, ubraną w swoją zwykłą bluzę i skórzane spodnie. Przerwano jej poranny lot, czy kobieta rzeczywiście spała w stroju do quidditcha?

— Co to wszystko ma znaczyć? — warknęła, wkraczając do środka. Tuż za nią weszła Parvati. — Stan tego... — urwała, kiedy jej wzrok padł na litery.

— Panno Patil, proszę stanąć przed wejściem. I nie wpuszczać do środka nikogo oprócz opiekunów. — McGonagall rozkazała Parvati, która tylko skinęła głową i wyszła. — Madame Hooch, chcę, żebyś podliczyła wszystkich swoich podopiecznych. — Spojrzała na zakrwawione litery. — Szczególnie mugolaków. Jeśli okaże się, że kogokolwiek brakuje, natychmiast mnie poinformuj.

Hooch skinęła głową i pobiegła po schodach do sypialni chłopców. Otwór w portrecie ponownie się otworzył, wpuszczając Slughorna, a za nim Flitwicka i profesor Sprout. Flitwick i Sprout westchnęli z szoku i konsternacji, widząc napis, a Slughorn tylko potrząsnął głową ze smutkiem. Napotkał spojrzenie Hermiony, a jego oczy były pełne bólu.

McGonagall poinstruowała profesorów, aby policzyli swoich uczniów i natychmiast zgłosili do niej wszelkie zaginione lub ranne dzieci.

— Niech Prefekci zatrzymają wszystkich w ich dormitoriach i pokojach wspólnych. Każdy ma pozostać w swoim domu. Do odwołania! — Opiekunowie skinęli głowami i wyszli, chociaż wcześniej Sprout i Flitwick obdarzyli Slughorna szybkimi, ostrymi spojrzeniami.

— Panno Patil, proszę stać na straży przy ścianie. Nikt oprócz mnie nie może dotykać liter — rozkazała McGonagall, zanim zwróciła się do Hermiony. — Panno Granger, proszę ze mną.

Hermiona ze złością chwyciła swoją wyszywaną paciorkami torbę, kiedy wyszła za McGonagall z salonu.

— Adorleno — powiedziała McGonagall do portretu na zewnątrz. Hermiona drgnęła; nigdy wcześniej nie słyszała imienia Grubej Damy. — Powiedz mi, kto jako ostatni opuścił pokój wspólny Gryffindoru zeszłej nocy?

Gruba Dama najwyraźniej nie wiedziała, co się stało. Patrzyła na nie szeroko otwartymi oczami, wręcz drżąc na nieustępliwy ton McGonagall.

— Adorleno — powtórzyła. — Kto był ostatnią osobą, która opuściła pokój wspólny?

— Draco Malfoy — odparła Gruba Dama.

— Draco Malfoy? — zapytała McGonagall.

— Tak — powiedział portret. — Dziesięć minut po północy. Obudził mnie.

— Jak wyglądał?

— Bardzo ładnie — powiedziała Gruba Dama. — Takie ładne włosy, a jego ubrania nigdy nie są zmięte...

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Where stories live. Discover now