Rozdział 9: Impreza u Gryfonów, Część I

Comincia dall'inizio
                                    

— Ale ja nie chcę go poślubiać, Ginny — jęknęła Lavender. — Jest po prostu taki przystojny...

— Co, czyli pewnie chcesz go wciągnąć w jakieś macanki w ślepych zamkowych zaułkach? — zapytała Ginny. — Bo dokładnie tyle od niego dostaniesz... ani krzty więcej. Dla mnie brzmi to dość żałośnie.

Dla Hermiony też brzmiało to dość żałośnie. Nie odezwała się jednak ani słowem. Odłożyła jedynie książki i wyszła wziąć prysznic, żeby nie musieć słuchać ich kłótni. Wiedziała, że nikt nie podsumuje Malfoya trafniej niż Ginny. Doświadczenia dziewczyny po rozstaniu z Harrym doprowadziły ją do bardzo cynicznej postawy wobec wszystkich mężczyzn, bez wyjątku.

Mimo to Malfoy w pewnym sensie przeciwstawiał się łatwej analizie. Lavender też wiedziała co nieco o mężczyznach. Coś w Malfoyu ją pociągało. Hermiona zastanawiała się nad tym, wczesując odżywkę we włosy. Osobowość chłopaka była niczym rosyjska matrioszka. Kto mógł wiedzieć, co kryło się w jego głowie?

Gdyby Hermiona musiała zgadywać, powiedziałaby, że Lavender zainspirowała go do jakiejś (bardzo znikomej) uprzejmości. Dziewczyna łaknęła uwagi; mogła przez wiele dni karmić się najmniejszym objawem atencji Malfoya. Hermiona jednak widziała go w akcji, co odrobinę burzyło jej percepcję.

— Musi być przy tobie, Granger.

— Wcale, że nie!

— Nie wierzę ci.

Hermiona zmarszczyła brwi do swojego odbicia w zaparowanym łazienkowym lustrze. Przestań. Powinnaś pomyśleć o Ronie. Ale miała już dość myślenia o Ronie – podobnie jak Ginny, która spędziła zbyt dużo czasu, marząc o Złotym Chłopcu. Musiała powiedzieć Ronowi. Musiała mu to powiedzieć dziś wieczorem.

Lavender wreszcie poszła za głosem rozsądku i rozłożyła na łóżku fioletową sukienkę z koronki. Hermiona założyła wybraną wcześniej spódnicę i top, a Ginny pomogła jej okiełznać włosy – cóż, nie oswoiła ich całkowicie, ale przynajmniej utrzymała je we względnym ładzie, skręcając loki i mocno spinając je dużą złoto-rubinową spinką. Idealnie, pomyślała Hermiona, patrząc w lustro. Zmieniła nawet koraliki na swojej rozsuwanej torebce na czerwono-złote.

Potrząsnęła tą małą sakiewką, słuchając echa dobiegającego z wnętrza.

— Kiedy ostatnio z niej korzystałam, zawierała niemal całą bibliotekę i obraz Phineasa Nigellusa Blacka.

Wraz z Ginny wymieniły znaczące spojrzenia. Żadna z nich nie lubiła myśleć o miesiącach, podczas których Hermiona, Harry i Ron żyli w ciągłym ukryciu. Lavender dotknęła głębokiej blizny od ugryzienia za swoim uchem i westchnęła.

W końcu Ginny ogłosiła, że Hermiona jest gotowa na swoje wielkie wyjście, po czym posłała ją w dół schodów. Pośpiech rudej okazał się daremny, ponieważ Rona jeszcze tam nie było, ale za to Hermiona przyciągała wiele spojrzeń i usłyszała nawet kilka cichych gwizdów. Czekała w salonie przez dobre dwadzieścia minut, zanim Ron wyłonił się z korytarza od strony dormitoriów chłopców, stwierdzając, że trening quidditcha strasznie się dziś przeciągnął.

Wyglądał zaskakująco przystojnie. Długie włosy muskały kołnierz jego ciemnoniebieskiej koszuli. Zaskakującym było ujrzeć go w czymś innym niż w wymiętym szkolnym mundurku, koszulce do quidditcha czy swetrze Weasleyów.

— Ginny powinna była tam być — powiedział Hermionie, zakładając płaszcz. — Opracowaliśmy tę nową strategię, w której ścigający...

Ron chciał skorzystać z przejścia Huncwotów do piwnicy Miodowego Królestwa, ale Hermiona nie miała ochoty schylać się w tunelu i to jeszcze na obcasach. Zdecydowali więc zejść do bramy zamku, aby złapać powóz do Hogsmeade. Ron kontynuował paplaninę na temat quidditcha, gdy schodzili do holu.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora