Rozdział 2: Tłumaczenia

Start from the beginning
                                    

Nawet po tych długich przygotowaniach była zaledwie siódma trzydzieści, a Hermiona z doświadczenia wiedziała, że Lavender i Ginny – jej dwie współlokatorki – punkt ósma wyskoczą z łóżek, w panice pędząc do łazienki. Nakarmiła Krzywołapa, a potem podeszła do okna wychodzącego na boisko quidditcha, jego szeroki, zielony, błyszczący od rosy trawnik i słońce, przebijające się nad odległymi górami. Oparła głowę o parapet, podpierając się na dłoniach i obserwując kołysane wiatrem drzewa...

Co to było? Mały, czarny kształt wystrzelił zza jednej z wież. Postać w czarnym płaszczu, z podniesionym kapturem, na miotle. Hermiona wyciągnęła różdżkę, przygotowując się do ataku, nie zdając sobie do końca sprawy, dlaczego postać latała i wirowała w powietrzu w przypadkowych kierunkach. Ach, no tak. Gracz quidditcha. Prawdopodobnie trenujący przed naborami do drużyn w przyszłym tygodniu. Ginny nie trajkotała ostatnio o niczym innym – w tym roku została mianowana Kapitanem Drużyny Gryffindoru. Kolejny list, który niesamowicie zirytował Rona, uważającego, że to on zasługiwał na tę pozycję. Hermiona uśmiechnęła się na myśl o Ronie próbującym prowadzić drużynę quidditcha, krzyczącym z wypiekami na twarzy: „Ty głąbie! Pojebało cię?! Uderz w piłkę, powiedziałem..."

Jej oczy nadal podążały za wdzięcznymi ruchami lotnika. Quidditch nudził ją na śmierć, ale z obserwacji mogła jasno określić, że postać na miotle nie była ciamajdą. Przypominała jej o Harrym i Ginny, o ich skomplikowanych pętlach i nagłych manewrach w dół podczas lotu. W ruchach lotnika nie widziała jednak żadnego konkretnego schematu. Co takiego ścigał?

Po chwili miała już swoją odpowiedź. Nagle w polu jej widzenia, jakby znikąd, pojawił się srebrny znicz, uderzając o okno i odbijając się od szyby, a następnie unosząc kilka cali od szklanej tafli. Nie chcąc zostać zauważona, Hermiona ukryła się za zasłoną.

— C-co to było? — zapytała zaspanym głosem Ginny, której głowa wyłoniła się zza kotary łóżka.

— Nic — powiedziała Hermiona, wsuwając różdżkę do kieszeni spódnicy i chwytając w dłoń swoją czarną szatę.

— Któóóragodziiina? — zapytała z przeciągłym ziewnięciem Ginny.

— Ósma rano.

— KURWA! — Ginny wyskoczyła z łóżka, ubrana w jedną z bluz Harry'ego. — Lavender! Jest ósma! Kurwa! — Chwyciła swoją kosmetyczkę i ręcznik, po czym wybiegła z pokoju.

— Nieeee! — zawyła Lavender, również wyskakując z łóżka i gorączkowo grzebiąc w swoim kufrze.

Hermiona pocałowała Krzywołapa w czubek głowy, podniosła torbę z książkami i zeszła na dół. Jej buty stukały miarowym rytmem na krętych, kamiennych schodach prowadzących do pokoju wspólnego, w którym stał jedynie Neville, grzebiący we własnej torbie.

— Hej, Hermiono... Pożyczysz mi pióro? — zapytał, posyłając jej swój nowy, leniwy uśmiech. Niezły sposób na rozpoczęcie dnia.

— Nie mogę, mam tylko dwa — powiedziała. Tego ranka świadomie zdecydowała się nie pakować tuzina dodatkowych piór dla swoich zapominalskich przyjaciół. — Poczekam tutaj na ciebie — dodała z uśmiechem. — Chociaż... — Wyciągnęła różdżkę i transmutowała zmiętą kulkę pergaminu w pióro.

— Czemu sam o tym nie pomyślałem? Dziękuję, Hermiono! — Neville zarzucił rękę na jej ramię (od kiedy był wystarczająco wysoki, aby to zrobić?), a ona uśmiechnęła się do niego.

— Czego nie możesz się dziś doczekać? — zapytała, gdy zmierzali w stronę Wielkiej Sali. Może jego opinia pomoże jej znaleźć pomysły na jutrzejszą listę.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Where stories live. Discover now