Bonus 3

4.5K 575 191
                                    

Niektórzy uważali, że Percy oszalał, gdy poprosił wszystkich swoich braci i Harry'ego o bycie jego drużbami na ślubie. Mężczyzna miał jednak swoje powody. Po pierwsze, każdy z jego braci miał już swoją partnerkę, więc Jane zyskała sześć druhen, co bardzo ją uszczęśliwiło - twierdziła, że zawsze chciała mieć siostry. Po drugie natomiast, chodziło mu o pełne odzyskanie jego rodziny. Dzięki Jane ostatecznie zdał sobie sprawę, że to właśnie to było najważniejsze w życiu i nie chciał już ich nigdy stracić. Bracia Percy'ego byli wyjątkowo zadowoleni z tego pomysłu, a jeszcze bardziej podobał się Molly i Arturowi.

Dzień przed ceremonią porządny Percy oczywiście miał zamiar wyspać się i odpocząć, ale jego bracia nie mogli mu na to pozwolić. Był ostatnim, który spośród nich brał ślub, więc postanowili zakończyć tę passę z rozmachem. Podczas gdy przygotowywali się do dosłownie porwania go, Jane i wszystkie jej druhny siedziały w największym z domów Weasleyów, czyli u Billa i Flory. Robiły się albo przyszłą panną młodą na bóstwo w jednym z pokojów gościnnych.

W powietrzu magicznie unosiło się sześć prawie identycznych, zwiewnych, lawendowych sukienek z krótkimi rękawami dla druhen. Na szafce we flakonach stało natomiast sześć bukietów dla nich, w kolorach korespondujących z butonierkami mężów. Kwiaty Flory były różowe, Leah pomarańczowe, Callie ciemno-, a Kevy jasnozielone, Hermiony żółte, Ginny czerwone. Biała suknia i lawendowy bukiet Jane czekały w osobnym pokoju, zabezpieczone przez Billa na rozkaz Flory całą masą zaklęć.

- Tak bardzo wam dziękuję, że przyjęłyście mnie tak ciepło - powiedziała Jane, siedząc wygodnie na łóżku, podczas gdy Leah nakładała jej odżywkę na włosy, Flora malowała jej paznokcie u rąk, a Keva u stóp. - Nie mam tu dużej rodziny, większość mieszka na Litwie, a tutaj... Czuję się z wami tak dobrze.

- Dzięki tobie rodzina będzie dosłownie w komplecie - powiedziała Leah, delikatnie przytulając ją od tyłu.

- Leah, cholera, nie ruszaj jej! - krzyknęła Flora i machnęła różdżką, by naprawić lakier, który rozmazała.

- Już pogodziliśmy się w pewnym momencie, że Percy skończy z Ministerstwem - powiedziała siedząca na białej, puchatej podłodze Ginny, wywołując śmiech u przyszłej panny młodej.

- Fred i George nawet wyprawili mu już ceremonię - dodała Callie, nie unosząc wzroku znad swoich paznokci. - Jutro zrobimy szybki rozwód tuż przed i będziecie mogli normalnie wziąć swój ślub - dodała, co rozbawiło pozostałe dziewczyny poza samą Jane, która miała łzy w oczach.

- Dziękuję wam, naprawdę, za wszystko - powiedziała wzruszona, nadaremno próbując powstrzymać łzy.

- Oooj. Nie płacz, kochana - powiedziała Keva, delikatnie gładząc ją po piszczelu. - Nie masz za co dziękować.

- Aż trudno mi uwierzyć, że taka dobroć jak ty wychodzi za Percy'ego - stwierdziła Ginny, kręcąc głową. Hermiona skarciła ją wzrokiem, ale tamta nic z sobie tego nie robiła.

- On naprawdę nie jest zły - powiedziała Jane, ocierając łzy wolną ręką. - Potrafi być przekochany, naprawdę.

Część dziewczyn nie potrafiła w to uwierzyć, ale nikt nie zamierzał Jane psuć tej wizji, zwłaszcza dzień przed ślubem.

- Jak na razie dłonie masz skończone, Jane - powiedziała Flora, odkładając lakier i schodząc z łóżka. - Pozwólcie, że sprawdzę, czy moje dzieci nadal śpią - dodała, ruszając do drzwi, a wtedy Leah zmierzyła ją podejrzliwym wzrokiem.

- A tyś się coś zaokrągliła, Flo - powiedziała nagle. - Czy nie masz na myśli jeszcze jakiegoś dziecka?

Flora odwróciła się w drzwiach i spojrzała nieznacznie przez ramię na przyjaciółkę.

- Kto wie? - powiedziała z szelmowskim uśmieszkiem, wychodząc z pokoju.

- Nie no nie, oni znowu? - zapytała przerażona Ginny. - Mój najstarszy brat jest niewyżyty jakiś na to wychodzi. - Wzdrygnęła się, bo pomyślenie o jej własnym bracie w takiej sytuacji przyprawiało ją o mdłości.

- Nie tylko najstarszy - mruknęła Callie.

- O to to - dodała Keva, wymieniając z nią wymowne spojrzenia.

- A wy planowaliście już dzieci z Percym, Jane? - zapytała Hermiona, sprawiając, że Jane trochę się zawstydziła.

- No... Ja bym chciała... - przyznała, czerwieniąc się niemal od razu. - Ale trochę boję się o tym z nim porozmawiać. Już same zaręczyny wydawały mi się nierealne.

- W ogóle nie mówiłaś nam, jak się oświadczył, opowiadaj! - zawołała Leah radośnie, wywołując u niej jeszcze większe rumieńce.

- Możemy po tym zrobić ranking oświadczyn - rzuciła Callie żartobliwie, chcąc rozluźnić atmosferę.

- Śpią obie jak aniołki. O czym mówimy? - Flora wróciła do pokoju i usiadła obok Leah na łóżku.

- O oświadczynach - wyjaśniła Keva. - Jane, twoje stopy też gotowe.

- Dziękuję wam jeszcze raz. - Jane uśmiechnęła się szczerze, a Callie podsunęła wtedy pod jej nogi miskę z Eliksirem Utwardzającym, który sama zresztą uwarzyła.

- Opowiadaj, Jane. Umieram z ciekawości, jak Percy się w ogóle do tego zabrał - powiedziała Ginny, również siadając na łóżku, by lepiej słyszeć dziewczynę.

Wszystkie oczy skierowały się na Jane, a ona zaczęła mówić:

- Wróciłam któregoś wieczoru do mieszkania, no i zawołałam go, ale wszystko było pogaszone, nikt mi nie odpowiedział, więc zasumowałam, że go nie ma. Poszłam do naszego pokoju, a tam podświetliła mi się żółta karteczka samoprzylepna, która podleciała do mnie. Było na niej napisane, żebym poszła na balkon.

- Kurczę, to nawet romantycznie jak na niego - powiedziała Ginny ze zdumieniem.

- Poszłam więc na balkon, a on tam na mnie czekał. Wokół niego lewitowały światełka, wręczył mi bukiet lawendy, a później zaczął długi monolog o tym, jaka to dla niego ważna decyzja i odpowiedzialność...

Wszystkie dziewczyny na te słowa jęknęły niemal jednocześnie z frustracji.

- Sama mu przerwałam - przyznała Jane, śmiejąc się pod nosem. - I wtedy sam się chyba zorientował, że przesadza, no i wreszcie zapytał.

- Jak na Percy'ego to było przepiękne - przyznała Flora. - Przynajmniej nie był na łożu śmierci. - Po tym ona i Callie zaczęły się śmiać. Jane była zdezorientowana, więc każda z przyszłych szwagierek zaczęła opisywać jej ich własne zaręczyny.

W tym samym czasie Percy został przymuszony wręcz do spędzenia wieczoru ze swoimi drużbami, którzy zabrali go... Na plażę.

- Powinienem się wysypiać! - argumentował Percy, poprawiając okulary, ale jego bracia i Harry nic sobie z tego nie robili.

- Uspokój się, Perce, przecież nasze dziewczyny też teraz balują - powiedział Fred, zrzucając wraz z Georgem dużą torbę na piasek zaledwie kilka metrów od wody. - Będziesz usprawiedliwiony.

- Właśnie, Percy, wyluzuj trochę. To twoje ostatnie szaleństwo w życiu - rzucił Charlie, przytulając brata tak mocno, że nieco go przydusił.

- Pierwsze - powiedzieli bliźniacy jednocześnie, za co Percy spiorunował ich wzrokiem.

- Zorganizowaliśmy to wszystko dla ciebie. - Bill machnął różdżką, wyczarowując okrąg z kamieni, a wokół niego niskie ławki. Zaraz po tym Charlie wyczarował ogromny płomień w okręgu, lewitujący nieco nad piaskiem, a bliźniacy z wielkiego wora zaczęli wyciągać jedzenie.

Ron i Bill zmusili Percy'ego do zajęcia jednego z miejsc przy ognisku, a ten westchnął tylko głęboko, godząc się ze swoim losem... Choć w duchu był tak naprawdę bardzo szczęśliwy, że jego bracia o nim pomyśleli, a on odzyskał swoją rodzinę.

Odołówkuj się ode mnie • Percy WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora