Rozdział dziesiąty

2.1K 128 44
                                    


W The Tower serwowali wybitnie dobre potrawy, ale Eva ledwie skubnęła swoją porcję. Apetyt jakoś jej nie dopisywał. Przeskakiwała wzrokiem z jednego gościa na drugiego, podziwiała złote ozdoby, ciężkie, aksamitne draperie o barwie szkarłatu, zdobiące ściany reprodukcje obrazów, kwiatowe kompozycje na stoliku w rogu. Innymi słowy robiła wszystko, tylko nie to, co robią ludzie odwiedzający restauracje. Nie jadła.

- Nie smakuje ci? – zapytał Arthur, nadziewając na widelec kawałek ravioli. On nie miał podobnego problemu. Zaledwie parę kęsów dzieliło jego talerz od czystości.

Pokręciła głową.

- Smakuje. Po prostu... – Wzruszyła ramionami. – Nerwy.

Arthur podniósł serwetkę z kolan, otarł usta i spojrzał na Evę poważnymi oczami.

- Czy ten człowiek na pewno nic ci nie zrobił? – zapytał.

Eva westchnęła ciężko i nakryła dłoń Arthura własną. Tłumaczyła mu, co się stało. Dwa razy. I dopiero po wysłuchaniu drugiej, mniej chaotycznej opowieści, udało mu się poprawnie uporządkować fakty. Nie miał zastrzeżeń. Uwierzył jej, przejął się, to dobrze. Ale chyba wydawało mu się, że ze strachu bądź poczucia jakiejś chorej winy przemilczała pewne fakty.

- Nie, mówiłam ci. Chciał, ale uciekłam.

Arthur jeszcze chwilę mierzył ją nieruchomym spojrzeniem, po czym skinął głową.

- Wiesz, że prawnicy twojego ojca...

- Nie! – przerwała mu ostro. – Nie chcę w to mieszać ojca.

- To tylko luźna sugestia. – Uniósł zwrócone wnętrzem do góry dłonie. – Nie złość się, kotku.

Eva spojrzała na mężczyznę siedzącego dwa stoliki dalej. Odrzucił głowę, śmiejąc się w głos. Policzki miał zaczerwienione, powoli nabierające koloru wina, które pił. Obrzuciła jego kieliszek wzrokiem wyrażającym w równej mierze pogardę co tęsknotę i sięgnęła po własny. Napełniony niegazowaną wodą. Napiła się i powiedziała:

- To moja sprawa. Sama ją załatwię.

Arthur wrócił do resztek ravioli. Przeżuł, przełknął i zapytał:

- Niby jak? Pójdziesz i go zastrzelisz?

Zmrużyła oczy, wbijając wzrok w leżący obok jej ręki widelec. W tle cicho pobrzmiewała jakaś włoska piosenka.

- To zbyt szybka śmierć. Nie zdziw się, jak znajdą gościa w betonowych butach.

Przez usta Arthura przemknął cierpki uśmiech.

- Mówisz jak mafioso.

Prychnęła.

- Jeśli ktoś tu jest mafiosem, to ty, Art.

Zrobił wielkie oczy i wskazał na siebie ręką.

- Ja?

- Pracujesz w banku – wyjaśniła Eva cierpliwie. – A banki to mafia nowego millenium. Nie wiedziałeś?

- Wypraszam sobie – burknął. Trudno było ocenić, czy żartuje, czy poczuł się autentycznie dotknięty.

- Nie bierz tego do siebie. – Poklepała go po grzbiecie dłoni. – Zgrywam się.

Ale czy faktycznie się zgrywała? Nie do końca. Kiedy porównało się reguły obowiązujące w bankowości oraz te, jakimi kierowała się mafia, nie można było nie zauważyć pewnych analogii. No i jeszcze prezesi i właściciele tego rodzaju instytucji. Taki David Nolan, na przykład.

GANGSTERZY (przedsprzedaż w empiku, premiera 22.02.2021)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz