XXXIII

301 22 0
                                    

Następnego dnia z samego rana był mocny chaos. Każdy biegał po Norze i szukał różnych rzeczy jakby dowiedział się przed chwilą ,że wyjeżdżają. Udało im się zdążyć na peron. Wszyscy pożegnali się z Państwem Weasley i Dorothy ,która odwiozła Rolfa. Weszli do pociągu i szli tak chwilę z bagażami szukając wolnego przedziału. 

- Liz! Cześć. - usłyszała gdzieś z tyłu głos Rolfa ,więc odwróciła się w jego stronę stając w miejscu. Kontem oka widziała jak reszta także się zatrzymuję. Rolf podbiegł do niej uśmiechając się. Odwzajemniła uśmiech. 

- Cześć... ohh... - przywitała się i nie spodziewała się jednak ,że Rolf będzie miał chęć ją przytulić. Owinął swoje ręce wokół jej talii ,a ją na chwilkę sparaliżowało. Po chwili odwzajemniła jego uścisk śmiejąc się lekko. Chwilę później oderwał się ode niej śmiejąc się głośno. 

- Ja i Luna mamy już przedział. Danielle i Neville się do nas dołączą ,chcesz usiąść z nami? Wezmę twój bagaż... - zaczął i złapał za rączkę bagażu ,który odłożyła na czas uścisku. 

- Ja...

- Liz już siedzi z nami w przedziale. - przerwał jej Harry. Odwróciła się w jego stronę. Patrzył na Rolfa w ciszy. Powstała krótka cisza ,a ona nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. Otworzyła usta żeby coś powiedzieć ,ale tym razem przerwał jej Rolf. 

- Jasne ,rozumiem. Do zobaczenia ,Liz. - pożegnał się ze nią i machnął jej na pożegnanie. Z jej ust wyszło ciche cześć i odwróciła się w stronę trio. 

- Idziemy dalej? - zapytała Hermiona przerywając niezręczną ciszę. Pokiwała jej głową i złapała za rączkę od kufra. Harry podszedł do niej i bez słowa zabrał jej kufer i poszedł za nimi. Przewróciła oczami i dalej każdy poszedł w ciszy. W końcu natrafili na pusty przedział. Ich kufry poszły do góry ,a oni usiedli na siedzeniach. 

- Żongler. - usłyszała głos Luny ,która przechodziła się z gazetą w dłoni. Powtarzała kilka razy te słowo jednak mało osób chciało od niej gazetę. Wstała z siedzenia i otworzyła drzwi po czym wzięła od niej jeden egzemplarz. 

- Co Draco robił z tym dziwnym meblem? - zapytał Harry zaczynając nowy temat. - I co to byli za ludzie? Nie łapiecie? to była ceremonia ,taka inicjacja. 

- Dosyć Harry. - powiedziała łagodnie Hermiona. - Proszę cię nie przesadzaj. 

- Ale tak było. - wykłócał się. Wolała się nie odzywać ,ponieważ nie było jej wtedy na dachu. - Jest jednym z nich. 

- Czyli kim? - zapytał Ron nie łapiąc tematu.

- Harry sobie ubzdurał ,że Draco Malfoy jest śmierciożercą. - wyjaśniła Hermiona. 

- Weź nie gadaj... Po co by sam wiesz komu był taki Malfoy. 

- Więc co robił u Borgina i Berkesa? Pokój sobie urządzał? - Harry nie dawał za wygraną. Chciał za wszelką cenę przekonać ich ,że ma rację. 

- To dziwny sklep ,a Malfoy tam pasuje. - powiedział Ron z czym mogła śmiało powiedzieć ,że się zgadza. 

- Słuchaj - Harry zaczął się niecierpliwić - Jego ojciec jest śmierciożercą ,to się ze sobą łączy. Poza tym Hermiona też to widziała. 

- Ale mówiłam ,że nie jestem pewna co widziałam. - zaprzeczyła. 

- A ty ,Liz? Chyba mi wierzysz? - zwrócił się w końcu do niej. 

- Myślę ,że Ron i Hermiona mają rację. Nie powinieneś Harry rzucać oskarżeniami ,tak poważnymi oskarżeniami. - powiedziała ,a Harry zamilknął. Było widać ,że jest trochę zły. 

- Idę się przewietrzyć. - burknął i wyszedł z przedziału zabierając coś ze sobą. 

- Ma dzisiaj po prostu zły humor. - powiedziała chcąc go usprawiedliwić. 

- Chyba masz rację. - powiedziała Hermiona. 

- Zaraz mu przejdzie. - przyznał Ron. Wyjrzała za okno i dostrzegła ,że zaraz będą na miejscu. 

- Zaraz będziemy w Hogwarcie. - oznajmiła. Szybko się przebrali w szaty i w pewnym momencie pociąg się zatrzymał. Wyszli z przedziału. Hermiona zatrzymała się i rozejrzała na korytarzu. 

- Pewnie jest już na peronie. - uspokoił ją Ron i poszli dalej. Liz jednak zatrzymała się trochę dłużej zastanawiając się czy nie przejść się jeszcze po korytarzach ,ale ostatecznie wyszła z pociągu za nimi. Odłączyła się od Rona i Hermiony i dołączyła do siostry ,Neville'a i Rolfa ,którzy szli śmiejąc się z czegoś. W końcu dotarli do wielkiej sali ,a ich kufry zostały zabrane do dormitoriów. Każdy usiadł na swoim miejscu przy odpowiednim stole. Było zawiadomienie McGonagall i zaczęło się dołączenie do domów kiedy zauważyła ,że Harry'ego nie ma przy stole Gryfonów. Rozejrzała się jednak nigdzie go nie było. W końcu złapała kontakt wzrokowy z Hermioną ,która z zaniepokojeniem wzruszyła ramionami. 

- Ravenclaw! - krzyknęła Tiara i wolno zaczęła klaskać. Minęło kilka minut. Skończył się przydział ,przemowa Dumbledore'a i pojawiło się jedzenie ,a Harry'ego nadal nie było. Minęło około trzydzieści minut. Kontem oka widziała ,że Danielle zabrała się za paszteciki ,ale ona nie miała ochoty jeść. Cały czas wyglądała na wejście wyczekując aż wejdzie Harry. Niektóre osoby ze starszych klas zaczęły się rozchodzić. W końcu wszedł Harry z Luną. Miał sporawą chustę ,która była cała we krwi. Przykładał ją do nosa i szybko usiadł na swoim miejscu. Nie odwracała od niego wzroku. Powiedział kilka słów do Hermiony i Rona ,którzy patrzeli na niego z niepokojem. Harry spojrzał na nią i wtedy posłała mu krótkie spojrzenie pytające. Lekko pokręcił głową jednak nie zrozumiała tego gestu. W końcu każdy zaczął się rozchodzić i kiedy Harry ,Hermiona i Ron zaczęli iść w stronę wyjścia starała się ich dogonić. W końcu udało jej się złapać Harry'ego za rękaw przez co zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. 

- Co ci się stało? - zapytała przyglądając się jego nosowi. 

- Nic takiego ,serio. - zapewnił. Wiedziała ,że nie da rady na chwilę obecną z niego nic wyciągnąć ,więc zabrała mu zakrwawioną chustkę i dała mu swoją nową. 

Burden •Harry Potter•Where stories live. Discover now