bokuaka week! dzień 1/ coffe shop au

1.7K 43 16
                                    

CZEŚĆ! Zobaczyłam coś ciekawego na instagramie i postanowiłam odtworzyć to w serii miniopowiadań! Mianowicie BokuAka Week!

CZEŚĆ! Zobaczyłam coś ciekawego na instagramie i postanowiłam odtworzyć to w serii miniopowiadań! Mianowicie BokuAka Week!

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.

Tydzień ten zaczynam od coffeshop au. Enjoy!


     - I jak? - Sugawara zerknął przez ramię kolegi z pracy próbując dostrzec cokolwiek na ekranie jego telefonu.
- Przegrali. - mruknął brunet i odrzucił na bok smartphona. Wyprostował się i zdjął z szyi czarny fartuch. Odwiesił go na haczyk zamontowany na drewnianej szafie. - Pójdę zapalić dopóki nic się nie dzieje.
- Śmiało! - Koushi uśmiechnął się do niego i powrócił do przecierania półek, na których stały paczki kaw.
      Akaashi zdawał sobie sprawę z tego, że jest żałosny. Wiedział, że zachowuje się jak nastolatka wzdychająca do zawieszonego na jej ścianie plakatu idola. Wiedział. Jednak mimo wszystko nie mógł nic z tym zrobić. Nie potrafił powstrzymać się przed oglądaniem JEGO meczów, wywiadów lub chociażby reklam z JEGO udziałem. BOKUTO KOUTAROU. Wieloletni obiekt westchnień młodego studenta literatury klasycznej, baristy, byłego rozgrywającego licealnej drużyny siatkówki. Platoniczna, jednostronna i tak niewinna miłość.
     - Na pewno jest teraz w parszywym nastroju. - szepnął Akaashi i zaciągnął się po raz kolejny. Poprawił okulary i wrócił do przeglądania forum sportowego. Miał ochotę rozszarpać tych wszystkich anonimowych ludzi, którzy wytykali atakującemu MSBY Black Jackals stracenie decydującego punktu. Zamknął oczy wyobrażając sobie, że obejmuje szerokie ramiona siatkarza, po czym wtulając się w jego umięśniony tors chwali jego wspaniałą grę oraz uspokaja go po przegranej. Uśmiechnął się rozbawiony swoimi złudnymi marzeniami. - Akaashi jesteś najgorszy. - zaśmiał się i spojrzał w niebo - Nawet jakbyś go spotkał... Czemu miałby wybrać Ciebie?

     - Akaashi! - Sugawara złożył ręce i pochylił głowę przed współpracownikiem - Wiem, że powinieneś już kończyć ale zapomniałem, że muszę odebrać tort dla Sawamury! Cukiernia jest ulice stąd ale jest czynna tylko do 19 i...
- Nie ma problemu. Zostanę jeszcze te 15 minut. - Keiji uśmiechnął się do przyjaciela i poklepał go po ramieniu. Nie miał planów na dzisiaj a Koushi również często ratował go w potrzebie.
- Jesteś najlepszy! Zaraz wracam! - szarowłosy zrzucił niedbale fartuch i zakładając w pośpiechu kurtkę wybiegł z kawiarni.
Akaashi wzruszył ramionami i przyrządził sobie ostatnią tego dnia kawę. Zmielił ziarna, odmierzył odpowiednią porcję, włożył kolbę i nacisnął przycisk podwójnego espresso. Gdy miał już zabierać się do pienienia mleka aby stworzyć swoje ukochane cappuccino usłyszał dźwięk dzwonka zawieszonego nad drzwiami.
- Dzień dobry. - mruknął i uniósł oczy znad metalowego dzbanuszka.
- Dobry! - odpowiedział mu wysoki blondyn ubrany w musztardowy dres.
Akaashi aż za dobrze znał ten dres. To był oficjalny uniform jego ukochanej drużyny, do której należał ON.
- Cześć! Macie może syrop mandarynkowy? Uwielbiam frappe z syropem mandarynkowym! - w chłopaku, który zapomniał o zwrotach grzecznościowych rozpoznał Hinate Shouyou.
- M-Mamy. - Keiji skarcił się w myślach za swą elokwencję. Nie był jednak w stanie wykrztusić z siebie nic więcej.
- Skoro tak dla niego mandarynkowa frappe. Dla mnie będzie mocha. - rozgrywający MSBY Black Jackals, Atsumu Miya odwrócił się za siebie - Omi dla Ciebie podwójne espresso prawda? Kou Ty co chcesz?
Puls baristy przyspieszył a ręce zaczęły się pocić. Przy jednym ze stolików siedział ON.
- Cokolwiek. - mruknął Bokuto. Opierał twarz na dłoni i wpatrywał się w ścianę.
- Kou Pan nie ma w ofercie cokolwiek. Nie marnujmy Pana czasu. - mimo irytacji w głosie blondyn szeroko uśmiechał się do atakującego.
- Co mnie obchodzi jego czas! - krzyknął Koutarou i założył ręce na piersi jak obrażone dziecko. - Co za różnica jaką kawę zrobi. Kawa to kawa.
- Przepraszam za niego. Ma gorszy dzień. - Atsumu podrapał się po włosach śmiejąc się do bruneta - Nie wiem. Może Pan zrobić dla niego flat white'a.
- Oczywiście. Za chwilę przyniosę. - odpowiedział Akaashi siląc się na jak najbardziej naturalny i grzeczny wyraz twarzy.
     Wewnątrz siebie walczył z atakiem płaczu. Utwierdził tylko się w przekonaniu jak bardzo żałosny jest. Szczególna dla niego osoba, która samym uśmiechem podnosiła go na duchu, okazała się w rzeczywistości zupełnie inna.
Wiele razy wyobrażał sobie ich spotkanie. ALE NIE MIAŁO WYGLĄDAĆ ONO TAK. W jego snach Bokuto Koutarou nie potraktowałby go tak arogancko.
      - Państwa zamówienie. - położył przed każdym filiżankę z wybranym przez nich napojem. Mocha dla Atsumu, espresso doppio dla Sakusy, mandarynkowe frappe dla Hinaty. Przed swoją platoniczną miłością, Bokuto, postawił flat white'a z narysowaną spienionym mlekiem sową - Dobry mecz. - szepnął i odwrócił się na pięcie.
- Wróciłem Akaashi! Możesz już iść! - do kawiarni wbiegł zdyszany Suga pokazując koledze papierowy pakunek z ciastem.
Keiji nie potrzebował, aby dwa razy mu to powtórzono. Szybkim ruchem zrzucił z siebie fartuch. W jedną rękę chwycił kurtkę, w drugą telefon i papierosy. Nie żegnając się, czując na sobie czyjś wzrok wyszedł z kawiarni.
     - To jest Bokuto Koutarou? - powiedział do siebie i zaśmiał się. Oparł się plecami o ścianę i powoli osunął w dół - Może w końcu uda Ci się z niego wyleczyć, co Keiji?

     Minęły dwa miesiące, które Akaashi poświęcił na pracę oraz naukę do egzaminów. Przez te dwa miesiące nie obejrzał ani jednego meczu. Nie sprawdzał również JEGO mediów społecznościowych. Starał się zapomnieć i z upływem czasu szło mu coraz lepiej.
Czasami, gdy zobaczył GO w wiadomościach lub w gazecie coś dziwnego ściskało jego serce. Jednak zdarzało się to już sporadycznie.

     - Kenma idę zapalić. - Akaashi szturchnął delikatnie kolegę żeby sprawdzić czy zarejestrował jego słowa.
- Szerokiej drogi. - mruknął Kozume nie odrywając wzroku od gry.
W poniedziałki nigdy nie mieli za dużego ruchu. Cały dzień spędzali w telefonach lub popijając kawę i plotkując. Dzisiaj ich głównym tematem były nieudane randki, na których ostatnio byli. Obydwoje nie mieli szczęścia do mężczyzn. Albo to oni mieli dziwny gust, któremu nikt nie potrafił sprostać.
     Gdy skończył i już miał wejść na bar przystanął w półkroku.
- Czarne włosy. Ciemnoniebieskie oczy. Takie wąskie. Niższy ode mnie.
- Nie znam. - mruknął w odpowiedzi Kenma i wzruszył ramionami.
- Na pewno tu pracuje! - krzyknął mężczyzna, którego głos Keiji momentalnie rozpoznał.
- Nie ma tu nikogo takiego, creepie.
- Nazywa się Akaashi. Proszę pomóż mi go...
- Czemu mnie Pan szuka? - brunet starał się zachować spokój widząc przed sobą tak rozemocjonowanego Bokuto. Wyszedł zza baru i stanął naprzeciwko swojej ex-miłości.
- To Ty! - krzyknął atakujący i aż zachłysnął się powietrzem.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedział mu beznamiętnie i zmrużył delikatnie oczy.
- Przepraszam! - krzyknął siwowłosy i zamaszyście ukłonił się przed Akaashim. Brunet aż cofnął się o krok zaskoczony zaistniałą sytuacją - Przepraszam za moje zachowanie! Zawsze jak przegrywam jestem nie do zniesienia! Nie chciałem Cię urazić! Tak naprawdę nie lubię kawy, dlatego to powiedziałem! Ale to nie tak, że Twojej! Twoja kawa była przepyszna!
- Bokuto-san. - Koutarou zamarł. Powoli podniósł głowę, dzięki czemu dostrzegł powstrzymującego śmiech baristę. Widząc zaskoczoną minę atakującego Keiji nie mógł dłużej panować nad sobą. Jego hamulce puściły i roześmiał się. Nawet Kenma oderwał się od gry na ten całkowicie nowy dźwięk.
Akaashi był szczęśliwy. To był ON. To był właśnie ten chłopak, w którym kochał się tyle lat. Lekko dziecinny, chaotyczny, nie za mądry Bokuto Koutarou.
- Akaashi, wyjdź za mnie. - wyszeptał do siebie zawodnik MSBY Black Jackals i wyprostował się. Wyciągnął przed siebie dłoń. - Zacznijmy od nowa. Nazywam się Bokuto Koutarou. Twój nowy stały gość.

      /ROK PÓŹNIEJ/
- Bokuto! Czy miałeś kiedykolwiek myśli, żeby rzucić siatkówkę? - redaktorka podsunęła mikrofon pod usta siwowłosego. Ten spojrzał w sufit zakładając dłonie za głowę.
- Wiele razy miałem zawahanie czy jestem wystarczająco dobry. Jednak był jeden raz, gdy całkowicie poważnie pomyślałem o tym, aby rzucić siatkówkę.
- Jak sobie z tym poradziłeś? Co skłoniło Cię aby nie poddawać się i brnąć naprzód?
- Szczerze? - Bokuto spojrzał w kamerę i szeroko uśmiechnął się - Najlepsza kawa w moim życiu i słowa otuchy z ust jak się okazało, mojego przeszłego narzeczonego. Hey, hey, hey! Kocham Cię Aghaaaaashiiii! - uniósł swoją prawą rękę z dumą ukazując złoty pierścionek na serdecznym palcu.



NO TAK! MIAŁO BYĆ MAX 500 SŁÓW A WYSZŁO PONAD 1300... Następne będą na pewno krótsze. Jak się Wam podobało?

HAIKYUU ONE SHOTSWo Geschichten leben. Entdecke jetzt