27. Epilog

1.9K 176 61
                                    

Przed wami epilog. Dziękuję wam za te kilka miesięcy spędzone razem ze mną i Wilczkami. Na właściwe pożegnanie przyjdzie jeszcze czas, bo przed nami jeszcze co najmniej trzy dodatki. :) 

Miłego tygodnia, a ja zmykam i lecę cieszyć się urlopem.

Buziaki!!!♥

___________________________

- W końcu zasnęli, ale potrzebowali aż trzech bajek! – odetchnął z ulgą Harry, gdy wsuwał się pod kołdrę, aby dołączyć do swojego męża. Louis uśmiechnął się współczująco i odłożył książkę, którą czytał przez ostatnie pół godziny. Bliźniaki bywały absorbujące, to był niepodważalny fakt, ale rozumiał zachowanie ich dzieci. 

- Raczej nie chodziło o bajki, skarbie. Nie było cię dwa tygodnie, więc nie dziw się, że chciały spędzić z tobą jak najwięcej czasu. – stwierdził Louis i przybliżył się do partnera, który bez słowa wziął go w ramiona. – Matteo skreślał dni w naszym kuchennym kalendarzu, a Giannie zaczęło już brakować pomysłów na laurki, które chciała dla ciebie namalować. – alfa uśmiechnął się na te słowa i wspomnienie grubego pliku kartek, które otrzymał od rozemocjonowanej czterolatki, tuż po powrocie do domu i zdjęciu butów oraz jesiennego płaszcza. Nie zdążył nawet ich dokładnie obejrzeć, gdy dzieciaki wdrapały się na jego kolana i wtuliły się w jego ciało.

- Ja też tęskniłem, jak diabli. Nie lubię was zostawiać, ale wiesz, że nie miałem wyboru. - przyznał brunet i ucałował znak przynależności swojego partnera.

- Wiem, Haz. Rozmawiałem z Jose przedwczoraj, wrócili ze szpitala z małym. - zaczął Louis - Christine tuż przed obiadem zapytała, czy mogą oddać Simona do sklepu, bo chyba jest popsuty i ciągle płacze. – opowiadał z rozbawieniem w głosie o reakcji małej panny Horan na pojawienie się młodszego brata. Harry zachichotał cicho i zaciągnął się zapachem omegi. Tak pachniał dom, jego dom.

- Myślisz, że nasze bąble też tak zareagują na Lucę? – zapytał alfa, a jego dłoń powędrowała na spory, siedmiomiesięczny brzuch omegi. Nie był tak wielki jak przy poprzedniej ciąży, ale Louisowi i tak było ciężko. Szczególnie, gdy musiał dzielić czas między pracą w szkole, a opieką nad ciekawskimi czterolatkami. Na szczęście do jego urlopu macierzyńskiego zostało niewiele ponad miesiąc, a Harry już nigdzie nie musiał wyjeżdżać, więc czuł ulgę.

- Myślę, że nie będzie z tym problemu. Christine przez długi czas była jedynaczką i była przyzwyczajona do tego, że cała uwaga była skupiona na niej. Gianna i Matteo mają siebie nawzajem i wiedzą, że kochamy ich tak samo mocno. – odpowiedział w końcu Louis, z ulgą stwierdzając, że ich drugi syn w końcu przestał obijać jego żebra. – Chodźmy już spać, wiem, że jet-lag potrafi dać w kość. – dodał z czułością, po czym sięgnął do wyłącznika światła, który miał za sobą.

- Kocham cię, Lou. – usłyszał Louis kilka sekund później, gdy ich sypialnia pogrążyła się w całkowitej ciemności. – Kocham was całym sercem i nigdy więcej nigdzie nie wyjeżdżam. Dwa tygodnie bez was to był koszmar.

Omega odpowiedział pocałunkiem, w który próbował włożyć wszystkie swoje uczucia i słowa, które kłębiły się w jego głowie.

*

Padało, gdy wreszcie opuścił mury więzienia, w którym spędził ostatnie pięć i pół roku. Rozejrzał się po bokach i uśmiech wpełzł na jego wyraźnie zmienioną twarz. Z zadbanego volkswagena wysiadła drobna omega i entuzjastycznie pomachała do niego. Wzmocnił ucisk na rączkach torby sportowej i ruszył w stronę jedynej osoby, która nie odwróciła się do niego plecami po tej całej wariackiej sytuacji. Blondynka rzuciła się w ramiona brata ze łzami w oczach, tak bardzo za nim tęskniła.

- Cześć Ruthie... - powiedział wzruszony i objął siostrę najmocniej jak potrafił.

*

- Nie wiem czy to dobry pomysł, Liam. Masz zakaz zbliżania się do Louisa i jego rodziny. – powiedziała do alfy Ruth, gdy zaparkowała nieopodal domu Stylesów. Liam westchnął i sięgnął dłonią do sporej blizny na szyi, która stała się przykrą pamiątką po ataku Louisa. Mało brakowało, a omega przegryzłby jego tętnicę i już by nie żył.

Wtedy tego nie rozumiał, ale czas spędzony za kratami pozwolił mu spojrzeć na całą sytuację z innej perspektywy. Nie było dnia, aby nie żałował tego, co zrobił swojemu niegdyś najlepszemu przyjacielowi i był świadom tego, że nie zasługiwał na drugą szansę. Czuł jednak, że musiał zamknąć ten rozdział, aby móc ruszyć dalej i zacząć od nowa. Chciał się upewnić, że z jego przyjacielem było wszystko w porządku.

- Wiem, Ruth. Nie zamierzam do niego podchodzić. Chciałem tylko... - zaczął, ale głos ugrzązł mu w gardle, gdy drzwi od domu Stylesów otworzyły się i jego oczom ukazała się cała rodzina. Najpierw z budynku, niczym strzała, wybiegł pięcioletni chłopiec w marynarskim stroju z fioletowym balonikiem w rączce, za nim jego siostra w ślicznej różowej sukience i kapelusiku, a w końcu uśmiechnięty Louis, z torbą na ramieniu i dużą torbą prezentową w prawej ręce. Tuż za nim kroczył Harry z kilkumiesięcznym dzieckiem na rękach, które uparcie wkładało sobie paluszki do buzi. Rodzeństwo Payne w milczeniu przyglądało się rodzinie, która przy akompaniamencie śmiechu, gaworzenia i drobnych uszczypliwości między małżonkami, pakowała się do dużego samochodu. Dwie minuty później Harry odjechał w sobie tylko znanym kierunku, a Liam wypuścił głośno powietrze.

- Wszystko okej, Liam? – zapytała Ruth, a alfa kiwnął tylko głową.

Wszystko było w porządku.

Louis był szczęśliwy z Harrym i to było najważniejsze.

__________________________________________

Koniec?

FullMoon Inc. [LARRY]Where stories live. Discover now