2/3

125 14 21
                                    


Pasmo niekończącego się smutku, gorycz i brak sensu istnienia, ból i rozpacz związana z codzienną egzystencją.

To są uczucia, które na co dzień odczuwał Tsukishima. Nie był słaby, ale czuł niechęć do wszystkiego, co robił. Po prostu świat go nużył, dla niego był głupi. do reszty głupi. Niewiele osób na świecie wydawało mu się rozsądnych i godnych jego uwagi. Był jednym z tych nastolatków, który szaleńczo nienawidził wszystkich i wszystkiego. Irytowali go ludzie na ulicy, własny brat, koledzy ze szkoły, z drużyny. Po prostu każdy mógł zadziałać na jego nerwy.

Była tylko jedna osoba, która nie wyprowadzała go z równowagi, oczywiście nie zawsze, ale ta osoba robiła to najrzadziej.

Był jego przyjacielem, jedyną osobą przy której czuł się swobodnie. Mógł mówić, albo milczeć. To nie miało większego znaczenia, ważne było to, że Yamaguchi akceptował go właśnie takiego jakim był.  Za to był mu wdzięczny. Za to pozwalał mu w swojej obecności na małe dziwactwa. Pozwalał mu nawet wyjadać swoje frytki. Był jedną z tych uroczych osób, które miło jest mieć przy sobie, bo po prostu przebywanie w ich obecności jest przyjemne. Yamaguchi był jedyną osobą, której nigdy nie chciał stracić. O ile nie wierzył w żadne wyższe uczucia. Poza głodem, złością, irytacją sam chyba nie odczuwał nic więcej, to jego przyjaźni nie chciał utracić za nic.

Yamaguchi był dla niego ważny, więc Tsukishima obserwował każdy jego ruch, choć brunet zapewne nie zdawał sobie z tego sprawy. Dlatego udało mu się zauważyć pewne subtelne zmiany w jego zachowaniu. Zamyślenia, bujanie w obłokach, to wszystko wcześniej nie zdążało się jego przyjacielowi, ale ostatnimi czasy było już częstsze. Oczywiste było, że Tsukishima zaczynał się o niego na poważnie martwić. Choć nie znał się na tych wszystkich dziwacznych uczuciach, to po zastanowieniu doszedł do wniosku, że jego przyjaciel musi mieć jakiś problem, lecz nie wydawał się smutny, rozbity ani przygnębiony, wobec tego nie musiał to był jakiś straszny problem. Potem doszedł do wniosku, że Yamaguchi mógł być w kimś zwyczajnie zakochany. Nie popierał tego, ale przecież nie było to jego życie. Jeśli brunet chciał wpaść w sidła czegoś tak przyziemnego jak miłość i o zgrozo wejść z kimś w jakiś związek, to zdecydowanie nie mógł mieć mu tego za złe. W końcu prędzej czy później to właśnie go czekało. Sam Tsukishima był pewien, że jego samego nigdy to nie spotka. Takie rzeczy go nie interesowały. Był ponad to. Ale jeżeli Yamaguchi znalazły sobie kogoś, to wspierałby go. Może by nawet zniósł jakieś spotkanie, z wybranką jego serca i nim. Może i nawet byłby miły, oczywiście nieprzesadnie, ale dla niego by się postarał. Zniósłby to dla jego szczęścia. Był nawet przekonany o tym, że w przyszłości zostanie świadkiem na jego ślubie, a jego dzieci pewnie będą nazywać go wujkiem. Wcale nie taka straszna wizja.

Powstawało tylko pytanie kto był tym szczęściarzem, bo Tsukishima nie miał wątpliwości, że ta osoba, w której zakocha się jego przyjaciel będzie traktowana niczym bóstwo.

Nie interesował się życiem innych, nie był ciekawską osobą, ale mimo wszystko bardzo, ale to bardzo chciał wiedzieć kto to. Dlatego ze wzmożoną aktywnością przyglądał się ruchom Tadashiego, sposobie w jaki mówi, kogo obserwuje, wszystko, żeby znaleźć jakiekolwiek informacje, wskazówki, ale nic.

Któregoś dnia wpadło mu nawet do głowy, żeby sprawdzić jego telefon. Tadashi był jedną z tych osób, które nigdy nie potrzebowały hasła, ani innego zabezpieczenia, ot ufał ludziom dookoła siebie.

*//o//*

-Na pewno nie masz parasola? – zapytał zirytowany, gdy już piętnastą minutę stali w deszczu, kryjąc się pod małym daszkiem. Stał ramię przy ramieniu wraz z Tadashim.

Zagubieni między słowamiWhere stories live. Discover now