Rozdział 3 - Beautiful friendship

21K 983 74
                                    

Reszta lekcji upłynęła spokojnie. Naszą ostatnią godziną był wf, więc niechętnie poszłyśmy w stronę boiska, na którym miały odbyć się zajęcia. Nie miałam ochoty na ćwiczenia, ale dla mnie każda forma ruchu, która nie kończyła się orgazmem, była czasem straconym.

Diana jak co roku załatwiła sobie zwolnienie, Luke i Ian nie musieli uczestniczyć w lekcjach ze względu na przynależność do szkolnej drużyny footballowej, a Camille po prostu nie pojawiła się w szkole, więc byłam skazana na towarzystwo bezustannie trajkoczącej Evy i zbyt cichej Cherry, z którą resztą nie zamieniłam słowa, odkąd okazało się, że znowu wróciła do sięgania po żyletki, gdy coś ją przerastało.

W przebierni zupełnie bez humoru ściągnęłam sukienkę przez głowę i wrzuciłam ją do szafki. I tak była już niesamowicie pogięta, bo Luke w czasie przerwy na lunch zaciągnął mnie do schowka woźnego i wypuścił dopiero wtedy, gdy zadzwonił dzwonek, nie dając mi tym samym ani chwili, by coś zjeść.

Założyłam zeszłoroczny strój do ćwiczeń, który okazał się trochę za krótki i ,w niektórych miejscach, również zbyt obcisły, ale nie miałam już czasu, by się przebierać. Związałam jeszcze włosy i pobiegłyśmy na salę.

Trener był zniecierpliwiony, ale na nasze późne przybycie zareagował jedynie żartobliwym pogrożeniem palca. Kazał nam biegać w kółko po boisku, a sam usiadł na trybunach, pilnując, czy czasem się nie obijamy.

W końcu miałam okazję, by poważnie porozmawiać z Cherry, ale dziewczyna najwidoczniej nie miała na to ochoty, bo gdy tylko się do niej zbliżałam, ona zwalniała i przesuwała się nadlej ode mnie, jak tylko mogła.

Przemierzałam więc kolejne okrążenia samotnie, dopóki przy moim boku nie pojawiła się nowa osoba.

- Ian? - zaskoczył mnie po raz drugi tego dnia. - To nazywasz cierpliwością? Minęło jakieś pięć godzin od naszej rozmowy.

Zaśmiał się krótko, nie zwalniając.

- Chciałem pogadać z tobą w czasie lunchu, ale gdzieś zniknęłaś. Zamierzałem spytać Luka, gdzie możesz być, ale dziwnym trafem, jego też nie mogłem znaleźć...

Przewróciłam oczami, nie rozbawiona.

- Dlatego też, tylko dla ciebie, zauważ, przyszedłem na wf - zakończył.

- Mój ty bohaterze! - ironicznie przyłożyłam dłoń do piersi.

- No właśnie, Rey, to jest temat, który zamierzałem z tobą poruszyć. Bardzo chciałbym zostać twoim bohaterem i mam pewien pomysł, jak wcielić moje marzenie w życie - oznajmił, szczerząc zęby w uśmiechu.

Uniosłam brew, nie rozumiejąc.

- Jeżeli w tym planie nie ma nic związanego z trzymaniem tego niewyżytego dziecka z dala ode mnie, to się nie zgadzam - oznajmiłam, mówiąc oczywiście o Luku.

- Na tym polega moja część umowy. Ja zagwarantuję, że w przyszłości będziesz mogła zjeść każdy lunch w spokoju - poinformował mnie.

- A w zamian oczekujesz...?

- Jedynie twojej przyjaźni - odparł z miną aniołka.

- Bez żadnych innych korzyści? - upewniłam się.

- Z ręką na sercu mogę zagwarantować, że moje motywy są czyste - obiecał.

- No to wygląda na to, że mamy umowę.

Zatrzymałam się i wystawiłam do niego dłoń. Potrzasnął nią, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Miałam już dosyć Luka i takie rozwiązanie sytuacji, które właściwie nikogo nie raniło, bardzo mi odpowiadało.

Nauczyciel zagwizdał głośno, sygnalizując zakończenie lekcji. Zatrzymaliśmy się, pomachałam Ian'owi i skierowałam się w stronę szatni. Gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam, że chłopak nie spuścił ze mnie wzroku.

Ze świadomością, że jestem już wolna, nie śpieszyłam się pod prysznicem. Cherry nie zamierzała iść na imprezę, więc szybko się pożegnała, a Eva poszła po jakiś batonik do automatu, zostawiając mnie samą.

Ledwo założyłam bieliznę, Luke wparował do przebieralni. Próbowałam schować się za szafkami, ale mi się nie udało.

- Rey! - zakrzyknął, stając przy moim boku. - Tęskniłem za tobą.

Pocałował mnie, po raz chyba setny dzisiejszego dnia i o sto razy za dużo. Niechętnie się poddałam, w myślach zwymyślając Ian'a, za to, że nie raczył się pojawić.

Kiedy ręka Luka zaczęła błądzić po moich plecach, usłyszałam głośne chrząkniecie. Doszło też ono najprawdopodobniej do jego uszu, bo się odsunął.

- O, hej Ian! - przywitał się.

Odwróciłam się przez ramię i korzystając z tego, że Luke nie widział teraz mojej twarzy, zrobiłam minę, która otwarci mówiła „co tak długo?".

Ian uśmiechnął się kpiarsko, bardziej do mnie niż do mojego chłopaka.

- Luke, trener cię woła - oznajmił.

Luke westchnął, wypuścił mnie ze swoich ramion i pożegnał się bardzo smutnym „hej, Rey".

Wyszedł z szatni, więc zostałam sam na sam z Ian'em. Sytuacji nie polepszał fakt, że byłam praktycznie naga, a on nie pozostawał obojętny wobec tego stanu rzeczy i jego wzrok leniwie przesuwał się po moim ciele.

- Oczy mam wyżej, Ian - zauważyłam.

- Tylko twój chłopak nie zdaje sobie z tego sprawy, kumpelo - odparł z lekko wymuszoną nonszalancją, ale tak naprawdę widziałam, że jest spięty.

- Doprawdy? - mruknęłam pod nosem.

Stanęłam do niego tyłem i powoli pochyliłam się po szpilki leżące na podłodze. Oparłam nogę na ławce i założyłam buta, potem drugiego. Przeciągnęłam się głęboko i jednym ruchem ściągnęłam gumkę, rozsypując włosy na ramionach. Odwróciłam się do niego z uśmiechem. Stał, oparty o szafki, z oczami błyszczącymi nieco jaśniej niż zazwyczaj.

- Och, Rey, jesteś zdecydowanie najlepszym kumplem, jakiego kiedykolwiek miałem - stwierdził.

Przygryzłam wargę, by utrzymać powagę, ale nie udało mi się i wybuchłam śmiechem. Ian był niesamowity. Nigdy nie spędzałam z nim za dużo czasu, głównie przez reputację podrywacz, z której słynął, ale nie mogłam nie docenić jego poczucia humoru.

- Ale lepiej się ubierz, bo Luke może tu zaraz wrócić, po spotkaniu z trenerem, który wcale nie będzie pamiętał, że coś od niego chciał - zauważył lekko.

- Ian! - jęknęłam, szybko zarzucając sukienkę przez głowę. - I mówisz mi to teraz, po tym małym przedstawieniu, które ci urządziłam?

- Cóż... - zaczął, zbliżając się, by pomóc mi z zapięciem, choć wcale go o to nie prosiłam. - Zawsze bardzo szanowałem artystów.

- Dlaczego w ogóle wyskoczyłeś z tym trenerem? - spytałam, wyjmując włosy spod sukienki. - Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że czegoś od niego chcesz?

- Improwizowałem - wzruszył ramionami. - Nie miałem za wiele czasu, jeżeli zauważyłaś...

Westchnęłam, a on uśmiechnął się do mnie w odpowiedzi.

- Chodźmy już - zarządziłam, podnosząc moją torbę z ziemi. - Masz może wolne miejsce w samochodzie?

- Nie - pokręcił głową, a ja zaczęłam się zastanawiać, jak w takim razie trafię do jego domu. - To dwuosobowe auto. Mam tylko miejsce dla siebie i dla ciebie.

- Ian... - zabrakło mi już słów. - Wkurzasz mnie.

- Wcale nie - pokręcił głową, łapiąc mnie pod ramię. - Czuję, że to jest początek naprawdę wspaniałej przyjaźni.

w tym rozdziale niestety bez Harry'ego, ale wydaje mi się, że Ian jest całkiem niezłym substytutem ;)

Pretty face {H.S.}Où les histoires vivent. Découvrez maintenant