Rozdział 1.

15K 600 2.5K
                                    

Ochlapałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro wiszące nad umywalką. Blond włosy jak zwykle swobodnie opadały mi na ramiona, a poszarzałe tęczówki wpatrywały się pusto w gładką taflę lustra. Wyglądałam zwyczajnie, tak sądziłam. Lekko podkrążone oczy przypominały mi o nocnym maratonie Breaking Bad, a splątane kosmyki o tym, że w Oxnard od samego rana wiało. Cicho westchnęłam, gdy rozległ się dźwięk dzwonka mojego telefonu. Sprawnie wyciągnęłam go i przyłożyłam do ucha, po czym, przytrzymując urządzenie ramieniem, wytarłam ręce papierowym ręcznikiem.

– Laura? – usłyszałam, na co przewróciłam oczami.

– Nie – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Królowa elfów.

Głupie pytanie... głupsza odpowiedź?

– Bardzo śmieszne – sarknęła moja rodzicielka, a ja zastanowiłam się, czy znów mnie kontroluje, czy ma do mnie jakąś sprawę. Dzwoniła... cóż, dość często, ale nigdy nie miałam jej tego za złe. Miała powody, by się martwić.

– Wybierając numer swojej córki, nie spodziewaj się, że odbierze go ktokolwiek, kto nie jest mną. No, chyba że mnie uprowadzą na organy. Ale to musieliby być straszni amatorzy, bo każdy, kto zrobiłby choć minimalny research przed porwaniem, nie zdecydowałby się na mnie. A już na pewno nie odbierałby telefonu, widząc, że ty dzwonisz.

– Boże, czym sobie zasłużyłam na tak zabawną córkę? – mruknęła zrezygnowanym tonem i dałabym uciąć sobie rękę, że wzniosła przy tym oczy do nieba. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Co robisz? ­– dodała po chwili, niby mimowolnie, ale znałam ją zbyt dobrze. Wiedziałam, że to tylko ostrożna podkładka pod ważniejszy, przynajmniej dla niej, temat.

– Uprawiałam właśnie seks z mega gorącym Hiszpanem, więc jeśli możesz, to zadzwoń trochę później, bo jesteśmy dosyć zajęci.

– Laura! – zareagowała momentalnie, na co parsknęłam śmiechem. Między nami zapadła chwila ciszy, przerywana jedynie naszymi oddechami. – Pamiętasz, co jest dziś o szesnastej?

Bingo.

– Mamo... – jęknęłam cierpiętniczo. – Obiecałam ci, że pójdę, tak?

– Chcę, żebyś zrobiła to dla siebie, nie dla mnie.

– Ale ja tego nie potrzebuję! – uniosłam się, po czym nieco głośniej wypuściłam powietrze nagromadzone w płucach. – Przepraszam – dodałam automatycznie, bo sytuacja była dla niej wystarczająco trudna, nie musiałam jej jeszcze dokładać. – Muszę kończyć, zaraz mam matmę – ucięłam temat i wcisnęłam czerwoną słuchawkę, nim zdążyła odpowiedzieć.

Temat grupy wsparcia przewijał się w moim domu od kilku miesięcy, ale dopiero parę dni temu ugięłam się i obiecałam, że pójdę na to kretyńskie spotkanie ofiar losu. I jedyny powód, dla którego zmieniłam zdanie, przed chwilą do mnie dzwonił. Mamie naprawdę na tym zależało, a jeśli istniało coś, co mogłam zrobić, by poprawić jej samopoczucie, to byłam gotowa na to poświęcenie. Pomyślałam, że jakoś wytrzymam tę godzinę czy dwie, a potem wrócę do domu, powiem, że było naprawdę fajnie i zaszyję się w swoim pokoju, oglądając Lucyfera. Plan doskonały.

Pewnym krokiem opuściłam łazienkę Oxnard High School i skierowałam się w stronę sali od matematyki. Po drodze zatrzymałam się przy szafce i wyjęłam z niej dwie paczki kukurydzianych chrupków, wiedząc, że tylko jedzeniem będę w stanie powstrzymać moją przyjaciółkę przed zaśnięciem na lekcji.

– Córka pyta matki, czy jak przetnie dżdżownicę, to te połówki będą się przyjaźnić – usłyszałam za plecami rozbawiony głos, a kąciki moich ust automatycznie drgnęły ku górze. O wilku mowa. – A ona do niej: „z tobą na pewno nie". – Głośny rechot wypełnił cały korytarz, co skwitowałam cichym parsknięciem. – Dobre, co?

Time Worth Dying For /PREMIERA 27.02.2023r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz