Rozdział XI

712 43 16
                                    

- Gołąbki, dalej do wyjścia! - Nairobi wepchnęła nas do sejfu. - Profesor prawdopodobnie już jest na zewnątrz, Tokio i Rio są już w tunelu, Monica i Denver też już wchodzą, teraz wchodzicie wy i ja, a na końcu Helsinki i Oslo.

Zeskoczyłem do tunelu i pomogłem zrobić to samo Zuzi i Nairobi.
Szliśmy przez krótką chwilę ciemnym, wąskim tunelem, do czasu kiedy dobiegł do nas głos Helsinki.
- Policja przeszła przez drugi tunel! Zaraz tu wejdą! - mężczyzna głośno krzyczał, aby usłyszały go osoby idące przodem.
Zuza złapała mnie za dłoń, była coraz bardziej zestresowana.
- Andres, co teraz? - brunetka wyszeptała mi do ucha, zaciskając jeszcze mocniej swoją dłoń na mojej.
- Spokojnie Zuza. - próbowałem ją chociaż trochę uspokoić, choć sam wiedziałem, że ta sytuacja może się skończyć tragicznie.

- Ja tutaj zostaję. Będę was osłaniał, a wy uciekajcie. - krzyknął Oslo
- Oslo, zostaje z tobą. Nie mam nic do stracenia. Weszliśmy tutaj razem, nie zostawię cię samego. - słyszałem głos Helsinki, który został pomóc Oslo.

- Zuza, Nairobi, musimy już iść. - krzyknąłem do dziewczyn, widząc, że Monica i Denver zatrzymali się i na nas czekali. - Nairobi, zostaw ich i chodź. Ktoś musiał tutaj zostać. Zuza, wszystko będzie dobrze. - złapałem obie dziewczyny za dłonie i pobiegliśmy za Monicą i Denverem.

——————
Kilka godzin później znaleźliśmy się w ciężarówce, która wiozła nas do klasztoru, w którym czeka na nas Profesor. Mój braciszek, Sergio.

Znowu wszyscy razem. Nairobi, Monica, Tokio, Rio, Denver oraz Zuza i ja. No prawie wszyscy, ponieważ Oslo i Helsinki zostali w tunelu, tak naprawdę nie wiemy co z nimi stało.

Jestem w tej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Zuza, wszystko w porządku? - zapytałem mojej ukochanej brunetki, siedzącej obok mnie.
- Tak, dobrze się czuje. -  dziewczyna wtulała się w moje ramię. - Andres, gdzie my w ogóle jedziemy?
- No właśnie, miałem ci powiedzieć, ale spałaś. Mamy małą zmianę planów. Nie możemy lecieć teraz do żadnego tropikalnego miejsca, musimy przez jakiś czas zostać w klasztorze. Tam nikt nas nie będzie szukał, będziemy bezpieczni. Jak cała sytuacja się uspokoi będziemy mogli polecieć gdziekolwiek będziesz chciała. Ale teraz musimy zostać w klasztorze. - odpowiedziałem Zuzie. - Byłem już tam kilka razy i naprawdę nie będzie tak źle,  mnisi są bardzo mili, a my będziemy mieszkać w pokojach, które służą jako sypialnie dla potencjalnych gości.
- Wiesz, najważniejsze, że będziemy bezpieczni. Później możemy gdzieś lecieć, chociaż szczerze ci powiem, że niezbyt lubię długie podróże samolotem. - brunetka się zaśmiała i jeszcze mocniej wtuliła się  w moje ramię.

——————
- Andres wstawaj, dojechaliśmy. - z głębokiego snu wyrwał mnie głos Zuzy.
Przeciągnąłem się i wstałem.
- Wezmę te torby. - zabrałem torby od brunetki i skierowaliśmy się do ogromnej, żelaznej bramy klasztoru.
Pod bramą czekał na nas Sergio, który  pokierował do naszych pokoi.
- 3 pokoje do waszej dyspozycji, jeden trzy osobowy. Ja będę mieszkał w tym pokoju. - Sergio wskazał na drzwi. - chciałbym wam także kogoś przedstawić, chociaż myślę, że się już znacie. - z pokoju wyszła inspektor
Raquel, a pod nami wszystkimi ugięły się nogi. - Raquel jest w pokoju ze mną. - zadowolony Sergio objął ją w pasie i wszyscy już wiedzieli o co chodzi.
- Dobra ludzie, chodźmy już do swoich pokojów. - krzyknęła Tokio ciągnąc za sobą swoją walizkę, a z nią do pokoju wszedł Rio.
- Monica, Denver, ja mieszkam z wami. Wiecie was tak naprawdę jest trójka, bo dzidziusia też już liczę. Więc jak będę z wami to przynajmniej będzie parzyście. - Nairobi jest wieczną optymistką i zawsze widziała we wszystkim dobre strona.
- No to co, my będziemy mieszkać tutaj. - Zuza złapała mnie za rękę i pociągnęła do naszej sypialni.

Do ostatniej sekundy | La Casa De Papel | BerlinWhere stories live. Discover now