Rozdział III

1.1K 46 4
                                    

Razem z Nairobi wybiegłem z gabinetu zostawiając tam piękną Polkę, która była moją zakładniczką. Była naprawdę piękna. Miała ciemne brązowe włosy, na których były delikatne rude pasemka, widzoczne kiedy do pomieszczenia wpadało światło słoneczne, jej brązowe oczy, duże, wyrażające wszystko co czuje, kiedy się w nie patrzyło można było zapomnieć o całej reszcie problemów jakie tu były. Widziałem jak Ona na mnie patrzyła, rozpoznała we mnie kogoś więcej niż zwykłego złodzieja, nie bała się mnie już tak bardzo, nie wzbudzałem przerażenia tylko u niej,
reszta zakładników zawsze czuła przede mną ogromny respekt. Może Ona czuje do mnie coś więcej, może jej się spodobałem? Wiedziałem, że to dziwne, ale Zuzanna wpadła mi w oko już kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem. Przez te kilka godzin zdążyłem wyobrazić sobie nawet jak będą wyglądać nasze dzieci, nasz ślub, nasz wspólny dom. Byłoby tak pięknie. Ale to niemożliwe, ona jest zakładniczką, pewnie w głębi serca i tak mnie nienawidzi.

- Berlin! Do cholery ruszysz się czy nie? - z zamyślenia wyrwał mnie donośny głos Nairobi
Ominąłem ją i szybko ruszyłem w stronę schodów, a następnie pokierowalem się do miejsca, w którym siedzieli wszyscy zakładnicy, słyszałem, że Nairobi podąża za mną. Czekali przy nich już Tokio oraz Denver.
Zaklaskałem dwa razy, aby wszyscy zwrócili uwagę, że już jestem. Wykonałem gest oznaczający aby przetrzymywani tutaj wstali.
- Zawsze wśród zakładników znajdzie się jeden cudowny bohater, który myśli, że uda mu się uratować całą resztę. Zazwyczaj mu nie wychodzi. Chciałbym, aby ta osoba, miała choć jeszcze trochę odwagi, której miała chyba nadmiar, kiedy chciała skontaktować się z policją i wystąpiła dwa kroki do przodu. - powiedziałem do zakładników, wszyscy twarze mieli wpatrzone w ziemie, tak jakby to każdy z nich był winny.
Nikt nie wystąpił.
- A więc tyle z odwagi tego bohatera? - jeszcze raz powiedziałem coraz mocniejszym głosem.
- Tokio, Denver - przeszukajacie wszystkich. A osoba winna zostanie stracona.
Wśród zakładników wybuchło poruszenie. Wyjąłem pistolet i wystrzeliłem w sufit.
- Mam telefon i winnego! - krzyknął Denver i wyszedł z szeregu z mężczyzną, na oko mniej więcej 50 letnim. To ten mężczyzna, który chciał, aby jego kochanka usunęła ciąże.
- Jak się nazywasz bohaterze? - zapytałem mężczyznę
- Arturo Romano, jestem szefem mennicy - odpowiedział bez zająknięcia, nie bał się kary, bo widocznie wiedział, że nie mamy w planach zabijania
- Arturito, szef mennicy z idiotycznym kodem PIN: jeden dwa trzy cztery - skwitowała Tokio
- Nie żałuje tego co zrobiłem, gdybym znowu wykradł telefon, na pewno zrobiłbym to samo. - dodał pewny siebie Arturo
- Denver - proszę zająć się naszym drogim kolegą i wykonać moje polecenie. - rozkazałem chłopakowi.

Zgodnie z planem Denver teraz idzie zaprowadzić Arturo do piwnicy i zamknąć go w jednym z sejfów. Denver odda wtedy dwa strzały w powietrze i do nas wróci, a Arturo będzie schowany w sejfie. Zakładnicy będą myśleli, że nie żyje, więc będą czuli do nas respekt i wykonywali nasze polecenia.

- Jak widzicie wasz szef, kolega idzie teraz na pewną śmierć. Jeżeli nie chcecie aby wam też się coś takiego przytrafiło, proszę was tylko o współpracę z nami i wykonanywanie naszych poleceń. - powiedziałem już
spokojnym głosem
- A teraz będziemy rozdzielać Was do grup w jakich będziecie pracować. Tokio - wybierasz osoby, które jutro pójdą do podziemi oraz do produkcji- rozkazałem dziewczynie
Nairobi miała wybrać kobiety, które będą na bieżąca pakować pieniądze
Kierowałem się już do swojego gabinetu. Zawróciłem jeszcze i powiedziałem dziewczynie, że osoby, które są w jednym z gabinetów nie będą pracować. Po drodze spotkałem Rio. Kazałem mu zabrać Alison Parker i ją pilnować. Nasza największa gwiazda musi być bezpieczna. Chłopak bez słowa poszedł wykonać swoje zadanie.
Rio przypominał mi siebie, kiedy też miałem osiemnaście czy dziewiętnaście lat. Wygląd, zachowanie. Brązowe, kręcone włosy, zakochanie się w osobie, z którą nie powinno było nas nic łączyć. Każdy z nas już wie o nim i o Tokio. Są razem od kiedy Profesor zabrał nas do domku na wsi, gdzie mieszkaliśmy przez 5 miesięcy. Tokio jest od niego sporo starsza, ale akurat to nie jest żaden problem, bo wiek to tylko liczby. Dziwie się jednak, że nie przeszkadza mu jej wieczna zmienność i rozchwianie emocjonalne.

Ja myślę jednak o Zuzannie, dziewczynie, która została w moim gabinecie. Chyba się w niej zakochałem. Dziwne. Ale czy to nie jest tak, że kiedy tylko zobaczysz jakąś osobę, poczujesz takie dziwne mrowienie, ukłucie, to wiesz, że to jest to? Ja chyba tak miałem. Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem czułem, że chciałbym ją poznać.

Szedłem dalej korytarzem, wstąpiłem najpierw do osób, które przyjmują leki, sprawdziłem czy wszystko jest w porządku i powiedziałem, że mają czekać na osobę, która przyjdzie po nich i zaprowadzi do łazienki.
Skierowałem się w stronę „mojego" gabinetu. Zbliżając się do drzwi zacząłem słyszeć coraz głośniejszą muzykę. Otworzyłem delikatnie drzwi aby zobaczyć co się dzieje. Zobaczyłem tańczącą Zuzę w szarej, za dużej koszulce ze szklanką whisky w dłoni. Wyglądała cudownie.

Do ostatniej sekundy | La Casa De Papel | BerlinWhere stories live. Discover now