Niespodzianka

1.9K 126 124
                                    

     Sznur bezlitośnie zaciskał się na moim gardle, a po chwili twarze Berlina i Nairobi rozmyły się. Zamiast tego widziałam tylko ciemną mgłę, która z każdą upływającą sekundą zasłaniała coraz więcej mojego pola widzenia. Przyspieszony, gorący oddech Arturo omiatał moją szyję, ale po chwili przestałam wszystko czuć i słyszeć. Mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa i zawisłam bezwładnie, podtrzymywana tylko przez gruby sznur.

     Nagle rozległ się ogłuszający strzał, a nacisk na moje gardło zniknął. Opadłam na kolana, spazmatycznie wciągając powietrze. Płuca paliły mnie tak mocno, jak gdyby płonął w nich prawdziwy ogień. Zaskoczona uświadomiłam sobie, że tuż obok Arturo zwija się z bólu, kurczowo ściskając się za udo. Lepka ciecz wypływała z rany, plamiąc jego obrzydliwe palce. Wrzeszczał jak oszalały, przeklinał i wyzywał Berlina od najgorszych.

- Powinienem zrobić to już pierwszego dnia, kiedy tylko cię zobaczyłem, skurwielu! - Berlin ryknął, w dalszym ciągu celując w Arturo. - Gdzie są zakładnicy?!

Nairobi natychmiast odrzuciła karabin na podłogę, po czym zamknęła mnie w mocnym uścisku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę.

- Kiciu, już wszystko jest dobrze - głaskała mnie po włosach, szepcząc uspokajającym głosem.

- Zabiję cię, ty pieprzony gnoju! Zabiję cię! - Arturo usiłował podnieść się z klęczek, ale z marnym skutkiem.

Wrzasnął przeraźliwie, gdy but Berlina dosięgnął jego wykrzywionej twarzy.

- Zobaczymy, kto umrze dzisiaj pierwszy - wycedził Berlin przez zaciśnięte zęby, pochylając się nad skulonym Arturo. - Ostrzegam: moja cierpliwość powoli się kończy.

Arturo odsunął się pospiesznie od Berlina, zaciskając drżące dłonie na postrzelonej nodze. Wyglądało na to, że Berlin zaledwie musnął kulą jego nogę.

- Mówiłem, że zabiję każdego, kto tylko ośmieli się ciebie tknąć. - Berlin roześmiał się cierpko, przyciągając mnie do siebie.

- Z tego co widzę, Arturito jeszcze żyje - wymamrotałam przez obolałe gardło, uśmiechając się blado.

- Spokojnie, to nie potrwa długo. - Pocałował mnie przelotnie w czoło, a Arturito zapłakał żałośnie w kącie.

     Nagle ścianami mennicy wstrząsnął potężny wybuch. Huk był niewyobrażalny, a to oznaczało tylko jedno: zakładnicy musieli wysadzić wyjście.

- Cholera! - krzyknęła Nairobi, po czym poderwała się z podłogi. - Gadaj, gdzie są zakładnicy, ale już! - Wzdrygnęłam się odruchowo, gdy pierścionki zdobiące palce Nairobi rozcięły wargę Arturito.

- Są w wejściu dla dostawców - wyjąkał Arturo. - Błagam, zostawcie mnie już, ja się tylko chciałem bronić...

- Radzę ci się zamknąć, bo nie ręczę za siebie - warknęła sfrustrowana Nairobi, zatrzymując pięść tuż przed twarzą Arturito. - Berlin, idziemy! Londyn, zostań tutaj i w razie czego dobij tego skurwiela.

     O nie, nie ma mowy. Nie jestem żadnym tchórzem, żeby się chować z żałosnym zakładnikiem. Jesteśmy drużyną i będziemy walczyć razem.

- Idę z wami - odparłam ze zdecydowaniem, podnosząc się na nogi.

Trochę kręciło mi się w głowie, ale nie było żadnej tragedii. W końcu ten skurwiel już raz doprowadził mnie do gorszego stanu. Musiałam im pomóc.

- Kiciu, nie wiem, czy to dobry pomysł... - zaczęła Nairobi, ale przerwał jej Berlin.

- Londyn nam się przyda. W końcu nie wiemy, co tam zastaniemy - uciął Berlin, puszczając do mnie oczko. - Moja kobieta wie, jak używać broni.

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Where stories live. Discover now