Rozdział I

2.3K 65 5
                                    

Hiszpania. 5 miesięcy przygotowań. 5 miesięcy ciągłej nauki o tym jak wykonać idealny skok na Mennice w Hiszpanii. Zdobyć stos pieniędzy, wyjechać i żyć jak król. Jestem dowódcą całej akcji, jestem Andres. A dokładniej Berlin, bo reszta osób uczestniczących w napadzie zna mnie tylko z pseudonimu, a to dlatego, że jedną z zasad, które mają gwarantować powodzenie skoku jest brak relacji pomiędzy osobami, które w tym uczestniczą. Żadnych relacji. Nikt nie pyta się o twoje imię, przeszłość czy rodzine. Jesteś znany tylko z pseudonimu. Ja jestem Berlin, współpracują ze mną także dwie kobiety - Nairobi i Tokio, oraz mężczyźni - Rio, Denver, Moskwa, Helsinki, Oslo. Głową całego napadu był Profesor, bo tak mieliśmy się do niego zwracać. Niezwykle inteligetny mężczyzna, który myśli, że wszystko w życiu można kontrolować. Ostatnie dni były jedyną możliwością żeby zrezygnować. Profesor wiedział jednak, kogo zwerbować do tego skoku - ludzi, którzy nie mają już nic do stracenia.

Hiszpania. Mennica. Godzina 0
Jechalismy małą furgonetką. Jesteśmy ubrani w czerwone komninezony i maski z wizerunkiem Salvadora Dali. Denver z Rio wymieniają się poglądami na temat maski. Czasami się zastanawiam co te dzieciaki tutaj robią. Nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji w której jesteśmy. Jeden zły ruch i możemy gnić do końca swojego popieprzonego życia w więzieniu. Coraz bardziej mnie irytują. Wymierzam swoim pistoletem w stronę Denvera, ale za chwile go chowam. Jeszcze chwila a nie wiem czy bym opuścił pistolet. Zatrzymaliśmy się. Wysiadamy z furgonetki, przejmujemy radiowóz i ciężarówkę. Dojeżdżamy do Mennicy. Jesteśmy w środku, ale nikt jeszcze niczego się nie spodziewa. Słyszę kłótnie dwóch osób, kobiety i mężczyzny. Kobieta, która najprawdopodobniej była kochanką mężczyzny z którym rozmawiała tłumaczy mu że jest z nim w ciąży, ale on nie może tego zaakceptować. Chyba chce żeby usunęła ciążę. W pewnej chwili zrobiło mi się jej żal, ale pomyślałem, że przecież i tak nic im nie
grozi. Jesteśmy tu tylko żeby wydrukować sobie ogromną ilość pieniądze, a nie żeby przelewać krew. Przez słuchawkę dostałem znak, że do środka dostały się także Nairobi i Tokio, które udają turystki. Wewnątrz budynku są także pracownicy mennicy i grupa mlodziezy i ich opiekunów, która przyjechała na wycieczkę szkolną. Razem trochę ponad 60 osób.

Następnym razem słyszę, że mamy zaczynać. Odliczamy po cichu i strzelając w sufit zaganiamy naszych zakładników do holu przy wejściu do mennicy. Mamy już prawie wszystkich. Oprócz naszej gwiazdy, czyli Alison Parker, córki jednego z polityków z Wielkiej Brytanii. Mając jako zakładniczkę taką osobę, mamy w garści wszystko. Policja zrobi wszystko w zamian za oddanie Parker. Widzę że Tokio ją już prowadzi. Jeszcze chwila wyjaśnień, kilkanaście godzin napadu i wyjeżdżam stąd bogatszy o niewyobrażalną ilość pieniądzy.

Do ostatniej sekundy | La Casa De Papel | BerlinWhere stories live. Discover now